Reklama

Niedziela Łódzka

Pamięć wymaga gestów i modlitw

Z kulturoznawcą Jolą Sowińską-Gogacz o obozie koncentracyjnym dla polskich dzieci w Łodzi rozmawia Anna Cichobłazińska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

ANNA CICHOBŁAZIŃSKA: – Przywraca Pani pamięć o obozie koncentracyjnym dla polskich dzieci w Łodzi. Czym spowodowana jest ta luka w pamięci?

JOLA SOWIŃSKA-GOGACZ: – Wiele bym dała za poznanie pełnej odpowiedzi na to pytanie. Lager powstał w grudniu 1942 r. i trwał w swym bestialstwie do wyzwolenia Łodzi. Utworzono go celowo na terenie getta, by podwoić izolację dzieci od świata i zapobiec ucieczkom. W obozie tym Niemcy więzili i krzywdzili polskie dzieci w wieku od 2 do 16 lat; na co dzień było ich tam około tysiąca. Musiały ciężko pracować, były głodzone, bite, poniżane, odseparowane od rodzin, gubiły tożsamość i były skrajnie zalęknione. Z powodu bicia po głowach wiele z nich do końca życia skarżyło się na problemy z pamięcią.
Koniec wojny zastał ich tam około 800, wszystkie były chore, wyziębione (styczeń 1945 był wyjątkowo mroźny), część na skraju obłędu. Pozbawione normalnej drogi rozwoju i edukacji nie miały zasobu leksykalnego pozwalającego na własną „opowieść”. Duży ich odsetek nie dotarł do domów, bo tych domów nie było – ani murów, ani rodzin. W co trudno uwierzyć, ocalali zwierzają się teraz, że do dziś nie powiedzieli ani słowa o przeżyciach w obozie nawet najbliższym, nawet swym małżonkom i dzieciom – to pokazuje skalę „obrażeń” i głębokość traumy. Poza tym, Niemcy kłamliwie nazwali ten obóz „Verwahrlager”, co sugeruje jego charakter prewencyjny. Dzieci, które przeżyły i po okupacji próbowały walczyć o odszkodowania i zauważenie ich potwornych doświadczeń, spotkały się z nieufnością i odrzuceniem, traktowane były jak łobuzy i złodzieje, co z prawdą o ich życiu nie miało nic wspólnego. Podwójna matnia, jak podwójne były ściany lagru. Wysokie i bezszczelinowe. Przestały mówić, bo nie wiedziały jak. I nikt nie chciał ich słuchać.
Inną sprawą zaprzepaszczenia pamięci o „Przemysłowej” jest polityka. Po wojnie obóz rozebrano i postawiono jasne, socjalistyczne osiedle. Na miejscu latryn posadzono klombiki i nie postarano się o fotograficzną dokumentację miejsca. Dzieci, osierocone i bezdomne, nie miały się komu zwierzyć i o siebie zawalczyć, a prawda o ich tragedii była nie w smak pewnym środowiskom. Polska pełna była wtedy podwójnych agentów i miała u steru ludzi nikczemnych. Coś drgnęło dopiero na początku lat 70. – to wówczas na Brackiej stanął poświęcony dzieciom „z Przemysłowej” pomnik Pękniętego Serca i powstał świetny film Zbigniewa Chmielewskiego „Twarz anioła”. Potem nastała kolejna wieloletnia cisza. Staram się, by tamto drgnięcie odczuwane było na nowo.

– Czym był obóz „na Przemysłowej”?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Fundamentem nazistowskiej koncepcji zagłady Polski była likwidacja trzech warstw naszego narodu: inteligencji, duchowieństwa, wartościowej młodzieży. Kiedy kilkunastu braci pojechało na Pawiak „wykupić sobą” Maksymiliana Kolbego, Niemcy puścili ich wolno, mówiąc: „Nein, wir brauchen euren Kopf!”. Wiedzieli, że najdotkliwiej wykrwawimy się po odebraniu najwspanialszych „głów”, najświatlejszych umysłów. Że bez tych kluczowych sterów będziemy zagubieni i bezradni. Obóz „na Przemysłowej” w Łodzi – Polen-Jugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstadt – był jednym z ośrodków zagłady miłości i życia. W potwornych warunkach ginęło tam wiele tysięcy polskich dzieci. Ile – nie wie nikt. Dokumenty fałszowano i niszczono. Więziono w nim biedne sieroty oraz dzieci bohaterów, żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego. Ten lager miał „posprzątać ulice” z bezdomnych dzieci, którym wojna odebrała najbliższych, udostępnić Niemcom obiekty sierocińców, być karą dla rodziców za nieposłuszeństwo wobec Rzeszy, np. niepodpisanie volkslisty. Nic tak nie boli, jak trwoga o własne dziecko.

– Powiedziała Pani w ubiegłym roku, że obóz „na Przemysłowej” to miejsce święte. Czy także dla łodzian ma on taki wymiar?

– Gdy w wypadku losowym ginie człowiek, a jego serce przeszczepione zostaje innemu, wszelkie dane kontaktowe osoby obdarowanej są ściśle tajne. Dlaczego? Ponieważ doświadczenie pokazało, że matki ofiar gotowe są wziąć kredyt na pół życia i zjechać pół świata, by poznać ludzi, w których bije serce ich dziecka, by posłuchać jedynej jego żywej części, jaka pozostała na ziemi. System prawny chroni te rodziny przed kolosalnymi emocjami.
Przez Łódź przetacza się ostatnio spór historyków o liczbę ofiar śmiertelnych „Przemysłowej”, spór żenujący i nieroztropny. Mordowanie bezbronnych, chorych dzieci jest zdolnością sadystów, nie domeną herosów, nie było więc powodem do chwały i rzetelnych zapisów. Wszyscy przybyli „na Przemysłową” mali więźniowie byli archiwizowani według procedury oświęcimskiej (nadanie numeru, fotografia, daktyloskopia), ale dokumentacja przyczyn śmierci jest udowodnionym przez świadków jednym wielkim wyrachowanym fałszem. Zgonów z powodu tyfusu w ogóle nie odnotowywano, a były dwie epidemie. Nie wiemy i wiedzieć nie będziemy, jaka liczba polskich dzieci „na Przemysłowej” zginęła – danych jest coraz mniej, nie coraz więcej. Ja wierzę więźniom i ich relacjom. Ale nawet gdyby zginęło tam jedno dziecko, to miejsce jest święte. Tam, gdzie samotnie umiera małe, ochrzczone istnienie, anioły się dwoją i troją, by wcześniej czy później oznajmić tę świętość całemu światu.
Łódź nie zapomniała o dzieciach „z Przemysłowej”, Łódź przez lata była okłamywana, znieczulana nieinformowaniem. Obecnie miasto się budzi i uświadamia sobie, że pamięć to kultura wymagająca gestów i modlitw. Ludzie zaczepiają mnie na ulicach i pytają o datę drugiego Marszu Pamięci (6 listopada), o kolejne kroki ku upamiętnieniu, okazują szacunek, deklarują wsparcie. Temat obozu przeszywa serca, wzrusza coraz szerzej, coraz mocniej. Gdy się go pozna, zostaje.

– Jak, według Pani, powinno się upamiętniać tragedię dzieci „z Przemysłowej”?

– Przy ulicy Przemysłowej 34 do dziś stoi budynek, w którym mieszkał zarząd obozu, tzw. Verwaltung, gdzie podejmowane były decyzje o życiu lub śmierci. Tam powinno być muzeum poświęcone tym dzieciom, z uwagi na skalę uczynionej w Łodzi zbrodni może nawet obiekt o formacie Muzeum Dzieci Holocaustu w Tel Avivie. Miasto nigdy nie zainteresowało się przejęciem budynku i nie pochyliło nad jego historyczną tkanką. Na fasadzie, hen ponad linią wzroku, powieszono niewielką, marmurową tablicę z trzema błędami literowymi, w tym dwoma w samej nazwie obozu. Niepojęte. Na cmentarzu Doły jest miejsce pamięci o obozie, ale z napisu wciąż odpadają litery, jakbyśmy w XXI wieku kleju nie znali. Gdy wsiądzie Pani do autobusów linii choćby 81 czy 85, przez całą trasę słyszeć Pani będzie z głośników komunikaty o tragedii łódzkiego getta – o dramacie tysięcy dzieci „z Przemysłowej” ani słowa. Żyjemy w świecie niezrównoważonych proporcji, choć każdy chce żyć w Polsce, w pięknej, współczesnej Łodzi, mądrze pamiętającej swą ciekawą przeszłość i wspaniale modernizującej secesyjne fasady.
A zatem, jest nad czym pracować i o co walczyć. Myślę, że najlepiej będzie, gdy na rzecz upamiętnienia dramatu dzieci z obozu „na Przemysłowej” każdy da coś z palety własnych talentów. Nauczyciele niech planują lekcje na ten temat i edukacyjne spacery po obszarze obozu, poeci niech piszą wiersze, dramaturdzy sztuki, historycy książki i artykuły, filmowcy niech tworzą etiudy i dokumenty, muzycy nokturny, dziennikarze reportaże i newsy. Włodarze miasta powinni im wszystkim stworzyć najlepsze warunki do prezentacji i dopilnować, by haniebna tablica na Verwaltung była wymieniona, litery z Dołów nie spadały, a pod pomnikiem Pękniętego Serca przy każdej okazji i rocznicy była delegacja z bukietem większym od siebie i pakietem zniczy. Każdy mądry łodzianin powinien o tym mówić swym dzieciom, wnukom, znajomym, mnożyć wiedzę, współczucie, modlitwy.
Milowym krokiem w reanimacji i rozpaleniu pamięci była decyzja abp. Marka Jędraszewskiego o pięknej tablicy w łódzkiej katedrze i – co najistotniejsze – o ustaleniu stałej daty obchodów pamięci o ofiarach tego bestialskiego miejsca. Będzie to zawsze pierwszy czwartek w oktawie Wszystkich Świętych. Na uroczystości składa się Msza św. w intencji dzieci i katów oraz przemarsz spod katedry na teren obozu i pod pomnik Pękniętego Serca. W minionym roku ta nadzwyczajna pielgrzymka odliczyła się tysiącami łodzian i miała godną oprawę. Milowy krok... Dotrzymujmy go.

2014-10-30 10:28

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ku czci pomordowanych

[ TEMATY ]

pamięć

Wojcicech Mścichowski

„Dzieje Ojczyzny napisane przez groby żołnierzy. Przyklękając przy grobie oddajemy cześć każdemu ziarnu, które padając w ziemię i obumierając w niej, przynosi owoc”. Słowa te wypowiedziane przez Jana Pawła II do rodaków odżywają każdego roku w olsztyńskim Miejscu Straceń podczas uroczystości ku czci pomordowanych przez hitlerowców mieszkańców regionu Częstochowy i Radomska, a także w rocznicę tzw. Procesu 16 - tu, jaki odbył się w Moskwie nad przywódcami polskiego Państwa Podziemnego w czerwcu 1945 r.

CZYTAJ DALEJ

Sosnowiec: bp Artur Ważny – nowym biskupem sosnowieckim

2024-04-23 12:01

[ TEMATY ]

Sosnowiec

diecezja sosnowiecka

bp Artur Ważny

Karol Porwich "/Niedziela"

Ojciec Święty Franciszek mianował biskupem sosnowieckim dotychczasowego biskupa pomocniczego diecezji tarnowskiej Artura Ważnego.

Decyzję Papieża ogłosiła dziś w południe (23 kwietnia 2024) Nuncjatura Apostolska w Polsce. Mianowany biskupem sosnowieckim bp Artur Ważny urodził się 12 października 1966 r. w Rzeszowie. Święcenia prezbiteratu przyjął 25 maja 1991 r. w Tarnowie. 12 grudnia 2020 r. został mianowany biskupem pomocniczym diecezji tarnowskiej. Święcenia biskupie przyjął 30 stycznia 2021 r. Jego dewizą biskupią są słowa: „Patris corde” („Ojcowskim sercem”). Bp Ważny w swojej dotychczasowej posłudze duszpasterskiej współpracował z różnego rodzaju ruchami i stowarzyszeniami, wiele czasu poświęcał też małżeństwom i rodzinom. Głosił rekolekcje w wielu krajach europejskich, w Ameryce Południowej oraz w USA. Jest autorem takich książek, jak: „Ewangelia bez taryfy ulgowej”, „Jesteś źrenicą Boga” czy „Warsztat św. Józefa”. Ponad dwadzieścia razy pielgrzymował pieszo w pielgrzymce z Tarnowa na Jasną Górę. W Konferencji Episkopatu Polski pełni funkcję przewodniczącego Zespołu ds. Nowej Ewangelizacji przy Komisji Duszpasterstwa, wchodzi też w skład Rady ds. Duszpasterstwa Młodzieży.

CZYTAJ DALEJ

Co nam w duszy gra

2024-04-24 15:28

Mateusz Góra

    W parafii Matki Bożej Częstochowskiej na osiedlu Szklane Domy w Krakowie można było posłuchać koncertu muzyki gospel.

    Koncert był zwieńczeniem weekendowych warsztatów, podczas których uczestnicy doskonalili lub nawet poznawali tę muzykę. Warsztaty gospelowe to już tradycja od 10 lat. Organizowane są przez Młodzieżowy Dom Kultury Fort 49 „Krzesławice” w Krakowie. Ich charakterystycznym znakiem jest to, że są to warsztaty międzypokoleniowe, w których biorą udział dzieci, młodzież, a także dorośli i seniorzy. – Muzyka gospel mówi o wewnętrznych przeżyciach związanych z naszą wiara. Znajdziemy w niej szeroki wachlarz gatunków muzycznych, z których gospel chętnie czerpie. Poza tym aspektem muzycznym, najważniejszą warstwą muzyki gospel jest warstwa duchowa. W naszych warsztatach biorą udział amatorzy, którzy z jednej strony mogą zrozumieć swoje niedoskonałości w śpiewaniu, a jednocześnie przeżyć duchowo coś wyjątkowego, czego zawodowcy mogą już nie doznawać, ponieważ w ich śpiew wkrada się rutyna – mówi Szymon Markiewicz, organizator i koordynator warsztatów. W tym roku uczestników szkolił Norris Garner ze Stanów Zjednoczonych – kompozytor i dyrygent muzyki gospel.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję