Reklama

A to wszystko sercem

Niedziela kielecka 43/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W życiu wykonywała różne zajęcia: uczyła religii, pracowała w księgowości i jako pomoc na plebanii. Tak naprawdę jednak Janina Bąk z Wiśniówki swoje miejsce w życiu odnalazła dopiero po pięćdziesiątce - jako człowiek Caritas. Mówią o niej kobieta orkiestra - kierownik stołówki i świetlicy, kucharka, sprzątaczka, zaopatrzeniowiec, organizator półkolonii. Niepowtarzalny smak jej zup towarzyszył dzieciństwu setek dzieci, wychowanków świetlicy w Wiśniówce, bezrobotnym, ubogim i potrzebującym, którzy od pani Janiny w stołówce charytatywnej otrzymywali ciepły posiłek i dobre słowo.
Niemal nic się nie zmieniło od 17 lat. Janina Bąk wstaje przed szóstą, pół godziny później jest już na miejscu w świetlicy i zaczyna dzień pracy, który czasem trwa ponad osiem godzin. Ukończyła siedemdziesiąt lat, ale wciąż ma dużo werwy i zapału. Wszędzie jej pełno. Najpierw trzeba zająć się przygotowaniem posiłków dla dzieci, potem jeszcze sprzątanie, zmywanie, księgowość, rachunki, faktury - wszystko musi się zgadzać, bo solidność i pracowitość wyniosła z domu rodzinnego.

Osobisty ból

Był rok 1992, w Wiśniówce zamknięto kopalnię kwarcytu - zakład, który był największym pracodawcą na tym terenie od wielu lat. Setki osób wylądowało na bruku. Nie było zajęcia, pieniędzy, przyszły ciężkie czasy dla wielu rodzin. Wtedy zrodził się pomysł uruchomienia stołówki charytatywnej pod opieką Caritas diecezjalnej w starym budynku po przedszkolu. W inicjatywę zaangażowała się parafia. Kierownikiem stołówki została Janina Bąk.
- Początkowo gdy ks. proboszcz Ryszard Zaborek zaproponował mi to odpowiedzialne zadanie i obdarzył mnie dużym zaufaniem, miałam obawy, czy podołam, czy będę miała tyle sił - wyznaje. Ukończyła pięćdziesiąt lat, miała za sobą tragiczne przeżycia. W 1989 r. uległa wypadkowi samochodowemu, w którym zginął jej mąż i bratowa. Ona sama doznała ciężkiego urazu głowy. Ból fizyczny potrzaskanej, złamanej szczęki, bolesna i trudna rekonwalescencja i o wiele większy ból po stracie męża i bratowej i ciągłe pytania: dlaczego oni, a nie ja? - bardzo długo nie dawały jej spokoju. - Teraz wiem, że to zadanie przyszło w odpowiednim momencie, znalazłam wewnętrzną siłę do pracy, do służenia innym. Modliłam się o wytrwanie. Wiedziałam, że muszę żyć dla swoich dzieci i dla tych potrzebujących - mówi.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Dla każdego kromka chleba

