Reklama

Kolęda - zwierciadło rodzin

Zakończył się czas tradycyjnych odwiedzin duszpasterskich w domach wiernych, czyli kolędy. Przez kilka tygodni kapłani, niezależnie od swoich zwykłych obowiązków, codziennie poświęcali kilka godzin, by być w naszych domach, prosząc w modlitwie o błogosławieństwo Boże, starając się w krótkiej rozmowie dotknąć naszych radości i trosk. Kilku z nich poprosiłam, by podzielili się swoimi refleksjami z tych odwiedzin. Spójrzmy zatem oczami kapłanów na życie małżeńskie, rodzinne, duchowe i zawodowe

Niedziela toruńska 7/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kiedy pytam o odsetek przyjmujących kolędę, padają bardzo rozbieżne liczby. Jedni kapłani podkreślają, że przypadki odmowy przyjęcia kolędy to absolutne wyjątki; gdzie indziej sięgają one 20-30%. Są parafie, ulice, bloki, gdzie wszystkie drzwi są szeroko otwarte, a kapłan czuje się oczekiwanym gościem. Tradycyjnie nie zawodzą w tym względzie parafie wiejskie oraz miasteczka. W większych miastach jest już z tym różnie; w blokowiskach, na osiedlach - bywa wręcz alarmująco. - Zdarza się, że na całą klatkę mam jedno wejście - mówi Ksiądz Jan. - Więcej się nabiegam niż mam okazję z kimś porozmawiać.

Święto rodzinne czy epizod?

- Widać, że ludzie głęboko przeżywają to spotkanie - podkreśla Ksiądz Dariusz. - Świadczy o tym wysprzątane na błysk mieszkanie, odświętne stroje, atmosfera oczekiwania, a potem, po modlitwie i błogosławieństwie, żywa rozmowa, w której domownicy opowiadają o swoich troskach i radościach, często zadają pytania.
Ale bywa też inaczej. Zdarza się, że kapłan zastaje tylko „reprezentację” rodziny; bo okazuje się, że reszta jest w pracy. Niepokoi fakt, że na kolędzie coraz częściej brakuje młodych; rodzice z zakłopotaniem usprawiedliwiają - trening, basen, korepetycje… - Wchodzę do mieszkania i od razu czuję, że jestem intruzem - mówi Ksiądz Michał. - Niby się wszyscy uśmiechają, niby są życzliwi, ale podskórnie czuję komunikat: „Zrób swoje i wyjdź jak najprędzej” - dodaje Ksiądz Jan. Ksiądz Zbigniew opowiada o sytuacjach, w których wystarczy, aby się lekko poprawił na krześle, a domownicy już wstają, bo myślą, że wychodzi…

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Kolędę przyjmują, ale...

Zastanawia fakt, że we wszystkich parafiach reprezentowanych przez moich rozmówców, kolędę przyjmuje znacznie więcej osób niż uczęszcza na niedzielną Eucharystię. Podczas tego jedynego w roku kontaktu z księdzem tłumaczą, dlaczego nie mają czasu na „chodzenie do kościoła”. Argumenty się powtarzają: praca, brak czasu, zmęczenie, w gruncie rzeczy - obojętność na sprawy religijne.

Reklama

Praca, praca, praca

To jeden z tematów dominujących na kolędzie. Niekiedy jako powód troski, bo właśnie przyszło wypowiedzenie z „Sharpa” i budżet domowy - i tak już bardzo skromny - dozna uszczerbku. Kiedy indziej dla domowników to podstawowy wymiar ich życia i nie sposób o niczym innym z nimi porozmawiać. Są wprost niezdolni, by podjąć inny temat. Na kolędzie widać, jak wielu parafian wyjechało „za chlebem” za granicę.

Ślub nam niepotrzebny

Związki niesakramentalne osób po rozwodach to już od lat nic nowego. Obecnie jednak kapłani coraz częściej stykają się z sytuacjami, w których młodzi żyją ze sobą bez ślubu, choć nie mają po temu żadnych przeszkód formalnych. „Tak nam dobrze - ślub nam niepotrzebny” - odpowiadają, zachęcani do zawarcia ślubu kościelnego. „Jako samotnej matce przysługuje mi zasiłek na dziecko, którego nie dostalibyśmy, gdybyśmy się pobrali” - z rozbrajającą szczerością wytłumaczyła to jedna z kobiet Księdzu Jackowi. „Nie mamy pieniędzy. Ślub słono kosztuje” - dodają inne pary. Kiedy jednak ksiądz proponuje im pomoc, zapewniając, że nie muszą składać ofiary, to okazuje się, iż tak naprawdę to dużo kosztuje… wesele. Nieważne, że bez jakiegokolwiek uzasadnienia żyją w grzechu ciężkim. Bardziej niż zerwania więzi z Bogiem lękają się reakcji członków rodziny, którzy mogliby się poczuć urażeni, że ślub nie stał się okazją do podlanej obficie alkoholem uczty weselnej. Na twarzach rodziców i dziadków, którzy chcieliby, aby to inaczej wyglądało, maluje się bezradność i żal. Młodzi ich po prostu nie słuchają.
Zdarzają się też powody do radości. - Owocem tegorocznej wizyty duszpasterskiej w mojej parafii jest decyzja dwóch par żyjących do tej pory w wolnych związkach o zawarciu ślubu kościelnego - mówi Ksiądz Michał.

Co się dzieje z młodymi?

Każdy z kapłanów, z którymi udało mi się porozmawiać, podkreśla, że rzuca się w oczy pewna prawidłowość: pozytywny stosunek do kolędy to raczej cecha osób starszych niż młodszych. To młode małżeństwa znacznie częściej nie przyjmują kolędy. To młodzieży gimnazjalnej i licealnej najczęściej brakuje.
- Jak ksiądz myśli: Czy ci młodzi w miarę upływu lat przemyślą to i owo, i jeszcze powrócą do Kościoła? - pytam.
- Nie, obawiam się, że pokolenie to zaczyna nam się powoli wymykać - odpowiada Ksiądz Jan.

Reklama

Jak to jest z tą szczerością?

W większości przypadków nie ma z tym problemu. Domownicy chętnie dzielą się swymi problemami. Mówią o codziennym wysiłku, by związać koniec z końcem, o podupadającym zdrowiu, troskach związanych z wychowaniem dzieci, niepewności jutra. Niekiedy widać, że długo czekali, by zadać przygotowane, nurtujące ich pytania. Proszą o wyjaśnienie czegoś, co usłyszeli w telewizji lub przeczytali w gazecie. Zadają pytania „katechizmowe”. Dzielą się uwagami na temat życia parafii. Okazują radość z tego, co udało się zrobić proboszczowi.
Czasem jednak dochodzi do żenujących sytuacji. - Czuję, że moi rozmówcy, mimo pięknych uśmiechów i gładkiego obejścia, są nieszczerzy - mówi Ksiądz Zbigniew. - Próbują stworzyć wrażenie, że chodzą do kościoła, ale tak jakoś się dziwnie składa, że nie zauważyli faktu, iż od kilku lat mają… nowego proboszcza. Przyłapani na kłamstwie tłumaczą, że uczęszczają na nabożeństwa do innej parafii.
Zdarza się, że dom, który przez szereg lat nie przejawiał chęci do przyjmowania kolędy, nagle szeroko otwiera swe podwoje. To niechybny znak, że zbliża się czas przystąpienia dziecka do I Komunii św.
Na szczęście takie sytuacje nie stanowią reguły. Moi rozmówcy zgodnie podkreślają, że tym, co dominuje w rozmowach, jest szczerość. Za takie należy uznać również i te przypadki, kiedy do głosu dochodzą pretensje wobec Kościoła. Księża podkreślają, że wolą takie rozmowy, choćby z pozoru prowadzone w agresywnym tonie, niż polukrowaną uprzejmość.

