Zakrwawiony asfalt, wraki zmiażdżonych samochodów, wycie syren,
rozpacz tych, którzy przeżyli - to tragiczny wycinek historii wypadków
na łuku drogi krajowej nr. 1 między Siewierzem a Brudzowicami. Rzeczywiście,
zakręt ten, wyglądający bardzo niepozornie, a w pewnym momencie nawet
łagodnie, zabrał już wiele istnień ludzkich. Dochodzi tam do najtragiczniejszych
w skutkach wypadków.
Droga po obu stronach zakrętu, gęsto znaczona krzyżami,
ustawionymi ku pamięci i przestrodze, to wystarczający powód, aby
wszyscy nazywali go "zakrętem śmierci".
Ku przestrodze!
W Polsce jest ponad 1200 tzw. czarnych punktów. Wiele z nich
zostało już oznakowanych dzięki akcji "Uwaga na czarne punkty". Koszt
oznakowania czarnego punktu wynosi 30-40 tys. zł. Na terenie Zagłębia,
jak dotąd, oznaczono jedynie 2 czarne punkty. Znajdują się one w
miejscowościach Przeczyce i Brudzowice, a więc na drodze krajowej
nr 1. Za czarny punkt uznaje się taki odcinek drogi, gdzie wyjątkowo
często dochodzi do różnego rodzaju kraks drogowych. Tak właśnie jest
na zakręcie drogi szybkiego ruchu w Brudzowicach. Dla mieszkańców
tej miejscowości samochody policyjne, wozy strażackie i pędzące karetki
pogotowia są czymś naturalnym. Wszyscy wiedzą, że na zakręcie doszło
do kolejnej kraksy. "Przyzwyczailiśmy się już do wycia syren. Erki
z Zawiercia dosłownie przelatują przez naszą wieś w kierunku autostrady"
- mówi jedna z mieszkanek. Napotkany mężczyzna jako przyczynę tak
wielu wypadków podaje unoszące się pyłki z pobliskiej kopalni dolomitów,
które w zetknięciu z deszczem powodują niebezpieczną maź na drodze,
a w konsekwencji śliską nawierzchnię.
Właściciel feralnego pola zaznacza, że tak tragiczne
w skutkach kolizje zaczęły się tutaj jakieś 6 lat temu, po nałożeniu
nowej nawierzchni. "Kierowcy widzą i czują, że asfalt położony jest
krzywo. Zakręt źle wyprofilowany, dlatego samochody przy większej
prędkości wypadają z niego" - mówi.
Ludzie z pobliskich domów opowiadają, że samochody lądują
na łące jak samoloty. "Nie wiem, jak to się stało. Jechałem ponad
200 km/h. Zacząłem tracić panowanie nad samochodem, a później to
już siedziałem w potrzaskanym aucie i zanim dotarło do mnie, co się
stało, dosłownie nade mną przeleciał inny samochód. Miałem dużo szczęścia.
Wszystko skończyło się zwichnięciem stawu biodrowego i lekkim wstrząsem
mózgu" - opowiada jeden z "kaskaderów". Nie wszyscy jednak mają tyle
szczęścia. I choć ostatnio nieco poprawiła się sytuacja ze względu
na wprowadzenie zabezpieczeń, nadal istnieje ogromne zagrożenie.
Utrapieniem dla policji jest 17-kilometrowy odcinek "
jedynki", który dzieli niektóre miejscowości na dwie części. Tak
właśnie jest w Brudzowicach; kościół po jednej, a szkoła po drugiej
stronie drogi. Tutaj kilka lat temu zginęło pod kołami samochodu
dwoje dzieci: "Wśród rodziców od tego czasu panuje swoista psychoza,
żeby dzieci nie przechodziły tam bez opieki dorosłych. Toteż gdy
w parafii odbywają się rekolekcje albo jakieś ważne uroczystości,
do akcji włącza się szkoła i policja, które czuwają nad bezpieczeństwem
dzieci." - mówi proboszcz brudzowickiej parafii.
Siewierz, Podwarpie i Wojkowice to kolejne miejscowości
podzielone na dwie części. Tam należy zwiększyć czujność i ostrożność.
Mnie to nie dotyczy...
Oglądasz straszne wypadki samochodowe, przerażają cię widoki
zmiażdżonej karoserii. Możesz się jedynie domyślać, że było to jakieś
auto. Jakie? Nie wiadomo. Nie możesz nadążyć wzrokiem za przejeżdżającą
na sygnale erką. Dziwisz się brawurze i lekkomyślności kierowców.
Przerażają cię statystyki wypadków drogowych.
Tymczasem zasiadasz za kierownicą swojego samochodu i
zapominasz o tym wszystkim. "Te historie zdarzają się na drogach,
ale mnie to nie dotyczy´ - myślisz co najwyżej. Na poboczu drogi
stoją krzyże - nieruchome świadectwa ludzkich dramatów. Ten zakręt
pochłonął tyle ofiar... A tu ktoś z przeciwka ostrzega światłami
przed patrolem policji. Hamulec! Czy oni się uwzięli?! Mnie się spieszy,
czas ucieka - muszę żyć szybciej! Pędzę coraz szybciej. Po co? -
śmierć, kalectwo, ból...
Pomóż w rozwoju naszego portalu