Reklama

Nie mówię Ci żegnaj...

Kazanie wygłoszone przez ks. prałata Czesława Grzyba na Mszy św. podczas pogrzebu śp. ks. Stanisława Jana Dudzińskiego 26 stycznia 2003 r. w kościele parafialnym w Jarczowie.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ekscelencjo
Czcigodny Księże Biskupie!
Bracia Kapłani!
Droga Rodzino
Księdza Stanisława!
Bracia i Siostry,
uczestnicy tej smutnej
uroczystości!

W dniu 18 czerwca 1978 r. w katedrze lubelskiej z rąk bp. Bolesława Pylaka siedemnastu diakonów przyjęło święcenia kapłańskie. W tej grupie był diakon Stanisław Dudziński. W czasie tych zaślubin z Kościołem, w obecności licznie zgromadzonych wiernych i najbliższej rodziny wypowiedzieliśmy to sakramentalne "tak", z którego jasno wynikało, że całe swoje życie, całych siebie oddajemy Bogu, służąc człowiekowi w Kościele Chrystusowym, tam gdzie postawi nas Biskup - aż do śmierci.
Łatwo policzyć, iż od tamtej daty upłynęło 25 lat. W tym roku przypada jubileusz 25-lecia kapłaństwa. Ks. Stanisław rozpoczął obchody cztery miesiące wcześniej ale jakże zaskakująco, inaczej i niespodziewanie.
Diakon Stanisław przystępując do święceń kapłańskich miał pełną świadomość wynikających z nich zobowiązań i darów. Dlatego w pierwszym testamencie z dnia 6 czerwca 1978 r., jeszcze jako diakon, kilkanaście dni przed święceniami pisze: "Wszystko czym jestem i co posiadam jest darem Boga Wszechmogącego. Jestem świadom talentów, jakie od Niego otrzymałem, a na ile je wykorzystałem, a na ile nie, niech to oceni sam Bóg - Sędzia i Ojciec. Zawsze w życiu starałem czynić Jego wolę, choć nie zawsze to się udawało. Rodzicom, rodzeństwu, przyjaciołom jestem wdzięczny za ich życzliwość, pomoc i modlitwę".
Te słowa Staszek napisał 25 lat temu. Mówią one o jego osobowości. Trzeba przyznać, że był konsekwentny. Przez całe swoje życie kapłańskie starał się jak mógł być wierny przysiędze kapłańskiej. Wypełniał swoją powinność wynikającą z tego sakramentu, podejmując posługę kapłańską w różnych miejscowościach. Nieubłagana śmierć dopadła go w lubelskim szpitalu.
Każde powierzone mu zadanie podejmował w poczuciu kapłańskiej odpowiedzialności, z pewnym lękiem, czy podoła. Jeżeli widział, że coś nie wychodzi z różnych racji, umiał się wycofać, pokornie tłumacząc, że są tacy, co zrobią to na pewno lepiej. Należał do ludzi niewątpliwie bardzo pracowitych. Wiele robił sam, płacąc niejednokrotnie własnym zdrowiem. Był znany jako człowiek o dużej wrażliwości, rozkochany w otaczającej go przyrodzie, zakochany w górach stawiał sobie różne wyzwania nieraz po to, by pokonać samego siebie. Zbyt szybko się nie poddawał, miał ciągle plany.
O wrażliwości mogą świadczyć namalowane przez niego obrazy czy też napisane wiersze, które skrzętnie skrywał. Pięknie namalował portret swojej mamy. Człowiek, który żył w harmonii z otaczającą go przyrodą, dostrzegał piękno kwiatów i kochał zwierzęta - przychodzi mi na myśl ten ciągle chodzący za nim ulubiony pies.
Taki człowiek jest wyczulony również na potrzeby drugiego człowieka. Taką niewątpliwie osobą był ks. Stanisław. To mogą potwierdzić pracujący z nim w różnych placówkach księża, najbliższa rodzina, parafianie, szczególnie zaś parafianie z Jarczowa.
Starał się pomagać innym jak mógł najlepiej, wspierając modlitwą, posługując sakramentami w każdej sytuacji. Pomagał w miarę swoich możliwości nie dbając o to, co powiedzą inni. Staszek miał swój niepowtarzalny charakter i swój osobisty styl. Dlatego był lubiany, o czym świadczy obecność na pogrzebie tak wielu księży z różnych diecezji m.in. sandomierskiej, lubelskiej i innych, a także ogromna rzesza świeckich.
Przykładem otwartości ks. Stanisława na człowieka i przykładem życzliwej kapłańskiej postawy może być wydarzenie, którego sam osobiście doświadczyłem. Przed laty, kiedy Staszek był administratorem w Oleśnikach, ja szukałem dla młodzieży oazowej miejsca na rekolekcje. Spotkałem Go przed Kurią lubelską i powiedziałem mu o tym. Wtedy ks. Stanisław zaproponował swoje mieszkanie, kancelarię choć nie były do końca wykończone, oddał, co posiadał. Tak też się stało. Sam się usunął w kącik i zostawił wszystko do dyspozycji młodzieży. Taka sama sytuacja powtórzyła się w Jarczowie. Świadczy to o jego otwartości i wrażliwości.
Ks. Stanisław był niewątpliwie człowiekiem głębokiej wiary, ale starał się nigdy tego nie manifestować, należał do ludzi skromnych i trochę skrytych. Niewiele o sobie mówił, niewiele też pokazywał. Robił wielką i piękną kapłańską robotę, chociaż nie bez trudności, w myśl słów Jezusa: "Kto chce iść za mną, niech weźmie swój krzyż i niech mnie naśladuje".
Stojąc przy trumnie ks. Stanisława - proboszcza, spoglądając wstecz na jego 50-letnie życie można rzec z pełnym przekonaniem, że to zaproszenie Staszek potraktował bardzo dosłownie. Wbrew pozorom nie należał do tytanów zdrowia, cierpienie związane z różnymi chorobami, szczególnie w ostatnich latach i tygodniach, ściśle złączone było z Jego codziennością, lecz na ile mógł starał się z tym radzić sobie sam. Bardzo rzadko się skarżył, nie chciał angażować nikogo w swe cierpienie. Zawsze to odsuwał i bagatelizował, mówił, że ból przejdzie. Nie narzekał nawet jeśli jakieś przykrości parafialne się zdarzyły. Powiadał, że każdy ma prawo do błędów.
Złączony z Krzyżem Jezusa Chrystusa przekroczył bramę śmierci. Otaczając trumnę, która zamyka doczesne szczątki śp. Proboszcza parafii Jarczów, dziękując za wielkie dobro, które Bóg przez Niego sprawił w wielu miejscach i w wielu osobach, modląc się o wieczną nagrodę ks. Stanisława przeżywamy bardzo solidną, jakże każdemu potrzebną katechezę. Katechezę o przemijaniu, o znikomości dóbr materialnych tego świata, o zaszczytach, wokół których tyle nieraz zabiegania. Katechezę o właściwej hierarchii wartości i poszanowania każdego człowieka, jego godności jako dziecka Bożego. Katechezę o wierze, dzięki której to trudne rozstanie jest mniej bolesne i można spokojnie przeżyć naszą doczesność. Czynić wiele dobra innym i ufając, że śmierć jest tylko bramą, przez którą przechodzimy. Weźmy sobie to do serca. Jest taka mądrość ludowa, która wszystkim nam się przyda: "Jeżeli w życiu sam nie postawisz sobie przecinka we właściwym miejscu, to życie może postawić ci kropkę w momencie najmniej oczekiwanym, nie odpowiednim dla ciebie".
Staszku! Nie mówię Ci "żegnaj!", lecz powodowany ufną wiarą w zmartwychwstanie i życie wieczne, mówię Ci "do zobaczenia!". Kiedy? - nie wiem. Bóg to wie, to On ma ten właściwy kalendarz. Zrobiłeś tu na ziemi to, co miałeś zrobić realizując swoje powołanie, a teraz niech Dobry Ojciec, Najwyższy Kapłan przyłączy Cię do grona Niebieskiego Prezbiterium, dołączając między innymi do naszych kolegów z roku kapłanów Michała Borysa i Piotra Pikuli oraz alumna Józka Krzywiny. Żyj w pokoju!
Amen.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dziś Wielki Piątek - patrzymy na krzyż

[ TEMATY ]

Wielki Piątek

Karol Porwich/Niedziela

Wielki Piątek jest dramatycznym dniem sądu, męki i śmierci Chrystusa. Jest to dzień, kiedy nie jest sprawowana Msza św. W kościołach odprawiana jest natomiast Liturgia Męki Pańskiej, a na ulicach wielu miast sprawowana jest publicznie Droga Krzyżowa. Jest to dzień postu ścisłego.

Piątek jest w zasadzie pierwszym dniem Triduum Paschalnego. Dni najważniejszych Świąt Kościoła są bowiem liczone zgodnie z tradycją żydowską, od zachodu słońca.

CZYTAJ DALEJ

Wielki Piątek. Dzień postu ścisłego

[ TEMATY ]

post

Wielki Piątek

Karol Porwich/Niedziela

Wielki Piątek jest dniem sądu, męki i śmierci Chrystusa. To jedyny dzień w roku, kiedy nie jest sprawowana Msza św., a w kościołach odprawiana jest Liturgia Męki Pańskiej. Na ulicach wielu miast sprawowana jest publicznie Droga Krzyżowa. Tego dnia obowiązuje post ścisły i wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych. Są jednak osoby, które pościć nie muszą.

– Jeśli Wielki Piątek jest dniem pełnym smutku, to jednocześnie jest najwłaściwszym dniem dla obudzenia na nowo naszej wiary, dla umocnienia naszej nadziei i odwagi niesienia przez każdego swego krzyża z pokorą, ufnością i zdaniem się na Boga, mając przy tym pewność wsparcia przez Niego i Jego zwycięstwa. Liturgia w tym dniu śpiewa: „O Crux, ave, spes unica – Witaj, Krzyżu, nadziejo jedyna!” – tak sens liturgii wielkopiątkowej wyjaśniał w jednej z katechez w minionych latach papież Benedykt XVI.

CZYTAJ DALEJ

Słodko - gorzka wspólnota

2024-03-29 15:18

Dziar

Tę nazwę dla duszpasterstwa osób rozwiedzionych i żyjących w związkach niesakramentalnych zaproponował ks. Marian Fatyga, opiekujący się środowiskiem od 2023 roku.

- Chodzi o dużo gorzkich doświadczeń osłodzonych myślą, że i dla nas, mimo sytuacji, w jakiej się znajdujemy jest nadzieja, że nie jesteśmy straceni w oczach Boga – mówi Niedzieli Anna Wira, która wraz z mężem Piotrem jest we wspólnocie od 2002 roku.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję