Gdy słuchamy słów Ewangelii opisującej uzdrowienie Bartymeusza z pewnością budzi się w nas refleksja nad ślepotą fizyczną. Być może przypominają się nam w tej chwili ludzie niewidomi, których spotkaliśmy w życiu. Kiedyś pewien przewodnik po Ziemi Świętej prowadził pielgrzymkę do Jerycha. W jego grupie była niewidoma od urodzenia. Prosiła przewodnika o odczytanie tej właśnie Ewangelii. Po chwili refleksji powiedziała: „W moim nieszczęściu tylko dwóch rzeczy żałuję, że nie widzę oczu mojej matki i gwiazd na niebie”. Podziwiamy ludzi doświadczonych przez jakieś kalectwo, np. ślepotę, którzy są pogodni i pełni życiowej energii. W książce pt. „Bez oczu i bez rąk” francuski żołnierz z II wojny światowej Jacque Beauge opisuje swoje wewnętrzne przeobrażenia i swoją drogę od rozpaczy do wewnętrznego pokoju. W bitwie z Niemcami pod El-Alamain na skutek wybuchu granatu stracił oczy i obie ręce powyżej łokcia. W szpitalu uratowano mu życie. Rozpoczęła się jego walka z kalectwem i cierpieniem. Chęci do życia i do znoszenia cierpienia dodała mu silna wiara w Boga. Po jakimś czasie wyznał: „Pan prowadzi nas drogą, którą Mu się podoba... Sens życia to nie tylko sukcesy i sprawność fizyczna, ale zbliżanie się krok po kroku do prawdy... Jestem bez oczu, ale nie bez światła. Moim światłem jest Chrystus”. Dzięki temu światłu Jacque Beauge odnalazł sens życia do tego stopnia, że założył rodzinę i wychował pięcioro dzieci.
Niewidomy Bartymeusz siedział przy drodze u wejścia do Jerycha. Żebrał. Gdy jednak dowiedział się, że przechodzi Jezus z Nazaretu, nie prosił o daninę materialną, ale zaczął wołać: „Jezusie, Synu Dawida, zmiłuj się nade mną” (Mk 10, 47). Nie pomogły upomnienia ludzi, żeby zamilkł. Jezus go dosłyszał, wezwał do siebie i zapytał: „Co chcesz, abym ci uczynił?” „Rabbuni, żebym przejrzał” - brzmiała odpowiedź. Jezus otworzył mu oczy: „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła” (Mk 10, 52). Pierwszą twarzą, którą zobaczył Bartymeusz, była twarz Jezusa. Jakaż musiała być jego radość zobaczyć swego uzdrowiciela, zobaczyć ludzi, świat!
Scena w Jerycho i uzdrowienie ślepego żebraka jest symbolem drogi prowadzącej do prawdziwego przejrzenia. Zwykle przy okazji ślepoty fizycznej uświadamiamy sobie, że jest także ślepota duchowa, która dotyka niektórych ludzi. Jeśli ktoś nie widzi prawdy, dobra, jeśli nie wie, po co żyje, dlaczego cierpi, dlaczego ludzie umierają, to dotyka go ślepota duchowa. Ślepota duchowa to tyle co niewiara. Natomiast wiara jest właśnie widzeniem tego, co niewidzialne dla oka. Wiara otwiera oczy duszy.
Patrząc na dzisiejszy świat, możemy zauważyć, że rzeczywiście są ludzie dotknięci przez ślepotę wewnętrzną. Zdarza się, że niektórzy młodzi tracą duchowy wzrok wiary. Warto się zastanowić, co wyostrza nasz wewnętrzny wzrok wiary, co usuwa naszą ślepotę duchową. Jednym ze sposobów pielęgnowania wzroku duchowego jest czytanie i rozważanie Bożego Słowa. Ewangelia Chrystusa rzuca światło na życie, rozświetla drogi naszego życia. Drugim ważnym lekiem dla wewnętrznych oczu naszej wiary jest modlitwa. Winniśmy pamiętać, że nie jest ona mechanicznym odmawianiem magicznych słów, ale jest naszym byciem przed Bogiem, jest pewną postawą wobec Boga, postawą gotowości wypełniania Jego woli, postawą pokory, ufności i miłości.
Oprac. ks. Łukasz Ziemski
Pomóż w rozwoju naszego portalu