W powstałej ub.r. kronice parafii, pod datą 6 maja 2001 r.
widnieje dedykacja abp. Józefa Michalika: "Dziękujemy Panu za dzieła
Jego Mądrości i dobroci widziane poprzez czyny płynące z wiary ludzi
kochających i przyjmujących w życiu Jego Słowo. Księdzu Proboszczowi,
zapalonemu budowniczemu kościoła i współbudowniczym parafianom z
serca błogosławię".
Potwierdzony autorytetem Metropolity Przemyskiego akt
wmurowania kamienia węgielnego był ważnym etapem rozpoczętej wcześniej
budowy kościoła pw. Świętych Benedykta, Cyryla i Metodego na przemyskim
osiedlu Kazanów. Myśl wystawienia świątyni zrodziła się wiele lat
wcześniej, gdy proboszczem parafii był ks. Aleksander Radoń. Akurat
powstawało nowe osiedle mieszkaniowe, był więc dobry moment, by stworzyć
odrębną parafię dla potrzeb rosnącej liczby wiernych.
11 lipca 1982 r. dekretem abp. Ignacego Tokarczuka wydzielono
z parafii Księży Salezjanów parafię pw. Patronów Europy. Na początku
wybudowano kaplicę oraz skromną plebanię. Od czegoś należało zacząć,
ale już wtedy było wiadomo, że przed wspólnotą parafialną stoi wielkie
zadanie wzniesienia świątyni z prawdziwego zdarzenia, która miała
zastąpić prowizorkę, tym bardziej, że osiedle docelowo miało liczyć
kilka tysięcy mieszkańców. Ks. Aleksander Radoń powołał Stowarzyszenie
na rzecz budowy kościoła, które zgromadziło pierwsze środki oraz
zakupiło okoliczne działki. Takie były początki. 24 grudnia 1998
r. proboszczem parafii został ks. kan. Aleksander Burdzy, wiosną
1999 r. doprowadził do powstania Społecznego Komitetu Budowy Kościoła,
liczącego 28 osób. Pierwszy projekt kościoła nie został zatwierdzony
przez władze kurialne. Był zbyt monumentalny i kosztowny. Akceptację
zyskał pomysł Romana Orlewskiego, architekta z Rzeszowa. Świątynia
budowana na planie krzyża będzie posiadała trzy nawy boczne, kaplicę,
28-metrową wieżę oraz dolny poziom, w którym mieścić się będzie 300-osobowa
sala, pomieszczenia gospodarcze, kotłownie, toalety oraz sale dla
wspólnot parafialnych.
29 czerwca ubiegłego roku bp Bolesław Taborski przy udziale
archiprezbitera ks. prał. Mieczysława Rusina, kapłanów oraz mieszkańców
osiedla poświęcił plac pod budowę. Następnego dnia geodeta Mariusz
Sadowski na zakupionych wcześniej działkach wytyczył plan kościoła.
Zaczęto przygotowywać plan budowy, miejsce na składowanie materiałów,
drogi dojazdowe, gromadzić budulec. 27 lipca 2000 r. rozpoczęto wylewanie
stóp fundamentowych pod kaplicę, a 30 sierpnia przystąpiono do murowania
ścian. Do końca 2000 r. wykonano wielką pracę. Ściany wzniesiono
do wysokości 4 m, wieżę do 7,30 m, a kaplicę do 7 m. Warunki terenowe
wymagały, by ławy fundamentowe sięgały 7 metrów w głąb ziemi. Ks.
Aleksander Burdzy przyznaje, że do budowy przystąpił pełen obaw,
jakkolwiek w tej dziedzinie posiada duże doświadczenie, gdyż do tej
pory wystawił kościół w Orzechowcach i wyremontował drugi w Batyczach.
Krótko mówiąc, znał się na budowie, potrafi czytać projekty, wie,
jaka winna być kolejność prac i może dlatego zdawał sobie sprawę,
jakie go czeka przedsięwzięcie.
"Zaufałem Opatrzności Bożej, miałem za sobą błogosławieństwo
Księdza Arcybiskupa, wreszcie świadomość tworzenia i głęboką wiarę
w ponadczasowość tego dzieła. To wszystko dodawało mi sił. Przy tym
posiadałem wielki kapitał - bezinteresowność i zaangażowanie parafian.
Cały swój wolny czas poświęcają budowie fachowcy, w codziennej pracy
uczestniczy około 154 wolontariuszy z osiedla, inspektor nadzoru
pracuje za darmo. Oprócz materialnego wsparcia i wielkiej ofiarności,
ludzie składają tu dar najcenniejszy - dar swego serca. W tym kontekście
wszelkie liczby i statystyki są mniej ważne. Nie da się przełożyć
poświęcenia i oddania sprawie na złotówki, na wielkości wymierne.
Obserwuję, jak wznoszony kościół staje się naszą wspólną sprawą.
W intencji budowy w każdy poniedziałek odprawiane są specjalne adoracje,
na zorganizowany przez dzieci konkurs plastyczny nt. Mój nowy kościół
miejscem spotkania z Bogiem, napłynęło wiele prac. Mówi się o świątyni
w rodzinach, ludzie wychodzą z bloków, tu się poznają, integrują
i otwierają na innych. Jestem przekonany, że nasze budowanie jest
drogą do rozwoju duchowego, wyzwala dobro i formuje nową, lepszą
jakość człowieka, który jest w stanie wspiąć się ponad przeciętność,
nihilizm i zniewolenie moralne".
Prace posuwają się do przodu, rośnie świątynia, zaawansowana
jest również budowa plebanii. Wśród grupy pracowników wyczuwa się
zapał i zaangażowanie. Nikt się nie oszczędza. Panuje porządek i
dyscyplina. Spotkani na placu budowy ludzie są zgodni - jeżeli prace
nadal przebiegać będą w takim tempie, to do końca roku uda się kościół
nakryć. Byłoby to osiągnięcie rekordowe. W pejzaż miasta coraz wyraźniej
wrasta piękny obiekt, a że taki będzie, nie ma wątpliwości. Po pierwsze,
ze względu na architekturę, po wtóre - dzięki położeniu.
- Przede wszystkim będzie w nim widać sacrum - mówi Ksiądz
Proboszcz. - Dzisiaj, gdy tyle świeckości odnajdujemy w życiu publicznym,
potrzebne są wyraźne symbole, tym bardziej w miejscach kultu. Kościół
powinien być znakiem uwielbienia Boga i w wyglądzie zewnętrznym ten
motyw będzie wyraźny. Przy tym wzniesiemy go na pięknym kazanowskim
stoku, w miejscu wybranym i zachowanym dla tej świątyni przez Boga.
Podjęliśmy święty trud, uczestniczymy w tworzeniu dobra i trzeba
to dobro dostrzegać".
Dobro, o którym wspomina ks. kan. Aleksander Burdzy wyrosło
z najszlachetniejszych ludzkich pobudek i nie ma wątpliwości, że
stanowi przykład inspiracji dla innych. Jest także alternatywą dla
zjawisk, których nie chcemy widzieć wokół siebie. Wraz z położeniem
pierwszej cegły rozpoczął się proces przemian ku lepszemu. Być może
dzisiaj jeszcze nie widać efektów, ale włączenie się w dzieło budowy
kościoła służyć będzie nie tylko wznoszeniu murów, lecz także stanowić
o wszechstronnym rozwoju i osobistej pomyślności parafian. Tak już
jest, że przyłożenie ręki do dobra owocuje dobrem. Dla mieszkańców
osiedla Kazanów ten wielki trud, którego podjęli się, staje się szansą.
Warto z niej skorzystać. Związek z Kościołem na każdym etapie ludzkiego
życia nadaje sens temu życiu. Formuje jego jakość, tworzy teraźniejszość
i determinuje przyszłość. Dla tych wartości budujmy więc świątynie,
bo cóż znaczy człowiek, który nie szuka Kościoła...
Pomóż w rozwoju naszego portalu