- Doskonale znała środowisko, wiedziała, jakie są potrzeby i bolączki rodzin - opowiada ks. Zaborek, który przez pewien czas pomagał Janinie w prowadzeniu stołówki jako kierowca w zaopatrzeniu. Długie lata, do 2001 r. stołówka pracowała pełną parą, wydawano w niej ponad sto posiłków dziennie. Z różnorakiej pomocy, z zasiłków korzystało prawie osiemdziesiąt osób. Z czasem obok stołówki powstała świetlica socjoterapeutyczna. Bezrobocie generuje różne problemy: alkoholizm, biedę. Ktoś musiał pomóc rodzinie wyjść na prostą, by mogła przetrwać najgorszy czas. Świetlica stała się azylem dla dzieci i młodzieży. Tutaj w spokoju odrabiały lekcje przy kubku ciepłej herbaty i słodkim poczęstunku, znajdowały miejsce na rozrywkę, zabawę, naukę. Drzwi były zawsze otwarte. Dziś wielu podopiecznych świetlicy ma już swoje dzieci, one także przychodzą do świetlicy. - To są moje wnusie - żartuje Janina.
- Niedawno spotkałam mojego wychowanka na przystanku. Serdecznie się ze mną przywitał i zaczął od wspomnień. „Pani Janino, najbardziej brakuje mi smaku tych pani zupek” - przyznał się. Rzeczywiście, Janina ma dar gotowania. Kulinarne cudeńka poznali księża pracujący w parafii Wiśniówka i korzystający ze stołówki mieszkańcy.
- To były proste dania. Czasem nie było za bardzo z czego gotować, ale jakoś starałam się, żeby było smaczne, aby wszystkim starczyło, żeby byli zadowoleni. Przydał się jej kurs gospodarstwa domowego dla katechetek, organizowany w Krakowie jeszcze w latach 60. - Dużo się tam nauczyłam - mówi. - Czasem koleżanki mówiły: „no ty jak coś ugotujesz, to takie smaczne”, a ona odpowiadała zawsze z uśmiechem: „bo to wszystko trzeba robić sercem”.
Kiedyś trafiła do stołówki pewna kobieta aż ze Śląska. Biedna, zaniedbana i bez opieki zamieszkała w jakimś opuszczonym domu w Dąbrowie. Przychodziła z samego rana napić się herbaty, po kawałek chleba, tutaj się myła, jadła obiad i kolację. Janina pomagała jej przez kilka miesięcy, dopóki nie stanęła na nogi. - Najbardziej mi zawsze było żal tych chorych przez alkohol, nieporadnych, zaniedbanych czy rozwiedzionych z powichrowanymi życiorysami - przyznaje. Zaradzała ich biedzie jak potrafiła - zupa, herbata, a do tego jeszcze kromka chleba. Dobro powracało. - Kiedy tylko poprosiłam o pomoc, nigdy mi nikt z nich nie odmówił. Nigdy też nie spotkała mnie przykrość ze strony młodzieży czy dzieci, choć przecież różnie się o nich mówiło. Do dziś grzecznie się kłaniają, kiedy idę przez osiedle - tłumaczy. Fakt, zdarzały się także przykre sytuacje - włamania, kradzieże, tych jednak nie chce wspominać.
Kiedy przychodziło lato, dzieci z całej okolicy zbierały się w Wiśniówce na półkolonie. Organizowała z opiekunami wycieczki, krótkie wyjazdy, wymyślała różne atrakcje. - Piekłyśmy pieczonki, robiłyśmy ogniska z gitarą - wszystko, by dzieci mogły posmakować prawdziwych wakacji.

