Reklama

Kościół nad Odrą i Bałtykiem

W obliczu zagrożeń człowiek nawraca się

Niedziela szczecińsko-kamieńska 7/2018, str. V

[ TEMATY ]

lekarz

hobby

żeglarz

Archiwum dr. Mirosława Lewińskiego

Tym jachtem szczeciński lekarz opłynął świat

Tym jachtem szczeciński lekarz opłynął świat

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Płynąc samotnie swoim jachtem „Ulysses” przez niebezpieczny szlak Pacyfiku, stałem się nagle katolikiem bardzo wierzącym, zdanym całkowicie na Bożą Opatrzność – wspomina kapitan jachtowy, lekarz medycyny Mirosław Lewiński, gdy go odwiedzam w czasie dyżuru w Izbie Przyjęć. – Podobnego nawrócenia doznają pacjenci, przed którymi lekarze nie ukrywają zbliżającej się śmierci. Wówczas chorzy powierzają swój los ufnie w ręce Boga, który może wszystko. Przecież człowiek w ziemskiej wędrówce ma ograniczone możliwości w urzeczywistnianiu swoich nawet najpiękniejszych planów. Na bezkresnym oceanie, na którym czyha tyle rozmaitych niebezpieczeństw w czasie żaglowania, oddałem się w opiekę Stwórcy, mając świadomość, że On chce zawsze mojego dobra i o mnie się troszczy.

Doktor Lewiński urodził się w 1958 r. w Lesznie. Tam już w okresie szkolnym zachwycał się treścią książek żeglarskich, a szczególnie postacią Bernarda Moitessiera, nazywając go „wielkim romantykiem morza”. Chciał ukończyć szkołę morską, ale przeszkodą okazała się wada wzroku, zmuszająca go do stałego noszenia okularów od 15. roku życia. Nie mógł zatem poświęcić się marynarce handlowej. Miłość do pływania najpierw realizował po pobliskim jeziorze, a potem na żeglarskich obozach nadmorskich organizowanych dla młodzieży. Po maturze stanął przed dylematem, w jakim kierunku kreować swoją przyszłość. Uznał, iż będzie najbliżej żeglowania, gdy ukończy studia medyczne, bowiem już wtedy wielu lekarzy pływało różnymi szlakami wodnymi.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Lewiński ukończył studia na poznańskiej Akademii Medycznej w 1983 r. Jako lekarz został zatrudniony na tej samej uczelni na etacie asystenta Kliniki Chorób Pasożytniczych i Tropikalnych, gdzie również uzyskał specjalizację w zakresie chorób wewnętrznych. Wolny czas młody internista najchętniej spędzał, żeglując nie tylko po jeziorach wielkopolskich, ale również na morzu. Zdobywał też kolejne stopnie żeglarskie aż do uzyskania w 1998 r. stopnia kapitana jachtowego, który jest konieczny do samodzielnego prowadzenia jachtu oceanicznego.

Reklama

Skorzystał z propozycji armatora dużego szkoleniowego żaglowca „Pogoria”, na którym w 1990 r. pełnił funkcję III oficera oraz lekarza w czasie półrocznego rejsu z Karaibów przez Atlantyk do Polski. To było jego kolejne doświadczenie „morskiego wilka” do przyszłej kilkuletniej jachtowej podróży pod swoim dowództwem.

Doktor Lewiński marzył o jachtowej wyprawie okołoziemskiej już w okresie licealnym. Chciał w ten sposób uczcić żeglarski wyczyn międzywojenny Władysława Wagnera, który jako pierwszy Polak opłynął świat w latach 1932-39. Przy pomocy swego pracowitego ojca Władysława (będącego współtwórcą dwóch kosztownych jachtów Lewińskiego) i przyjaciół zbudował w Lesznie i w Szczecinie w ciągu trzech lat 13-metrowy jacht „Stary”, którym opłynął w 2003 r. przylądek Horn w Chile, a w 2006 r. – dopłynął do Przejścia Północno-Zachodniego z Europy do Azji Wschodniej. – Jacht został sprzedany szczecińskiemu Jacht Klubowi AZS, dobrze służąc studenckim pasjonatom żeglowania do dnia dzisiejszego – dopowiada kapitan lekarz. – Warto podkreślić, iż „Stary” jest pierwszym polskim jachtem z najmłodszą załogą, który okrążył Amerykę Północną.

Pan Mirosław w 2007 r. podjął się budowy jeszcze nowocześniejszego i mocniejszego jachtu „Ulysses” przystosowanego do dalekich rejsów oceanicznych. Budowa żaglowca została rozpoczęta w Odessie (Ukraina), a w 2007 r. zakończona w Szczecinie.

Nazwa jachtu zachęca Lewińskiego do żeglowania po nieznanym świecie wczytującego się w słowa poematu Alfreda Tennysona z 1842 r. – „Ulysses”: „Nie jest za późno, moi przyjaciele,/ By świata jeszcze innego poszukać./ Odwiążcie cumy, chwyćcie wiosła w ręce,/ W rozkołysane bruzdy bijcie nimi,/ Bo jest mą wolą aż na skraj Zachodu,/ Aż tam, gdzie gwiazdy się kąpią, żeglować,/ Póki nie umrę”.

Reklama

W precyzyjnie przygotowany szlak Rejsu Wagnera wyruszył 52-letni lekarz 29 maja 2010 r. w towarzystwie swego syna Piotra (towarzyszył mu tylko na odcinku europejskim) i przyjaciela. Ten oceaniczny żaglowiec, posiadający siedem koi, w czasie swej ponad 4-letniej podróży okołoziemskiej zabrał na krócej lub dłużej 150 sympatyków wodnych rejsów dziesięciu narodowości. Przepłynął „Ulyssesem” ponad 44 tysięcy mil, w tym prawie 10 tysięcy mil morskich – samotnie. Dzięki ich finansowemu współudziałowi w kosztach żeglowania „Ulissesa” to marzenie o wielkiej przygodzie światowej mogło się spełnić.

– Decyzja o tak długiej podróży nie była łatwa – wyjaśnia – zwłaszcza gdy się ma żonę i dwoje dzieci. A ponadto pacjentów. Jest zawsze lęk, czy będzie do kogo wracać. Wprawdzie kilka razy przylatywałem do rodziny w czasie tej życiowej podróży dookoła świata, ale te niedługie wizyty przerywające rejs nie są w stanie zastąpić stałej obecności w lądowym życiu. Moja mama nawet uznała, że zrobiłem sobie prawie pięcioletni urlop od egzystencji na polskiej ziemi. Inni z rodziny nawet stwierdzili językiem żołnierskim, iż uciekłem z pola codziennej bitwy, czyli z życia.

W niezwykle aktywnej osobowości Mirka tkwią dwie wielkie pasje górujące nad wszystkim: żeglarska i lekarska.

Profesja lekarska przydała się nie tylko samemu kapitanowi jachtu, który dzięki takiej świadomości, że jest internistą czuł się odważniejszym i mocniejszym w żeglowaniu. Poprzez darowizny zaprzyjaźnionych firm farmaceutycznych miał dobrze zaopatrzoną aptekę jachtową służącą uczestnikom tej wyprawy, a także tubylcom odwiedzanych wysp, chętnie korzystających z lekarskich porad Polaka. Doktor Lewiński mógł nawet na sobie dokonywać stosowne zabiegi pielęgniarskie, a nawet chirurgiczne, gdy doznał niespodziewanie zranienia stopy.

Reklama

Wysoko ceni sobie praktyczny ekumenizm na Pacyfiku, którego brakuje w Polsce, opowiadając: – Będąc na wyspie Panasia wchodzącej w skład Luizjadów na Oceanie Spokojnym, zaprzyjaźniłem się z szefem wioski Judą. Jej mieszkańcy są chrześcijanami różnych odłamów. Na Samoa Zachodnim zamieszkałym przez 140 tys. osób jest ponad dwadzieścia wyznań, które bezkonfliktowo prowadzą swój żywot. W niedzielę wszyscy ubrani na biało idą z Biblią w ręku do kościoła. W rodzinach często zdarza się, że każdy jej członek należy do innego wyznania; wcale ich to nie skłóca. Brałem udział w nabożeństwie metodystów, na które zaprowadził mnie miejscowy przyjaciel. Ich świątynię stanowił zadaszony podest z krzyżem, ołtarzem i ławkami. Ubóstwo i prostota nie rozpraszała modlitewnej atmosfery. Ściany są tam niepotrzebne; ma być przewiewnie. Czuło się radosną atmosferę wiernych. Jako jedyny gość zostałem przedstawiony przez pastora i pierwszy raz miałem okazję stanąć na ambonie, by metodystów pozdrowić z dalekiej Polski, znanej im być może z pontyfikatu św. Jana Pawła II.

Wydaje mi się, że dla kochających żeglowanie nie ma znaczenia wiek ani trudności, jakich dostarcza żywioł wodny. Za sterami jachtów można spotkać nawet prawie 90-letnich szczecińskich marynarzy, których było mi dane odwiedzić.

Dlatego kapitan Mirosław Lewiński przygotowuje się do kolejnej podróży, która będzie wiodła ze Szczecina do niespokojnego kontynentu południowo-amerykańskiego.

Czeka też na wszystkich, którzy w ten sposób chcą poznać oblicze Ziemi, stworzonej przez Niepojętą Dobroć Bożą.

2018-02-14 11:10

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pasja Teresy Wójtowicz

Niedziela szczecińsko-kamieńska 2/2016, str. 6-7

[ TEMATY ]

hobby

Bogdan Nowak

Teresa Wójtowicz dociera od 14 lat z aparatem fotograficznym do wiejskich kościołów archidiecezji

Teresa Wójtowicz dociera od 14 lat z aparatem fotograficznym do wiejskich kościołów archidiecezji

W Gryfinie przyglądam się uważnie wystawionym barwnym fotografiom wiejskich kościołów archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej autorstwa Teresy Wójtowicz. Cieszyła się ona dość dużym zainteresowaniem ze względu na jej tematykę religijną. Później ta sama mistrzyni fotografii sakralnej zaprezentowała swoje zdjęcia kapliczek przydrożnych z całej Polski. I ten nasz chrześcijański folklor spotkał się z życzliwym przyjęciem mieszkańców miasta nad Odrą.

CZYTAJ DALEJ

Eucharystia w intencji zmarłego abp. Mariana Gołębiewskiego

2024-03-17 22:30

Marzena Cyfert

Msza św. w intencji zmarłego abp. seniora Mariana Gołębiewskiego

Msza św. w intencji zmarłego abp. seniora Mariana Gołębiewskiego

W katedrze wrocławskiej abp Józef Kupny przewodniczył Mszy św. w intencji śp. abp. seniora Mariana Gołębiewskiego, metropolity wrocławskiego w latach 2004-2013.

Homilię wygłosił bp Ignacy Dec. W pierwszej części nawiązał do słowa Bożego z V niedzieli wielkopostnej. Przypomniał słowa Jezusa: „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity.”

CZYTAJ DALEJ

W internecie pojawiło się nieznane dotąd nagranie homilii i świadectwo ks. Pawlukiewicza

2024-03-19 08:40

[ TEMATY ]

ks. Piotr Pawlukiewicz

Artur Stelmasiak

Małżeństwo może być niebieską piosenką - powiedział ks. Piotr Pawlukiewicz podczas homilii ślubnej, którą wygłosił 17 października 1992 r. Błogosławił wtedy Magdalenie i Bolesławowi Błaszczykom. Oboje małżonkowie są muzykami, Bolesław Błaszczyk jest członkiem Grupy MoCarta. Ma to znaczenie o czym można przeczytać w dalszej części.

Na kanale projektu Dopóki Walczysz w serwisie YouTube pojawiło się właśnie nagranie homilii z tamtej uroczystości. Ks. Pawlukiewicz m.in. nawiązał w niej do utworu „Niebieska piosenka” Grzegorza Tomczaka.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję