Trasa, na której różnica wzniesień wyniosła 2 tysiące metrów, była wyjątkowo wymagająca. Przez cały czas nad szczytami zalegała gęsta mgła, szlaki były śliskie i grząskie. Pokonywanie trasy było niekiedy bardzo trudne. W dodatku momentami wiał bardzo silny, zimny wiatr.
Uczestnik EDK, ks. Jacek Pędziwiatr przyznał, że w porównaniu do zeszłorocznej bielskiej edycji EDK, kiedy nad piechurami widać było rozgwieżdżone niebem i dopełniający się księżyc, tym razem przyszło się zmierzyć z bardzo ciężkimi warunkami.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
„Niekiedy w ogóle nic nie było widać, a świecąca czołówka był w takich przypadkach kompletnie bezużyteczna. Pod śniegiem często kryły się zasadzki w postaci płynącego potoku czy głębokiej kałuży” – opowiada po przyjściu i przyznaje, że był pod wrażeniem tego, jak pobożnie uczestnicy, głównie młodzi ludzie, potraktowali to ekstremalne wyzwanie. „Dominowała cisza, przerywana modlitwą przy stacjach” – dodaje dyrektor diecezjalnego radia „Anioł Beskidów”.
Uczestnicy wędrówki zdobywali kolejne beskidzkie szczyty, przy których zatrzymywali się, by rozważać stacje Drogi Krzyżowej. Czas na odpoczynek zorganizowano przy znanym miejscu – Białym Krzyżu na Przełęczy Salmopolskiej, gdzie w przydrożnej gospodzie można było się napić gorącej herbaty, a nawet coś zjeść. Na samym czele Drogi Krzyżowej szli, a niekiedy biegli Wojtek Baron i Paweł Faron z Żywiecczyzny.
Przyznali, że rozważania, jakie przygotowano w tym roku na poszczególne stacje Drogi Krzyżowej, są bardzo dobre „Są mocne, do mnie trafiają. Zmuszają do refleksji” – dodaje uczestnik nabożeństwa.
42-letni Paweł Faron z Żywca, wybitny paralotniarz i członek narodowej kardy paralotniarskiej Polski, przyznał, że zanim wspólnie z kolegą dotarli po około 10 godzinach wędrówki do kościoła, trochę błądzili w gęstej mgle próbując znaleźć trasę. „Warunki były ciężkie” – przyznaje jeden z najbardziej doświadczonych pilotów paralotniowych w Polsce.
Reklama
Niektórzy, aby wziąć udział w beskidzkiej EDK, przyjechali z Katowic. „Dla mnie to są rekolekcje, które zmuszają do zaglądnięcia głęboko do wnętrza. Dziś jest ciężko. Idziemy zapadamy się, nic nie widzimy” – przyznaje katowiczanin, który wraz z koleżanką dotarli do celu jako jedni z pierwszych.
W tym roku wśród uczestników dominowali mężczyźni, przeważnie w średnim wieku, ale i bardzo młodzi. Były tez młode dziewczyny i kobiety. Wszyscy przemierzali szlaki w skupieniu, w ciszy, niektórzy z różańcem w ręku. Widać było ogromne zaangażowanie modlitewne. Brat Mirek Myszka SAC niósł ze sobą relikwie św. Andrzeja Boboli – patrona pallotyńskiego kościoła i beskidzkiej trasy EDK.
Najstarszy uczestnik – mieszkaniec Lipnika miał 67 lat. „To budujący widok widzieć tylu młodych ludzi przemarzających Beskidy w trudnych warunkach, w tak chwalebnej intencji” – wyznał.
Nad bezpieczeństwem uczestnikami czuwali także beskidzcy Goprowcy. Jak poinformowali KAI, nie otrzymali w Cojgu nocy żadnych zgłoszeń o wypadkach. Niektórzy z uczestników po dotarciu do Szczyrku, z powodu braku sił, zrezygnowali z dalszego marszu i wrócili do Bielska-Białej samochodem.
Wędrówka nocna prowadziła przez Dębowiec (kaplica górska), Szyndzielnię (1028 m), Przełęcz Siodło pod Klimczokiem (1042 m), Przełęcz Karkoszczonka (736 m), Hyrca (929 m), Kotarz (948 m), Grabową (907 m), Przełęcz Salmopolską (934 m), Malinów (1114 m), Malinowską Skałę (1152 m), Kopę Skrzyczeńską (1189 m), Małe Skrzyczne (1208 m), Skrzyczne (1257 m), centrum Szczyrku, sanktuarium „na Górce”, Przełęcz Siodło pod Klimczokiem (1042 m), szlakiem zielonym na Kołowrót (778 m), dalej niebieskim szlakiem narciarskim, z powrotem do Bielska-Białej i kościoła św. Andrzeja Boboli. Każda grupa kończyła Drogę Krzyżową modlitwą w świątyni.