"Nie dziw, że musiało się stać to, co się stało... - mówił bp
Kubina w katedrze częstochowskiej w 1927 r. - Gdy narody nie uznają
prawa Bożego, obowiązującego jednakowo wszystkie narody, ale każdy
będzie sobie stwarzał własne prawo i bezwzględnie je przeprowadzał,
czy wówczas nie muszą powstać wojny? Gdy rządy i partie ignorują
prawo Boże, tak samo zawsze i wszędzie obowiązujące, a kierują się
wyłącznie prawami przez siebie samych ustanowionymi, czy skutkiem
tego postępowania nie musi być nieustanna walka bratobójcza? Gdy
to prawo Boże, to światło Ewangelii, zostaje usunięte z życia gospodarczego
i społecznego, gdy poszczególne klasy kierować się będą tylko własnym
rozumem - to znaczy właściwie własnym egoizmem, czy nie musi to doprowadzić
do kryzysów gospodarczych i do walki klasowej? Gdy w szkołach już
nie świeci światło Boże, ale każda szkoła, każdy nauczyciel uczy,
jak mu się podoba, czy w takich warunkach może być mowa o zdrowym
wychowaniu młodego pokolenia? ... Gdy ludzkiemu życiu nie ma już
przyświecać żadne światło Boże i wskazywać mu drogi, a każdy człowiek
będzie mógł urządzać sobie życie według własnego rozumu..., czyż
nie musi stąd wytworzyć się najstraszniejszy porządek na ziemi, walka
wszystkich przeciw wszystkim? Wszak ile ludzi, tyle rozumów. Oto
najgłębsza przyczyna straszliwych ciemności. Świat nie chce widzieć
światłości Bożej".
Dlatego też nie ma pokoju na świecie, mimo powszechnej tęsknoty
za nim. Nie ma i być nie może, bo go człowiek szuka na drogach, na
których go znaleźć nie można. Szuka człowiek pokoju wewnątrz siebie.
Szuka go często za pomocą miecza, wojen, rewolucji i strajków, szuka
go za pomocą traktatów, układów i ustaw. Daremne to szukanie, daremna
to praca. Bo jakże zewnętrzny świat mógłby dać pokój, kiedy go sam
nie posiada.
Kryzys gospodarczy lat międzywojennych nie był spowodowany
żadną katastrofą przyrody, której człowiek przewidzieć nie może,
ani jej przeszkodzić. Nie był to kryzys wywołany, jak czasem się
mówi, przeludnieniem świata. Nie polegał on również na braku dóbr
gospodarczych na ziemi.
Wytworzył się paradoksalny stan rzeczy. Miliony ludzi dlatego
nie miały chleba, bo było, bardzo dużo. Dlatego siedzieli w zimnych
mieszkaniach, bo było dużo węgla. Dlatego nie mogli kupić ubrania
i obuwia, bo było wiele w magazynach.
Był to - według bp. Kubiny - kryzys ustroju gospodarczego.
Zachwiał się on w samych podstawach i wskutek tego musiał się poddać
daleko idącemu przeobrażeniu albo - co się dokonało później w wielu
krajach - ustąpić miejsca innemu ustrojowi społecznemu i gospodarczemu.
Był to czas przełomowy, podobny do tego, jaki był przy końcu
wieków średnich. Wybiła godzina dla wielkich przemian w życiu gospodarczym,
dla nowego ustroju gospodarczego i społecznego.
Chyba wtedy nikt nie przewidywał, jakim będzie przyszły
ustrój świata, ale wszyscy gorączkowo pracowali nad przystosowaniem
życia gospodarczego do nowych warunków. Były to czasy po rewolucji
październikowej, której duch rozchodził się po świecie, w diecezji
również, zwłaszcza w Zagłębiu Dąbrowskim i w Częstochowie. Toczyła
się namiętna, z pasją prowadzona walka.
Biskup Kubina, nazywany "Czerwonym Biskupem", zwalczając
bolszewizm, mówił wprost: "Bo jasnym jest, że wielki eksperyment
stworzenia nowego ustroju gospodarczego i społecznego, jakiego z
taką namiętnością i taką energią podjęli się bolszewicy, nie może
się udać, nie może sprowadzić lepszego świata, ale przeciwnie, może
zniweczyć całą naszą kulturę i ostatecznie doprowadzić ludzkość do
przepaści. Ale trzeba zdać sobie jasno sprawę z tego, że jeżeli nie
znajdziemy i to w krótkim czasie wyjścia z okropnego kryzysu przez
stworzenie lepszego ustroju gospodarczego, wtedy wobec rozpaczy wielkich
mas, bolszewicy mogą odnieść zwycięstwo i narzucić swój system całemu
światu. Ogromne więc zadanie ciąży w tej przełomowej chwili na całej
ludzkości".
"Chrześcijanie w zdezorientowanym społeczeństwie powinni
rozszerzyć chrześcijańską etykę społeczną. Przesiąknięcie życia gospodarczego
i społecznego zasadami i duchem chrześcijańskim było i jest podstawowym
obowiązkiem chrześcijan, wynikającym z prawa miłości. "Gdzie wezbrała
nędza społeczna, tam też wezbrać musi miłość społeczna".
Kapitalizm stworzył warunki trudne do życia dla szerokich
mas robotników. Nie należy się dziwić, że klasa robotnicza, odarta
ze wszystkiego, tworzyła podatny grunt dla różnego rodzaju agitacji.
W książce, którą uważa się za opus vitae - Akcja katolicka
a akcja społeczna - tak pisze Biskup Kubina o robotnikach: "Robotnik
z natury swej i na podstawie woli Bożej ma prawo i obowiązek żyć
na ziemi jako człowiek, jako ojciec lub członek rodziny i jako dziecko
Boże. Nadto dzisiejsze stosunki dały mu prawo żyć i działać jako
pełnoprawnemu obywatelowi państwa. Jedynym zaś środkiem życia robotnika
jest praca. Konsekwentnie praca jego powinna odbywać się w takich
warunkach i dostarczać mu takich środków, by mógł żyć i spełniać
swoje obowiązki jako człowiek, jako ojciec rodziny, jako wolny obywatel
państwa i jako dziecko Boże".
Liczne rzesze robotników niezadowolone z istniejących warunków
bytu, szukały zbawienia w socjalizmie i komunizmie.
Niestety, te nadzieje poprawy bytu były złudne. Tak bowiem
socjalizm, jak i komunizm, powtarzały i jeszcze powiększały zasadnicze
błędy, które spowodowały kwestię społeczną i nędzę społeczną.
Liberalizm, z którego poglądów wyrósł kapitalizm, usunął
Boga i Jego prawo z życia gospodarczego. Właśnie wskutek tego zysk
stał się naczelnym prawem i celem życia gospodarczego, a człowiek
narzędziem produkcji, praca zaś towarem.
Socjalizm nie unikał tego samego błędu, ale jeszcze go pogłębiał.
W ustroju, jaki chciał wprowadzić socjalizm, nie było miejsca dla
Boga. Religia miała stać się sprawą prywatną.
Komunizm zaś otwarcie zwalczał Boga we wszystkich objawach
życia. Liberalizm przyczynił się w wysokim stopniu do rozbicia rodziny,
do podkopania jej podstaw, socjalizm i komunizm szły dalej i znosiły
rodzinę przez wprowadzanie rozwodów. Liberalizm nadużył prawa własności
prywatnej, socjalizm, a jeszcze radykalnej komunizm, w ogóle go uznać
nie chciał wbrew prawu natury.
"W ustroju socjalistycznym i komunistycznym człowiek w większej
jeszcze mierze niż w ustroju kapitalistycznym stałby się narzędziem
produkcji i utraciłby swe prawa indywidualne".
Głosicieli nowych idei nazywał Biskup Kubina fałszywymi
prorokami, którzy głosili, że stworzą świat bez boleści i cierpień,
bez krzywdy i niesprawiedliwości, bez smutku i nieszczęścia. Będzie
raj i niebo na ziemi. Ale trudno jest osiągnąć niebo, jeśli się w
nic nie wierzy i nie wierzy w Boga, nieśmiertelność duszy i zmartwychwstanie
ciała. Właśnie to, że obiecywali raj na ziemi, powinno być wystarczającym
dowodem, że ich nauka była błędna, ich działalność szkodliwa, a cele
ich niezniszczalne.
CDN
Pomóż w rozwoju naszego portalu