Daniel ma 22 lata i skończył studia dziennikarskie. - Nudziła mnie Msza św., kazania, Słowo Boże, czułem wewnętrznie, żeby iść do seminarium i robić to lepiej. Ten głos tłumiłem do matury. Po maturze myśli o seminarium wróciły. Byłem gotowy złożyć dokumenty do seminarium, ale uznałem, że jestem jeszcze zbyt mało dojrzały. Stąd decyzja o studiach. Studia minęły i trzeba było odpowiedzieć na pytanie, co dalej. Tej odpowiedzi szukam w seminarium - mówi Daniel i zaraz dodaje, że "pobyt w seminarium to przede wszystkim formacja duchowa". - Formujemy się nie tylko jako katolicy, ale też jako prawdziwi mężczyźni, których w świecie coraz bardziej brakuje. Pójście do seminarium to decyzja wymagająca sporej odwagi i samozaparcia, zrezygnowania z wielu rzeczy i pójścia ścieżką, która wymaga wielu poświęceń.
Piotr ma 43 lata i pochodzi z Maszewa. Powołanie zaczął odkrywać w sobie dwa lata temu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Miałem kilka momentów wahania, ale kiedy nawiedziliśmy Cudowny Obraz Matki Bożej Częstochowskiej na Jasnej Górze wszystko po mnie spłynęło i nie mam tęsknot za życiem świeckim. Jest mi bardzo dobrze. To studia na kolanach. Pracowałem w dwóch firmach i kochałem swoją pracę, ale postanowiłem pójść za głosem serca - podkreśla Piotr.
Reklama
19-letni Mateusz pochodzi z Wlewa koło Trzebiatowa. Jego marzeniem było uczyć biologii. Dostał się na kierunki z tym związane. - Przyszły do mnie listy potwierdzające przyjęcie na uczelnie. Nie cieszyłem się z tego za bardzo. Pomyślałem, że to jednak nie jest to i zapytałem się Pana Boga, "co mam zrobić" i On wskazał mi drogę do seminarium - przyznaje Mateusz.
- Ewangelia potwierdza, że Pan Jezus nie powoływał najlepszych i idealnych. Tajemnica powołania przeplata się z tajemnicą słabości ludzkiej i tak będzie do końca - mówi ks. Piotr Gałas, rektor Arcybiskupiego Wyższego Seminarium Duchownego w Szczecinie.
- Ciągle jeszcze pokutuje taka myśl, że ci, którzy są powołani do kapłaństwa i jako księżą pełnią posługę w Kościele, to są ci, którzy są idealni, silni i bezbłędni. Tak nie jest i życie też to pokazuje i weryfikuje mocno. Wielu ludzi, którzy myśli w taki sposób są potem zgorszeni różnymi słabościami i grzechami księży. A prawda o nas jest taka, że jesteśmy z tej samej gliny, co wszyscy i że też nasze własne nawrócenie kosztuje nas dużo pracy, trudu i zmagania - powiedział ks. Gałas.