Mówisz: niech sobie ludzie nie kochają Boga,
Byle im była cnota i ojczyzna droga.
Głupiec mówi: niech sobie źródło wyschnie w górach
Byle by mi woda płynęła w miejskich rurach
Adam Mickiewicz
Wielu mówi mi: "Nic nie pisz na ten temat, bo to i tak nie ma sensu". Jeszcze inni uśmiechają się i wołają: "Ojciec Święty kocha Unię Europejską, a ten ciągle ma jakieś wątpliwości". Nie wiem, skąd się wzięła myśl o miłości Jana Pawła II do Unii, ale pewnie jest to kolejny wybryk znanych w naszej ojczyźnie eurozwolenników. Ja natomiast chciałbym jeszcze raz powrócić do słynnej daty i słynnego wydarzenia z 13 grudnia ub. r. Wtedy to mogliśmy podziwiać ogromny sukces naszego rządu, który "wszystko w Brukseli załatwił". Z uśmiechem i wzniosłymi słowami na ustach mogliśmy wsłuchiwać się w zapewnienia, które już niebawem miały stać się naszym udziałem. Pamiętamy sensacyjny spektakl z brukselskich negocjacji. Pamiętamy bojowe nastawienie naszych rządzących, którzy jechali podbić Zachód. A potem do nas napływały pełne niepokoju wiadomości. Mogliśmy usłyszeć: "Rozmowy zostały przesunięte", "Dialog został prawie zerwany", "Wydawało się, że to już koniec". I później słynna konferencja prasowa, na której Leszek Miller zapewniał Polskę, że wszystkie żądania strony polskiej zostały przyjęte. No oczywiście, nie mogło być inaczej. SLD podkreślało, że wreszcie 13 grudnia będzie datą, która będzie się kojarzyła z czymś dobrym. Sukces? Zwycięstwo? Umiejętność negocjacji? Dobre układy? A może rzeczywiście Unia chce dobra Polski? Jeszcze w grudniu ta myśl została rozwiana. Wśród szarych ludzi pojawiało się coraz więcej pytań. Pytali górnicy, hutnicy, handlowcy, pytała służba zdrowia, pytali przede wszystkim rolnicy: co z nami będzie? Jakie będą nasze rodziny? Odpowiedzi były iście socjalistyczne: nie przejmujcie się, będzie lepiej. Będzie praca, będą pieniądze. Na wszystko. Polacy jak to Polacy, lubią obietnice. Uwierzyli, byli wręcz zachwyceni. Styczniowe dni pokazały jednak, że nie jest tak pięknie, jak sobie to wymarzył premier i jego świta. Jak bumerang powróciła sprawa rolników i dopłat. "No cóż, wydaje mi się, że Unia Europejska zaczyna coś kombinować. Ale póki co, nie drzyjmy szat" - powiedział minister rolnictwa Jarosław Kalinowski. Święta prawda, że ktoś chce nas wpuścić w kanał. Ale czy to nowość? Historia nauczyła nas, abyśmy byli bardziej ostrożni.
Pomóż w rozwoju naszego portalu