Reklama

Rodzina

Polska rodzina coraz częściej się rozpada

Religijność ma pozytywny wpływ na dzietność rodziny i jej trwałość – mówi KAI prof. Bożena Balcerzak-Paradowska, badaczka polskiej rodziny, dyrektor Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych. Jak dowodzi, tendencja rozpadu rodziny utrwala się w Polsce od kilku dekad, aczkolwiek w ostatnim 10-leciu uległa gwałtownemu przyspieszeniu. Dziś co trzecia rodzina rozwodzi się. Badaczka wykazuje, że najbardziej spójne rodziny żyją w Polsce południowo-wschodniej, czyli na terenach o najwyższej religijności.

[ TEMATY ]

rodzina

Graziako

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KAI: Jaki jest dziś stan polskiej rodziny widziany z "lotu ptaka", przez naukowca zajmującego się od lat tym zagadnieniem?

Prof. Bożena Balcerzak-Paradowska: Rodzina polska ma bardzo różne oblicza. Pomimo zmian kulturowych, mamy rodzinę, która w dalszym ciągu oparta jest na związku małżeńskim. Charakterystyczne jest, że jest to rodzina małodzietna.
Według Narodowego Spisu Powszechnego z 2011 r., 53% rodzin mających dzieci do lat 24 na utrzymaniu to rodziny z jednym dzieckiem, a 35% - rodziny mające dwoje dzieci. W efekcie ponad 80% spośród wszystkich rodzin to rodziny małodzietne, mające nie więcej niż dwójkę dzieci. Jedynactwo skutkuje zazwyczaj zaburzeniami w procesach socjalizacji. Bycie jedynym dzieckiem stanowi też olbrzymie obciążenie w przyszłości, w relacjach ze starszymi rodzicami. Inaczej te obowiązki rozkładają się, kiedy w rodzinie jest kilkoro dzieci.
Ponadto przeciętną polską rodzinę cechuje dziś duża niestabilność. Narasta liczba rozwodów - w 2000 r. było ich 42,7 tys., w 2012 – 64,4 tys. Na 1000 nowo zawartych związków małżeńskich rozpada się 316. Wzrasta także liczba prawnych separacji - w 2000 r. orzeczono ich 1340, w 2012 roku - 2515.
W konsekwencji tego procesu szybko wzrasta grupa rodzin niepełnych. Są to głównie matki samotnie wychowujące dzieci. Duża też jest, i wzrastająca, liczba urodzeń pozamałżeńskich: 22% w 2012 r. Liczba rodzin niepełnych z dziećmi do lat 24 na utrzymaniu, w porównaniu z poprzednim okresem spisowym, w latach 2002-2011 wzrosła z 1125,5 tys. do 1288,0 tys., a biorąc pod uwagę dłuższy okres, sięgając 1978 roku - blisko dwukrotnie. Obecnie co czwarta rodzina to rodzina składająca się z samotnego rodzica z dziećmi. Wychowuje się w nich 18% dzieci w wieku do 24 lat. Ta dynamika zmian jest dowodem przemian zachodzących w strukturze rodzin i wspomnianej niestabilności rodziny.
Stawiam tezę, że tak liczne rozwody są konsekwencją zmieniającego się podejścia do trwałości rodziny. Rodzina obecnie postrzegana jest coraz częściej nie jako owoc związku małżeńskiego, w którym przychodzą kolejne dzieci, lecz jako związek dwóch osób, w którym myślenie o dziecku pojawia się znacznie później.

- Mówi Pani o rosnącej liczbie rozwodów. Po jakim okresie wspólnego życia małżeństwa najczęściej się rozpadają?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Jest różnie. Dane wskazują jednak, że wzrasta liczba związków rozpadających się po relatywnie krótkim okresie trwania małżeństwa, czyli do 5 lat. A jest to okres, kiedy na ogół pojawiają się dzieci, przynajmniej jedno. Decyzja o rozwodzie dotyczy więc zazwyczaj nie tylko małżonków, ale i dzieci. Jest to bolesne, gdyż rozwód rodziców zostawia trwałe ślady w psychice dzieci.
Warto dodać, że rozpad rodziny nie musi wiązać się zawsze z rozwodem. Nie zapominajmy, że oddalenie przestrzenne skutkuje oddaleniem emocjonalnym. Następuje najpierw faktyczny, a z czasem i legalizowany prawnie rozpad takiej rodziny. Migracje - jak wykazują statystyki - są obecnie jedną z poważnych przyczyn rozpadu rodziny.

- Trend rozwodowy nasilił się w ciągu ostatnich 10 lat. Jakie są tego przyczyny?

- Tendencja rozpadu rodziny utrwala się od kilku dekad, aczkolwiek w ostatnim dziesięcioleciu uległa ona przyspieszeniu. Wśród przyczyn można wskazać przede wszystkim na zmiany o charakterze kulturowym, związane z upowszechnianym modelem rodziny. Konsekwencją jest inne podejście do rodziny i obowiązków z tym związanych.
Obserwujemy pewien paradoks. Bo kiedy pytamy o system wartości, to wszystkie badania wskazują, że Polacy wciąż na pierwszym miejscu wymieniają udane życie rodzinne. Ale może w tym tkwi pewna pułapka. Oczekiwania często rozmijają się z rzeczywistością. Trudno ludziom zrozumieć, że małżeństwo to konieczność respektowania innej osoby, która nie zawsze jest w stanie spełnić nasze oczekiwania.
Inną istotną przyczyną rozpadu małżeństw jest zmiana podejścia do własnego "ego", w sposób znacznie bardziej indywidualistyczny. Na pierwszym miejscu stawiam siebie, moje zadowolenie i moje szczęście. Zanika pojęcie postawy służebnej. Coraz częściej w rodzinie ludzie nie dostrzegają płaszczyzny do własnej samorealizacji. Najczęściej więc to "moje ja" realizowane jest gdzieś na zewnątrz.
Ponadto - jeśli mówimy o przyczynach rozpadu rodziny - nakładają się na to trudności dnia codziennego, np. brak dostatecznych środków materialnych.

Reklama

- Ale poziom życia, powoli, choć stopniowo, w Polsce się poprawia.

- Dane statystyczne wskazują co prawda na to, że poprawiają się warunki życia i ogólne samozadowolenie Polaków, ale oczekiwania też rosną. Ludzie odczuwają dysharmonię pomiędzy tym co mają, a tym co chcieliby mieć. Narastają postawy konsumpcyjne. Widać je w wielu środowiskach, zwłaszcza wśród młodych. Pragną oni ustabilizować się zawodowo, osiągnąć pewien status materialny, mieć odpowiednio wyposażone mieszkanie. Pragnienia te nie są niczym negatywnym, ale mają określone konsekwencje społeczne i demograficzne. Rodzina zaczyna być postrzegana jako przeszkoda. Powoduje to odkładanie decyzji o małżeństwie.

- Jaki jest teraz przeciętny wiek podejmowania tej decyzji?

- Przeciętny wiek zawierania małżeństw to 28,5 lat w przypadku mężczyzn, a 26,4 jeśli chodzi o kobiety. W ślad za tym później rodzi się pierwsze dziecko. Znacznie przesuwa się początek okresu prokreacji. Przykładowo, w 1990 r. na 100 kobiet w wieku 20-24 lata rodziło się 158 dzieci, w 2012 - 51. Na 100 kobiet w wieku 25-29 lat w 1990 r. rodziło się 115 dzieci, a w 2012 r. - 89. Średni wiek kobiet rodzących dziecko w 2012 r. to 29 lat. Konsekwencją tego jest spadająca dzietność.

- Jesteśmy bodajże na jednym z ostatnich miejsc w Europie...

- W Europie na trzecim miejscu od końca. Wyprzedzają nas - w negatywnym sensie - Łotwa oraz Węgry. Współczynnik dzietności na statystyczną kobietę w wieku rozrodczym w Polsce wynosi 1,29 w 2012 r. Warunkiem prostej zastępowalności pokoleń jest współczynnik 2,1.
W tej sytuacji nieuchronne jest zmniejszanie się liczby ludności Polski. Niedawno GUS zaprezentował swe najnowsze prognozy. W 2050 r. ma być nas 34 mln (33 mln 950 tys.), o 4,6 mln mniej niż w 2013 r., przy założeniu tzw. średniego wariantu dzietności. Wydłużać się będzie przeciętny wiek życia, co jest następstwem lepszej kondycji psychofizycznej. W 2050 r. co trzeci Polak będzie miał więcej niż 65 lat. Będziemy jednym z najstarszych społeczeństw Europy.

- Do tej pory to wieś była demograficznym zapleczem Polski.

- A tymczasem procesy związane z rozwodami i spadkiem dzietności postępują szybciej na wsi. Przeciętna dzietność jest tam wyższa, ale jej spadek jest większy niż w miastach. Wieś szybciej się starzeje, gdyż następuje odpływ młodych ludzi. Na tych terenach, gdzie dominuje tradycyjna rolnicza gospodarka, widzimy przede wszystkim ludzi starszych. Dochodzi do tego problem, że do miast uciekają głównie kobiety i wielu rolników ma problem ze znalezieniem żony.

- A jaki jest związek dzietności z religijnością? Czy można mówić o jakiś korelacjach?

- Związek jest bardzo wyraźny. Olbrzymie różnice co do dzietności, podobnie jak w sferze praktyk religijnych, istnieją pomiędzy regionami południa Polski, a jej środkową i północną częścią. Małopolska, Podkarpacie, Świętokrzyskie i Lubelskie są demograficznymi ostojami. Młodzi żyjący na tych terenach w istotny sposób podwyższają wskaźniki dzietności.

- Jak to można wyjaśnić? Przecież jest to jedna i ta sama Polska?

- Statystyki dzietności wskazują, że nie ma jednej Polski. Jesteśmy pod tym względem bardzo zróżnicowani. Małe ośrodki i wieś w południowo wschodniej Polsce to także ostoja związana z życiem religijnym. Powiązanie tych sfer jest ewidentne. Regiony o najwyższych wskaźnikach religijnych są zarazem regionami o najwyższej dzietności.

- W jakim kierunku ewoluuje przekaz wartości w rodzinie?

- Wiemy, że wartości religijne czy głębsze wartości etyczne przekazywane są dzieciom głównie w rodzinie. Natomiast zaznaczająca się pogoń za pieniędzmi, pozycją materialną oraz chęć uzyskania wyższego standardu za wszelka cenę, skutkuje przekazywaniem postaw konsumpcjonistycznych.

- A jak prezentują się statystyki dotyczące rodzin wielodzietnych? Można mieć wrażenie, że jest to zjawisko rosnące...

- Niestety nie. Spada liczba rodzin wielodzietnych, mających co najmniej troje, a tym bardziej czworo i więcej dzieci. W okresie 2002-2011 liczba rodzin z trojgiem dzieci spadła z 944 do 735 tys., a z czworgiem z 428 do 273 tys. Tymczasem rodzina wielodzietna daje państwu o wiele więcej. Jako konsument płaci wyższe podatki pośrednie, a jako środowisko lepiej przygotowuje człowieka do życia w społeczeństwie.
Ale jest też i inny prąd, choć na razie marginalny. Gdy spojrzymy na statystyki dotyczące urodzeń trzeciego i czwartego dziecka, to wśród matek wzrasta ilość kobiet z wyższym wykształceniem. W pewnych kręgach zaczyna się moda na wielodzietność. To ogromny plus, tym bardziej, że dzieci te wychowują się w lepszych warunkach. Zmienia to też wizerunek rodziny wielodzietnej. Jeszcze do niedawna kojarzone były one z patologią. Bardzo ważne jest oddziaływanie na opinię publiczną. W tej dziedzinie robi się o wiele za mało.

- Polskie społeczeństwo wkrótce będzie znacznie starsze. Jakie będzie mieć to konsekwencje dla gospodarki i życia społecznego?

- W nauce takie sytuacje definiowane są jako „obciążenie demograficzne”. Zmniejszająca się ilość ludności pracującej będzie musiała wziąć na siebie ciężar utrzymania ludzi starszych. Biorąc pod uwagę jedynactwo czy ograniczoną ilość dzieci w rodzinie, dzieci te nie będą w stanie unieść tych obciążeń. Oznaczać to będzie zwiększone wydatki nie tylko na system emerytalny ale i na służbę zdrowia i na usługi opiekuńcze.
W tej chwili na 100 osób w wieku produkcyjnym przypadają 42 osoby w wieku poprodukcyjnym, w 2050 r. będzie to 81 osób, tak więc wskaźnik ten ulegnie podwojeniu. Zmniejszenie się liczby osób w wieku produkcyjnym oznacza mniejsze zasoby pracy, mniejszą liczbę pracujących. Stąd ten pomysł na wydłużanie wieku emerytalnego. Jeśli nie uda się w Polsce zwiększyć dzietności, to sytuacja następnych pokoleń będzie bardzo trudna.

- Czy nie zagraża nam katastrofa finansów państwa? Wiemy, jakim deficytem jest dziś obarczony ZUS i jakie dotacje otrzymuje z budżetu.

- Jest to duże wyzwanie. ZUS już dziś wymaga olbrzymich dotacji z budżetu i przesuwania środków np. z OFE. Problem będzie się pogłębiać. Patrząc z tej perspektywy, wydłużanie wieku emerytalnego wydaje się "mniejszym złem" niż np. zaproponowanie wszystkim tzw. renty socjalnej na minimalnym poziomie. Moim zdaniem, obowiązujący u nas system uzależniający emeryturę od poprzednich zarobków jest jednak lepszy, tym bardziej w sytuacji ograniczenia dzietności.

- Porozmawiajmy o tym jak przezwyciężyć ten impas, czyli o polityce rodzinnej i znaczeniu tej polityki dla przyszłości państwa.

- Dobrze, że są podejmowane pewne decyzje odnośnie różnych instrumentów polityki rodzinnej. Ale musimy pamiętać, że polityka rodzinna jest inwestycją długofalową - trudnym zadaniem, które sprawdza się dopiero po latach. Tymczasem podstawową bolączką polityki rodzinnej w Polsce jest brak długofalowego myślenia. Decyzje podejmowane są pod wpływem chwili. Brak jest stabilności. Np. widzimy jakim kolejnym modyfikacjom podlegało tzw. becikowe. Nastąpiło jego ograniczenie tylko do osób znajdujących się relatywnie w trudniejszej sytuacji. Teraz mówi się, że zamiast becikowego, dla kobiet nieaktywnych zawodowo także kobiet zatrudnionych w oparciu o umowy cywilno-prawne będzie wypłacany zasiłek w okresie urlopu rodzicielskiego.
Trzeba wiedzieć, że nie wystarczy stosowanie oderwanych od siebie instrumentów polityki rodzinnej. Stanowić ona musi spójny system, składający się z bardzo wielu elementów. Tymczasem dotychczasowe rozwiązania koncentrują się głównie na tworzeniu zachęt do urodzenia i pierwszego okresu życia dziecka. Ale to nie wystarczy, niezbędna jest pomoc rodzinie na dalszych etapach. I tutaj istnieje olbrzymia luka.
Ważne są np. działania na rzecz godzenia obowiązków zawodowych i wychowawczych. Na razie mamy urlop macierzyński, rodzicielski i urlop wychowawczy. Został położony nacisk na rozwój żłobków i przedszkoli. Ale trzeba przy tym uwzględnić różne modele rodziny. Są rodziny, które tę opiekę nad dzieckiem chcą rozwiązać poprzez wychowywanie dzieci w domu z udziałem matki, która wówczas rezygnuje z pracy. A tu jest luka. Wiele środowisk od lat postuluje dokonanie wyceny kosztów utrzymania i wychowania dzieci z uwzględnieniem pracy domowej kobiety. Wycena taka mogłaby stanowić podstawę określania wysokości świadczeń, jak również wysokości rekompensaty za bezpośrednią pracę na rzecz rodziny. Nie znajduje to zrozumienia.
Boję się o jedno. Analizy Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych wykazują, że polityka rodzinna w Polsce jest wyjątkowo zależna od wpływów politycznych. Nowe ekipy zazwyczaj odrzucają to, co było, zanim jeszcze dokona się oceny funkcjonowania danego rozwiązania. Tymczasem nie jest to tylko sprawa na dziś, ale sprawa, która pociąga dalekosiężne konsekwencje na przyszłość. Obserwujemy brak spojrzenia przyszłościowego.
Rządowa Rada Ludnościowa przygotowała różne rekomendacje w zakresie polityki ludnościowej Polski. Są tam cztery moduły: polityka rodzinna, polityka wobec osób starszych, ochrony zdrowia i w sprawie migracji. Środowisko eksperckie proponowało różne rozwiązania, uwzględniające sekwencję zdarzeń w życiu rodziny i dziecka. Wiele propozycji zostało jednak odrzuconych, gdyż Rada ta swe postulaty musi uzgadniać z resortami. A sposób myślenia naszych urzędników dotyczy dziś, a nie jutra. Proponowaliśmy np. rekompensatę finansową towarzyszącą urlopowi wychowawczemu np. przy drugim dziecku, ale nie zostało to przyjęte. Proponowaliśmy także specjalne dodatki przy kolejnych dzieciach, ale nie zostało to zaakceptowane. Także propozycja wyceny pracy kobiet wychowujących dzieci w domu budziła kontrowersje.

- A co by Pani Profesor powiedziała o pomyśle uzależnienia wysokości emerytury od ilości dzieci, czyli - inaczej mówiąc - od liczby płatników składek dostarczonych społeczeństwu przez konkretnych rodziców?

- Byłoby to trudne do wprowadzenia w Polsce, gdyż przeszliśmy na system kapitałowy. Podstawą powinien być więc wkład do systemu, natomiast towarzyszyć temu może np. rekompensata dla matek niepracujących.
W krajach zachodnich doszacowuje się do produktu krajowego brutto wkład kobiet pracujących w gospodarstwie domowym. Stanowi on prawie 40%. W Polsce zaczęliśmy doliczać do PKB dochody z czarnej strefy, np. z przemytu czy z prostytucji. Paradoksem jest, że nie doliczamy tego, co wnosi do PKB kobieta pracująca w gospodarstwie domowym, wychowującym dzieci.

- Wiele mówi się o przemocy w rodzinie. Różne ośrodki twierdzą, że występuje ona na skalę masową.

- Badania wykazują, że 70% rodziców akceptuje klapsy, ale nie mają one nic wspólnego z przemocą w rodzinie. A tymczasem badania te tak są interpretowane.
W świetle statystyk Niebieskiej Karty w 2011 r. ofiarami przemocy padło 20 tys. dzieci do 13 roku życia, czyli 0,5% wszystkich dzieci w Polsce. Natomiast 6% rodziców przyznało się do pobicia dzieci skutkującego urazem fizycznym. Nie wyolbrzymiałabym tej skali, chociaż nawet te 0,5% to o wiele za dużo.

- A jak wygląda skala przemocy wobec kobiet?

- Są to przypadki jeszcze mniej zidentyfikowane. Statystyki wychwytują dopiero liczbę sprawców ukaranych prawomocnym wyrokiem. Pierwszą przyczyną jest alkohol. Wszelkie działania powinny dotyczyć nie tylko skutków, co przyczyn takich zachowań.

2014-10-28 16:57

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Biskupi: chrześcijańska rodzina nie powinna spędzać niedzieli w centrach handlowych

[ TEMATY ]

rodzina

episkopat

list

KRZYSZTOF ŚWIERTOK

Do głębszego przeżywania niedzieli zachęcają polscy biskupi w liście na Niedzielę Świętej Rodziny, która przypada 30 grudnia. "Chrześcijańska rodzina nie powinna spędzać niedzieli w centrach handlowych na zwiedzaniu czy zakupach" - czytamy w liście. Biskupi zwracają uwagę, że niedziela to dla zabieganej rodziny szansa na bardziej intensywne spotkanie z Bogiem i między sobą.

CZYTAJ DALEJ

Posty nakazane zachowywać

Niedziela warszawska 46/2003

monticellllo/pl.fotolia.com

Przykazania kościelne są zaproszeniem do współodpowiedzialności za Kościół
Zachęcają do przemyśleń, czy wiara ma wynikać z tradycji, czy z przekonania

CZYTAJ DALEJ

Nuncjusz Apostolski w Wielki Czwartek: Każdy dobry uczynek względem drugiego człowieka jest posługą mycia nóg

2024-03-29 08:56

[ TEMATY ]

nuncjusz

Wielki Czwartek

Nuncjusz Apostolski

Episkopat news

Każdy dobry uczynek względem drugiego człowieka - zwłaszcza cierpiącego i tego, który nie cieszy się wielkim poważaniem - jest posługą mycia nóg. Do tego właśnie wzywa nas Pan: uniżyć się, nauczyć się pokory i odwagi dobroci - mówił Nuncjusz Apostolski w Polsce abp Antonio Guido Filipazzi w homilii Mszy św. Wieczerzy Pańskiej, której przewodniczył w Sanktuarium Narodowym św. Andrzeja Boboli w Warszawie.

Nuncjusz Apostolski przypomniał, że Mszą św. Wieczerzy Pańskiej rozpoczyna się święte Triduum Paschalne. „Na początku świętego Triduum prośmy przede wszystkim o łaskę głębokiego poruszenia serc wielkością tajemnic, które są celebrowane w tych dniach. Prośmy o łaskę przeżycia tych tajemnic dogłębnie i duchowo, a nie szybko i powierzchownie” - zaznaczył.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję