To słowa matki Urszuli Ledóchowskiej, założycielki Zgromadzenia Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego. Była osobą obdarzoną niezwykłą charyzmą, choć zarazem tak zwyczajną, niestrudzoną w pracowitości, w wytyczaniu sobie i zgromadzeniu wciąż nowych celów. Uczyła miłości i radości, była orędowniczką codziennej pracy, łączonej z uśmiechem - nigdy z wyrzekaniem i marudzeniem. Jan Paweł II, wielki czciciel matki Urszuli, wprowadza ją w poczet Świętych Kościoła 18 maja br.
"Jak promyk słoneczny"
- taką chciała być Julia - dziewczyna urodzona w 1865 r. w arystokratycznej i wielce patriotycznej rodzinie hrabiów Ledóchowskich. Rodzina Ledóchowskich, po powrocie z przymusowej
emigracji popowstaniowej, osiadła w Lipnicy Murowanej. W 1889 r. Julia wstąpiła do klasztoru Sióstr Urszulanek w Krakowie i przyjęła imię Urszula. W 1904 r. została
przełożoną Domu Krakowskiego, a już wkrótce rozpoczęła konspiracyjną pracę w Peteresburgu. Z rozmachem, właściwym całemu jej życiu, wprowadzała tam śmiałe inicjatywy ewangelizacyjne i ekumeniczne.
W 1910 r. nad Zatoką Fińską powstał dom dla wspólnoty i gimnazjum z internatem dla dziewcząt.
Po przymusowej emigracji z Rosji m. Urszula przenosi siostry z Petersburga do Skandynawii. Włącza się w życie miejscowego Kościoła, podejmuje współpracę z Komitetem Pomocy Ofiarom
Wojny w Polsce, staje się wielkim ambasadorem polskiej sprawy, wygłaszając porywające odczyty w sześciu językach. W 1920 r. petersburska wspólnota urszulanek wraca do wolnej już Polski
i osiedla się w Pniewach k. Poznania, a wkrótce potem otrzymuje pozwolenie od Stolicy Apostolskiej na przekształcenie wspólnoty w Zgromadzenie Urszulanek Serca Jezusa Konającego. Powstają
dzieła i domy w Polsce, placówki misyjne na Kresach Wschodnich. Matka wiele podróżuje, zakłada i prowadzi szkoły w różnych miejscach kraju. Z jej inicjatywy powstają zakłady wychowawcze,
internaty dla młodzieży akademickiej, wydawnictwa pism, wreszcie Sodalicja Mariańska i ukochane dzieło - Krucjata Eucharystyczna. W swym zapracowanym życiu Matka znajduje czas na pisanie książek
dla dzieci. Za aktywny udział w odbudowie społecznej, religijnej i kulturalnej kraju otrzymuje wysokie odznaczenia państwowe. Gdy umiera w Rzymie, 29 maja 1939 r., mówi się, że zmarła
święta.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Zgromadzenie Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego
powstało w wyniku przekształcenia autonomicznego domu z Petersburga, po przystosowaniu Konstytucji do nowych warunków życia i pracy. Był rok 1920 - intensywny czas odbudowy kraju po zniszczeniach
wojennych, czas leczenia ran, przywracania tożsamości narodowej. Zgromadzenie miało pełne ręce pracy: katechetycznej, apostolskiej, wychowawczej, pielęgniarskiej, charytatywnej, także parafialnej. Wówczas
wyodrębniło się 35 domów w Polsce, we Włoszech, Francji - w sumie ok. 800 sióstr.
Obecnie ok. 950 sióstr pracuje na trzech kontynentach w 100 wspólnotach, w 12 krajach: w Polsce (od 1920 r.), we Włoszech (od 1928 r.), we Francji (od 1930 r.), w Kanadzie
(od 1965 r.), w Argentynie (od 1969 r.), w Brazylii (od 1971 r.), w Finlandii (od 1979 r.), w Niemczech (od 1980 r.), na Ukrainie (od 1989 r.), w Tanzanii (od 1991 r.), na Białorusi
(od 1995 r.) i na Filipinach (od 2002 r.)
Kościół potrzebuje ludzi pracy, ludzi miłości, którzy "staną się wszystkim dla wszystkich", aby wszystkich pociągnąć do Chrystusa. Nie wystarczy tylko modlić się: "Przyjdź królestwo Twoje!" Trzeba
pracować, by to królestwo Boże przyszło.
Pracują w naszej diecezji
W salce parafialnej, przy kościele Chrystusa Króla na Baranówku, właśnie trwa spotkanie z rodzicami. S. Barbara przypomina o praktyce pierwszych piątków, mówi jak blisko Jezusa Eucharystycznego
była Matka Urszula. Jest też mowa o wakacjach dla scholki i Eucharystycznego Ruchu Młodych - może tym razem w Augustowie? S. Joanna jest w ogrodzie, rozmawia z dziewczętami z grupy
Emaus, zapewne o niedzielnej liturgii, a może o kolejnym wyjeździe do Taize? Kierowniczka tej małej urszulańskiej wspólnoty, s. Vianneya (plastyk z wykształcenia), pracuje nad dekoracją
z okazji kanonizacji. W rytm takiej właśnie, codziennej pracy w parafii i na katechezie, przebiega posługa sióstr urszulanek.
Przybyły do Kielc w 1940 r. i rozpoczęły pracę w nowo powstałej parafii Chrystusa Króla. Tutaj posługują nieprzerwanie przez 63 lata. Urszulanki zorganizowały kuchnię dla ubogich,
bursę, opiekę pielęgniarską. Od 1941 r. prowadziły przedszkole na Baranówku. Urszulanki, przybyłe do Kielc po upadku powstania warszawskiego, współtworzyły Caritas diecezjalną. W 1946 r.
powstał drugi Dom Zgromadzenia przy ul. Wesołej, gdzie przez długie lata siostry pracowały w referacie katechetycznym. Wówczas rozpoczęły także nauczanie religii w szkołach - najpierw w Posłowicach,
potem na Baranówku. Pełniły także zakrystiańską służbę w kościele parafialnym, współpracowały z domem rencistów przy ul. Sobieskiego. Poza Kielcami ich szare habity można było spotkać w Sędziszowie,
gdzie prowadziły podobną działalność. W roku szkolnym 1993-94, w wyniku reorganizacji, pozostawiono w Kielcach tylko jedną wspólnotę - na Baranówku. Siostry katechizowały wówczas w trzech
szkołach, na terenie trzech parafii: w SP nr 13, SP nr 32, SP nr 9. W 1994 r. podjęły ponownie pracę w referacie katechetycznym, a w 1999 r. - w Podstawowej Szkole Katolickiej.
Obecnie katechizują w SP nr 9 i w VI LO im. J. Słowackiego.
Siostry: Vianneya, Barbara i Joanna nadal mieszkają w skromnym, białym domku, naprzeciw kościoła parafialnego. Ten ukwiecony domek wśród modrzewi dobrze zna cała parafia, bo wszyscy - poprzez
inicjatywy podejmowane przez siostry (jasełka, scholę, spotkania ERM, pielgrzymki, "mikołajki" itp.) - czują się z nim związani. Wiele sióstr pozostało w Kielcach na zawsze. W grobowcach
Zgromadzenia na Cmentarzu Nowym spoczywa 11 urszulanek.
Ukoronowaniem pracy szarych urszulanek w parafii na Baranówku było sprowadzenie i intronizacja relikwii Matki Założycielki z Pniew, 21 kwietnia 2002 r. Relikwie, przechowywane
w złotym relikwiarzu, odbierają cześć w kościele parafialnym. Z wyrazistego portretu, zawieszonego tuż nad relikwiarzem, spogląda Matka Urszula i swym promiennym uśmiechem wybiega
daleko poza tę parafię.
Święci są przecież naszymi braćmi i siostrami, dlaczego nie mieliby wstawiać się za nami? I czy nie wolno mi na przykład powiedzieć, że ich wstawiennictwo ma większą moc niż moja słaba
modlitwa?
A teraz sama zostanie Świętą Kościoła - naszą bliską przewodniczką na niełatwej drodze życia.
* W artykule wykorzystano Rozmyślania Matki Urszuli