Reklama

Pod szyldem Caritas

Janina z Caritas związała swoje życie na emeryturze. - To ogromne dzieło, które służy wszystkim. Wystarczy tylko spojrzeć na Wiśniówkę. Opuszczone budynki po kopalni i zlikwidowanej w 2008 r. szkole nieużywane niszczałyby dewastowane przez chuliganów. A tak, jest ośrodek zdrowia z gabinetem lekarskim, dentystą. Pielęgniarki pomagają na miejscu, jeżdżą do chorych, starszych, samotnych na zastrzyk, opatrunek, podłączą kroplówkę. Kto pamiętałby o tych ludziach? - pyta. - Działa hostel, który udziela wsparcia rodzinom w trudnościach, przedszkole katolickie dla kilkunastu maluchów, do świetlicy przeniesionej ze starego budynku codziennie przychodzą dzieci pograć w piłkę, w ping-ponga, mają swój kąt - dodaje.
W ubiegłym roku Caritas uruchomiła w Wiśniówce projekt dla dzieci i młodzieży „Wszystko mogę”. Były zajęcia dodatkowe z języka angielskiego, matematyki, polskiego, wycieczki, poczęstunek. Młodzież chętnie przychodziła. Do dziś rodzice pytają, czy jeszcze takie lekcje będą. W ciągu roku, góra dwóch powstaną na dużej działce obok ośrodka mieszkania socjalne dla ubogich rodzin. To wszystko pod szyldem Caritas.
Obecnie Caritas to największa instytucja pomocowa w regionie, która w 2008 r. udzieliła różnorakiego wsparcia blisko 35 tys. osób. Janina wie, jakie były początki przed dwudziestu laty. Po okresie komunistycznej delegalizacji Caritas mogła odrodzić się w 1989 r. - Byliśmy jedną z pierwszych diecezji w Polsce, które reaktywowały działalność. Wtedy spotkała tutaj ludzi pracowitych i oddanych, dyrektora ks. Stanisława Słowika, który zaczynał od podstaw tworzyć zręby instytucji, siostry zakonne, ludzi, którzy garnęli się do pomocy.
- Janina Bąk była jednym z pierwszych pracowników Caritas - mówi ks. Stanisław Słowik. Posiada nietuzinkową umiejętność łączenia rożnych zadań i funkcji, to niezwykle zaradna osoba. W placówce charytatywnej w Wiśniówce zajmowała się wszystkim: była księgową, kierownikiem, zaopatrzeniowcem, kucharką i sprzątaczką. Do dziś kieruje świetlicą, pomaga, na ile pozwala jej zdrowie i siły. Nawet będąc na zwolnieniu lekarskim (miała poważne problemy z kolanami), nie potrafiła usiedzieć w domu. Bywały „chudsze lata” i czasem nie starczało pieniędzy na niektóre działania. Janina niejednokrotnie skutecznie angażowała się w pozyskiwanie środków finansowych od sponsorów lokalnych - opowiada ks. Słowik.

Czuję się potrzebna

Janina przyszła na świat w 1939 r. 18 czerwca. Wychowała się w rodzinie katolickiej z czwórką rodzeństwa (trzema siostrami i bratem) we wsi Wygwizdów w powiecie koneckim. - Mieliśmy siedem kilometrów do kościoła, ale zawsze rodzice starali się być pełną rodziną na Mszy św. w niedzielę. Tato Janiny, Antoni Kwiatkowski, był kowalem. - Był bardzo dobrym człowiekiem. Lubił grywać na akordeonie wieczorami - wspomina. Janina pamięta jeszcze specjalne koncerty tzw. ogrywanie starego roku według dawnych zwyczajów. - Rodzice byli bardzo lubiani w okolicy, dość powiedzieć, że mieli ponad trzydzieścioro chrześniaków. Mama Władysława pracowała jako krawcowa. Należała do Rycerstwa Niepokalanej i prowadziła koło różańcowe. Potem jej obowiązki przejęła najstarsza siostra Janiny.
W 1958 r. Janina ukończyła liceum ogólnokształcące w Przedborzu. Miała zapewnioną w szkole posadę, jednak proboszcz ks. Antoni Nowakowski przekonywał ją, aby została katechetką, choć to praca w czasach komunistycznych mało pewna. - Dobrze pamiętam, co mi powiedział: „Nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Boga”. Jego słowa poruszyły mnie, poszłam za głosem sumienia - opowiada. Dostała się na kurs do Ośrodka Katechetycznego w Kielcach. Razem z innymi dziewczynami zamieszkała u sióstr szarytek, które prowadziły dom dziecka przy ul. Kościuszki. - Wtedy po raz pierwszy spotkałam się z ludzką biedą. Patrzyłam na te dzieci i chciałam jakoś pomóc, w pewnym momencie nawet zastanawiałam się nad powołaniem zakonnym - tłumaczy. W katechezie przepracowała dwa lata. Po wyrzuceniu religii ze szkół, podjęła pracę w księgowości w Końskich. Wieloletnie doświadczenie w tym zawodzie przydało się jej potem w prowadzeniu księgowości w placówce Caritas. W Końskich poznała swojego męża Józefa. Pochodził z Bielin, ciągnął w rodzinne strony, do bliskich. Bąkowie przeprowadzili się z Końskich i zamieszkali na osiedlu Bloki, związali swoje życie z Wiśniówką.
- Syn i córka mają już swoje rodziny, a ja mam czas na pomaganie innym. To tylko Opatrzność tak działa. Wstaję wcześnie rano, nogi bolą (czasem nawet długie miesiące musiała opierać się na kulach - przyp. K.D.), ale kiedy przychodzę tutaj, wcale nie czuje upływu czasu i tego zmęczenia. Nie wiem, jak to będzie kiedyś bez pracy. W Caritas, w tym miejscu, w codziennych obowiązkach odnalazłam tak naprawdę siebie. Czuję się potrzebna, to całe moje życie - wyznaje. 9 października, w jubileusz 20- lecia Caritas diecezji Janina Bąk znalazła się wśród dwudziestu czterech wyróżnionych za zaangażowanie i pracę na rzecz potrzebujących. Ze wzruszeniem odbierała dyplom z rąk bp. Kazimierza Ryczana.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rocznica imienin ks. Jerzego Popiełuszki

2024-04-23 08:06

[ TEMATY ]

bł. ks. Jerzy Popiełuszko

ks. Mirosław Benedyk

Relikwie bł. ks. Jerzego Popiełuszki

Relikwie bł. ks. Jerzego Popiełuszki

Na imieniny ks. Jerzego Popiełuszki 23 kwietnia 1984 r. przybyło blisko tysiąc osób. Kwiaty wypełniły cały pokój na plebanii. W rocznicę tego wydarzenia, spotkają się niektórzy jego uczestnicy oraz wiele innych osób bliskich ks. Jerzemu i takich, które chcą wyrazić mu wdzięczność.

Po Eucharystii o godz. 18.00 w kościele pw. św. Stanisław Kostki w Warszawie w parafialnym Domu Amicus odbędzie się spotkanie, podczas którego głos zabiorą uczestnicy imienin ks. Popiełuszki z 1984 r. oraz przedstawiciele związanych z nim środowisk, w tym parafii, w których posługiwał. Wszyscy zaproszeni są do tego, by przynieść kwiaty na grób ks. Popiełuszki i wpisać się do „Księgi wdzięczności”, m.in. za pośrednictwem strony: 40rocznica.popieluszko.net.pl.

CZYTAJ DALEJ

Matka przyszła do swoich dzieci

– Mamy w parafii piękne rodziny. One są naszą radością – powiedział Niedzieli ks. Witold Bil, proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego w Kurowie.

Parafia, 21 kwietnia przeżyła Nawiedzenie obrazu Matki Bożej Częstochowskiej.

CZYTAJ DALEJ

R. Czarnecki: Najbardziej ideologiczna kadencja europarlamentu od czasu wstąpienia Polski do UE

2024-04-24 09:01

[ TEMATY ]

polityka

Unia Europejska

parlament europejski

Łukasz Brodzik

Ryszard Czarnecki

Artur Stelmasiak

Ryszard Henryk Czarnecki

Ryszard Henryk Czarnecki

Zbliżają się wybory do europarlamentu. Nie ulega wątpliwości, że ostatnia kadencja była nadzwyczajna ze względu nie tylko na pandemię i wojnę na Ukrainie, ale także wielość spraw ideologicznych forsowanych przez Komisję Europejską.

Czym zajmowali się europosłowie przez ostatnie 5 lat? Czy nastąpią zmiany po wyborach? Czy prawicowe ugrupowania powiększą swój stan posiadania? I czy przyszły parlament wycofa się z tak krytykowanego Zielonego Ładu, czy paktu migracyjnego? O tym z Ryszardem Czarneckim, europosłem Prawa i Sprawiedliwości rozmawia Łukasz Brodzik.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję