Reklama

Nasze dzieci

Niedziela kielecka 12/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jan Paweł II w Środę Popielcową nawiązał w homilii do swego wielkopostnego przesłania, którego tytuł zaczerpnięty został z Ewangelii według św. Mateusza: „A kto by jedno dziecko przyjął w imię moje, Mnie przyjmuje” (Mt 18, 5). Papież zwrócił uwagę, że w okresie Wielkiego Postu typowe dla tradycji chrześcijańskiej zwyczaje pokutne, jak abstynencja, post i umartwienie, powinny przekształcić się w konkretne gesty na rzecz bliźnich, a szczególnie na rzecz znajdujących się w trudnych warunkach dzieci w wielu krajach świata.
I właśnie taki, nowy wymiar tego świętego czasu pokazuje nam Ojciec Święty.
Czy my zauważamy potrzebę innego patrzenia na ten „święty czas”? Być może, lecz nie wszyscy. Niektórzy z nas tak przyzwyczaili się do schematu „jeść mniej słodyczy, przez tydzień wstrzymać się od oglądania telewizji, czy zachować na ten czas abstynencję”, że zapominamy o tym, co jest istotą Wielkiego Postu, a jest nią zmiana myślenia, zmiana sposobu życia, przypomnienie sobie o tym, dokąd zmierzamy, i co jest sensem naszego życia na ziemi nieustannie, a nie tylko w okresie tych czterdziestu dni.
Ze słów Ojca Świętego, Jego zachęty do pomocy dzieciom zadowolona jest rodzina państwa Łotyszów. Praktycznie całe ich życie ściśle jest związane z dziećmi. Na każde dziecko dane od Boga czekali z radością. Mimo iż czasy, w których przyszło im żyć, nie należały i nie należą do łatwych, mimo iż nie zawsze ojciec rodziny miał pracę, to na dzieci czekali z radością i wdzięcznością Bogu za dar, którym ich obdarzał. Dane im było przeżyć cud rodzicielstwa siedmiokrotnie. Były chwile zatroskania, pytania, czy sobie dadzą radę, czy na wszystko wystarczy pieniędzy - jak w życiu. Jednak jak sami twierdzą, nigdy nikomu chyba na wszystko pieniędzy nie wystarcza, więc trzeba się cieszyć z tego, co daje Pan Bóg, a pamięta On o potrzebujących zawsze.
Dziecko jest darem - mówi pani Małgorzata - i trzeba Panu Bogu za ten dar ciągle dziękować. Łotyszowie, mając siedmioro swoich dzieci, postanowili zostać się rodziną zastępczą. Dojrzewali do tej decyzji dwadzieścia lat. Trudno w jednej chwili podjąć taką decyzję.
Pani Małgorzata krótko pracowała w domu dziecka. Widziała w nim dużo dobrego, lecz - jak twierdzi - dziecko powinno wychowywać się w rodzinie. Żaden, nawet najbardziej sprawnie zarządzany, dom dziecka nie zastąpi opieki i miłości matki i ojca, nie zastąpi rodziny. W domach dziecka dzieci mają piękne pokoiki, zabawki, ubranka, ale nie mają tego, co jest dla ich rozwoju najważniejsze - nie mają miłości!
Przebywanie maluchów w domu dziecka jest ostatecznością - podkreślają Łotyszowie. „Domy dziecka były dobre na czasy powojenne! Nie na dwudziesty pierwszy wiek.” - mówią z naciskiem.
„Żyjemy w społeczeństwie katolickim, większość Polaków to ludzie ochrzczeni. Znamy przykazania i zasady życia chrześcijańskiego, znamy także najważniejsze przykazanie - przykazanie miłości! I co z nim robimy? - pyta retorycznie pani Małgorzata „Udajemy, że obowiązuje ono tylko w stosunku do najbliższych, a nawet i tutaj nie zawsze. Czy zostając na przykład rodzicami chrzestnymi, zdajemy sobie sprawę z powinności, jakie na nas spadają? Czy bycie chrzestnymi to tylko kupowanie okolicznościowych prezentów dla chrześniaka?” - pyta z naciskiem.
Wtóruje jej mąż Zbigniew. „W państwie katolickim nie powinno być domów dziecka, a jeśli już to w szczątkowej formie. To rodzice chrzestni powinni przejmować obowiązki rodziców swoich chrześniaków, gdy rodziców naturalnych zabraknie. Tak kiedyś było, dziś na palcach jednej ręki można policzyć tych chrzestnych, którzy wiedzą naprawdę, na czym polega bycie chrzestnymi” - podkreśla.
W domu Łotyszów zawsze panuje ruch. Zawsze słychać śmiech, czasami płacz, zawsze pokoje dla dzieci są pełne. Ostatnio przebywa u nich trójka maluchów. Dziewczynka ma niewiele ponad rok i dwóch chłopców w podobnym wieku. Dzieci mają swoich naturalnych rodziców, mają mamy, tatusiów, lecz oni nie zawsze chcą wypełniać obowiązki rodzicielskie, które na nich spadły, bo bycie rodzicem to obowiązki. Pani Małgorzata nie ukrywa, że jest ciężko. Opowiadanie, że dziecko nie kosztuje wysiłku, nieprzespanych nocy, ciągłego zatroskania o zdrowie, ciągłego martwienia się o nie, ciągłej czujności - to nieprawda. Jest ciężko, lecz te dzieci sprawiają im tyle radości. Po kilku tygodniach przeżytych w normalnej rodzinie, otoczonej opieką, dzieci zaczynają spłacać swój dług. Poznają swoich nowych rodziców, łaszą się, siadają na kolanach, uśmiechają się i okazująć im w różny sposób miłość. I to jest największa zapłata.
Na nurtujące mnie pytanie, czy tych maluchów, których tak się pielęgnuje, tak kocha, nie żal po jakimś czasie oddawać do rodzin adopcyjnych, pani Łotysz odpowiada: „Tak, człowiek bardzo się przywiązuje, lecz gdy widzimy z mężem, że dzieci idą w dobre ręce, do ludzi, którzy czekają na dziecko, którzy obdarzą je swoją miłością, to jest nasza największa zapłata. Wiemy, że tam znajdą swój prawdziwy dom. Oddanie ich z powrotem do domu dziecka byłoby prawdziwą tragedią”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Oprócz apostołów, Bóg powołuje także innych uczniów – nas wszystkich

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii Mk 16, 15-20.

Czwartek, 25 kwietnia. Święto św. Marka, ewangelisty

CZYTAJ DALEJ

Współpracownik Apostołów

Niedziela Ogólnopolska 17/2022, str. VIII

[ TEMATY ]

św. Marek

GK

Św. Marek, ewangelista - męczeństwo ok. 68 r.

Św. Marek, ewangelista - męczeństwo ok. 68 r.

Marek w księgach Nowego Testamentu występuje pod imieniem Jan. Dzieje Apostolskie (12, 12) wspominają go jako „Jana zwanego Markiem”. Według Tradycji, był on pierwszym biskupem w Aleksandrii.

Pochodził z Palestyny, jego matka, Maria, pochodziła z Cypru. Jest bardzo prawdopodobne, że była właścicielką Wieczernika, gdzie Chrystus spożył z Apostołami Ostatnią Wieczerzę. Możliwe, że była również właścicielką ogrodu Getsemani na Górze Oliwnej. Marek był uczniem św. Piotra. To właśnie on udzielił Markowi chrztu, prawdopodobnie zaraz po zesłaniu Ducha Świętego, i nazywa go swoim synem (por. 1 P 5, 13). Krewnym Marka był Barnaba. Towarzyszył on Barnabie i Pawłowi w podróży do Antiochii, a potem w pierwszej podróży na Cypr. Prawdopodobnie w 61 r. Marek był również z Pawłem w Rzymie.

CZYTAJ DALEJ

Mokrsko. Maryja przywitana wierszem

2024-04-25 15:27

[ TEMATY ]

peregrynacja

parafia św. Stanisława BM

Mokrsko

Maciej Orman/Niedziela

Kolejnym etapem peregrynacji kopii obrazu Matki Bożej Częstochowskiej była parafia św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Mokrsku.

W imieniu wspólnoty Maryję w kopii jasnogórskiego wizerunku powitał proboszcz ks. Zbigniew Bigaj. Duszpasterz jest poetą, wydał cztery tomiki ze swoimi utworami: „Po życia drogach”; „Aniele, przy mnie stój”; „Po drogach wspomnień” i „Mojej Mamie”. Do Matki Bożej zwrócił się słowami wiersza pt. „Mama”.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję