Tradycją Wyższego Seminarium Duchownego w Łowiczu jest, że każdego roku klerycy 1 maja wyjeżdżają na tzw. majówkę, w plener polskiego krajobrazu. Tego roku łowiccy alumni wraz z przełożonymi i wykładowcami pierwszy majowy weekend spędzili na Litwie. Duchowymi centrami, do których zmierzała autokarowa pielgrzymka, były dwa, tak ważne dla Polaków oraz chrześcijan na całym nieomal świecie, miejsca: Kaplica Najświętszej Maryi Panny Matki Miłosierdzia w Ostrej Bramie i Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w kościele Świętego Ducha, przy ul. Dominikańskiej w Wilnie. Tajemnica Bożego Miłosierdzia wyznaczała zatem duchową oś pielgrzymki. Niemniej jednak ważne były wątki historyczne, narodowe czy krajoznawcze. Podróż rozpoczęła się już 30 kwietnia (w środę), zaraz po porannej Mszy św.; powrót natomiast miał miejsce w niedzielę 5 maja, ok. godz. 20.00. W ciągu tych pięciu dni, oprócz stolicy Litwy - Wilna, pielgrzymi odwiedzili również Troki, Kowno i Mariampol.
Litwa krajem paradoksów
Podstawowym paradoksem jest fakt, że kraj tak silnie związany z naszymi polskimi losami, jest dla nas tak naprawdę krajem obcym. Owszem, znamy dobrze Litwę historyczną - wielkoksiążęcą, ale małego,
niespełna trzymilionowego sąsiada z północnego wschodu tak naprawdę nie znamy. Zajęci naszymi unijnymi sprawami dniem dzisiejszym Litwy nie interesujemy się; znajduje się ona jak gdyby poza obszarem
naszej świadomości. Stanowi pewnego rodzaju egzotykę. Dziś również wydają się w pełni aktualne słowa Adama Mickiewicza z III części Dziadów: "O Litwie, dalibógże! mniej wiem niż o Chinach".
Litwa zaskakiwała nas od samego początku. Najpierw przywitała nas smutnym widokiem pozostałości postsowieckich budynków i zabezpieczeń na granicy w Ogrodnikach. Dalej zaskoczyła lepszym
niż w Polsce stanem dróg, bez kolein, z dwupoziomowymi skrzyżowaniami. Nie zmienia to jednak faktu, że asfalt może się niespodziewanie urwać tak, że dalej trzeba jechać bitą drogą, po czym nagle
pojawia się znowu. No tak, ale od momentu przekroczenia przejścia granicznego ok. godz. 17.00 aż do minięcia znaku z napisem Wilno minęliśmy tyle samochodów, że można by je policzyć na palcach obu
rąk.
Litwa z okien autokaru wygląda inaczej, niż ta opiewana w Panu Tadeuszu. Zgadzają się tylko "pagórki leśne", ale jak okiem sięgnąć, wszędzie nieużytki. Czasami tylko sterczą gdzieś resztki
drewnianych zabudowań wiejskich. Jeśli są przez kogokolwiek zamieszkałe, to jedynie przez bardzo liczne tam bociany. I tylko stojące gdzieś w szczerym polu pojedyncze, pięknie rzeźbione, drewniane
krzyże świadczą o tym, że kiedyś tam były tętniące życiem wsie. Ale gdzie te "łąki zielone", gdzie te "pola malowane zbożem rozmaitem", no i przede wszystkim, gdzie ta "dzięcielina pała".
Cdn.
Pomóż w rozwoju naszego portalu