W miarę budownictwa socjalistycznego zaostrza się walka klasowa - pouczał towarzysz Stalin. Klasowa, jak klasowa - ale wewnątrzpartyjna walka frakcyjna na pewno. Właśnie w przededniu
pokonania kolejnego etapu budownictwa eurosocjalistycznego (akces do UE) w postaci rozdania mandatów do europarlamentu i kilkunastu tysięcy tzw. wesołych europosad, zaostrzyła się
walka frakcyjna. Najpierw seria precyzyjnie plasowanych prasowych przecieków kontrolowanych, wychodzących najwyraźniej z podległych prezydentowi wojskowych służb specjalnych, uderzyła w koterię
millerowską. Poświęcając, kogo uratować się nie dało, frakcja Millera schowała się za podwójną gardą, przetrzymała atak i najwyraźniej przeszła do kontrofensywy. Podległy bezpośrednio
Premierowi Szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego „wpuścił szczura” do parlamentu, informując o groźnym procesie lobowania, z udziałem pewnych gazet i pewnych
dziennikarzy, kosztownym dla budżetu państwa, a nawet dla samego państwa niebezpiecznym. Niby informacja pana Barcikowskiego objęta była wielką tajemnicą, ale najwyraźniej „wpuszczenie
szczura” skalkulowano tak, żeby tę tajemnicę z punktu dało się upublicznić... Informację pana Barcikowskiego można więc odczytać jako pogrożenie palcem (a może pięścią?) frakcji Kwaśniewskiego
i UW. Czy na tej przestrodze się skończy, czy sprawy pójdą dalej - czas pokaże. Ale już obecnie daje się zauważyć pewien popłoch pośród niektórych „autorytetów”, tak moralnych,
jak ekonomicznych, oraz wszelkich innych. No cóż, gdy nazwisko największego „stratega” konkurencyjnej frakcji, pana Balcerowicza, zostało już wymienione w kontekście nader cuchnącego
rozporządzenia, dotyczącego handlu lekami przez zagraniczne firmy (rewanż za Sobotkę?...) - czy inni mogą spać spokojnie?
Jedno zdaje się być pewne: Wojskowe Służby Informacyjne i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zaangażowane zostały do rozgrywek frakcyjnych w łonie lewicy (a może i odwrotnie:
to one rozgrywają swą grę przy użyciu walczących ze sobą frakcji) - co wskazuje na daleko zaawansowany proces rozkładu państwa. Kto więc stoi za groźnymi lobbystami? -
to dobre pytanie, ale jeszcze lepsze brzmi: kto stoi za służbami? Tak same z siebie, w trosce o swoje interesa, kręcą „demokratycznym państwem prawa”,
czy też i one, by tak rzec, lobują w cudzym interesie?
Tymczasem rozsierdził się nam strasznie komisarz Verheugen, i to tak bardzo, iż wyraził publiczny żal z powodu swej „przyjaznej postawy wobec Polski”. Mniejsza z tą
„przyjazną postawą” (zachowaj nas, Panie, od „przyjaciół”, z wrogami jakoś sobie poradzimy...), ważniejszy wydaje się powód tego napadu złości. Otóż, gdy Komisja Europejska
(łącznie z panem Verheugenem) czepia się Polski z powodu jej „niedostosowania” do drugo- i trzeciorzędnych wymogów unijnych, okazuje się, że Niemcy i Francja
nie spełniają pierwszorzędnych wymogów, a nawet warunków konstytuujących samo funkcjonowanie UE: ich deficyty budżetowe przekroczyły o ponad jedną trzecią (!) procentowy wskaźnik
do PKB. Mimo to przegłosowano, że obydwa te kraje żadnych sankcji nie poniosą - co kompletnie kompromituje sankcjonowanie kogokolwiek innego za mniejsze przewinienia oraz obnaża bezlitośnie
najtajniejszą zasadę funkcjonowania UE: Deutschland und Frankreich über alles! I niech tam inni przestrzegają sobie standardów, norm, procedur, ustaleń i kompromisów...
Zaostrza się więc nie tylko walka frakcyjna w biednej Polsce, ale i walka ekonomiczna w biedniejącej UE, wyczerpanej bankrutującymi systemami ubezpieczeń przymusowych,
socjalem i interwencjonizmem, monstrualną biurokracją, i kazuistyczną reglamentacją działalności gospodarczej. Ta wspólnota „obsuwy” to jednak słaba pociecha.
Pomóż w rozwoju naszego portalu