Reklama

Ofiary pieniężne

Pieniądze zawsze są tak zwanym gorącym tematem, wywołującym wiele emocji i nieporozumień. W przypadku kolędy zasady są jasne: ofiara na rzecz parafii stanowi pewien zwyczaj, natomiast nie jest obowiązkowa. - Nigdy ofiary nie biorę ze stołu - mówi Ksiądz Dariusz. - Często pytam, czy rodzina naprawdę może ją złożyć. A mimo to tak jakoś dziwnie się składa, że często ofiarność jest większa tam, gdzie dochody są niewysokie. Jak zwykle - decyduje nie zasobność kieszeni, lecz pojemność serca…

Za mało czasu

Pytam księży, ile odwiedzin mają przeciętnie zaplanowanych na dany dzień. Tu znowu wychodzą różnice między parafiami wiejskimi i miejskimi. - Na wsi zaczynamy wcześniej. Wiadomo - zimą gospodarze mają mniej pracy. Wejść jest niezbyt wiele, ok. piętnastu, więc wszędzie można się zatrzymać i dłużej porozmawiać - mówi Ksiądz Tadeusz.
Ale i w niektórych parafiach miejskich przeciętna liczba to 20-25 wejść, co pozwala zakończyć kolędę o przyzwoitej porze, bez zbytniego pośpiechu. Nie jest to jednak reguła. - W poprzedniej parafii otrzymywałem na dany dzień od księdza proboszcza 70 kart - mówi Ksiądz Jan. - Czy chciałem, czy nie, musiałem utrzymywać ostre tempo i tylko czasem serce się krajało, kiedy w pośpiechu zrywałem się z krzesła, a w oczach domowników widziałem żal, że byłem u nich tak krótko… Osobny temat to kolędy na dużych osiedlach, w parafiach tak liczebnych, że miesiąc kolędy to stanowczo za mało. Tam zdarza się, że kolęda trwa do dziesiątej wieczór i dłużej.

Błogosławiony trud

Styczeń to trudny miesiąc dla księży. - Kolędy nie przerywają normalnej pracy duszpasterskiej - mówi Ksiądz Dariusz. - Sprawujemy nabożeństwa, prowadzimy lekcje w szkole, a po południu idziemy z wizytami duszpasterskimi. Wieczorem ze zmęczenia zasypiam na stojąco. Mimo to lubię ten czas spotkań, wejścia w życie rodzin, bliższego poznania parafian. Później modlę się za tych, których odwiedziłem, za ich potrzeby, troski.
- A mnie jest dość trudno - mówi Ksiądz Jan. - Może to wynika z faktu, że w parafii, w której obecnie posługuję, kolęda przynosi wiele trudnych sytuacji i przeżyć. Boli, że ludzie nie chcą rozmawiać o Jezusie Chrystusie, o tym, jak przeżywają swą wiarę. Wolą uciekać w ogólniki, narzekania. A inny z księży dodaje: - W jednym z domów podjąłem temat troski o wychowanie religijne dzieci. Usłyszałem od gospodarzy: „Ale ksiądz jest w tym roku jakiś poważny”…

Pragnąc dobrze wypełnić funkcję pasterza, proboszcz powinien starać się poznać wiernych powierzonych jego pieczy. Winien zatem nawiedzać rodziny, uczestnicząc w troskach wiernych, zwłaszcza niepokojach i smutku, oraz umacniając ich w Panu, jak również - jeśli w czymś nie domagają - roztropnie ich korygując. Gorącą miłością wspiera chorych, zwłaszcza bliskich śmierci, wzmacniając ich troskliwie sakramentami i polecając ich dusze Bogu. Szczególną troską otacza biednych, cierpiących, samotnych, wygnańców oraz przeżywających szczególne trudności. Stara się wreszcie o to, by małżonkowie i rodzice otrzymali pomoc do wypełniania własnych obowiązków oraz popiera wzrost życia chrześcijańskiego w rodzinach.
Kodeks Prawa Kanonicznego, kan. 529 § 1

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

W Lublinie rozpoczęło się spotkanie grupy kontaktowej Episkopatów Polski i Niemiec

2024-04-24 17:59

[ TEMATY ]

Konferencja Episkopatu Polski

Konferencja Episkopatu Polski/Facebook

W dniach 23-25 kwietnia br. odbywa się coroczne spotkanie grupy kontaktowej Episkopatów Polski i Niemiec. Gospodarzem spotkania jest w tym roku abp Stanisław Budzik, przewodniczący Zespołu KEP ds. Kontaktów z Konferencją Episkopatu Niemiec.

Głównym tematem spotkania są kwestie dotyczące trwającej wojny w Ukrainie. Drugiego dnia członkowie grupy wysłuchali sprawozdania z wizyty bp. Bertrama Meiera, ordynariusza Augsburga, w Ukrainie, w czasie której odwiedził Kijów i Lwów. Spotkał się również z abp. Światosławem Szewczukiem, zwierzchnikiem Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego.

CZYTAJ DALEJ

Zwykła uczciwość

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 3

[ TEMATY ]

Ks. Jarosław Grabowski

Piotr Dłubak

Ks. Jarosław Grabowski

Ks. Jarosław Grabowski

Duchowni są dziś światu w dwójnasób potrzebni. Bo ludzie stają się coraz bardziej obojętni na sprawy Boże.

Przyznam się, że coraz częściej w mojej refleksji dotyczącej kapłaństwa pojawia się gniewna irytacja. Pytam siebie: jak długo jeszcze mamy czuć się winni, bo jakaś niewielka liczba księży dopuściła się przestępstwa? Większość z nas nie tylko absolutnie nie akceptuje ich zachowań, ale też zwyczajnie cierpi na widok współbraci, którzy prowadzą podwójne życie i tym samym zdradzają swoje powołanie. Tylko czy z powodu grzechów jednostek wolno nakazywać reszcie milczenie? Mamy zaprzestać nazywania rzeczy w ewangelicznym stylu: tak, tak; nie, nie, z obawy, że komuś może się to nie spodobać? Przestać działać, by się nie narazić? Wiem, że wielu z nas, księży, stawia sobie dziś podobne pytania. To stanie pod pręgierzem za nie swoje winy jest na dłuższą metę nie do wytrzymania. Dobrze ujął to bp Edward Dajczak, który w rozmowie z red. Katarzyną Woynarowską mówi o przyczynach zmasowanej krytyki duchowieństwa, ale i o konieczności zmian w formacji przyszłych kapłanów, w relacjach między biskupami a księżmi i między księżmi a wiernymi świeckimi. „Wiele rzeczy wymaga teraz korekty” – przyznaje bp Dajczak (s. 10-13).

CZYTAJ DALEJ

Dobiega końca pielgrzymowanie maturzystów na Jasną Górę

2024-04-25 15:59

[ TEMATY ]

Jasna Góra

pielgrzymka maturzystów

Karol Porwich/Niedziela

Młodzi po Franciszkowemu „wstali z kanapy”, sprzed ekranów i znaleźli czas dla Boga, a nauczyciele, katecheci, kapłani, mimo wielu obowiązków, przeżywali go z wychowankami. Dobiega końca pielgrzymowanie maturzystów na Jasną Górę w roku szkolnym 2023/2024. Dziś przybyła ostatnia grupa diecezjalna - z arch. katowickiej. W sumie w pielgrzymkach z niemalże wszystkich diecezji w Polsce przybyło ok. 40 tys. uczniów. Statystyka ta nie obejmuje kilkuset pielgrzymek szkolnych. Najliczniej przyjechali maturzyści z diec. płockiej, bo 2,7 tys. osób. „We frekwencyjnej” czołówce znaleźli się też młodzi z arch. lubelskiej, diecezji: rzeszowskiej, sandomierskiej i radomskiej.

- Maturzyści są uśmiechnięci, ale myślę, że i stres też jest, stąd pielgrzymka na Jasna Górę może być czasem wyciszenia, nabrania ufności i nadziei - zauważył ks. Łukasz Wieczorek, diecezjalny duszpasterz młodzieży arch. katowickiej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję