Reklama

Dokonało się niepojęte

Z ks. prof. Józefem Naumowiczem z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego i Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie – znawcą wczesnego chrześcijaństwa – rozmawia Andrzej Tarwid

Niedziela Ogólnopolska 14/2015, str. 12-14

Archiwum

Ks. prof. Józef Naumowicz

Ks. prof. Józef Naumowicz

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

ANDRZEJ TARWID: – W Pierwszym Liście do Koryntian czytamy: „Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także nasza wiara” (1 Kor 15,14). Dlaczego aż tak kluczowe znaczenie dla naszej wiary ma zmartwychwstanie Chrystusa?

KS. PROF. JÓZEF NAUMOWICZ: – Gdyby życie Jezusa skończyło się śmiercią na krzyżu, nie miałoby znaczenia zbawczego. Ale Chrystus zmartwychwstał! I ten fakt jest pierwszorzędny, bo otwiera drogę do nowego życia. Zmartwychwstały pokazuje, że nasza egzystencja nie ogranicza się do bycia na ziemi, bo po nim jest przejście do życia, którego nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić.

– Wskrzeszenie Łazarza nie może tu być jakąś wskazówką?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Raczej nie. Wskrzeszenie było bowiem powrotem do ziemskiego życia. Łazarz ożył, ale po iluś latach znów zmarł. Zmartwychwstanie natomiast jest przejściem do zupełnie innego życia, które już się nie kończy. Po wyjściu z grobu Jezus nie jest z tego świata, choć zarazem pozostaje w nim obecny.
Różnicę między wskrzeszeniem a zmartwychwstaniem dobrze oddają sceny z grobów. Apostołowie Jan i Piotr, którzy przyszli do grobu Jezusa, wyraźnie zaświadczają, że szaty, którymi Chrystus był owinięty, nie były rozwiązane. Mówiąc w skrócie – ciało wyszło z nich, ale płótna grobowe były nienaruszone, nikt ich nie rozwiązał, jedynie opadły. Zmartwychwstały sam wyszedł z płócien w cudowny sposób. Inny jest opis wskrzeszenia Łazarza: „I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą”, a wtedy, jak mówi Ewangelista, Jezus rzekł: „Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić” (por. J 11, 44 – przyp. red.).

Słowo stało się ciałem

– Czytając Ewangelię, można zauważyć, że pierwsi świadkowie Zmartwychwstania byli całkowicie zaskoczeni. A nawet bali się, jak np. niewiasty, które zobaczyły, że grób jest pusty.

– Bo Zmartwychwstanie było czymś niepojętym. Stąd to ogromne zaskoczenie. Tym bardziej że śmierć na krzyżu miała być końcem. Tymczasem zmartwychwstały Chrystus ukazuje się Apostołom, rozmawia z nimi, a Tomaszowi pokazuje swoje rany. Któż by się nie dziwił albo się nie przeraził?

– Prawnicy takie sytuacje opisują słowem „precedens”. A jak pierwsze w dziejach zdarzenia analizuje się okiem historyka?

– Zmartwychwstanie było sprawą tak nową i niepojętą w całym ówczesnym świecie – zarówno żydowskim, jak i grecko-rzymskim – że niemożliwe było, by ktokolwiek je wymyślił czy sfabrykował. Sprawa ta mogła pochodzić jedynie z Bożego objawienia, mogła się zdarzyć najpierw tylko Bogu-Człowiekowi. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw, nie istniał taki pomysł czy idea. Dla mnie to dowód prawdziwości Zmartwychwstania. Nawet ponad 20 lat po tym fakcie, kiedy św. Paweł zaczął mówić o Zmartwychwstaniu na Areopagu, filozofowie odwrócili się od niego i wcale nie chcieli o tym słuchać.

– Dlaczego?

– Filozofowie mogli przyjąć najwyżej zmartwychwstanie duchowe, a więc wyjście z ciała, porzucenie ciała i jakieś odnowienie duszy. Tymczasem tu ważny jest cały człowiek, także ciało przeznaczone jest do chwały. Nawet nie powrót do ziemskiego życia, ale przejście całego człowieka z duszą i ciałem do zupełnie nowego życia. To nie mieściło się w żadnych ludzkich koncepcjach czy marzeniach. Ta sprawa mogła pochodzić tylko od Boga. Dlatego pierwsi chrześcijanie włączyli do Credo wyznanie wiary w „ciała zmartwychwstanie”. Ciała – czyli całego człowieka.

– Potocznie mówimy o zmartwychwstaniu ciała, ale myślimy o zmartwychwstaniu całego człowieka?

– Gdyby użyć wyrażenia „zmartwychwstanie człowieka”, wtedy można byłoby rozumieć, że chodzi jedynie o człowieka duchowego, wewnętrznego, niecielesnego. Ale podobnie, kiedy mówimy „Słowo stało się ciałem”, to stwierdzamy, że Słowo stało się człowiekiem.

– Jaki jeszcze inny powód mieli Grecy, że nie chcieli słuchać św. Pawła?

– Może św. Paweł za szybko chciał pokazać Grekom, na czym polega nowość chrześcijaństwa. Do przyjęcia tej nowości trzeba było dojrzeć w dłuższym procesie. Wreszcie chodzi tu o tajemnicę, którą trudno wyrazić w kategoriach rozumowych, racjonalnych, wymaga bowiem wiary.

– Niemniej Pismo Święte daje nam pewne obrazy, z których można wyciągnąć choćby fragmentaryczne wnioski. Uczniowie idący do Emaus np. nie poznają na początku Chrystusa, można więc stwierdzić, że Zmartwychwstały wyglądał inaczej niż wtedy, kiedy nauczał. Z kolei Tomasz dotyka Jego ran, a więc Chrystus przypomina osobę po męce. Wydaje się, że na tej podstawie można coś powiedzieć o naturze zmartwychwstania.

– Z pewnością nie było to ciało takie jak przed ukrzyżowaniem, chociaż je w jakiś sposób przypominało. Widać ślady ran, ale te rany już nie krwawią, nie bolą, nie powodują dalszego rozkładu ciała. Są żywe, ale też w jakiś sposób zabliźnione. Jezus przychodzi mimo zamkniętych drzwi, zjawia się w różnych niespodziewanych miejscach, np. nad jeziorem Galilejskim czy w Wieczerniku. Wcześniej tego nie robił. Widać więc, że to jest inny rodzaj życia...

–...który już trudno sobie wyobrazić. Może więc lepiej w ogóle zrezygnować z takich domysłów?

– Rzeczywiście, najważniejsze jest to, że Jezus zmartwychwstały to Jezus żywy i działający nieustannie w ludzkich duszach, w sakramentach, w Kościele. Jak wcześniej mogli Go dotykać, przebywać z Nim i rozmawiać jedynie apostołowie i najbliżsi z terenu Palestyny, tak teraz my możemy Go przyjmować, spotykać Go w Eucharystii, adorować pod postacią chleba w każdym zakątku ziemi. Sam wskazał, że dopiero po Zmartwychwstaniu Jego Dobra Nowina będzie głoszona aż po krańce ziemi, a On będzie z nami aż do końca świata.

Miłość, która nie zmusza

– Współczesny specjalista od komunikacji powiedziałby od razu, że nieporównywalnie łatwiej byłoby dotrzeć ze słowem Bożym do wszystkich zakątków kuli ziemskiej, gdyby Chrystus ukazał się całemu światu. Dlaczego Zmartwychwstały tego nie zrobił?

– Zapewne dlatego, że Bóg szanuje ludzką wolność. Gdyby okazał całą swą potęgę i chwałę, człowiek byłby zmuszony, przytłoczony, nie byłby wolny. W sumie nie mogłoby być mowy o miłości. Wolność może być nieszczęściem, ale też wielkim darem i skarbem. Ani automat, ani niewolnik nie może prawdziwie kochać ani podejmować decyzji. Tymczasem Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, bardziej pragnie naszej miłości niż czegokolwiek innego.

– Co wiemy o przeżywaniu pamiątki śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa przez pierwszych chrześcijan?

– To była centralna i główna chrześcijańska tajemnica. Była celebrowana w każdym sakramencie, także w każde święto, zwłaszcza w niedzielę i w Wielkanoc. Ta z kolei była największym świętem, poprzedzonym przygotowaniem, czyli okresem postu, Wielkim Tygodniem, Wigilią Paschalną. Głównie Wielkanoc była też dniem przyjmowania chrztu, a poprzedzający post był intensywnym okresem przygotowania do sakramentów wtajemniczenia chrześcijańskiego.

– Podczas wielkopostnych rekolekcji kapłani często przypominają, że każda niedziela to także Wielkanoc.

Reklama

– Albo „mała Wielkanoc”. W języku pierwotnym Kościoła niedziela to „dzień Pański”, czyli „dzień Pana”, a „Pan” to Jezus Zmartwychwstały, zwycięzca nad śmiercią i szatanem. Stąd np. w języku rosyjskim niedziela to po prostu „Zmartwychwstanie”, „Woskresienie”.
Należy pamiętać, że w Kościele to pierwszy dzień tygodnia – nie ostatni, nie weekend. Jezus przychodził do swoich uczniów zawsze w pierwszym dniu po szabacie. I tak w pierwszym dniu tygodnia ukazał się Marii Magdalenie i uczniom z Emaus, a także uczniom w Wieczerniku. Zjawił się tam ponownie, po ośmiu dniach, czyli też w pierwszym dniu tygodnia, gdy był już obecny Tomasz. Stąd dzień Pański to dzień spotkania z Jezusem Zmartwychwstałym w Wieczerniku, czyli we Mszy św.

– Wielkanoc to nasze najważniejsze święto. A jednak nie obchodzimy go w tym samym dniu co roku, lecz jest to święto ruchome. Dlaczego?

– To święto ruchome w kalendarzu naszym, czyli słonecznym. Natomiast w kalendarzu księżycowym używanym w czasach Pana Jezusa – którego Żydzi używają do dzisiaj – jest to święto stałe. Pascha zawsze przypadała i przypada w pierwszą wiosenną pełnię księżyca, czyli 14-15 nisana. Jest on pierwszym miesiącem wiosennym, a połowa tego miesiąca księżycowego wyznacza zawsze pełnię księżyca.

– Jak ważne było święto Paschy dla wyznaczania daty Wielkanocy?

– Jezus umarł i zmartwychwstał w czasie obchodów żydowskiej Paschy, także Eucharystię ustanowił podczas wieczerzy o charakterze paschalnym, dlatego chrześcijanie zachowali wyznaczenie swego święta według żydowskiego kalendarza księżycowego. Jednak chrześcijanie Wielkanoc – ze względu na znaczenie niedzieli – obchodzą w niedzielę po święcie Paschy, mają także własną rachubę wyznaczania wiosennej pełni.

Od symbolu hańby...

– Zmartwychwstania nie można oddzielić od Krzyża. Ale na początku Chrystusowy krzyż nie był nawet relikwią. Dlaczego?

– Bo w ówczesnej świadomości był znakiem najbardziej hańbiącej śmierci, przeznaczonej dla niewolników, barbarzyńców, obcych. Znaczące, że obywateli rzymskich nie można było krzyżować. Trudno było od razu czcić tak okrutne narzędzie śmierci. Co ważniejsze jednak, pierwsi chrześcijanie, skupieni mocno na tajemnicy zbawienia, nie potrzebowali wielu wizerunków. W okresie prześladowań nawet ich unikali, bo za ich pomocą mogli zostać zidentyfikowani.

– Jak w takim razie przedstawiano to, co się dokonało na Golgocie?

– W pierwszych dwóch, trzech wiekach nie przedstawiano krzyża w formie naturalnej, ale symbolicznej, jako np. kotwicę, maszt statku itp. O krzyżu Chrystusa mówiły natomiast bez zastrzeżeń źródła pisane, poczynając od pism św. Pawła i Ewangelii, nawet jeśli zdawano sobie sprawę z tego, że jest on absurdem i głupstwem dla innych.

– Zatrzymajmy się na chwilę przy sztuce. Na obrazach poświęconych Zmartwychwstaniu Chrystus bardzo często jest pokazany, jak zstępuje do Otchłani. Dlaczego?

– Tak przedstawiane jest Zmartwychwstanie w sztuce wschodniej, ale samą ideę zstąpienia Jezusa „do piekieł” rozwijali już pierwsi chrześcijanie, którzy chcieli pokazać, że Chrystus przynosi zbawienie także tym, którzy żyli przed Nim i oczekiwali na Niego, jak mówiła tradycja żydowska, w szeolu.

– Wierzono, że ich dusze śpią w krainie umarłych?

– Tak. I Chrystus po śmierci zstępuje do piekieł po to, aby tam ogłosić Dobrą Nowinę o zbawieniu sprawiedliwym czekającym na zbawienie. Stąd takie przedstawienia pokazują, jak Jezus kroczy zwycięsko po połamanych bramach i zaworach, po porozrywanych łańcuchach i okowach, i wyprowadza sprawiedliwych, poczynając od Adama i Ewy. Pamiętajmy, że według starej apokryficznej tradycji Adam i Ewa odbyli pokutę i nawrócili się, po śmierci jedynie oczekiwali z utęsknieniem w Otchłani na przyjście Zbawiciela.

...Do znaku chwały

– Kiedy krzyż stał się najważniejszą relikwią i głównym symbolem chrześcijaństwa?

– Na początku IV wieku, kiedy Konstantyn Wielki wprowadził wolność dla chrześcijaństwa, zakazał także skazywania ludzi na ukrzyżowanie. To z kolei przyczyniło się do tego, że krzyż powoli przestawał się kojarzyć z najokrutniejszą śmiercią, a stawał się znakiem drogi do chwały. Na ten czas przypada także historia odnalezienia relikwii Krzyża w Jerozolimie.

– Jakie były okoliczności odnalezienia Krzyża?

– Tradycja jest taka: ok. 326 r. cesarz Konstantyn zezwolił na budowę bazyliki w centrum Jerozolimy, na miejscu, które było uważane za dawną Golgotę, czyli skałę, na której stanął krzyż Jezusa. Należało to miejsce uporządkować, usunąć z niego zrujnowaną świątynię pogańską, którą postawili tam Rzymianie. I wtedy, pod tymi gruzami, w rozpadlinie skalnej odnaleziono drzewo krzyża, które – kiedy powstała tam bazylika – wystawiono do czci i adoracji. Nastąpiło „podwyższenie” krzyża do czci. Ten kult relikwii przypadał zwłaszcza w dniu 14 września, który nazwano świętem Podwyższenia Krzyża.

– A skąd wiedziano, że to ten Krzyż?

– Starożytne źródła nie mają wątpliwości. Po pierwsze wraz z krzyżem odnaleziono „Titulus Crucis”, czyli inskrypcję, którą Piłat kazał zamieścić nad krzyżem: „Jezus Chrystus, król żydowski”. Ponadto autorzy już w końcu IV wieku podają, że odnaleziono trzy krzyże, a jeden z nich przykładany do chorych – uzdrawiał. To był znak, do Kogo należał.

– Ale przecież do cudownego uzdrowienia bardziej od relikwii potrzebna jest żarliwa wiara chorego...?

– Starożytni autorzy mówią, że tylko przy jednym krzyżu ta wiara przynosiła skutki. Ważnym świadectwem jest niezmiernie szybkie rozpowszechnienie się relikwii Krzyża. W pół wieku po ich odnalezieniu były znane w różnych zakątkach całego Imperium Rzymskiego.

– Nie sposób w tym miejscu nie zapytać o Erazma z Rotterdamu, który kpił, że okręt handlowy nie wystarczyłby, aby pomieścić wszystkie rozsiane po świecie relikwie Krzyża. Co na to współczesne badania?

– To zupełnie nieuprawnione szyderstwo. Te relikwie to bardzo małe kawałki drewna i naprawdę nie jest ich tak bardzo dużo. Myślę, że gdyby zebrać wszystkie relikwie Krzyża znane na świecie, to nawet nie można byłoby złożyć jednego zwykłego krzyża.

Chrześcijańska nadzieja

– Krzyż Chrystusa zmienia nasze spojrzenie na cierpienie. W jaki sposób?

– Poza Krzyżem Jezusa nie można w żaden sposób wyjaśnić, jaki sens ma fakt, że nasze życie nie jest wolne od bólu, wyrzeczenia, nieszczęść czy tragedii. W dodatku często jest to cierpienie bezpośrednio niezawinione, jak w przypadku Jezusa. Krzyż Jezusa pokazuje nam, że nie ma takiej udręki, wstydu, samotności, tortur itd., które byłyby obce naszemu Panu. I że cierpienie może prowadzić do czegoś ważnego. Dlatego warto patrzeć na Krzyż Chrystusa. Na tym właśnie polega chrześcijańska nadzieja płynąca z Krzyża, bez którego ludzkie cierpienie pozostaje niewytłumaczalne i bezsensowne.

– Od razu słyszę, jak niektórzy mówią, że „nadzieja jest matką głupich”. Co takim ludziom może odpowiedzieć osoba wierząca?

– Tu nie chodzi o nadzieję wyrażoną jedynie słowami, pustymi deklaracjami czy ludzkimi kalkulacjami. Nadzieją jest sam Jezus, który pokazał, że można na Niego całkowicie liczyć, że jest On wierny jak skała, że jest niezawodny. Jest On tym, który najpierw sam przeszedł drogę krzyżową, by dopiero potem zaprosić do pójścia za Nim.

– W trakcie jednej z dyskusji o eutanazji usłyszałem „argument”, że Chrystus umierający na krzyżu nie wytrzymał cierpienia i zawołał: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”...

– Są to słowa Psalmu 22 ([21], 2 – przyp. red.). A wiadomo, że Jezus przez całe życie modlił się psalmami i właśnie fragment takiej modlitwy usłyszano w tym straszliwym momencie. Nie ma tu mowy o załamaniu się czy braku nadziei, tylko o straszliwym cierpieniu. Te słowa, jak też inne, z Ogrójca: „Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich” (Łk 22, 42 – przyp. red.) – są jednymi z największych świadectw prawdziwości Ewangelii.

– Dlaczego?

– Bo one pokazują, że Ewangeliści nie starali się upiększyć historii Jezusa, nie pomijali słów, które mogłyby zostać źle zrozumiane, tylko przedstawiali realną historię. Faktycznie zaś – Jezus spełnił do końca swą dobrowolną ofiarę i wypełnił wolę Ojca, dlatego zanim oddał ducha, mógł stwierdzić, że wszystko „wykonało się”, wszystkie zapowiedzi i plany, i wszystkie ludzkie pragnienia.

Obumrzeć do życia

– Św. Paweł porównał Zmartwychwstanie do tajemnicy ziarna, które obumiera, aby dać życie wielokrotne...

– W egipskich grobowcach odkryto ziarna zboża, które przetrwały kilka tysięcy lat, nie obumarły, ale też nie przyniosły żadnego plonu. Pozostały dla siebie. Nie zostały wykorzystane możliwości życia, które w tych ziarnach tkwiły. Inne ziarna, które padły na ziemię, obumarły, ale z nich wyrosły kłosy. To obumieranie ziarna jest więc pozorne, w rzeczywistości służy życiu. Prawdziwa śmierć zatem to nie śmierć fizyczna, ale odmowa dawania, zamknięcie się w sobie. Żeby wejść w życie, trzeba umrzeć dla siebie – z miłości do Boga i do drugiego człowieka.

– Umrzeć, aby lepiej żyć?

– Tak, na tym polega nasze wielkanocne odrodzenie i odnowienie. To sedno przeżycia tych pięknych, głębokich i ważnych świąt.

2015-03-31 12:51

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jasna Góra: Wystawa unikatowych pamiątek związanych z bitwami pod Mokrą i o Monte Cassino

2024-04-19 18:33

[ TEMATY ]

Jasna Góra

wystawa

BPJG

Unikatowe dokumenty jak np. listy oficera 12 Pułku Ułanów Podolskich z Kozielska czy oryginalną kurtkę mundurową typu battle-dress z kampanii włoskiej, a także prezentowane po raz pierwszy, pochodzące z jasnogórskich zbiorów, szczątki bombowca Vickers Wellington Dywizjonu 305 można zobaczyć na wystawie „Od Mokrej do Monte Cassino - szlakiem 12 Pułku Ułanów Podolskich”. Na wernisażu obecny był syn rotmistrza Antoniego Kropielnickiego uczestnika bitwy pod Mokrą. Ekspozycja znajduje się w pawilonie wystaw czasowych w Bastionie św. Rocha na Jasnej Górze.

Wystawa na Jasnej Górze wpisuje się w obchody 85. rocznicy bitwy pod Mokrą, jednej z najbardziej bohaterskich bitew polskiego żołnierza z przeważającymi siłami Niemców z 4 Dywizji Pancernej oraz 80. rocznicy bitwy o Monte Cassino, w której oddziały 2. Korpusu Polskiego pod dowództwem gen. Władysława Andersa zdobyły włoski klasztor.

CZYTAJ DALEJ

Krewna św. Maksymiliana Kolbego: w moim życiu dzieją się cuda!

Niedziela Ogólnopolska 12/2024, str. 68-69

[ TEMATY ]

świadectwo

Karol Porwich/Niedziela

Jej prababcia i ojciec św. Maksymiliana Kolbego byli rodzeństwem. Trzy lata temu przeżyła nawrócenie – i to w momencie, gdy jej koleżanki uczestniczyły w czarnych marszach, domagając się prawa do aborcji.

Pani Sylwia Łabińska urodziła się w Szczecinie. Od ponad 30 lat mieszka w Niemczech, w Hanowerze. To tu skończyła szkołę, a następnie rozpoczęła pracę w hotelarstwie. Jej rodzina nigdy nie była zbytnio wierząca. Kobieta więc przez wiele lat żyła tak, jakby Boga nie było. – Do kościoła chodziłam jedynie z babcią, to było jeszcze w Szczecinie, potem już nie – tłumaczy.

CZYTAJ DALEJ

W. Brytania: ani Izrael, ani Iran nie chcą wojny, ale łatwo o coś, co ją wywoła

2024-04-20 09:58

[ TEMATY ]

Izrael

Iran

Karol Porwich/Niedziela

Ani Izrael, ani Iran nie są teraz zainteresowane eskalacją konfliktu, co nie znaczy, że go nie będzie w przyszłości, bo pierwsza wymiana ciosów już nastąpiła, a w takiej sytuacji bardzo łatwo o błędną kalkulację – mówi PAP dr Ahron Bregman z Departamentu Studiów nad Wojną w King's College London.

Ekspert wyjaśnia, że rząd Izraela – także ze względu na wewnętrzną presję – musiał zareagować na irański atak rakietowy w poprzedni weekend, ale ta reakcja była w rzeczywistości bardzo stonowana, co sugeruje, że Izrael nie chce eskalować sytuacji, lecz ją deeskalować. Bregman przypuszcza, że właśnie z powodu tej stonowanej reakcji Iran również nie będzie dążył do odwetu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję