Reklama

Plus w niebie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Od kilku lat obserwujemy zwiększającą się liczbę młodych małżeństw, które nie mogą urodzić dziecka naturalną drogą i pragną urodzić je poprzez adopcję.

- Co to znaczy, że jestem adoptowany?

- To oznacza, że rosłeś w moim serduszku, a nie w brzuszku - odpowiedziała mama Piotrusia.

Rodzice Eluni o adopcji mówili szczerze i otwarcie, trochę w konwencji bajki.

- Szukaliśmy ciebie po całym świecie i wreszcie dowiedzieliśmy się, gdzie jesteś i przyjechaliśmy po ciebie. Czekałaś na nas w malutkim łóżeczku.

- Czy było wam smutno beze mnie? - dopytywała Elunia. Tylko to chciała wiedzieć, czy aby na pewno rodzice ją chcieli i na nią czekali.

Julia wie o swojej inności, ale rozmowy na ten temat jeszcze nie było. Pytanie może paść lada chwila. Rodzice są na nie przygotowani. - Wybraliśmy ciebie, kochanie, ponieważ jesteś wyjątkowa. Ale tak naprawdę to ty i twoja mamusia wybraliście nas i za to was obie kochamy.

Szesnastoletnia Dominika wychowuje się w rodzinie zastępczej. Wie, że "ciocia" i "wujek" są jej opiekunami prawnymi do czasu, gdy skończy 18 lat. - Później możemy być rodziną zastępczą, nieformalną, o ile będziesz tego chciała - mówią rodzice. - Dalej, to znaczy do końca naszych dni.

Halina Kmiotek z Adopcyjnego Telefonu Zaufania: - Rodzina zastępcza powinna wejść z dzieckiem w jawność adopcji. Ten moment jest bardzo trudny, ale nie ma potrzeby oszukiwania dziecka. Życie rodziny nie może opierać się na mistyfikacji, na lęku.

Deska ratunku

Mama dwudziestoletniego dzisiaj Piotra leczyła się całymi latami i nadaremnie czekała na cud. W końcu okazało się, że to nie ona była " winna", ale bezpłodny był mąż. Nie brała pod uwagę podsuniętego przez lekarkę pomysłu o ucięciu sobie romansu. Ogarnięta, jak mówi, obsesyjną chęcią posiadania dziecka zdecydowała się na adopcję, na ostatnią deskę ratunku.

W jaki sposób dotarła do Piotrusia - tego nie powie, to tajemnica. Ominęła ośrodki adopcyjne i pewnego dnia zjawiała się w domu z maleńkim zawiniątkiem. Urosła w oczach rodziny i znajomych niczym "święta" matka.

- A mnie wcale nie chodziło o to, by biednemu dziecku stworzyć rodzinę. Kierował mną czysty egoizm. Chciałam mieć dziecko i zaspokoiłam tę potrzebę. Syna pokochałam chorą, tragiczną miłością.

Rodziców Eluni (ich pierwsze dziecko zmarło) w ośrodku adopcyjnym potraktowano jak ludzi o najgorszych intencjach. - Przeszło rok jeździli tam i z powrotem i wracali z niczym. - Za każdym razem miałam wrażenie, jakbym jechała do porodu. A do adopcji nikt nas tam nie zachęcał, wręcz przed nią ostrzegano.

Wreszcie ktoś ze znajomych poradził, aby zmienili ośrodek. Tym razem mieli więcej szczęścia. W poniedziałek o godzinie 10. mama 6-tygodniowej Eluni zrzekła się praw rodzicielskich, a o godzinie 10.30 otrzymali wiadomość, że mogą przyjechać po dziecko.

Po siedemnastu latach od przyjścia na świat pierworodnego syna, po daremnym, wieloletnim oczekiwaniu na drugie dziecko, państwo J., oboje tuż przed czterdziestką, zdecydowali się na adopcję. Decyzję podjęli wspólnie z synem. Musiał przecież zrobić obok siebie miejsce dla rodzeństwa, podzielić się wszystkim, nawet dziedziczeniem po własnych rodzicach. A jednak zaakceptował pomysł rodziców i Julia, adoptowana córeczka, pojawiła się w domu państwa J.

Elżbiecie N. pewnego dnia w domu przyszła do głowy taka myśl; mamy już wszystko: willę, samochód, eleganckie meble, tylko co dalej? Córka zdała maturę, wyjechała na studia za granicę. - A ja jestem za młoda i za dużo jeszcze we mnie siły, by leżeć na kanapie i patrzeć w sufit - pomyślała pani Elżbieta. Poza tym czuła, że powinna spłacić dług. Dużo dostali od życia i zapragnęła, by innym też z siebie coś dać.

Wymyśliła dom dziecka. Będzie pomagała w odrabianiu lekcji, a miała ku temu predyspozycje z racji pedagogicznego wykształcenia i znajomości języków obcych. Pod dom dziecka podwiózł ją mąż. - Chcę być pomocna - powiedziała dyrektorce. Dostała grupę dziewcząt z najmłodszych klas szkoły podstawowej, czuła się potrzebna i szczęśliwa. O adopcji nie myślała.

Pewnego dnia coś odmieniło jej życie. Przysłuchiwała się występom dzieci. Recytowały wiersze, śpiewały piosenki. I nagle usłyszała śpiew dziewczynki, a w nim jakby wołanie o miłość, głos pełen tęsknoty za uczuciem. Ten głos trafił prosto do jej serca. Elżbieta N. wróciła do domu. - A może wzięlibyśmy Dominikę na wychowanie? - Mąż zgodził się, córka również.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Ani zdrowe, ani śliczne

Piotruś, maleńki kłębuszek pełen lęku leżał w łóżeczku i bez przerwy płakał. - Niech pani pije neospazminę - doradził lekarz. - Powinna pani przecież wiedzieć, że "te" dzieci są inne, zastraszone, zahukane, znerwicowane. Mąż nie wytrzymał krzyku, nieprzespanych nocy - odszedł. Synek drażnił go, denerwował. - Zostałam sama i musiałam zacząć zarabiać na życie. W sklepach były pustki, jak to w stanie wojennym, a mały ze żłobka przynosił infekcje, słowem, normalne życie samotnej matki. Życie podporządkowane dziecku. W wieku trzech lat Piotruś był tłuściutkim, ślicznym chłopaczkiem. W wieku czterech lat zapytał: - Co to znaczy być adoptowanym?

Znajomi adopcję Eluni powitali entuzjastycznie. - Czułam się jak królowa. Zarzucano mnie kwiatami, prezentami. - Musicie być szczęśliwi, teraz niczego wam już nie brakuje - mówili znajomi.

Sześciotygodniowa Elunia była apatyczna, nie uśmiechała się, sztywniała. - Pierwsze miesiące były trudne - wspomina mama. Rosły w nas obawy, że zamiast zdrowego dostaliśmy dziecko chore.

Nie opuścili rąk, tylko zrezygnowali z przyjmowania gości, ze wszelkich przyjemności. Nie gotowali, jedli byle co, nawet naczyń nie zmywali. Za to oboje Elunię nosili, głaskali i śpiewali jej. Mała w wieku trzech miesięcy spełniała już wszystkie normy rozwojowe.

Julia, wcześniak z wagą urodzeniową 1600 g, nie była ani zdrowa, ani śliczna. Powitała ją życzliwa rezerwa znajomych, czasem komentarze w rodzaju: po co wam ten kłopot, zamiast korzystać z życia, zakopujecie się w pieluchy. Julia, dziecko niechciane, z bylejakiej ciąży, porzucone, przez pierwsze półtora roku życia wożona była od jednego specjalisty do drugiego, leczono ją i rehabilitowano. Przybrani rodzice nie liczyli się z czasem ani pieniędzmi.

- Obdarzona niezwykle silną wolą przeżycia, jak wszystkie porzucone, żyje i choć rozwija się wolniej od swoich rówieśników, to mamy nadzieję, że jej szanse życiowe zostaną z czasem wyrównane - mówi jej ojciec. W półtora roku po przybyciu Julii do państwa J. na świecie zjawił się Marcin. Wbrew wcześniejszym, autorytatywnym diagnozom lekarzy, którzy pozbawili ich wszelkich nadziei na dziecko. - Coście najlepszego zrobili - westchnął najstarszy z rodzeństwa, pierworodny, prawie 19 lat starszy od braciszka. - Cóż, jesteśmy normalną rodziną, w której jedno dziecko przychodzi na świat po drugim - powiedzieli rodzice.

Dominika stanęła w otwartych drzwiach domu: - Ojej, jak tu pięknie. - Z czasem przywykła do luksusowego wnętrza. Do swoich rodziców "w zastępstwie" zwraca się wujku i ciociu. Początkowo pytała, czy może sięgnąć do lodówki, teraz już nie pyta. Znajomi przestali udzielać dobrych rad i wypytywać, po co im obce dziecko. Państwo N. postawili sprawę jasno. - Jesteśmy rodziną zastępczą, opiekunami prawnymi Dominiki, dopóki nie osiągnie pełnoletności. Na czas pobytu w naszym domu stworzymy jej jak najlepsze warunki do życia i nauki. Potem możemy istnieć nadal jako rodzina zastępcza, nieformalna, za zgodą Dominiki. Jeśli chodzi o nas, chcielibyśmy zatrzymać ją na zawsze.

Czarna dziura

Matka Piotrusia uważa, że rodzone dziecko jest przewidywalne w reakcjach, trochę po ojcu, trochę po matce, czasami wrodzi się w babkę, ale zawsze wiadomo o co chodzi. W przypadku dziecka adopcyjnego w pewnym momencie napotykamy czarną dziurę, zupełnie nie wiadomo czego się można po nim spodziewać. Sama brzydzi się kłamstwem, tymczasem Piotr patrzył jej w oczy i wymyślał banialuki. Wagarował, stracił chęć do nauki i garnął się kolegów "z kasą". Firmowe ciuchy, wyjazdy zagraniczne - skąd miała na to brać?

Kiedy zaczął kraść, wynosić z domu różne rzeczy, doprowadzona do ostateczności, zaczęła myśleć o zbyciu adopcji. - Ten chłopak nie jest w stanie sprostać moim oczekiwaniom - taka myśl nawiedzała ją coraz częściej.

Z pomocą przyszedł Adopcyjny Telefon Zaufania, zaczęła spotykać się z takimi samymi jak ona rodzicami, którzy adoptowali dziecko i mają z nim problemy. Dzisiaj, po kilku latach spotkań wie, że często dzieci adoptowane mają zaburzoną osobowość. Najczęściej problemy, czyli jak ona mówi "schody", ujawniają się w wieku dojrzewania. Dziewięć miesięcy życia w łonie innej kobiety, która później zniknęła ukształtowały je raz na zawsze.

- Pomóż mu żyć - radzi pani psycholog. - Przestań kochać tak bardzo, a zacznij mu dobrze życzyć. Pamiętając o tych radach, pogodzona z losem, nie oczekuje od syna uniwersyteckich dyplomów, wystarczy, że zda do następnej klasy, zrobi maturę w wieczorowej szkole i zdobędzie jakiś zawód.

Otwarta, uśmiechnięta, ufna, łatwo nawiązująca kontakty z rówieśnikami, czteroletnia Elunia rozwija się wspaniale, dzięki poczuciu bezpieczeństwa, które wynosi z domu. Rodzice nie planują jej przyszłości. Ufają, że ich córeczka wyrośnie na wspaniałego człowieka.

Ojciec Julii, która nie była ani zdrowa, ani śliczna, mówi, że dziecko nie było prezentem dla nich, to oni są jej potrzebni. Stworzyli normalną rodzinę, która dzieli się domem z dzieckiem, któremu los poskąpił tych możliwości.

- W tych dzieciach cyka "bomba zegarowa", która wcześniej czy później wybuchnie - ostrzegała państwa N. pewna pani psycholog. Rodzice Dominiki wcale tego tak nie czują. Zadanie, które dostali do wypełnienia, wykonują dzień po dniu, najlepiej jak potrafią, z miłością, troską i odpowiedzialnością.

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

10 lat kanonizacji św. Jana Pawła II

2024-04-19 09:49

[ TEMATY ]

św. Jan Paweł II

Mat.prasowy/vaticannews.va

„Pontyfikat św. Jana Pawła II trzeba koniecznie dokumentować dla przyszłych pokoleń, naszym zadaniem jest ocalenie i przekazanie tego wielkiego dziedzictwa” – mówi ks. Dariusz Giers. Jest on administratorem Watykańskiej Fundacji Jana Pawła II a zarazem świadkiem pontyfikatu. Kapłan wyznaje, że praktycznie codziennie modli się przy grobie świętego papieża i zawsze jest poruszony tłumami ludzi z całego świata, którzy w tym wyjątkowym miejscu szukają wstawiennictwa Jana Pawła II.

Wyjątkowym fenomenem są czwartkowe Msze polskie odprawiane nieprzerwanie przy grobie Jana Pawła II od momentu jego śmierci. „To jest czas modlitwy, ale także przekazywania dziedzictwa wiary i nieprzemijających wartości” – mówi ks. Giers. Podkreśla, że upływający czas sprawia, iż wielkie zadanie stoi przed świadkami pontyfikatu, którzy muszą dzielić się swym doświadczeniem.

CZYTAJ DALEJ

Austria: w archidiecezji wiedeńskiej pierwszy „Dzień otwartych drzwi kościołów”

2024-04-19 19:06

[ TEMATY ]

Wiedeń

kościoły

Joanna Łukaszuk-Ritter

Kościół św. Karola Boromeusza w Wiedniu

Kościół św. Karola Boromeusza w Wiedniu

W najbliższą niedzielę, 21 kwietnia, w ramach projektu „Otwarte kościoły” ponad 800 budynków kościelnych w archidiecezji wiedeńskiej będzie otwartych przez cały dzień. W pierwszym „Dniu otwartych drzwi kościołów” zainteresowani mogą z jednej strony odkryć piękno przestrzeni sakralnych, a z drugiej znaleźć przestrzeń do modlitwy i spotkań, podkreślił kierownik projektu Nikolaus Haselsteiner na stronie internetowej archidiecezji wiedeńskiej.

Chociaż prawie wszystkie kościoły w archidiecezji są otwarte każdego dnia w roku, około połowa z nich jest otwarta tylko na uroczystości liturgiczne. W "Dniu otwartych kościołów” będą również otwarte często mniej znane miejsca” - powiedział Haselsteiner.

CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: Wystawa unikatowych pamiątek związanych z bitwami pod Mokrą i o Monte Cassino

2024-04-19 18:33

[ TEMATY ]

Jasna Góra

wystawa

BPJG

Unikatowe dokumenty jak np. listy oficera 12 Pułku Ułanów Podolskich z Kozielska czy oryginalną kurtkę mundurową typu battle-dress z kampanii włoskiej, a także prezentowane po raz pierwszy, pochodzące z jasnogórskich zbiorów, szczątki bombowca Vickers Wellington Dywizjonu 305 można zobaczyć na wystawie „Od Mokrej do Monte Cassino - szlakiem 12 Pułku Ułanów Podolskich”. Na wernisażu obecny był syn rotmistrza Antoniego Kropielnickiego uczestnika bitwy pod Mokrą. Ekspozycja znajduje się w pawilonie wystaw czasowych w Bastionie św. Rocha na Jasnej Górze.

Wystawa na Jasnej Górze wpisuje się w obchody 85. rocznicy bitwy pod Mokrą, jednej z najbardziej bohaterskich bitew polskiego żołnierza z przeważającymi siłami Niemców z 4 Dywizji Pancernej oraz 80. rocznicy bitwy o Monte Cassino, w której oddziały 2. Korpusu Polskiego pod dowództwem gen. Władysława Andersa zdobyły włoski klasztor.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję