Reklama

Polacy z Kazachstanu zamieszkali w Gminie Brańsk

Matka Ojczyzna upomina się o swoje dzieci

Niedziela 22 grudnia 2002 r. zapisze się ozdobnymi czcionkami w annałach gminy Brańsk. Piękny, zimowy dzień nie wyróżniałby się niczym szczególnym, gdyby nie pewien epizod, który dla jednych był "cudem", a dla innych moralnym obowiązkiem.

Niedziela podlaska 3/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Msza św. o godz. 12.00 w brańskim kościele rozpoczęła się inaczej niż zwykle. Przed celebracją Eucharystii ks. prał. Roman Wodyński powitał gości z Kazachstanu, którzy po raz pierwszy uczestniczyli w Liturgii w swojej nowej parafii i tradycyjnie, po polsku i w duchu polskiego katolicyzmu przyjął ich oficjalnie do wspólnoty parafialnej, życząc pomyślności i łask Bożych w ojczyźnie.
Mszę św. odprawił ks. dr Andrzej Ulaczyk. W homilii skierowanej do wiernych poruszył problem Domu Pańskiego, nawiązując tym samym do naszych serc, które mają być w czasie zbliżających się świąt przygotowane na przyjście Najwyższego.
W Urzędzie Gminy w Brańsku odbyło się oficjalne spotkanie i powitanie gości. W uroczystości udział wzięli: dziekan i proboszcz brański, ks. prał. Roman Wodyński oraz wicedziekan bielski, ks. kan. Tadeusz Kryński, prezes Banku Spółdzielczego w Brańsku, Zdzisława Maksymiuk, przewodniczący Rady Gminy I kadencji, Kazimierz Niemyjski - z małżonką, państwo Porzezińscy i sołtys z Kalnicy, Krzysztof Bańkowski (jako przedstawiciele środowiska, w którym będzie mieszkać rodzina z Kazachstanu), Bogdan Wróblewski - przewodniczący Rady Gminy III kadencji, Wojciech Jakubowski - obecny przewodniczący Rady Gminy, Robert Gołąbiecki - sekretarz UG, Renata Kunicka - kierownik referatu organizacyjnego i inni pracownicy UG. Uroczystość miała oprawę medialną dzięki TVP Białystok.
Słowa wójta Krzysztofa Jaworowskiego, pełniącego rolę gospodarza, a skierowane do nowych mieszkańców gminy były pełne spontaniczności i wzruszenia. Powiedział on m.in.: "Przyszliśmy tutaj, aby wspólnie powitać rodzinę Julii Sorokiny, z domu Smykowskiej, przybyłej z Kazachstanu. Zamieszka ona na terenie naszej gminy we wsi Kalnica, w budynku po byłej szkole podstawowej. W imieniu gminnej wspólnoty serdecznie i gorąco witam Was Drodzy Rodacy. Spełniło się dzisiaj Wasze najskrytsze marzenie - powrót do ukochanej ojczyzny po wielu latach tułaczki. Życzę, abyście czuli się tutaj dobrze, zżyli się ze swoimi sąsiadami, a dzień powrotu zawsze miło wspominali". Podkreślił też, że spotkanie jest efektem kilkuletnich działań Rady i Zarządu Gminy Brańsk poprzedniej kadencji. Rada Gminy podjęła uchwałę o sprowadzeniu rodziny polskiej z Kazachstanu. Dużo czasu zajęło załatwienie wszelkich formalności związanych z repatriacją. Przygotowanie odpowiedniego mieszkania też było czasochłonne. Wspomniał, że brańska gmina nie należy do najbogatszych, ale ludzie są tutaj pracowici, życzliwi, a przede wszystkim wrażliwi na krzywdę ludzką. To dzięki ofiarności wielu z nich, instytucjom, zakładom udało się wyremontować i wyposażyć w podstawowy sprzęt mieszkanie. Dzięki staraniom i zaangażowaniu prezesa brańskiego banku, Zdzisławy Maksymiuk wyposażono mieszkanie w meble i inne niezbędne potrzebne przedmioty i urządzenia, wójt K. Jaworowski i cały sztab pracowników UG przez wiele miesięcy przygotowywali lokal do zamieszkania. Właściciele sklepów z materiałami budowlanymi z Brańska - panowie Fronc i Grzybowski wyposażyli mieszkania w urządzenia oświetleniowe i inne sprzęty potrzebne do normalnej egzystencji. Prywatne osoby (a byli to m.in. państwo: Krasowscy z Brańska, Oleksiewiczowie z Bielska Podl., Jaworowscy z Brańska i wielu innych) także okazały swoją szlachetność i przekazały różne przedmioty codziennego użytku na potrzeby Gości. Wójt wyraził przekonanie, że przystosują się oni do nowej rzeczywistości i będą w stanie, tak jak Polacy mieszkający tu od zawsze, pokonywać problemy i trudności dnia codziennego. Zapewnił ze swojej strony gotowość pomocy w załatwieniu wszelkich formalności, również związanych z pracą. Wójt Krzysztof Jaworowski życzeniami świątecznymi zakończył część powitalną.
Tradycyjnego powitania repatriantów ze wschodu chlebem i solą dokonał Wojciech Jakubowski i Renata Kunicka. Gości reprezentowała nestorka rodu - Julia Sorokina. Był to chyba najbardziej wzruszający moment uroczystości. Pani Julia, doświadczona przez życie 75-letnia kobieta uklękła przed bochnem polskiego chleba. Skryła twarz w spracowanych dłoniach i rozpłakała się, nie mogąc wypowiedzieć słowa. Jej reakcja na nową, polską rzeczywistość udzieliła się wszystkim obecnym. Przez chwilę zapanowała cisza. W wielu oczach można było zobaczyć łzy i wzruszenie.
