Gdy rozważamy pewne kwestie dotyczące miłosierdzia, ma miejsce coś niezwykłego. Dynamika ćwiczeń duchowych rozwija się od wewnątrz. Miłosierdzie ukazuje, że obiektywne drogi mistyki klasycznej – droga oczyszczenia, droga oświecenia i droga zjednoczenia – nigdy nie są etapami sukcesywnymi, które można pozostawić za sobą. Nieustannie potrzebujemy nowego nawrócenia, większej kontemplacji i odnowionej miłości. Nic nie jednoczy bardziej z Bogiem, niż akt miłosierdzia, czy to gdy chodzi o miłosierdzie, z jakim Pan przebacza nam nasze grzechy, czy też jeśli chodzi o łaskę, jaką nas obdarza, abyśmy czynili dzieła miłosierdzia w Jego imieniu. Nic bardziej nie oświetla wiary, niż oczyszczenie z naszych grzechów i nie ma nic bardziej jasnego, niż słowa 25 rozdziału św. Mateusza: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt 5,7), aby zrozumieć, co jest wolą Boga, misję, na którą nas posyła. Do miłosierdzia można zastosować owo nauczanie Jezusa: „taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą” (Mt 7,2). Miłosierdzie pozwala nam przejść od poczucia, że jest się przedmiotem miłosierdzia do pragnienia obdarzania miłosierdziem. W zdrowym napięciu mogą współistnieć poczucie wstydu z powodu naszych grzechów z poczuciem godności, do której wynosi nas Bóg. Możemy przejść bez żadnych wstępów od dystansu do święta, jak w przypowieści o synu marnotrawnym i wykorzystać nasz własny grzech jako rezerwuar miłosierdzia. Miłosierdzie pobudza nas do przejścia od tego, co osobiste do wymiaru wspólnotowego. Kiedy działamy miłosiernie, jak w cudach rozmnożenia chlebów, które rodzą się ze współczucia Jezusa dla swojego ludu i dla obcych, chleby rozmnażają się na tyle, na ile są dzielone.
TRZY SUGESTIE
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Radosna i dobrowolna zażyłość, która zawiązuje się na wszystkich poziomach między tymi, którzy podejmują relacje między sobą przez więź miłosierdzia – zażyłość Królestwa Bożego, tak jak je opisuje Pan Jezus w swoich przypowieściach – skłania mnie, bym wam zasugerował trzy rzeczy służące waszej dzisiejszej modlitwie osobistej.
Reklama
Pierwsza wiąże się z dwiema radami praktycznymi, jakich udziela św. Ignacy, który mówi: „nie obfitość wiedzy, ale wewnętrzne odczuwanie i smakowanie rzeczy zadowala i nasyca duszę” (Ćwiczenia duchowne, 2). Święty Ignacy dodaje, że tam, gdzie ktoś znajduje to, czego pragnie i zasmakowuje, tam powinien się zatrzymać na modlitwie: „nie przechodząc do innej postawy… dopóki się tu nie nasycę” (tamże, 76). Tak więc, w tych medytacjach o miłosierdziu można zacząć od tego, co się nam podoba i zatrzymać się tam, ponieważ z pewnością jedno dzieło miłosierdzia doprowadzi was do innych. Jeśli zaczniemy od podziękowania Panu, który cudownie nas stworzył i w sposób jeszcze bardziej zdumiewający nas odkupił, to z pewnością doprowadzi to nas do odczucia żalu za nasze grzechy. Jeśli zaczniemy od współczucia dla najbiedniejszych i dalekich, to na pewno odczujemy też potrzebę otrzymania miłosierdzia.
Druga sugestia dotycząca modlitwy związana jest z nowym sposobem używania słowa „miłosierdzie”. Jak to zobaczycie, gdy mówię o miłosierdziu, lubię używać formy czasownikowej: „trzeba dawać miłosierdzie (misericordiar), aby otrzymać miłosierdzie (ser misericordiados)”. Fakt, że miłosierdzie łączy ludzką niedolę z sercem Boga sprawia, że natychmiast rodzi się działanie. Nie można medytować o miłosierdziu, nie wprowadzając wszystkiego w działanie. Dlatego intelektualizowanie w modlitwie nie jest właściwe. Nasz dialog z Panem szybko, z pomocą łaski, powinien skonkretyzować się na tym, który z moich grzechów wymaga, by spoczęło na mnie Twoje miłosierdzie, Panie, gdzie odczuwam najwięcej wstydu i najbardziej pragnę naprawy. Szybko musimy też mówić o tym, co nas wzrusza najbardziej, o tych obliczach, które nas prowadzą do intensywnego pragnienia zaangażowania, aby zaradzić ich głodowi i pragnieniu Boga, sprawiedliwości, czułości. Miłosierdzie kontempluje się w działaniu. Ale idzie o taki rodzaj działania, które włącza wszystko: miłosierdzie włącza całe nasze istnienie – trzewia i ducha – i wszystkie istoty.