W kolejną, trzecią już niedzielę, będziemy słuchać VI rozdziału Ewangelii św. Jana. W tym rozdziale Ewangelista zamieścił długą mowę Jezusa, której nicią przewodnią jest tajemnica chleba. Czytanie
tej mowy z podziałem na części powoduje, że nie ogarniamy całej harmonii, w którą splatają się wszystkie tematy wspaniałej Jezusowej mowy. Dlatego nawet w takiej krótkiej
refleksji trzeba przypomnieć poszczególne jej wątki.
Cudowne rozmnożenie chleba na brzegu Jeziora Tyberiadzkiego spowodowało, że pełen podziwu i entuzjazmu tłum chciał swego Dobroczyńcę obwołać ziemskim królem. Jezus usunął się i na
przeciwległym brzegu (czy to nie interesujące, że nie tu, gdzie Go szukali, bo jedli chleb do syta, ale na drugim brzegu?) tłumaczy im - krok po kroku - wielką tajemnicę wyrastającą ze znaku
rozmnożenia chleba.
Jest chleb, który ginie, choć musimy nim karmić nasze ciała, i jest chleb, który nie niszczeje, który trwa. Co nim jest? Odpowiedź dają kolejne fragmenty Jezusowej mowy. Chlebem, który
nie ginie, jest Chrystus - Jego życie, Jego osoba, Jego słowo. Ostatnie wersety mowy, czytane w tę niedzielę, są kulminacją tajemnicy. Tym chlebem, tym pokarmem, jest Eucharystia - Ciało i Krew
Jezusa.
My dzisiaj nie dziwimy się słuchając takiego stwierdzenia, przyjmujemy je jako coś oczywistego, ale w przypadku tamtych, pierwszych słuchaczy musiało być zgoła inaczej. Nie zapominajmy,
że - po pierwsze - słowa o spożywaniu ciała i krwi zostały wypowiedziane przez Jezusa podczas Jego ziemskiego życia. Po drugie - zostały wypowiedziane do Żydów, dla których musiały
brzmieć skandalicznie; wprawiły ich w osłupienie. Tradycja biblijna zakazywała przecież jakiegokolwiek kontaktu z krwią, nie mówiąc już o wyraźnym zakazie jej spożywania.
Tymczasem Jan, chociaż pisze po grecku, zachowuje chyba wiernie wspomnienie słów Jezusa, cały ich surowy realizm. Żydzi mówiąc o "ciele", używali terminu podkreślającego jego fizyczny aspekt:
ciało złożone z mięsa. Dlatego ewangelista stosuje grecki czasownik trogein, co znaczy gryźć, rozgryzać, miażdżyć zębami. Nasze dostojne - jeśli tak można określić - słowo "spożywać" dokładnie
tego nie wyraża. A Jezus mówi wprost o jedzeniu Jego ciała i piciu krwi. To stwierdzenie zgorszyło wielu słuchaczy. Tymczasem wyrażenia "jeść" i "pić" wskazują
na zjednoczenie, na bliski kontakt, na wspólnotę, czyli Komunię. Słowo "komunia", którym określamy przyjmowanie Eucharystii, oznacza właśnie spożywanie Ciała i picie Krwi Jezusa, aby żyć z Nim
w żywej wspólnocie. Z Nim, czyli z Jego osobą, Jego życiem, Jego męką i śmiercią. A to, co On nam ofiaruje przez wspólnotę swego Ciała i Krwi,
to dar życia samego Boga. To spożywanie Jego Ciała i Krwi w wymiarze duchowym jest równie konieczne, jak w fizycznym codzienne jedzenie chleba.
Tak rozumiał to św. Ignacy, biskup starożytnej Antiochii, który płynąc do stolicy ówczesnego świata, aby ponieść tam męczeństwo, pisał w liście wysłanym ze Smyrny do chrześcijan
w Rzymie: "Nie znajduję rozkoszy w zniszczalnym pokarmie. Pragnę Boskiego chleba, którym jest Ciało Jezusa Chrystusa, a jako napoju pragnę Jego Krwi, która jest niezniszczalną
miłością".
Zatroskani o chleb powszedni, o to, aby mnożył się on coraz bardziej, zajęci tym wszystkim, co słowo "chleb" w sobie streszcza, o rozmaite ważne rzeczy,
bez których nie sposób żyć (niezależnie od tego, czy żyje się komuś z nas łatwiej czy trudniej), słyszymy w tę niedzielę najważniejsze przypomnienie. Jest Chleb, który nie ginie.
Wiara w Chrystusa pozwala nam już w tym życiu wchodzić coraz bardziej we wspólnotę z Panem, który daje nam swoje życie, życie Boże. Zbliżając się w niedzielę
do ołtarza, aby przyjąć Eucharystię, uświadomimy sobie raz jeszcze, że to jest Pan, że to jest Jego żywa obecność wśród przemijających wieków.
Pomóż w rozwoju naszego portalu