W niedzielne popołudnia program pierwszy TVP proponuje telewidzom kilkudziesięciominutową wyprawę w krainę dziecięcej beztroski i zabawy, czyli do Przedszkolandii. Ten paradokumentalny cykl zrealizowany w jednym z warszawskich przedszkoli ma być przede wszystkim, jeśli nie śmieszny, to przynajmniej zabawny. Tymczasem uśmiech niekiedy zamiera na ustach.
Wdzięczny temat, ściślej temacik, biorąc pod uwagę wiek bohaterów Przedszkolandii, przyciąga przed telewizory całe rodziny. Familijny deser telewizyjny po niedzielnym obiedzie przedstawia życie najmłodszych w przedszkolu i nie tylko. Każdy odcinek dostarcza nie lada wrażeń - dzieci, jak to dzieci, są szczere do bólu, wystarczy więc czekać, kiedy w wypowiedziach na konkretne tematy ich autentyczność eksploduje niezamierzonym komizmem. Zwłaszcza że tematy są całkiem dorosłe: przedszkolaki opowiadają o telewizji, reklamie i bawią się w Big Brothera. Dzieci zgodnie potępiają reklamy, że są tylko po to, by "wyciągnąć od ludzi kasę" i że to "oszukaństwo". Wydają się całkiem świadome funkcji i oddziaływania reklamy - pewnie zasługa w tym odpowiedzialnych rodziców - jednak inna sytuacja temu przeczy. Z rozmów między dziewczynkami wynika, że ich ulubioną, najlepszą na świecie zabawką jest znana na całym świecie lalka Barbie. Zauważają nawet podobieństwo jednej z koleżanek do przedmiotu swoich westchnień i nazywają ją Barbie. Największym uznaniem cieszy się jednak jej mama - tak piękna jak tylko Barbie być może. Wszystkie dziewczynki na koniec zgodnie stwierdzają, że chciałyby być Barbie, ponieważ "ona ma wszystko, no i jest piękna". Czyli reklama górą.
Przedszkolaki doskonale poruszają się we współczesnym świecie, żaden temat nie jest im obcy, nawet te, z którymi powinny zetknąć się dużo później niż w wieku czterech, pięciu lat. Skąd czerpią tę wiedzę - od rodziców? Nie sądzę, szczególnie po odcinku Przedszkolandii, w którym bohaterki odtwarzały sceny znane im z seriali. To właśnie wtedy przestałem się śmiać z wypowiedzi małych mądrali. Kilkuletnia bohaterka z zabawkowym telefonem komórkowym w jednej ręce, z torebką w drugiej, chodziła zdenerwowana po sali, mówiąc do aparatu podniesionym głosem z dziwnym akcentem. Usiłowała w ten sposób naśladować język angielski, ale nie to jak się zachowywała, lecz to, co mówiła, jest ważne. Mówiła, że "facet" ją zostawił, a ona jest teraz w ciąży! Wytrzeszczyłem oczy, nastawiłem uszu, czy dobrze usłyszałem. Żona utwierdziła mnie w pewności, że wizyta u laryngologa nie będzie potrzebna - słowa te wypowiedziała kilkuletnia dziewczynka! Czysta groteska! Przedszkolak był przy tym tak przekonujący, że kto wie, może już małą aktorkę wypatrzył reżyser jakiejś polskiej Mody na sukces.
Dzieci żyją więc telewizją, wiedzą że świat nie jest ani czarno-biały, ani w odcieniach szarości. Mieni się za to wielobarwną feerią telewizyjnych obrazów, które zdecydowanie bardziej pociągają niż rzeczywistość przedszkola pośrodku blokowiska; nawet jeśli to warszawskie blokowisko. Kolejny odcinek serialu czy show telewizyjny nie najwyższych lotów jest ciekawszy niż niejedna bajka, stąd też takie ekranowe zachowania u przedszkolaków. Dzieci zawsze naśladowały dorosłych, szczególnie rodziców, widząc w nich kogoś ważnego, autorytet. Natomiast bohaterowie Przedszkolandii zaczynają budować swój świat na podstawie rzeczywistości wypaczonej najważniejszym telewizyjnym prawem - prawem wysokiej oglądalności, które skutkuje programami wątpliwej wartości czy wręcz bezwartościowymi.
Polecam spojrzenie na Przedszkolandię jako przestrogę dla wszystkich rodziców - tych obecnych i tych przyszłych. To doskonały przykład tego, jak telewizja funduje dzieciom przyspieszony kurs swobodnego poruszania się w świecie dorosłych, w świecie, który jest taki jak na szklanym ekranie. Okrucieństwo, przemoc, negatywne emocje, które nierzadko wypełniają program, z czasem stają się dla dzieci czymś tak normalnym jak powietrze; zanika ich wrażliwość, obojętnieją na zło. Jest jeszcze czas, by wyłączyć telewizor. Rodzice chłopca, który w Przedszkolandii stwierdził, że lubi, jak pokazują w telewizji wojnę i zdjęcia z wypadków, niestety nie zdążyli.
Pomóż w rozwoju naszego portalu