W welonie leśnej figurki
ptak uwił gniazdko
kruche jak kora
spróchniałego drzewa.
Przedzieram się do niej
przez ciemne gąszcze łopianów,
smagany przez źdźbła
suchych traw.
Promyk słońca złocisty
wędruje przede mną
po cienkich strunach pajęczyn.
Dotyka Jej rąk uniesionych
pod girlandą liści,
rozświetla twarz uśmiechniętą
na powitanie mych kroków,
odbiera różańce tajemnic
zroszone łzami i rosą.
Matko cicha
jak letni poranek,
daj moim wargom
radość rozmodlenia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu