Reklama

Wielki Post

Wielkopostna radość

IV niedziela Wielkiego Postu wyróżnia się wśród pozostałych nie tylko kolorem szat liturgicznych. Wskazuje na powody, dla których chrześcijanin nawet pośród największych trosk nie powinien się smucić

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Każda niedziela jest świętem zmartwychwstania, dlatego nie może być dniem pokuty ani postu. Jest świętem radości, ufnym oczekiwaniem na zbawienie, na wejście do nieba. Dlaczego zatem w niedziele Wielkiego Postu nie śpiewa się „Gloria” ani „Alleluja”, nie ma kwiatów na ołtarzu, a organy grają cicho i spokojnie? Jak pogodzić fakt, że w liturgii dominuje fiolet, kolor smutny, a lud śpiewa „Gorzkie żale”, skoro powinno być radośnie?

Niedziela w Wielkim Poście jest klamrą spinającą czas pokuty, oknem wieczności, przez które możemy zobaczyć skrawek nieba i oświecić nasze życie pełne umartwień, trosk i doświadczeń nadzieją na wieczną szczęśliwość. Mimo że cały okres wielkopostny jest drogą oczyszczenia przez wytężoną modlitwę, pokutę i jałmużnę, to niedziela pozostaje dniem radości i gwarantuje ciągłość podjętych ćwiczeń.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Niedziela „Laetare”

Co zatem szczególnego wnosi czwarta niedziela, zwana Laetare? Ma ona podkreślać radość, zgodnie z tym, co wyraża jej nazwa wzięta z liturgicznej antyfony na wejście. Wzywa ona dzieci Kościoła do jedności i miłości, czerpanej ze źródła ludzkiej pociechy, która zawarta jest w nadziei niesionej przez Boga. To warunek, by nie być smutnym, by się prawdziwie weselić.

Czas pokuty prowadzi ku nawróceniu, jego celem jest oczyszczenie serca, odrodzenie człowieka, by mógł stanąć przed Bogiem z czystym sumieniem. Ten, który pojednał nas ze sobą przez Chrystusa, oczekuje na nasze nawrócenie i przygarnia nas w swoim miłosierdziu. Bliskość pojednania, które dokonało się w śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa, jest znakiem dla każdego wierzącego i dla całego Kościoła. Wspólnota ludu Bożego cieszy się każdym zwycięstwem w walce z grzechem i ludzką niemocą.

Początki niedzieli „Laetare” sięgają wcześniejszych wieków i związane są ze zmieniającym się kształtem samego Wielkiego Postu. Dopiero w 1248 r. papież Innocenty IV ustalił 40-dniowy post.

Reklama

Niedziela „Laetare” może przypaść między 1 marca a 4 kwietnia, a data związana jest z obchodem Wielkanocy. Intensywność ciepła i światła zależy od kąta, pod którym padają promienie słoneczne. Tak czy inaczej, w powietrzu wyczuwa się oznaki wiosny, a to budzi naturalną radość. Liturgia wpisana jest w rytm ludzkich doświadczeń i przeżyć.

Różowy kolor

Można tego dnia używać w liturgii koloru różowego zamiast fioletowego, zwyczajnie przewidzianego na czas Wielkiego Postu, ozdobić ołtarz kwiatami, a organista może grać na organach bardziej uroczyście, nie tylko by podtrzymać śpiew. Te proste znaki w kolorowym świecie nie mogą umknąć uwadze. Mają bowiem pobudzić i wzmocnić wewnętrznie odrodzenie sił potrzebnych do duchowego wzrostu.

Kolor w liturgii ma historyczne i teologiczne znaczenie. Oddziałuje na zmysł wzroku, wyrażając przypisaną i uznaną treść. O ile fiolet w Wielkim Poście oznacza pokutę, o tyle wydaje się, że róż jest fioletem, przez który przebija się więcej światła radości i nadziei. Róż to kolor, który przybliża się do bieli, a ta wiąże się z czystością. Biel używana w liturgii już w antycznym Kościele symbolizowała świętość, której źródłem jest Chrystus. Światło Zbawiciela rozjaśnia smutek, łagodzi ból i cierpienie.

Kolor fioletowy wskazuje na czas oczekiwania na Chrystusa. Wyraża stan utęsknienia, a więc smutku zaprawionego nadzieją. W połowie Wielkiego Postu nadzieja gwałtownie wzrasta. Człowiek ma za sobą dłuższą drogę wielkopostnych ćwiczeń, dlatego teraz wszystko pójdzie łatwiej, jak z płatka.

Kolory w liturgii znane były już w pierwszych wiekach, ale ich znaczenie zostało skodyfikowane dopiero po soborze trydenckim, w Mszale Piusa V. Kolor różowy, przewidziany dla niedziel „Laetare” i „Gaudete”, wprowadzony został w okresie baroku, choć w liturgii pojawił się już w XIII-wiecznym Mszale neapolitańskim. Odnosił się do znanego w X wieku w Rzymie zwyczaju błogosławienia złotej róży. Papież udawał się tego dnia do bazyliki Świętego Krzyża Jerozolimskiego, trzymając w ręku złotą różę. Wierni tego dnia obdarowywali się białymi różami, mającymi symbolizować piękno i cierpienie. Wracając do swojego pałacu, który wówczas znajdował się na Lateranie, papież wręczał złotą różę prefektowi Rzymu. Skąd wziął się ten zwyczaj? Być może od Kościoła w Bizancjum, gdzie jedna z niedziel Wielkiego Postu poświęcona była drzewu Krzyża Świętego; składano mu wówczas hołd poprzez kwiaty. Być może u podstaw leży także inna tradycja. Od dawna w Rzymie w tym czasie obchodzono zwycięstwo wiosny nad zimą. Z tej okazji przystrajano uroczyście kwiatami osoby, domy i ulice.

Reklama

Liturgiczne przesłanie

Do czego zachęca liturgia w IV niedzielę Wielkiego Postu? Do radośniejszego oczekiwania na zwycięstwo Chrystusa. W świecie, w którym zatraca się poczucie grzechu, a do jego obecności łatwo się przyzwyczaić, światło, które przebija z liturgicznych znaków, powinno dotknąć najgłębszych zakątków duszy i rozjaśnić sumienie, by uwolnić je od pokładów nienawiści, zazdrości, egoizmu i pychy. Człowiek wychodzi z przygniatającego poczucia winy nie przez oswojenie się z jej mroczną barwą, lecz dzięki światłu przebaczenia i miłości. Ono pozwala spojrzeć na grzech i jego skutki z nadzieją zwycięstwa.

Różowy kolor jest znakiem cierpienia, które składa się Bogu. Piękno ofiary wyraża się w duchowej i moralnej przemianie, której celem jest zwycięstwo Krzyża. Drzewo oblane krwią Męki zakwita darem ludzkich serc zjednoczonych w bukiecie wielkopostnej ofiary. Róża jest wyrazem nadziei i przebaczenia, do którego Bóg wzywa i którego udziela.

Czy zatem niedziela „Laetare” może być dniem smutnym? Jeśli Bóg przyrzekł swoją wierność, to złożonej obietnicy dotrzyma pomimo ludzkich słabości. Treścią obietnicy jest nie tylko wyzwolenie spod władania grzechu i śmierci czy uwolnienie z lęku, lecz także zanurzenie w pełnym światła spojrzeniu Boga. Ono prowadzi człowieka przez życie z miłością, która oczyszcza, wyzwala i uświęca.

2016-03-02 08:33

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Greger: praktykujący, ale niewierzący – realne zagrożenie

[ TEMATY ]

wiara

PB

Grozi nam sytuacja, że będziemy mieli w Kościele praktykujących, ale niewierzących – przestrzegł bp Piotr Greger, który przewodniczył Mszy św. w bielskiej katedrze z okazji międzyuczelnianej inauguracji roku akademickiego. Liturgia rozpoczęła także tegoroczną działalności Duszpasterstwa Akademickiego diecezji bielsko-żywieckiej.

W homilii zwrócił uwagę, że człowiek może doskonale wypełnić nawet najdrobniejsze obowiązujące zakazy i nakazy, a równocześnie rozminąć się z Bogiem. Odwołał się do przykładów z doświadczenia duszpasterskiego, gdy ludzie przychodzący do kościoła są fizycznie obecni, ale nie spotykają się z Jezusem Chrystusem, nie mają z Nim osobistej więzi.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Stań przed Bogiem taki, jaki jesteś

2024-04-24 19:51

Marzena Cyfert

O. Wojciech Kowalski, jezuita

O. Wojciech Kowalski, jezuita

W uroczystość św. Wojciecha, biskupa i męczennika, głównego patrona Polski, wrocławscy dominikanie obchodzą uroczystość odpustową kościoła i klasztoru.

Słowo Boże podczas koncelebrowanej uroczystej Eucharystii wygłosił jezuita o. Wojciech Kowalski. Rozpoczął od pytania: Co w takim dniu może nam powiedzieć św. Wojciech?

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję