Reklama

Rodzina

na celowniku Jugendamtów

Zabierają dzieci z rodzin

Rokrocznie niemiecka organizacja Jugendamt zabiera z domów rodzicielskich ok. 80 tys. dzieci, niemieckich, ale przede wszystkim obywateli innych krajów mających status emigranta. Po wieloletniej walce przed niemieckimi sądami jedynie 1 proc. dzieci spośród zabranych przez Jugendamt wraca do rodzinnych domów

Niedziela Ogólnopolska 6/2019, str. 26-27

[ TEMATY ]

rodzina

Mateusz Wyrwich

Pusty plac zabaw – pozostają wspomnienia

Pusty plac zabaw – pozostają wspomnienia

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Niemiecka organizacja Jugendamt, powołana w latach 20. ubiegłego wieku do opieki nad dziećmi, w naszym kraju została zapamiętana jak najgorzej. Jej „zasługą” było germanizowanie polskich dzieci w czasie II wojny światowej. Wtedy to wywieziono do Niemiec ponad 200 tys. niemowlaków i kilkulatków. Tylko niewielu z nich udało się powrócić do Polski. Poszukiwania wywiezionych wkrótce zresztą stały się niemożliwe, bo ich rejestry Niemcy zniszczyli w latach 50.

Przyzwolenie na kradzież

Zabranie dziecka przez urzędników tej „opiekuńczej” instytucji nie stanowi problemu. Jak mówią niemieccy prawnicy zajmujący się odzyskiwaniem dzieci od Jugendamtu, organizacja ta jest „państwem w państwie”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Niemieckie prawo bowiem stoi po stronie Jugendamtu, a nie rodziców. Zachowanie państwa i Jugendamtu wskazuje przy tym na to, że dzieci z mieszanych czy nieniemieckich związków mają zostać zgermanizowane. Świadczy o tym zakaz porozumiewania się dzieci z rodzicami w ich ojczystym języku, co w przypadku polskich dzieci jest sprzeczne z podpisanym w 1991 r. polsko-niemieckim traktatem o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy. Bardzo często dziecko oddawane jest do adopcji rodzinom obcym kulturowo, a wcale nierzadko dwóm lesbijkom czy gejom.

Jugendamt od lat jest postrachem wielu rodziców. Jak mówił przed kilkoma miesiącami na łamach „Niedzieli” mec. Stefan Hambura, prawnik reprezentujący przed niemieckimi sądami rodziców, którym zabrano dzieci: „Nawet najdrobniejsze podejrzenie, że dziecku może się źle dziać, staje się podstawą do ingerencji Jugendamtu (...). Pretekstem do działania tej instytucji może być to, że dziecko w szkole jest smutne albo że ma jakiegoś siniaka. Czasem wystarczy telefon sąsiada do Jugendamtu, że jeden z rodziców podnosi głos na dziecko. Urzędnicy mogą w tej sytuacji wpaść do domu i zabrać dziecko, także niemowlę”.

Niemieckie obywatelstwo

Przekonała się o tym przed laty Beata Bladzikowska, której w 2014 r. zabrano kilkumiesięcznego Alana. Urzędnicy wraz z policją wkroczyli nocą do jej mieszkania i siłą wyrwali siedmiomiesięczne dziecko. Pretekstem, jak się później okazało, był donos sąsiadki, która powiedziała, że p. Beata jest alkoholiczką. Kiedy ta zamierzała poddać się testom na chorobę alkoholową, urzędnicy Jugendamtu jej na to nie pozwolili. Obiecali za to, że jeśli kobieta pójdzie na terapię odwykową, to będzie widywała Alana popołudniami. P. Beata się zgodziła, nie wiedząc, że to podstęp. Poszła na terapię, co dla urzędników Jugendamtu stało się przed niemieckim sądem niezbitym potwierdzeniem słuszności decyzji o odebraniu dziecka matce. Chłopiec został jej oddany dopiero w styczniu br., po czterech latach prawnej batalii dzięki Polskiemu Stowarzyszeniu Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech, którego założycielem jest Wojciech Pomorski.

Reklama

– Niebywałe okazało się też to, że podczas adopcji nadano chłopcu niemieckie obywatelstwo, choć żadne z rodziców – oboje Polacy – go nie miało. Na pytanie, dlaczego tak się stało, urzędniczka Jugendamtu odpowiedziała, że nie wie. Nadanie Alanowi obywatelstwa jednoznacznie wskazywało na to, że p. Bladzikowska miała już nie odzyskać swojego synka. Udało nam się odebrać chłopczyka po wieloletniej batalii w sądach i przy pomocy polskich posłów oraz senatorów, z którymi nasza organizacja współpracuje – mówi Wojciech Pomorski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech.

