Kościół, który tworzymy, do którego należymy, jest tajemnicą. Często nazywany jest rzeczywistością bosko-ludzką. Zawiera więc w sobie elementy, które wykraczają poza ramy ludzkiego umysłu,
których człowiek do końca zgłębić nie zdoła, ale równocześnie elementy związane z ludzką ułomną naturą. Kościół jest więc rzeczywistością świętą i grzeszną. Jego świętość wynika
z boskiego pochodzenia i ustanowienia. Bóg jest ciągle obecny w swojej wspólnocie na różne sposoby. Kościół jest jednak i grzeszny, potrzebujący ciągłego nawracania
się, ponieważ tworzą go ludzie. Najdoskonalszym przykładem tego, że możliwa jest przemiana z grzeszności ku świętości, są święci i błogosławieni - świadkowie Boga.
Katalog świętych i błogosławionych, którymi Kościół może się poszczycić, otwiera apostoł apostołów - święty Piotr. „Tu es Petrus” - powiedział kiedyś do niego Jezus,
określając równocześnie jego pozycję we wspólnocie i zadania, jakie będą stały przed nim. Tym imieniem określani są również następcy Piotra - papieże. W tych słowach,
którymi i my dzisiaj zwracamy się do głowy Kościoła, brzmi zaufanie do człowieka, który zgodził się dźwigać ciężar odpowiedzialności przed Bogiem i ludźmi za Kościół.
Piotr, prosty rybak z Galilei, otrzymał od Chrystusa klucze królestwa. Świadomy zleconego mu posłannictwa, troszczył się o ciągłość przekazu prawdy o zbawieniu. Piotrowe
klucze symbolizują władzę, która chociaż sprawowana w uwarunkowaniach doczesnych działa w imię prawd nadprzyrodzonych, oraz wielką odpowiedzialność za sposób ich wprowadzania
w umysły i serca ludzkie. Droga życia Pierwszego Apostoła była wyjątkowa. Zaczęła się ona w Cezarei Filipowej, gdzie Jezus polecił mu kierowanie Kościołem. Skończyła się
zaś na Wzgórzu Watykańskim, gdzie ukrzyżowany namiestnik Chrystusa zdawał Bogu i ludziom rachunek ze spełnionego obowiązku. Czy wiedział, że nad jego grobem zostanie wzniesiona najwspanialsza
świątynia chrześcijańska? Czy mógł spodziewać się, że jego imię, nadane mu przez Chrystusa, zakotwiczy się na zawsze w pamięci ludzkości? Patrząc na figurę św. Piotra, jaka znajduje się przed
wejściem do Bazyliki Watykańskiej, możemy oczami wyobraźni ujrzeć przy nim wszystkich papieży, do Jana Pawła II włącznie i wszystkich wielkich teologów, doktorów Kościoła, którzy czuwali
i czuwają nad depozytem wiary. Trudzą się, aby Kościół pozostał takim, jakim go Chrystus ustanowił. Papiestwo jest wielką tajemnicą. Trudno ją zrozumieć, a jeszcze trudniej przyjąć,
jeśli się ją umieści jedynie w perspektywie ludzkiej. Trzeba naśladować Psalmistę, który wyznał: „Rozmyślałem zatem, aby to zrozumieć, lecz to wydało mi się uciążliwe, póki nie wniknąłem
w święte sprawy Boże”. Instytucja papiestwa to „święta sprawa Boża”, w którą wnika się wiarą i miłością prawd nadprzyrodzonych. Chęć rozumowego zgłębienia
jej wymaga pokory oraz przyznania się do bezradności wobec pytania, dlaczego Chrystus swój Kościół powierzył ludziom, którzy nie są wolni od słabości. Władza papieska nikogo automatycznie nie zmienia
we wzór doskonałości chrześcijańskiej. Trzeba do niej dorastać osobistym wewnętrznym trudem, wiernością prawdom i Ewangelii, gorliwością w służbie Bogu i ludzkości.
Każdy następca Piotra miał swoją drogę do przebycia i różne problemy do rozwiązania. Stanowisko przez nich zajmowane, nadzwyczajne dokonania w różnych dziedzinach życia, imponująca
głębią i szczerością wiedza umieszczały ich na wielkiej scenie świata. Papiestwo jest świadkiem spełniania się słów Chrystusa: „A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni, aż
do skończenia świata” (Mt 28,20). Obecność Zbawiciela w tej ludzkiej strukturze zapewnia jej jednocześnie niezaprzeczalną świętość. Ludwig Pasteur miał się wyrazić, że przez długi
czas było dla niego zagadką pojawianie się tylu wybitnych świętych w czasach wewnętrznego kryzysu papiestwa, i dopiero zbadanie nadprzyrodzonej struktury Kościoła dało mu właściwą
odpowiedź. Również i my wezwani jesteśmy do tego, abyśmy nie zatrzymywali się tylko na tym, co ludzkie, zewnętrzne i czasem słabe, ale potrafili dostrzegać obecność Zbawiciela, który
swoim uczniom oraz ich następcom mówił: „Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał” (Łk 10,16).
Historia Kościoła zna wiele przypadków zwalczania go. W poprzednim stuleciu, jak i dziś nawet katolicy coraz częściej lekceważą publicznie autorytet papieży tylko dlatego, że
oni wiernie strzegą tożsamości Kościoła. Liczne głosy domagały się i domagają od papieży, by naginali prawdy przekazane przez Jezusa do żądań i kaprysów człowieka współczesnego.
Grozili przy tym buntem, rozłamem. Nastały więc we współczesnym świecie warunki, o których mówił natchniony autor: „przyjdą czasy, że zdrowej nauki słuchać nie będą”.
Papieżowi jednak nie chodzi o zwycięstwa w rankingach popularności. Świadomy godności i odpowiedzialności przed Chrystusem nie ugina się przed głosami odstępców, rewolucjonistów
i kontestatorów. Kościół to nie tylko zjawisko socjologiczne, to wspólnota odpowiedzialna przed Bogiem, w ręku której są klucze Królestwa Bożego. Te same, które otrzymał Piotr, a dzisiaj
dzierży Jan Paweł II. Trzeba przy tym pamiętać, że również my, chrześcijanie, stoimy na straży depozytu wiary, Ewangelii i mamy bronić instytucji papiestwa. Winniśmy zatem stawać odważnie
na wielkiej scenie świata i dawać świadectwo naszej wiary.
Pomóż w rozwoju naszego portalu