Ks. Waldemar Wesołowski: - W dzisiejszych czasach, jak nigdy dotąd, Kościół ma swobodny dostęp do mediów. Czy Pani zdaniem, potrafi on w pełni korzystać z nich w dziele ewangelizacji?
Katarzyna Woynarowska: - Z mojego, dziennikarskiego punktu widzenia, wydaje mi się, że nie. Ewangelizacja przez media nie jest jeszcze dość popularna. Media jako narzędzia ewangelizacyjne nie są w pełni wykorzystywane. Myślę nie tylko o niewielkiej liczbie mediów katolickich, ale również o niewielkiej liczbie katolików w mediach laickich. Uważam, że w najbliższym czasie musimy nadrobić zaległości. Przede wszystkim musimy przygotować ludzi, którzy jako świadomi katolicy będą potrafili zaistnieć w mediach i w ten sposób ewangelizować. To przygotowanie powinno polegać zwłaszcza na dobrym wykształceniu, w dobrych szkołach wyższych. Chodzi więc o formację profesjonalistów w dziedzinie mediów, dziennikarstwa. Trzeba pamiętać, że w dzisiejszych czasach już nie wystarczą same dobre chęci. Dobry dziennikarz katolicki to taki, który staje ramię w ramię z dziennikarzem z mediów świeckich. Potrafi być tak samo kreatywny, umiejący szukać dobrych tematów i potrafiący te tematy dobrze opracować. Różnica powinna polegać tylko na tym, co będzie potrafił zaoferować odbiorcy poza czystą informacją. To jest właśnie ten teren ewangelizacji.
- Jaką rolę mogą pełnić media w ewangelizacji?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Myślę, że do mediów należy przyszłość w tym zakresie. Zwróćmy uwagę na to, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat powstało wiele rozgłośni radiowych, mamy dwie stacje telewizyjne, powstało wiele czasopism katolickich o zasięgu krajowym, regionalnym, mamy blisko tysiąc tytułów gazet parafialnych. Jakość tych ostatnich ciągle się poprawia. Ludzie coraz częściej zdają sobie sprawę z tego, że dzięki tym mediom są w stanie dotrzeć do tych do których nie dotrze się z ambony. Rośnie też zrozumienie dla możliwości ewangelizacyjnych internetu. Powstaje coraz więcej stron internetowych. Wiele tych witryn jest chwalonych i nagradzanych za dobry poziom techniczny. Ta forma może trafić zwłaszcza do młodzieży. Nie możemy też zapomnieć o ewangelizacji wizualnej, o plakatach, banerach, o reklamie religijnej. Dzięki tym formom trafia się z treściami chrześcijańskimi szczególnie do młodego pokolenia.
- Jakie są według Pani największe bolączki, problemy w kręgu mediów kościelnych?
- Wydaje mi się, że głównym problemem są finanse. Media kosztują i to bardzo wiele. Astronomiczne wręcz sumy trzeba wydać na uruchomienie stacji telewizyjnej. Dalsze koszty to utrzymanie, produkcja programów. Trzeba zatrudnić ludzi, profesjonalistów, którym trzeba zapłacić. Dla wielu może to być jedyne źródło utrzymania. To są jakby kwestie natury ekonomicznej. Ktoś powiedział, że oprócz pieniędzy konieczna jest jeszcze pasja, oddanie sprawie. Doskonałym przykładem takiej postawy jest Siostra Angela ze Stanów Zjednoczonych, która postanowiła otworzyć religijną stację telewizyjną. Zaczęło się w garażu, a w tej chwili jest to jedna ze stacji, która ma największą oglądalność w USA. A więc w tym wszystkim musi być jakaś iskra Boża. Wydaje mi się, że często media katolickie poddają się przekonaniu, że są gorsze od laickich, są na marginesie, nie mogą zaistnieć, nie mogą konkurować, czy iść ramię w ramię na przykład z gazetą czy radiem lokalnym. Ludzie mediów mają czasem jakieś dziwne, nieuzasadnione kompleksy. Kolejnym problemem jest to, że trudno jest czasem przebić się, trafić do czytelnika czy słuchacza. Wśród wielu ludzi panuje przekonanie, że jak coś jest katolickie, to na pewno jest bardzo poważne, albo mało ciekawe w odbiorze. Problemem może być też język mediów katolickich, który czasem bywa niezrozumiały dla przeciętnego człowieka. To z kolei stawia wyzwania dla dziennikarzy katolickich - mówić o sprawach wiary „normalnym” językiem. Wokół mediów katolickich narosło wiele stereotypów i z tym też trzeba walczyć.
Reklama
- Najpopularniejszym środkiem komunikacji stosowanym przez Kościół jest prasa katolicka. Jaki jest stan czytelnictwa tej prasy w Polsce?
- Możemy odnieść się do takiego klasycznego porównania czytelnictwa prasy katolickiej w Niemczech i w Polsce. U naszych zachodnich sąsiadów, gdzie jest dwa razy mniej katolików niż w Polsce, jest jednak dwa razy większy nakład gazet katolickich. W Polsce zauważamy ogólny kryzys prasy, również tej wysokonakładowej. To przenosi się na prasę katolicką. Jednak trzeba przyznać, że prasa ta trzyma się dzielnie. Zauważa się w społeczeństwie niechęć do czytania. I z tym zjawiskiem trzeba walczyć. Zrobiłam kiedyś taki sondaż dotyczący czytelnictwa Niedzieli. Zauważyłam w wielu kościołach, że nawet po zachęcie ze strony księdza zainteresowanie prasą nie było zbyt wielkie. Pytałam więc ludzi, jaki jest powód? Okazuje się, że nie było uwag merytorycznych, dotyczących treści, zawartości. Problemem jest obojętność, niechęć do utożsamiania się z gazetą katolicką. Najczęstszą jednak odpowiedzią było: „bo jest za droga”. Ciekawe, że większość takich odpowiedzi dawali ludzie, którzy za chwilę wsiadali do całkiem niezłych samochodów i odjeżdżali do domów. Gazety natomiast zazwyczaj kupują renciści, emeryci, a więc ci, których budżet domowy jest rzeczywiście skromny, a jednak potrafią wygospodarować kilka złotych na prasę katolicką. Myślę, że wielką rolę do odegrania, jeśli chodzi o propagowanie czytelnictwa, mają księża. Oni są jakby pośrednikami między prasą a czytelnikami. Od nich wiele zależy.
- Redaktor Naczelny „Niedzieli” ks. Ireneusz Skubiś powiedział kiedyś, że „Niedziela” może być dla proboszcza dodatkowym wikarym. Jak to rozumieć?
- Chodzi o to, że treści, tematy, jakie można tam znaleźć, są treściami, które mogą uzupełnić to, o czym mówi się w kościele. Ludzie mogą brać gazetę do domu, czytać ją i to będzie tak, jakby zaprosili do siebie księdza. Poza tym można prasę katolicką wykorzystywać w pracy duszpasterskiej, na różnych spotkaniach, katechezach, podczas spotkań formacyjnych z grupami parafialnymi. Zawsze można znaleźć tam coś, co może stanowić pomoc w przygotowaniu takich spotkań. Poza tym treści te są zawsze zgodne z nauką Kościoła. Dają też możliwość interpretacji tego, o czym mówią media laickie, ale w świetle wartości chrześcijańskich. Mówią o tym, jak wobec konkretnych zjawisk np. społeczno-politycznych ma się zachować chrześcijanin.
- Jakie formy promocji prasy katolickiej zaproponowałaby Pani duszpasterzom?
- Ilekroć bywam w różnych parafiach, to zauważam, że kiedy ksiądz przeczyta, na przykład Niedzielę, i potem mówi o tym, co mu się podobało, co go zainteresowało, ludzie reagują. Dzięki tej wymianie myśli, wierni chętniej kupują gazetę i czytają ją. A więc wiele zależy od osobistego zaangażowania duszpasterzy, którzy rozumieją i czują rolę mediów w życiu Kościoła. Niestety, są i tacy, którzy uważają prasę katolicką za coś, co przeszkadza, co trzeba upchnąć. Robią to więc z wielką niechęcią. A przecież prasa może pomóc w ewangelizacji, w duszpasterstwie. Dalej, można zapraszać dziennikarzy Niedzieli do parafii. Czasem ludzie mają potrzebę porozmawiania o prasie katolickiej. I my chętnie jeździmy po całej Polsce, rozmawiamy z ludźmi, przekonujemy, zachęcamy. To też wydaje dobre owoce. Można też zachęcić do kolportażu członków grup i stowarzyszeń działających w parafii. Dzięki ich zachętom wielu ludzi może wziąć prasę katolicką do ręki.
- W wielu parafiach powstają gazetki parafialne, lokalne. Jaką przyszłość widzi Pani dla tej formy apostolatu?
- Myślę, że takich gazet będzie coraz więcej i będą miały coraz lepszy poziom. Dzisiaj technika na to pozwala. W wielu parafiach już jest odpowiedni sprzęt, na którym można wydawać pisma nawet w kolorze. To zaś daje szansę zaktywizowania ludzi, parafian. Tworzy się zespół redakcyjny, zbierają się ludzie, którzy zaczynają współpracować ze sobą, z parafianami, zaczyna tworzyć się bliższa więź. Lokalność ma wielką przyszłość. Wiadomości o tym, co dzieje się w parafii, w okolicy, na naszym „podwórku” interesują ludzi. W przypadku młodzieży, która bardzo często redaguje takie gazetki, może to być również forma dobrej zabawy, która uczy i przygotowuje być może do dalszej pracy dziennikarskiej. Być może będą kontynuowali swoje zainteresowania dziennikarskie w innych mediach kościelnych czy laickich. To oni właśnie będą mogli wnosić w nie ducha chrześcijańskiego. Gazeta parafialna może się okazać kuźnią talentów.
- Na zakończenie naszej rozmowy, czego chciałaby Pani życzyć czytelnikom „Niedzieli”?
- Jako dziennikarz, mogę życzyć radości z lektury Niedzieli, znajdowania tam strawy duchowej, możliwości pogłębienia swojej wiary. Życzę, by gazeta katolicka spełniała swoją rolę, to znaczy zbliżała do Boga i do ludzi.
- Dziękuję bardzo za rozmowę.