Losy Julii Sorokiny z domu Smykowskiej to obraz setek tysięcy Polaków poniewieranych i szykanowanych przez sowiecki reżim. Wraz z rodzicami i rodzeństwem, jako ośmioletnie dziecko została wywieziona z rodzinnego Żytomierza do Kazachstanu. Drżącym głosem wspomina: "Pochodzę z polskiej rodziny mieszkającej na Ukrainie. W 1936 r. podzieliliśmy losy większości Polaków tam mieszkających. Stalinowskie władze przydzieliły nam nowe miejsce zamieszkania na kazachstańskich stepach. Wraz z sześcioma innymi rodzinami mieszkaliśmy w specjalnie przygotowanej w ziemi dziurze przykrytej prymitywnym dachem. Chcieliśmy tylko przeżyć zimę. W późniejszych latach ojciec wybudował lepiankę z gliny i słomy. Po sześciu latach (w 1942 r.) ojciec zmarł z przeziębienia. Los ojca spowodowany głodem i zimnem podzielili brat i siostra. Pozostało nas z mamą pięcioro dzieci. Przed zesłaniem do Kazachstanu rodzice moi nie zgodzili się na pracę w kołchozie. Taka postawa spowodowała, że nie pozwolono nam nic ze sobą zabrać, wcześniej wszystko konfiskując. Dlatego w Kazachstanie cały dobytek mieliśmy na sobie. Trzeba było wszystko rozpoczynać od początku. Śmierć ojca była dla nas tragedią. Matka nadal nie chciała wstąpić do kołchozu, a to jeszcze bardziej utwierdzało władze sowieckie w przekonaniu, że jesteśmy wrogami ich władzy.
Zaraz po przyjeździe zaczęłam chodzić do szkoły rosyjskiej. Moja edukacja trwała tylko 3 miesiące. Rodzice zadecydowali, że do szkoły będzie chodził brat. Przerwanie nauki przeze mnie było spowodowane brakiem odzieży. Zostałam oddana do innej rodziny w charakterze niańki. Tam miałam wyżywienie i mogłam zarobić trochę pieniędzy. Do dwunastego roku życia zajmowałam się dziećmi, prałam, sprzątałam, piekłam chleb i prowadziłam gospodarstwo. Następnie przyjęto mnie do pracy w sowchozie w miejscowości Ałabaty. Tam przepracowałam do 1969 r.
Moje polskie pochodzenie przez cały czas utrudniało mi życie w tym nieludzkim systemie. Nawet uczucia uzależnione były od tamtejszych włodarzy. W 1950 r. chciałam zawrzeć związek małżeński z Rosjaninem. Na przeszkodzie w zalegalizowaniu związku stanęła moja polskość.
Moje pierwsze dziecko - córka Halina - urodziła się 1951 r. Były to ciężkie lata. Nie mieliśmy pieniędzy na podstawowe produkty żywnościowe. Głód był naszym codziennym towarzyszem. Pewnego razu ukradłam w sowchozie trochę pszenicy. Chciałam ją przynieść do domu, aby nakarmić głodną rodzinę. Nie miałam szczęścia. Brygadzista zrewidował mnie i przyłapał na kradzieży. Za próbę wyniesienia 3 kg pszenicy zostałam skazana na 15 lat więzienia. Sąd kazał umieścić dziecko w domu dziecka. Wypuszczono mnie z powodu ciężkiej choroby córki. Mój niedoszły mąż porzucił mnie i dziecko. Moja sytuacja zmieniła się wraz ze śmiercią Stalina.
W 1969 r. wyjechałam na Ukrainę do rodziny. W 1977 r. wyszłam za mąż. Niestety, mąż wkrótce zmarł. W 1985 r. wróciłam do Kazachstanu z córką Haliną i czterema wnuczkami. Los córki, jeżeli chodzi o męża, był podobny do mojego. Po prostu zostawił ją z dziećmi.
Od 1990 r. związana byłam z parafią katolicką w miejscowości, w której mieszkałam. Pracowałam jako sprzątaczka, kucharka. Wykonywałam wiele innych prac ciesząc się, że jestem potrzebna i mam siły do pracy".
Pani Julia nie kryje wzruszenia, nie wstydzi się łez. Do jej świadomości nie dochodzi jeszcze fakt, że wróciła po ponad sześćdziesięciu latach do ojczyzny. Kości swoich bliskich pozostawiła w kazachstańskich stepach. Przywiozła do Polski młode pokolenie, które będzie musiało nowej ojczyzny uczyć się od początku.
Rodzina pani Julii jest pod wrażeniem gościnności. Słowa, jakie usłyszała od ks. proboszcza R. Wodyńskiego i wójta K. Jaworowskiego pozwalają wierzyć, iż proces adaptacyjny będzie przebiegał sprawnie i bez zakłóceń. Należy wspomnieć, że brańscy przedsiębiorcy po raz kolejny okazali swój altruizm i gościnność przekazując mięso i jego produkty (m.in.: państwo Mortel i Sokołowscy). Tradycyjnie pieczywo i ciasto przekazał naszym Gościom M. Klinicki. Nie zabrakło akcentu bielskiego. Państwo Krzyworzeka właściciele sieci handlowej "Kanex" ufundowali upominki ze słodyczami dla całej rodziny.
"To, co jest dobre jest zawsze do osiągnięcia, a co złe - do zniesienia". Pani Julia doznała tak wiele nieprawości w swoim życiu, że teraz powinna spodziewać się już tylko radości. Pan Bóg pozwolił jej przetrwać i zachować tożsamość narodową, a władze Gminy Brańsk dały nadzieję na godne życie.
Nad resztą, tak jak dotychczas, czuwać będzie Opatrzność Boża.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nowi kanonicy

2024-03-28 12:00

[ TEMATY ]

Zielona Góra

Karol Porwich/Niedziela

Podczas Mszy Krzyżma bp Tadeusz Lityński wręczył nominacje i odznaczenia kapłanom diecezji. Życzenia otrzymali również księża, którzy obchodzą w tym roku jubileusze kapłańskie.

Pełna lista nominacji, odznaczeń i jubilatów.

CZYTAJ DALEJ

Francja: wyjątkowa Wielkanoc z rekordową liczbą nowych katolików

2024-03-26 18:40

[ TEMATY ]

Francja

twitter.com

Kościół we Francji przygotowuje się w do wyjątkowej Wielkanocy z kolejną rekordową liczbą katechumenów. Choć dokładne dane nie zostały jeszcze ogłoszone, to szacuje się, że chrztów dorosłych będzie w tym roku o co najmniej 30 proc. więcej. To prawdziwa epidemia, a raczej niespodziewany cudowny połów - przyznaje ks. Pierre-Alain Lejeune, proboszcz z Bordeaux.

Zauważa, że wszystko zaczęło się półtora roku temu, kiedy do jego parafii zgłosiło się w sprawie chrztu kilkadziesiąt osób, tak iż obecnie ma osiem razy więcej katechumenów niż dwa lata temu. Początkowo myślał, że to przejaw dynamizmu jego parafii. Szybko jednak się przekonał, że nie jest wyjątkiem. Inni proboszczowie mają ten sam «problem», są przytłoczeni nagłym napływem nowych katechumenów.

CZYTAJ DALEJ

Rozważania na Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego: szatan połknął haczyk

2024-03-28 23:26

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

Materiał prasowy

Jak wygląda walka dobra ze złem na zupełnie innym, nieuchwytnym poziomie? Jak to możliwe, że szatan, będący ucieleśnieniem zła, może zostać oszukany i pokonany przez dobro?

Zagłębimy się w niezwykłą historię i symbolikę Hortus deliciarum (grodu rozkoszy) Herrady z Landsbergu (ok. 1180). Ten odcinek to nie tylko opowieść o starciu duchowych sił, ale także głębokie przemyślenia na temat tego, jak każdy z nas może stawić czoła pokusom i trudnościom, wykorzystując mądrość przekazywaną przez wieki.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję