Kolejny raz jechałem szosą od Zielonej w kierunku Bychawy. W Teklinie zauważyłem rzeźbę stojącą przed domem. Wcześniej jej tu nie było... Zatrzymałem się i obejrzałem
ją dokładniej. To doskonale przedstawiony ludowy Chrystus Frasobliwy. Postanowiłem zapytać o rzeźbę właścicieli posesji. W domu mogłem jeszcze podziwiać piękne krzyże i anioła.
Autorem okazał się gospodarz - Jan Krzos.
„Jeszcze niedawno miałem więcej prac. Dwie podarowałem znajomym. Chrystus Frasobliwy, podobny do tego przed domem, poleciał do Kanady. Inna rzeźba trafiła do Anglii. Chociaż należę do Stowarzyszenia
Twórców Ludowych, to rzeźbiarstwo traktuję jako hobby. A teraz nie mam na nie czasu, bo są jeszcze prace w polu” - wyjaśnia, przygotowując sadzonki porzeczek. „Zapraszam
w zimie” - mówi.
W kościele w Kosarzewie są dwa dzieła pana Jana - obraz Miłosierdzia Bożego i krzyż. Podobny otrzymał abp Józef Życiński podczas tegorocznej wizytacji kosarzewskiej parafii.
Rok wcześniej bp Mieczysław Cisło dostał Pietę. Rzeźbiarz ma dwa wyuczone zawody: tokarz i technik obróbki skrawaniem. „Pochodzę z Chrzanowa k. Janowa Lubelskiego. Zaczynałem
jako mały chłopak od dłubania w wapieniu podczas pasienia krów. Pierwszą rzeźbę zrobiłem ponad dwadzieścia lat temu. Był to właśnie Chrystus Frasobliwy. Niedługo powstał następny. Moi rodzice
postanowili je poświęcić. Dokonał tego proboszcz z naszej parafii. Jemu też spodobały się moje rzeźby. To była dla mnie zachęta do dalszej pracy. Zacząłem poświęcać jej każdą wolną chwilę”
- wspomina. „Teraz mam dużą rodzinę - siedmioro dzieci i dużo mniej czasu na tworzenie” - dodaje.
Dziesięć lat temu Krzosowie przeprowadzili się do Teklina. Niewielkie gospodarstwo nie mogło zapewnić utrzymania dziewięcioosobowej rodzinie. Pan Jan podjął pracę w zakładzie meblarskim
w niedalekiej Jabłonnej. Pomimo nawału obowiązków kontynuował swoją pasję. Wstąpił do Stowarzyszenia Twórców Ludowych, zaczął jeździć na wystawy. Kilka jego rzeźb m.in. krzyże i anioł
wzbudziło spore zainteresowanie na regionalnej wystawie w Puławach. Uczestniczy też w spotkaniach artystów ludowych organizowanych przez macierzystą gminę Krzczonów. Pasji tworzenia
nie przeszkodziły kłopoty ze zdrowiem i pobyt w szpitalu. Swoją przygodę z dłutem i drewnem właśnie zaczyna syn pana Jana, 15-letni Marcin.
Artysta ma nadzieję, że jego czas dopiero nadejdzie. „U nas ludzie nie potrafią jeszcze docenić prawdziwej sztuki. Jako pamiątki z pielgrzymek wciąż przywożą tanie, plastikowe buble.
Ale to się zmieni” - stwierdza. Trudno nie przyznać mu racji, bo np. w Bieszczadach „galerie rzeźby”, oferujące prace miejscowych twórców, są nieraz co kilometr.
Pomóż w rozwoju naszego portalu