Reklama

W oczekiwaniu na kanonizację błogosławionego biskupa J. S. Pelczara

Samotność ojcostwa (10)

Niedziela przemyska 10/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Lipcowy tydzień poprzedzający uroczyste prymicje w rodzinnej Korczynie nie był dla młodego prezbitera radosny. Z jednej strony serce przepełniała radość z faktu, że będzie mógł stanąć przy ołtarzu wobec swoich rodaków, z drugiej - smutek z powodu niepokoju o rodziców.
Ojciec od kilku już lat chorował. Zastanawiano się nawet czy powinien przyjeżdżać do Przemyśla na święcenia, ale Wojciech sam zdecydował o tym, twierdząc, że całe lata czekał na ten moment. Cały ciężar przygotowań do prymicji spadał na matkę, która zresztą od dłuższego już czasu obarczona obowiązkami domowymi czuła, że traci siły i z coraz większą trudnością dźwigała domowe obowiązki. Ten tydzień młody kapłan spędzał u znajomych księży i to oni podtrzymywali go na siłach i budowali nadzieję. I rzeczywiście, Julianna mimo wcześniejszej słabości powróciła do sił i kierowała prymicyjnymi przygotowaniami.
W sobotę wieczorem Józef zawitał do rodzinnego domu. Powitano go chlebem i solą, wszyscy garnęli się do niego z gratulacjami, prosili o szczególną modlitwę w czasie jutrzejszej Mszy św.
- Jutro, odrzekł, ofiaruję moją pierwszą w parafii Mszę św. w intencji rodziców, by Bóg darzył ich szczęściem i długimi latami.
- Bardzo Ci dziękuję synu - odrzekła zapłakana matka. Ale lepiej pomódl się, byś był dobrym, świętym księdzem, tak jak się modliłam, ile razy byłam w Leżajsku.
Obudził się późną nocą. W okna uderzały krople deszczu. Wstał i zobaczył, że to bardzo ulewny deszcz. Zasmuciło go to. A zatem, pomyślał, nie będzie uroczystej procesji do kościoła. Ale cóż to znaczy, skoro Pan Bóg wysłuchał mojej modlitwy i mama wróciła do zdrowia, a ojciec też jakoś się trzyma. Zaczął wyobrażać sobie ten dzień, który płacząc lipcowym deszczem budził się powoli do życia.
Wstał wcześnie i po odmówieniu wyuczonych w dzieciństwie modlitw porannych, zatopił się w rozmyślaniu. Jego tematem był Chrystus kapłan, w którego to kapłaństwie od tygodnia uczestniczył. Przechodził wraz z Jezusem Jego drogę nakreśloną przez natchnionych Ewangelistów i omadlał każdy rodzaj posługi pełnionej przez Jezusa. Potem zaczął odmawiać Brewiarz. Wiedział, że będzie to bardzo męczący i zajęty przez spotkania z gośćmi dzień.
O dziewiątej wyszedł do domowników i ludzi, którzy krzątali się przy ostatnich przygotowaniach. Zaniepokoił go smutek matki, która wyraźnie tłumiła łzy.
- Dlaczego mama płacze w taki uroczysty dzień?
- Tak mi smutno synku, że Pan Bóg poskąpił ci słońca i w taki deszcz będziesz odprawiał swoje prymicje.
- Deszcz podobnie jak słońce, mamo, też jest darem Pana Boga. Widać tak potrzeba.
- Ja to rozumiem, ale tak mi przykro i smutno.
- Wszystko będzie dobrze, niech mama już przestanie o tym myśleć.
Już w niecałą godzinę smutek zamienił się w radosne zaskoczenie. Nagle przestał padać deszcz. I to nawet nie stopniowo, ale w jednym momencie ulewa się urwała i zza chmur wyszło piękne słońce. Ten dar niebios wszyscy przyjęli z radosnym krzykiem. Dzieciaki wybiegały na podwórko, aby sprawdzić, że tak jest naprawdę. Potem Józiu zaprosił rodziców i rodzeństwo do jednej z izb i ubrany już w komżę i stułę zaczął mówić w ciepłych słowach do tych, z którymi żył, wśród których wychowywał się, a których wkrótce będzie musiał opuścić.
- Serce moje jest dziś przepełnione radością, że oto za chwilę stanę u stopni ołtarza. Wiem, że to wielka łaska i powołanie Boże. Nie byłoby go jednak, gdybym nie otrzymał od was rodzice moi kochani daru życia i katolickiego wychowania. Nie byłoby tego dnia, gdyby nie to, że wy drodzy moi bracie i siostry podjęliście się trudu prowadzenia gospodarstwa. Dzięki temu ja jeden mogłem się uczyć, a potem kształcić w Seminarium. Za to wszystko wam dziękuję, dziękuję za modlitwy, jakie zanosiliście za mnie do Boga. Obiecuję, że teraz, choć czyniłem to zawsze, ale odtąd jako kapłan będę o was pamiętał. A teraz proszę was rodzice moi, abyście mnie pobłogosławili na całe moje kapłańskie życie. Już wiecie, że władze kościelne skierowały mnie do parafii Sambor. To duża parafia i bardzo pracowita. Co dalej, trudno powiedzieć, chcę na każdym posterunku godnie służyć jako kapłan.
Tu ukląkł i rodzice złożyli na jego czole znak krzyża, a potem czule się uściskali.
- No, a teraz czas do kościoła.
Kiedy wyszedł przed dom spotkała go druga niespodzianka. Przed domem oprócz gości stało dwanaście w biel ubranych dziewcząt z liliami w dłoniach. Józef zaprosił do tego szczególnego pochodu rodziców i tak otoczony tą bielą szedł w stronę kościoła.
Okazało, się, że był to pomysł ks. dziekana Serafina, który w ten sposób chciał zamanifestować swoje szczególne przywiązanie do swojego parafianina.
Ówcześnie przyjętym zwyczajem procesja zatrzymała się przed dzwonnicą i tutaj wszyscy wysłuchali prymicyjnej przemowy, którą z wysokości dzwonnicy wygłosił pierwszy katecheta prymicjanta ks. Jan Dornwald.
A potem była uroczysta Suma i procesja z Najświętszym Sakramentem. Po powrocie do świątyni rozpoczął się obrzęd udzielania prymicyjnego błogosławieństwa.
Józef ściskał głowy kapłanom, rodzicom, rodzeństwu i wszystkim innym gościom.
Było już dobrze po południu, kiedy uroczystości w kościele dobiegły końca. Teraz główną rolę przejął ksiądz proboszcz. Zaprosił wszystkich do namiotu, który kazał wystawić, by pomieścić liczną rzeszę gości. Ostatnim akordem były wystrzały z moździerzy, które swoim hukiem poinformowały o uroczystym dniu przeżywanym przez korczyńską wspólnotę.
Już pod koniec, kiedy wszyscy się zaczęli zbierać do odejścia podszedł do Józefa gwardian krośnieńskich Kapucynów i nieśmiało zaprosił go na parafialny odpust 2 sierpnia.
- Jeśli ksiądz nie ma przeszkód, to proszę nie odmawiać. Jest u nas w zakonie takie przekonanie, że prymicjanci nie odmawiają swojej posługi, bo są to dni szczególne, kiedy mogą wyprosić u Pana Boga wiele łask.
- Oczywiście, że nie odmówię, bo przecież to dla mnie wielki zaszczyt.
Potem jeszcze były dni utrudzenia, bo Józef proszony przez księży z sąsiednich parafii chętnie służył w konfesjonale, a było tych spowiedzi bardzo dużo.
W dniach wolnych od tej posługi ksiądz proboszcz zabierał swojego prymicjanta na bryczkę i obwoził po sąsiednich parafiach, by go przedstawić księżom, bo nie wszyscy mogli być na prymicjach. Józefa żenowała życzliwość, gościnność i ofiarność kapłanów, którzy nie omieszkali wcisnąć mu w kieszeń parę groszy. Bronił się przed tym, ale ksiądz proboszcz pouczył go, że nie powinien tak robić.
- Widzisz, dzisiaj oni ci pomagają, zobaczysz przyjdą takie dni, kiedy ty będziesz pomagał innym, bo serce masz dobre. Sambor to rozległa parafia i bardzo pracowita. Cieszę się, żeś już zakosztował kapłańskiego trudu przy okazji słuchania spowiedzi. Tam będzie to dla ciebie ważne zajęcie, bo jak wiem, ludzie tam biedni, ale bardzo pobożni. Na początek przyda ci się tych parę groszy, żeby coś najpotrzebniejszego sobie kupić do swego wikariuszowskiego "gospodarstwa".
Od tej pory Józef już nie bronił się przed oznakami życzliwości. Zresztą kończył się czas odpoczynku.
W uroczystość Wniebowzięcia Matki Bożej sprawował w rodzinnej parafii uroczystą Sumę z kazaniem, które, jak potem relacjonował proboszcz, bardzo się podobało, bo w kościele "było jak makiem siał".
- Teraz już nic nikomu nie obiecuj, bo te dwa dni należą się rodzinie. Rano odprawisz sobie u nas Mszę św. a potem staraj się być z rodzicami i rodzeństwem. Ja już zajmę się zorganizowaniem jakiejś bryczki, która cię zawiezie na stację kolejową i potem już pociągiem pojedziesz do tego twojego Sambora.
- Chciałem księdzu proboszczowi serdecznie podziękować za wszystko dobro i zanim odjadę prosić o błogosławieństw.
- Nie dziękuj, bo mi zasługi zabierasz, a pobłogosławić to cię z radością pobłogosławię, bo mam czucie, że czeka cię niełatwa droga.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Wojciech

Niedziela Ogólnopolska 17/2019, str. 30

[ TEMATY ]

św. Wojciech

T.D.

Św. Wojciech, patron w ołtarzu bocznym

Św. Wojciech, patron w ołtarzu bocznym

29 kwietnia 2019 r. – uroczystość św. Wojciecha, biskupa i męczennika, głównego patrona Polski

W tym tygodniu oddajemy cześć św. Wojciechowi (956-997), biskupowi i męczennikowi. Pochodził z książęcego rodu Sławnikowiców, panującego w Czechach. Od 16. roku życia przebywał na dworze metropolity magdeburskiego Adalberta. Przez 10 lat (972-981) kształcił się w tamtejszej szkole katedralnej. Po śmierci arcybiskupa powrócił do Pragi, by przyjąć święcenia kapłańskie. W 983 r. objął biskupstwo w Pradze. Pod koniec X wieku był misjonarzem na Węgrzech i w Polsce. Swoim przepowiadaniem Ewangelii przyczynił się do wzrostu wiary w narodzie polskim. Na początku 997 r. w towarzystwie swego brata Radzima Gaudentego udał się Wisłą do Gdańska, skąd drogą morską skierował się do Prus, w okolice Elbląga. Tu właśnie, na prośbę Bolesława Chrobrego, prowadził misję chrystianizacyjną. 23 kwietnia 997 r. poniósł śmierć męczeńską. Jego kult szybko ogarnął Polskę, a także Węgry, Czechy oraz inne kraje Europy.

CZYTAJ DALEJ

Z Czech przez Polskę do nieba

Niedziela Ogólnopolska 16/2018, str. 20-21

[ TEMATY ]

św. Wojciech

Tadeusz Jastrzębski

Św. Wojciech nauczający z  łodzi, malowidło ścienne. Chojnice, kościół pw. św. Jana Chrzciciela

Św. Wojciech nauczający z  łodzi, malowidło ścienne. Chojnice, kościół
pw. św. Jana Chrzciciela

Urodził się zaledwie 10 lat przed chrztem Polski. Śmierć męczeńską poniósł już jednak w czasach, kiedy nad Wisłą władcy zdawali sobie sprawę ze znaczenia świętych relikwii. Czy Polska byłaby dziś tym samym krajem, gdyby nie św. Wojciech, jego związki z naszym państwem oraz przyjaźń z cesarzem?

Św.Wojciech został biskupem Pragi jako 27-letni mężczyzna. Jak podają jego biografowie, do katedry miał wejść boso, co prawdopodobnie symbolizowało ewangeliczną prostotę przyszłego męczennika. Potwierdzeniem tej tezy są inne historyczne źródła, według których wiadomo dziś ponad wszelką wątpliwość, że Wojciech nie dysponował wielkim majątkiem. To, co posiadał, miało służyć sprawowaniu kultu, zaspokajaniu potrzeb miejscowego kleru oraz jego osobistemu utrzymaniu.

CZYTAJ DALEJ

Wierność i miłość braterska dają moc wspólnocie

2024-04-23 13:00

Marzena Cyfert

Rejonowe spotkanie presynodalne w katedrze wrocławskiej

Rejonowe spotkanie presynodalne w katedrze wrocławskiej

Ostatnie rejonowe spotkanie presynodalne dla rejonów Wrocław-Katedra i Wrocław-Sępolno odbyło się w katedrze wrocławskiej. Katechezę na temat Listu do Kościoła w Filadelfii wygłosił ks. Adam Łuźniak.

Na początku nakreślił kontekst rozważanego listu. Niewielkie, lecz bogate miasteczko Filadelfia zbudowane zostało na przełęczy, która stanowiła bramę do głębi półwyspu. Było również bramą i punktem odniesienia dla hellenizacji znajdujących się dalej terenów. Mieszkańcy Filadelfii mieli więc poczucie, że są bramą i mają misję wobec tych, którzy mieszkają dalej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję