Co sprawia, że w Światowych Dniach Młodzieży z Ojcem
Świętym uczestniczą miliony osób? Co sprawia, że do Rzymu, Paryża,
Częstochowy czy Denver przybywali młodzi z całego świata, w tym również
z Warszawy?
Tradycja Światowych Dni Młodzieży sięga roku 1985. Wtedy
to w ogłoszonym przez Organizację Narodów Zjednoczonych Międzynarodowym
Roku Młodzieży, Jan Paweł II zaprosił do siebie młodych z całego
świata. Spotkanie wyznaczone zostało na początek Wielkiego Tygodnia.
Ojciec Święty spędził wówczas Niedzielę Palmową z 300 tysiącami młodych
ludzi przybyłych ze wszystkich kontynentów. Postanowił równocześnie,
że co drugi rok urządzane będą spotkania światowe, a między nimi,
w każdą Niedzielę Palmową młodzież będzie się spotykać w swoich diecezjach,
ze swoimi biskupami.
Niedziela Palmowa w Rzymie
Na pierwszy Światowy Dzień Młodzieży poleciało z Polski do
Rzymu około 250 osób. Trudno powiedzieć ile osób było z Warszawy,
a ile z innych miast. Nie było czasu na przygotowania do pielgrzymki.
Był to wszak okres żelaznej kurtyny. - Kwaterę dostaliśmy pod Rzymem
- wspomina uczestniczka pani Zofia Jasnota. - Okazało się, że nocujemy
w przedszkolu prowadzonym przez siostry. Musieliśmy się zmieścić
w dziecięcych łóżeczkach. W końcu przenieśliśmy się na podłogę. Nie
mieliśmy przy sobie ani grosza. W Polsce był problem z kupnem obcej
waluty. Włosi nie potrafili zrozumieć, że nie możemy sobie pozwolić
na zrobienie zakupów. Podstawowym naszym posiłkiem były topione serki
przywiezione z Polski. Od sióstr brałyśmy wrzątek na herbatę. Drugiego
dnia zdziwione siostry zapytały naszego księdza, dlaczego ciągle
jemy serki, czy tak bardzo je lubimy. Kiedy dowiedziały się, że nie
mamy innego jedzenia, nagotowały nam następnego dnia budyniu. Byliśmy
wtedy autentycznie głodni.
Wiele z nas po raz pierwszy znalazło się za granicą.
W Rzymie wszystko było dla nas nowym doświadczeniem. Wrażenie zrobiły
olbrzymie zielone palmy niesione przez wiernych w Niedzielę Palmową.
Niezwykłe było to, że ludzie innych ras, innych narodowości modlili
się tak samo. Największym przeżyciem była audiencja prywatna w Sali
Klementyńskiej. W ostatniej chwili okazało się, że grupa Polaków
może spotkać się z Ojcem Świętym. To nie było tak powszechne jak
jest obecnie. Ojciec Święty wszedł uśmiechnięty. Każdy odczuwał,
że patrzy na niego i mówi tylko do niego. Burzę oklasków wywołał
kiedy powiedział, że z każdym przywita się osobiście. Do dziś noszę
różaniec, który wtedy otrzymałam - wspomina pani Zofia.
Dużo nas w Loreto, Częstochowie i Rzymie
Światowe Dni Młodzieży przeniesione zostały wkrótce na miesiące
wakacyjne, aby umożliwić przybycie młodym z najdalszych zakątków
świata. Ale mimo tego, któż mógł sobie pozwolić na wyjazd do Manili,
albo do Denver? Podróż kosztowała wtedy majątek. Z biegiem lat, w
Polsce robiło się normalnie, zmienił się koszmarny przelicznik złotego
na obcą walutę, każdy miał w domu paszport, nie potrzebował wiz.
Młodzież coraz chętniej wyjeżdżała na międzynarodowe spotkania.
Szczególnie licznie młodzież zgromadziła się w Częstochowie
w 1991 r.
Trudno oszacować jaką część w półtoramilionowej grupie stanowili
warszawiacy. Tego roku grupy pielgrzymkowe pękały w szwach. - Międzynarodowa "
17", w której szli Francuzi i Niemcy liczyła kilka tysięcy - wspomina
ks. Bogdan Bartołd, obecny rektor kościoła św. Anny. Warszawska Akademicka
Pielgrzymka diecezjalna miała ponad 10 000 uczestników.
Grupy wyjeżdżały również autokarami z poszczególnych
parafii. - Byłem autokarem z młodzieżą z parafii na Tarchominie -
wspomina ks. Marek Sędek, obecny duszpasterz akademicki diecezji
warszawsko-praskiej.
W 1994 r. na spotkanie do włoskiego Loreto z młodej diecezji
warszawsko-praskiej wyruszyło 5 autokarów ze studentami. Pielgrzymkę
zorganizował ks. Henryk Zieliński, wówczas duszpasterz akademicki
diecezji warszawsko-praskiej. Grupa licząca ponad 250 osób była najliczniejsza
wśród przybyłych z całej Polski. Po drodze zdarzały się drobne zakłócenia.
W okolicach Wiednia część autokarów pogubiła się. Ale wyjazd bez
przygód? Dla wielu osób ten wyjazd był możliwy dzięki niskim kosztom.
Grupy podzielone na "plutony" same przygotowywały posiłki z produktów
zabranych z Polski.
W Światowym Dniu Młodzieży w Paryżu z kościoła św. Anny
wzięło udział około 70 osób.
Szczególny wymiar miał Rok Jubileuszowy. - Do Rzymu udało
się wówczas ponad 150 studentów ze św. Anny - wspomina prowadzący
grupę ks. Andrzej Krynicki. Z ośrodka DA Diecezji Warszawsko-Praskiej "
Arka" wyruszył jeden autokar ze studentami oraz 3 autokary z Ruchu
Światło-Życie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Rodzinnie w obcym kraju
Uczestnicy Światowych Dni Młodzieży otrzymywali najczęściej kwatery w szkołach. - Mieszkaliśmy na dużej sali gimnastycznej, a jeden z noclegów spędziliśmy w hangarze lotniczym - opowiada uczestniczka spotkania z Loreto. Ale było i tak, że uczestnicy spotkania zapraszani byli do domów. - Pomimo tego, że nie znaliśmy wspólnego języka, gospodarze w różny sposób starali się nam okazywać życzliwość - wspomina Justyna, uczestniczka spotkania w Rzymie. - Nauczyli się nawet przed naszym przyjazdem kilku słów polskich. Czasem dochodziło do śmiesznych pomyłek np. w sypialni usłyszałyśmy: "Smacznego". Nasi młodzi gospodarze również uczestniczyli w spotkaniach w parafii. Miłym gestem z ich strony było przywiezienie nam ciepłych swetrów na wieczorny powrót z parafii; kiedy wychodziłyśmy na spotkanie było bardzo ciepło, a wieczorem zrobiło się chłodno - wspominała tuż po powrocie z Rzymu Justyna. - Dotychczas koresponduję z rodziną, u której mieszkałem pod Paryżem - opowiada Klaudiusz.
Reklama
Nowenna przed wyjazdem
Światowe Dni Młodzieży zyskują coraz szerszą obudowę, która
sprzyja lepszemu przeżyciu kulminacyjnych dni spotkania z Papieżem.
- W naszej parafii, przed spotkaniem w Częstochowie nie było specjalnych
przygotowań. Przed wyjazdem do Rzymu rozważaliśmy treści jubileuszowe.
- porównuje ks. Sędek.
- Koordynacja przygotowania do ostatnich Światowych Dni
Młodzieży odbywała się poprzez centrum ogólnopolskie mieszczące się
w Siedlcach - mówi ks. Dariusz Gass z Kurii Metropolitalnej Warszawskiej.
- Młodzież otrzymała przed wyjazdem orędzie Jana Pawła na XV Światowy
Dzień Młodzieży. Opracowany był program nowenny. W ciągu dziewięciu
poprzedzających wyjazd miesięcy były spotkania tematyczne, modlitwa,
katecheza, Eucharystia - podsumowuje ks. Gass.
Trzydniowe przygotowania odbywały się również w diecezjach
włoskich. - Była to też możliwość spotkania z młodzieżą z różnych
krajów. Łączyły nas między innymi wspólne przygotowania do Mszy św.
Przyszła konieczność konfrontacji, porozumiewania się w znanych nam
językach -
wspominał po powrocie kleryk Grzegorz. - Dobrze, że przed
Tor Vergata mogliśmy spotkać się w mniejszych grupach. Wymieniliśmy
poglądy i w jakiś sposób mogliśmy poczuć się wspólnotą - mówi Sylwia.
Kontakty z młodzieżą z innych krajów stają się coraz
szersze. Pani Zofia Jasnota wspomina, że w 1985 r. w Rzymie nie było
popularne mieszanie się narodowości. - Pamiętam, że nasza grupa spotkała
się w centrum młodzieżowym w San Lorenzo z Chorwatami, ponieważ obydwa
języki są bardzo zbliżone w brzmieniu - mówi pani Zofia.
Być może Światowe Dni Młodzieży będą sprzyjały promocji
niektórych krajów. - Ostatnie 2-3 km na miejsce spotkania w Loreto
pokonywaliśmy idąc w pieszej pielgrzymce - mówi jedna z uczestniczek.
- Włosi na trasie przemarszu witali nas bardzo żywiołowo. Nieśliśmy
przed sobą tablicę z napisem "Duszpasterstwo Akademickie Warszawa-Praga"
. Włosi brali nas za Czechów. Nie pomogły nasze okrzyki "Polacco!"
. W pośpiechu dokonywaliśmy zmian na naszym transparencie. Na szczęście
znalazł się plaster, którym przysłoniliśmy Pragę - wspomina uczestniczka.
Turystyka czy pielgrzymka
Przygotowania do Światowych Dni Młodzieży w parafiach powodują,
że młodzież bardziej świadomie uczestniczy w spotkaniach z Papieżem.
- Pamiętam, że w Paryżu były problemy z włączeniem się młodzieży
w program - ocenia ks. Krynicki. Młodzież nastawiona była bardziej
na turystykę. Później kilka osób przyznało się, że nie uczestniczyło
w spotkaniu. W ubiegłym roku w Rzymie jedna osoba poprosiła mnie
o wyłączenie z grupy. Było dla mnie miłym zaskoczeniem, kiedy następnego
dnia zobaczyłem ją jednak na Tor Vergata. Obserwuję, że młodzież
coraz bardziej odpowiedzialnie uczestniczy w tych wydarzeniach -
ocenia ks. Krynicki. - Młodzi Polacy coraz bardziej potrafią odnaleźć
się w środowisku międzynarodowym, nie wstydzą się swojej tradycji,
swojej kultury. Byłem z nich dumny, kiedy patrzyłem jak gospodarują
swoim czasem, jak włączają się w śpiew, w modlitwę - chwali ks. Krynicki.
- Te spotkania są piękne i pozostawiają wspomnienia na
całe życie - ocenia Klaudiusz z duszpasterstwa ze św. Anny. Dlaczego
pojechałaś na spotkanie do Rzymu? - pytam Bożenkę, studentkę z DA "
Arka". - Trochę turystycznie, aby zobaczyć Rzym - odpowiada - ale
nie była to najważniejsza przyczyna. - Jedna z nich to fakt, że spotkanie
odbywało się tam, gdzie zaczęło się chrześcijaństwo. Niesamowite
było móc stąpać po śladach Świętych Piotra i Pawła. Poza tym zawsze
fascynowały mnie takie przedsięwzięcia, na których spotykają się
młodzi ludzie z różnych stron świata. Dla mnie było bardzo zaskakujące,
że wszyscy modlimy się do jednego Boga, chociaż jeden ubrany jest
w meksykański strój, a inny pochodzi z Północy. Najważniejszym przeżyciem
było spotkanie z Ojcem Świętym. Pierwsze na Placu św. Piotra, gdzie
stałam blisko barierki. Ojciec Święty przejeżdżał tuż obok, spojrzał
w naszą stronę. Nasze oczy spotkały się na chwilę. Wtedy uświadomiłam
sobie jak bardzo Ojciec Święty jest dla nas. Kiedy wędrowaliśmy na
Tor Vergata, bolały opalone ramiona, ciążył plecak, myślałam, że
nigdy więcej nie zdecyduję się na taki wyjazd. Ale po wieczornym
spotkaniu z Ojcem Świętym pytałam, gdzie jest następne i kiedy. Żałuję,
że w tym roku tak daleko - mówi Bożenka.
Światowe Dni Młodzieży w różny sposób zachowują swoją
ciągłość. W kościele św. Anny raz w miesiącu spotyka się 20-osobowa
grupa uczestników. - Wracamy do tekstów Pisma Świętego, jest to także
spotkanie towarzyskie przy kawie, herbacie i cieście - mówi ks. Krynicki.
Zdaniem ks. Sędka bardzo ważne są spotkania z Ojcem Świętym. Stanowią
doświadczenie misterium wiary, a także doświadczenie powszechności
Kościoła. Trzeba jednak pamiętać - ocenia ks. Sędek, że powinny być
etapem, nie zaś końcem naszej duchowej formacji.
Na ile kontynuacją tej formacji są spotkania w diecezjalnych
katedrach? Z tym pytaniem muszą się zmierzyć duszpasterze młodzieży.
Faktem jest bowiem, że mimo niewielkiej odległości i małych kosztów
uczestnictwa, w diecezjalnych katedrach pojawiają się zazwyczaj przedstawiciele
kilku ruchów religijnych i ci, którzy w tym dniu składają na ręce
biskupów prośby o bierzmowanie.