Germanizacji ciąg dalszy

Wojciech Pomorski jest germanistą, od 30 lat mieszka w Niemczech. Żona Niemka kilkanaście lat temu przy pomocy Jugendamtu odebrała mu 2 kilkuletnie córeczki. Ich poszukiwanie trwało wiele lat, a Pomorski mógł się z nimi zobaczyć dopiero, gdy uzyskały pełnoletniość. Obie były już wtedy kompletnie zgermanizowane, nie znały języka polskiego, polskiej kultury. Kiedy okazało się, że w podobnej sytuacji jest kilkuset innych rodziców, p. Wojciech założył stowarzyszenie.

Reklama

– Jugendamt to także wielka organizacja dochodowa, która wspiera swoich znajomych i kolegów. Zakładają oni różne spółki, domy dziecka, które za duże pieniądze państwowe bądź należące do rodziców zabranego dziecka „dbają” o wychowanie, czyli o germanizowanie dzieci – mówi Pomorski. – Miesięcznie dostają po prawie 10 tys. euro na utrzymanie dziecka. Czasem kilkanaście, a nawet ponad 20 tys. euro za dziecko niepełnosprawne. Niemcy lubią się przedstawiać jako bardzo liberalny, tolerancyjny kraj. Ale to jest kompletna bzdura. Oni owszem, są tolerancyjni, ale dla LGBT i tym podobnych. Tolerancja dla innych narodowości nie istnieje. Tu nadal pokutuje hitlerowskie myślenie. Oni tu wręcz promują dyskryminację ze względu na język i pochodzenie.

Coś jest na rzeczy

W grudniu ubiegłego roku sprawa nieprzestrzegania prawa przez Jugendamty stanęła na forum Parlamentu Europejskiego. Przyjęto wówczas Rezolucję w sprawie roli niemieckiego Urzędu ds. Dzieci i Młodzieży (Jugendamt) w transgranicznych sporach rodzinnych. Stało się tak dzięki prawie dziesięcioletnim zabiegom osób prywatnych i stowarzyszeń przeciwstawiających się bezprawiu Jugendamtów. Jest to zasługa m.in. Wojciecha Pomorskiego i polskich posłów, w tym Beaty Gosiewskiej.

– Nie ma systemowego uregulowania tego problemu, dlatego też Jugendamty czy podobne urzędy w Holandii, Austrii mogą sobie na takie nieprzestrzeganie prawa pozwalać – mówi europosłanka Gosiewska. – Wcześniej nasze ambasady, konsulaty słabo albo wcale nie wspierały Polaków w tej kwestii. Kiedy jednak zostały złożone nasze petycje w sprawie Jugendamtów, to PE zaczął debatować. Ale tak naprawdę to była pseudodebata. Przede wszystkim dlatego, że wyznaczono ją na czwartek po południu, kiedy większość posłów już wyjechała. Właśnie wówczas podałam przykład p. Wojciecha Pomorskiego, który przez lata walczył o swoje dzieci i nie wygrał z Jugendamtem. Przykład był bardzo ważny, bo w PE jeśli się nie podaje konkretów, to wielu myśli, że może to jest sztucznie rozdmuchany problem. W poprzedniej kadencji Komisja Petycji PE była z wizytą w Niemczech i nieoficjalnie wszyscy urzędnicy w parlamencie mówili, że „sprawa z tym Jugendamtem jest śmierdząca”. Że „coś jest na rzeczy”. Natomiast w oficjalnych dokumentach UE problem się nie pojawiał. A wiemy przecież, że zagadnienie to dotyczy nie tylko Polaków. Komisja jednak zasygnalizowała, że nie są to jej kompetencje, bo prawa rodziny podlegają kompetencjom krajowym. I jest to sygnał znaczący, bo w przypadku Polski

UE zajmuje się różnymi sprawami, które również podlegają jedynie krajowym kompetencjom, np. prawodawstwo. To pokazuje sposób funkcjonowania Unii: silniejszym państwom wolno wszystko, a mniejszym niewiele. Mimo że debata była niemrawa, wydaje mi się, iż ważną rzecz udało się osiągnąć na poziomie Rady Europejskiej. Trwają już prace nad rozporządzeniem „Bruksela II”. Sukcesem Polski będzie, jeśli ta regulacja wejdzie w życie. Chodzi bowiem o to, aby we wszystkich krajach UE obowiązywały takie same zasady poszanowania tożsamości narodowej dziecka – kulturowej, religijnej i językowej – kiedy trafia ono do rodziny zastępczej. Rezolucja w PE nie jest jeszcze dokumentem legislacyjnym, ale wezwaniem Komisji do podjęcia działań. Musi być wydane rozporządzenie, które stanie się aktem prawnym. Jesteśmy jednak na dobrej drodze, żeby wypracować spójne prawo w UE i żeby nie dochodziło do wielkich dramatów rodziców i dzieci.

2019-02-06 11:47

Ocena: +3 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rodziny na Kalwarii

Niedziela małopolska 36/2014, str. 1

[ TEMATY ]

rodzina

Małgorzata Cichoń

Małżeństwem są od 22 lat. Ich narzeczeństwo rozpoczęło się od modlitwy na Jasnej Górze podczas Światowych Dni Młodzieży w 1991 r. Wcześniej uczestniczyli w pieszych pielgrzymkach do Czarnej Madonny, prosząc Ją o znalezienie dobrego współmałżonka. – Od początku byliśmy zgodni co do tego, że aby nasze małżeństwo było szczęśliwe i trwałe, musimy zbudować je na mocnym fundamencie, którym jest sam Jezus Chrystus – wyznają Celina i Kazimierz Wojtasowie, którzy 7 września będą uczestniczyć w archidiecezjalnej pielgrzymce rodzin do Kalwarii Zebrzydowskiej.

CZYTAJ DALEJ

Roxie Węgiel: Wiara w Boga wyznacza mi kierunek życia

2024-03-26 09:42

[ TEMATY ]

koncert pasyjny

Mat.prasowy/Pasja

Roxie Węgiel

Roxie Węgiel

Już 29.03.2024r. na antenie głównej Polsatu o godzinie 20:00 będzie miała miejsce emisja wyjątkowego widowiska. „Pasja. Misterium Męki Pańskiej” to program muzyczny, na który składa się rejestracja 12 pieśni pasyjnych w wykonaniu znanych polskich artystów m.in. Roksany Węgiel, dla której udział w tym wydarzeniu będzie osobistym przeżyciem.

Ilustracją dla występujących artystów będą fragmenty Misterium Męki Pańskiej odegrane w przepięknej scenerii Dróżek Kalwaryjskich przez braci z klasztoru Ojców Bernardynów i wiernych, którzy zwyczajowo biorą udział w tych corocznych celebracjach na Dróżkach Kalwarii Zebrzydowskiej. Misterium opisuje pojmanie, osądzenie, drogę krzyżową i ukrzyżowanie Jezusa i jest co roku odgrywane w Wielkim Tygodniu w Kalwarii Zebrzydowskiej, a jego tradycja sięga początków XVII wieku.

CZYTAJ DALEJ

Wspaniałe świadectwo wrażliwości liturgicznej

2024-03-28 12:37

[ TEMATY ]

Msza Wieczerzy Pańskiej

parafia św. Stanisława Kostki w Zielonej Górze

procesja z darami

Archiwum parafii

Kolejny rok przygotowujemy bardzo uroczystą procesję z darami na Wielki Czwartek. To taka tradycja w naszej parafii - mówi Iwona Szablewska (pierwsza z prawej)

Kolejny rok przygotowujemy bardzo uroczystą procesję z darami na Wielki Czwartek. To taka tradycja w naszej parafii - mówi Iwona Szablewska (pierwsza z prawej)

Parafia wprawdzie niewielka, ale zaangażowanie i hojność wiernych – bardzo duże. Parafia św. Stanisława Kostki to zielonogórski fenomen. W tym roku na procesję z darami na Mszę Wieczerzy Pańskiej uzbierano tam ogromną sumę, a w samą procesję zaangażowało się ponad 200 osób!

- Kolejny rok przygotowujemy bardzo uroczystą procesję z darami na Wielki Czwartek. To taka tradycja w naszej parafii, bardzo związana z tym jak mocno stawiamy na liturgię i na edukację liturgiczną wszystkich wiernych – mówi Iwona Szablewska, wiceprzewodnicząca duszpasterskiej rady parafialnej i precentorka. - Jesteśmy bardzo małą parafią jak na realia Zielonej Góry, bo liczymy 3,5 tys. mieszkańców, a do kościoła w niedzielę na Mszę św. regularnie przychodzi 400 osób. W procesję z darami w tym roku zaangażowało się 250 osób. To ponad 70 rodzin, co daje nam 150 osób, i kolejne 100 osób, niepowtarzalnych, to ci, którzy są we wspólnotach. Zwyczaj jest taki, że w ciągu roku przyglądamy się, co jest tak naprawdę potrzebne jeszcze do sprawowania liturgii, a że jesteśmy młodą parafią „na dorobku” to wiele rzeczy nam brakowało, więc zawsze staramy się ustalać priorytety z proboszczem i służbą liturgiczną – podkreśla pani Iwona. Dodaje, że we wszystkim ważna jest też transparentność, by ofiarodawcy mieli świadomość, na co i w jaki sposób zostały rozdysponowane pieniądze. - W procesję z darami czynnie zaangażowało się 62,5% parafian. To wspaniałe świadectwo wrażliwości liturgicznej, dbania o jej piękno – to wszystko dla naszego Pana Jezusa Chrystusa – mówi Iwona Szablewska.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję