W okresie poświątecznym w przemyskich kościołach bardzo często wystawiane były jasełka. W niedzielę 5 stycznia taka właśnie inscenizacja miała miejsce w kościele św. Jana. Autorami i jednocześnie wykonawcami pomysłu były dzieci wraz z wychowawcami ze świetlicy "Servus" mieszczącej się przy salezjańskim kościele. Kościół wypełniony był po brzegi. Jasełka nie były typowe, owszem był Józef i Maryja, ale nie było to tradycyjne przypomnienie zdarzeń rozgrywających się owej Nocy w Betlejem. Umiejętnie dobrane wiersze, kolędy wspierane przez skrzypce i gitarę, a przede wszystkim wspaniała recytacja dzieci sprawiły, że na twarzach ludzi pojawił się uśmiech. Każdy chciał podejść bliżej, zobaczyć małych aktorów, zwłaszcza ich taniec podczas jednej z kolęd, ale koło ołtarza zrobiło się tak ciasno, że nie było o tym mowy. Małych wykonawców nie onieśmielały nawet kamera i światła reflektorów. Wypowiadali swoje kwestie z dużym przejęciem, ale też z takim samym zrozumieniem tekstu. Jednym słowem, wszystko tworzyło zgraną całość, w czym zasługa owszem wychowanków, ale też wychowawców salezjańskiej świetlicy, którzy na co dzień tym dzieciom służą radą i własnymi umiejętnościami. Pod koniec przedstawienia kilku małych aktorów przeszło po kościele z opłatkami w ręku dzieląc się nim z widzami, którzy potem na ich prośbę zaczęli się dzielić między sobą. Było to o tyle niezwykłe, że między obcymi na początku ludźmi przez łamanie tego opłatka zawiązała się szczególna więź łącząca ich w jedną, ogromną rodzinę. Znowu czuło się atmosferę wigilijnej nocy... A przecież o to właśnie chodziło.
Pomóż w rozwoju naszego portalu