Dosyć łatwo przychodzi nam spostrzeganie tego zła, które funkcjonuje wokół nas. W dzisiejszym świecie dostrzegamy w sposób szczególny rożne formy postaw agresywnych. Nie do rzadkości
należą brutalne zachowania pseudokibiców sportowych na stadionach. Przy wyrażaniu różnego rodzaju niezadowolenia społecznego lub politycznego dochodzi niejednokrotnie do bójek, niszczenia dóbr społecznych
i prywatnych. Można mówić o rozprzestrzenianiu się agresji w wymiarze społecznym i indywidualnym.
Zło związane z inną osobą lub grupą osób bulwersuje nas bardzo niezależnie od tego, czy wyrażone jest w formie słowa czy też czynu. Dotkliwie odczuwamy każdy przejaw złości wtedy,
gdy pochodzi on od najbliższych nam osób. Jesteśmy także świadomi, że zło pochodzić może i od nas samych. Często nie chcemy się do tego przyznać. Unikamy wtedy robienia rachunku sumienia. Odczuwamy
te przestrzenie naszego serca, które są mroczne lub ciemne. Wielu ludzi chce to ukryć w głębi serca lub podświadomości.
Inna postawa to usprawiedliwianie siebie: „nie jestem taki najgorszy - inni bardziej przeklinają, kłócą się i przejawiają intensywniejszy stopień agresji”, bądź też postawa
samoobrony: „przecież musiałem tak zareagować - inaczej by mnie zabili, okradli, oszukali”. W tym wypadku wydawać się może, że jesteśmy dobrzy z natury, ale czynimy
zło, bo inni nas prowokują.
Uświadomienie zła popełnionego świadomie i dobrowolnie może czasami człowieka podłamać. Ktoś powie: „jestem do niczego. Tyle zła uczyniłem. Trudno mi żyć”. W tym
wypadku poczucie niedoskonałości może nawet oddalać od Boga. Przychodzi pokusa stwierdzenia: „Bóg już mnie nie kocha. Z tego też to powodu modlitwa traci sens”. Ileż to razy nie
mieliśmy na nic ochoty ze względu na „nasze zło” rozrywające serce. Uciekaliśmy być może od Bożego wejrzenia na modlitwie.
Skoro Jezus mówi, że nieustannie należy się modlić i nigdy nie ustawać, to wniosek jest prosty: nie rezygnujmy z modlitwy nawet wtedy, gdy mocno nabroiliśmy. Duch Święty wskaże
drogę wyjścia. Powie On, że łaska Boża jest silniejsza niż największy nasz grzech.
Jedynie na modlitwie uświadomić możemy sobie ciężar grzechu, właściwe jego proporcje i spustoszenie, które on czyni. Modlitwa, będąc zakotwiczeniem w Bogu, wskaże, że miłość
jest w stanie przezwyciężyć nasz grzech i wprowadzić na drogę nawrócenia. Bóg najczęściej na modlitwie uświadamia nam nasz grzech, gdy sami tego nie potrafimy uczynić, byśmy się
odnaleźli w prawdzie i w pokorze. Bóg na modlitwie wyrywa nas z rozpaczy, jeśli uświadomiwszy sobie zło, nie potrafimy się z niego uwolnić.
W obliczu naszej nieprawości ośmielajmy się za Psalmistą wołać:
„Zmiłuj się nade mną, Boże, w swojej łaskawości, w ogromie swego miłosierdzia wymaż moją nieprawość” (Ps 51).
Pomóż w rozwoju naszego portalu