WOJCIECH ŚWIĄTKIEWICZ: - Chociaż godność Prymasa Polski związana jest od czasów Mikołaja Trąby z arcybiskupstwem gnieźnieńskim, prymasami byli także arcybiskupi metropolici warszawscy. W jakich okolicznościach abp Franciszek Skarbek Malczewski został pierwszym prymasem Królestwa Polskiego?
DR JAN ŻARYN: - Tytuł Prymasa Królestwa Polskiego wiąże się, generalnie rzecz ujmując, z postanowieniami Kongresu Wiedeńskiego i powstaniem Królestwa (1815 r.). W jego granicach znalazły się spore fragmenty metropolii, których stolice pozostawały poza Kongresówką ( np. Gniezno). Kongres, jak zaświadczali jego główni reżyserzy, w tym Papież, miał ustanowić pokój w Europie na wieki (jego postanowienia trwały rzeczywiście długo, przynajmniej jeśli chodzi o polskie ziemie, bo aż do 1914 r.). A zatem planowana trwałość postanowień politycznych rzutowała na konieczność dostosowania granic diecezji do nowych granic państwa. Stąd, po długich rokowaniach ze wszystkimi zaborcami Polski, papiestwu udało się podpisać umowy z królem Królestwa Polskiego Aleksandrem I w 1818 r., gwarantujące minimum wolności religijnej dla Kościoła katolickiego. Zreorganizowano strukturę Kościoła. Została ustanowiona prowincja warszawska, która swym zasięgiem objęła całe Królestwo i Wolne Miasto Kraków. Arcybiskupstwu warzawskiemu podlegały diecezje: warszawska, krakowska, płocka, augustowska, podlaska, lubelska, sandomierska i włocławska. Arcybiskup warszawski, którym został - był nim tylko do 1819 r. - wspomniany Franciszek Skarbek Malczewski, otrzymał od Papieża 2 października 1818 r. tytuł Prymasa Królestwa Polskiego. Nie znosił on tytułu Prymasa Polski, tradycyjnie przypisanego do metropolii gnieźnieńskiej (inna sprawa, że wobec oporu Prus tytułu tego zaczął używać w praktyce i wbrew władzom niemieckim, dopiero arcybiskup gnieźnieński i poznański Florian Stablewski pod koniec XIX w.). Jedyną znaną mi decyzją pierwszego Prymasa Królestwa Polskiego było wyrażenie zgody, pod naciskiem ministra Stanisława Kostki Potockiego i po uzyskaniu zezwolenia Rzymu, na kasatę ponad 40 klasztorów.
- Następcy metropolity Skarbka Malczewskiego ciągle zagrożeni przez władze carskie zsyłką w głąb Rosji, służyli Kościołowi warszawskiemu w bardzo trudnych warunkach politycznych i społecznych. Jak zapisali się oni w historii Polski i Kościoła?
- Następcą pierwszego arcybiskupa warszawskiego został biskup krakowski, wybitny polski poeta, patriota, niegdyś zwolennik Napoleona - Jan Paweł Woronicz (do 1829 r.). I właściwie po śmierci Woronicza tytuł Prymasa Królestwa Polskiego zaczął zanikać ze świadomości potocznej. Powodem tego były wydarzenia polityczne, powstanie listopadowe, utrata autonomii, kolejne zrywy itd. Pięknie zapisali się na kartach naszej historii kolejni arcybiskupi Antoni Melchior Fijałkowski i Zygmunt Szczęsny Feliński. Ten pierwszy, już jako sędziwy kapłan, wspierał "rewolucję moralną" - czyli odrodzenie się aspiracji narodowych Polaków po długiej "nocy paskiewiczowskiej". Od końca lat 50. księża warszawscy i przywódcy polityczni wraz z wiernym ludem uczestniczyli w nabożeństwach rocznicowych w świątyniach stolicy, manifestowali swe przywiązanie do Polski i Kościoła. Najcięższy okres arcybiskupstwo przeżywało po aresztowaniu przez władze carskie abp. Zygmunta Felińskiego. Działo się to w czasie powstania styczniowego, którego wybuchu Arcybiskup sobie nie życzył. Ale gdy stało się, wspierał Rząd Narodowy. Kapłan ten został aresztowany m.in. za wystosowanie protestu do cara, z którego rozkazu powieszono o. Agrypina Konarskiego, kapucyna, patriotę i powstańca. Arcybiskup odpowiedział protestem na próbę nakłonienia go, by potępił zakonnika. Blisko 20 lat abp Feliński spędził na wygnaniu w Rosji i nigdy już nie powrócił na stolicę warszawską. Te doświadczenia wpłynęły na postawę najbardziej kontrowersyjnego arcybiskupa, ks. Wincentego Popiela, który w imię ochrony zagrożonego restrykcjami Kościoła prowadził pod koniec XIX w. nad wyraz, zdaniem wielu, lojalistyczną politykę wobec cara. Tytuł Prymasa Królestwa Polskiego stał się aktualny dopiero za czasów abp Aleksandra Kakowskiego, który od 1917 r. zasiadał w Radzie Regencyjnej.
- Po okresie zaborów w Polsce było dwóch prymasów związanych ze stolicami arcybiskupimi w Gnieźnie i Warszawie. Kto wtedy zwoływał i przewodniczył obradom Konferencji Episkopatu?
- Od 1918 r. przebywał w Warszawie specjalny wysłannik papieski, czyli wizytator, a wkrótce pierwszy nuncjusz apostolski w odrodzonej Polsce, ks. Achilles Ratti (od 1922 r. papież Pius XI) . Z jego to inspiracji, jak się wydaje, doszło do pewnego sporu między abp. Kakowskim i abp. Dalborem, następcą abp. Stablewskiego. Nuncjusz popierał Metropolitę Warszawskiego, podczas gdy większość biskupów polskich chciała powrócić do tradycji sięgającej I Rzeczpospolitej, gdy głową Kościoła, a także państwa w okresie bezkrólewia, pozostawał interrex - prymas Polski. W marcu 1919 r. ostatecznie biskupi oddali " palmę pierwszeństwa" abp Dalborowi, metropolicie gnieźnieńskiemu i poznańskiemu, mimo iż za sprawą Rattiego do Warszawy przyszła wiadomość o nominacji kardynalskiej dla Prymasa Królestwa Polskiego. Suma sumarum, podczas najbliższego konsystorza (XII 1919 r.) kapelusz kardynalski otrzymali zarówno abp Kakowski, jak i abp Dalbor. Stolica Apostolska przyjęła decyzje konferencji plenarnej EP z marca i z sierpnia 1919 r., w myśl której jej przewodniczącym uczyniono prymasa Polski. Kardynał Kakowski ze względu na swoje zasługi dla Kościoła utrzymał tytuł Prymasa Królestwa Polskiego dożywotnio. Abp Ratti zaś stał się honorowym gościem - i tylko gościem konferencji plenarnych Episkopatu Polski.
- Czy jest prawdą, że abp Ratti, ówczesny wizytator apostolski w Polsce, sugerował abp. Kakowskiemu zrzeczenie się tytułu prymasowskiego?
- Wydaje mi się, że początkowo nuncjusz - rezydujący w Warszawie - wspierał abp. Kakowskiego w dziele organizacji życia kościelnego tuż po odzyskaniu niepodległości. I w nim widział sternika Episkopatu Polski, m.in. poprzez czynienie starań o kapelusz kardynalski dla Prymasa Królestwa Polskiego. Kwestia tytułu była tu - w perspektywie Rattiego - drugorzędna. Nie znał bowiem za dobrze polskich realiów i polskiej pamięci historycznej. Zdał sobie sprawę, że większość biskupów przywiązana jest do tytułu Prymasa Polski. Stąd Ratti pisał w liście do kardynała Pietro Gasparriego, by Prymas Królestwa Polskiego nie przywiązywał wagi do niepopularnego tytułu (wywodzącego się z czasów zaborów), a raczej by myślał o zachowaniu przywództwa w Kościele Polskim. Sam abp Kakowski, jak o tym pisze w swoich wspomnieniach, zrzekł się przewodnictwa, czym uciął "intrygi" Rattiego. Od tej pory aż do dziś prymas Polski był i jest przewodniczącym konferencji plenarnej Episkopatu Polski.
- Ostatni Prymas Królestwa Polskiego kard. Kakowski zmarł w 1938 r. Po wojnie Pius XII rozdzielił unię archidiecezji gnieźnieńskiej i poznańskiej i połączył stolicę prymasowską w Gnieźnie i metropolitalną w Warszawie. Prymas Polski August Hlond zamieszkał więc w Warszawie. Jakie były motywy tej decyzji Piusa XII?
- Z jednej strony należało ostatecznie rozwiązać kwestię dwóch tytułów prymasowskich, co w połączeniu Warszawy z Gnieznem samo się niejako rozwiązywało. Z drugiej strony, już w czasie pobytu prymasa Hlonda w Rzymie, w maju 1945 r. zapadła decyzja o podniesieniu Walentego Dymka do godności arcybiskupa poznańskiego. Z trzeciej zaś, i to chyba przeważało, w nowej sytuacji politycznej Warszawa stawała się centrum życia Kościoła. Tutaj należało oczekiwać najcięższych ataków na Kościół ze strony władzy i tutaj tez należało podejmować, czasem w sposób szybki i zdecydowany, ważne decyzje. A najbardziej uprawnionym do podejmowania decyzji w imieniu Kościoła katolickiego w Polsce był prymas August Hlond, który od lipca 1945 r. posiadał specjalne pełnomocnictwa papieskie. I choć od marca 1946 r., a więc również od czasu utworzenia unii personalnej między Gnieznem i Warszawą przez Piusa XII, pełnomocnictwa te zostały rozdzielone terytorialnie między prymasa i kardynała Adama S. Sapiehę, to jednak nadal główne kierunki polityki Kościoła na styku relacji państwo - Kościół realizowano w stolicy. Tutaj znajdował się sekretariat Episkopatu Polski, którego sekretarz bp Zygmunt Choromański był jednocześnie głównym negocjatorem z władzą państwową.
- W latach stalinowskich Pius XII nadał prymasom rezydującym w stolicy - Hlondowi, a później Wyszyńskiemu, nadzwyczajne pełnomocnictwa dla spraw kościelnych. Czego one dotyczyły?
- Pomijam kwestie ściśle kanoniczne, a pozostać chciałbym
na gruncie tej części zapisów o "facultates specialae", które dotyczyły
terytorium i zakresu samodzielności prymasa w reorganizacji Kościoła
w Polsce. Po pierwsze, kardynał otrzymał pełnomocnictwa wyjeżdżając
z Rzymu do Polski 8 lipca 1945 r. Wówczas jeszcze nikt nie mógł wiedzieć
czym zakończą się negocjacje polityczne w sprawie ostatecznych granic
państwa polskiego. Stolica Apostolska od dłuższego czasu kontestowała
układ jałtański niszczący zasadę samostanowienia narodów. Poczdam
zaś dopiero miał nastąpić. Nie wiedziano też, jaki ostatecznie padnie
wyrok w kwestii niemieckiej. Pełnomocnictwa mówiły m.in. o tym, że
prymas ma prawo ustanowić administratorów apostolskich "in tutto
il teritorio polacco". Prymas Hlond zdał sobie sprawę, że najważniejszą
koniecznością staje się z jednej strony podtrzymanie więzi z diecezjami
wschodnimi, które znalazły się pod bezpośrednią kontrolą Sowietów,
a równolegle ustanowienie polskiej administracji na Ziemiach Zachodnich,
z których uciekali Niemcy, a zapełniali te ziemie katolicy polscy
zza Buga. Przybywali w nieznane, dla nich jedynym trwałym fundamentem
stawał się ksiądz katolicki. Ustanawiając administratorów apostolskich
na tych ziemiach już od połowy sierpnia 1945 r. i przekazując im
jurysdykcję przejętą po biskupach i wikariuszach niemieckich, kardynał
wszedł wprawdzie w spór z Episkopatem Niemiec, ale jednocześnie dał
podstawy do życia tułaczom ze Wschodu, by mogli podjąć ryzyko zamieszkania
na nieznanej i nieprzychylnej im ziemi. Papież Pius XII, a szczególnie
jego wysocy urzędnicy z Sekretariatu Stanu, choć stwierdzili, że
prymas przekroczył swoje pełnomocnictwa, z czasem przyznawali, że "
pomyłka" kardynała była "szczęśliwa" dla Kościoła powszechnego. Pozwoliła
funkcjonować katolikom polskim, a Kościołowi integrować rozbite wojną
społeczeństwo, a jednocześnie czyniła Stolicę Apostolską mediatorem
a nie stroną w nieuniknionym napięciu powstałym między Episkopatem
Niemiec. Po zerwaniu przez komunistów we wrześniu 1945 r. konkordatu,
prymas Hlond nagle został uwolniony od ciężkiego gorsetu polegającego
na prawie władzy państwowej do wtrącania się w proces nominacji biskupów
ordynariuszy. Dodatkowo dzięki pełnomocnictwom kardynałowi udało
się w ciągu dwóch lat skompletować doskonały skład konferencji plenarnej
Episkpatu Polski, z tak wybitnymi biskupami jak m.in. Stefan Wyszyński.
Uprawnienia dotyczące opieki nad Ziemiami Zachodnimi i Północnymi,
Ziemiami Wschodnimi, a także olbrzymi wpływ na mianowanie biskupów
ordynariuszów i samodzielność w kwestii obsady sufraganów - te wszystkie
prawa odziedziczył po kardynale Hlondzie abp Stefan Wyszyński. Od
1947 r., czyli od czasu fizycznej likwidacji Kościoła greckokatolickiego,
prymas Polski stał się także opiekunem wyznawców tego obrządku. Wiosną
1948 r. prymas Hlond uzyskał prawa od papieża, by - wobec nieobecności
w Polsce biskupa polowego - przejąć jego obowiązki. Wśród kapelanów
wojskowych pojawiła się mała, ale wpływowa grupa ksieży z ks. Wacławem
Pyszkowskim
na czele, która wykorzystując nieobecność bp Galiny,
starała się usamodzielnić, a faktycznie przejść jedynie pod rozkazy
dowództwa LWP. Prymasi polscy, tak kardynał Hlond, jak i kardynał
Wyszyński byli także opiekunami polskiego wychodźstwa. Prymas, któremu
władze m.in. odmawiały notorycznie paszportu, ustanowił swego delegata
ds. duszpasterstwa polonijnego.
Oczywiście osobowość prymasa Wyszyńskiego, jego autorytet
w Kościele powszechnym powodowały, że Stolica Apostolska nie czyniła
niczego w swej polityce międzynarodowej co by dotyczyło Polski bez
aprobaty Prymasa Tysiąclecia. Tak było od połowy lat 60. i w latach
70., kiedy to w imię nowej "ostpolitik" dyplomacja Watykanu miała
tendencję do uniformistycznego potraktowania Kościołów lokalnych "
zza żelaznej kurtyny". Prowadziło to do prób nawiązania kontaktu
z władzami komunistycznymi ponad lokalnymi Episkopatami, teoretycznie
w celu ich wzmocnienia. W przypadku Polski polityka taka, z czego
ostatecznie zdano sobie sprawę w Sekretariacie Stanu w II połowie
lat 70., prowadziła bardziej do osłabienia pozycji prymasa i Kościoła
w Polsce. Jeszcze raz okazało się, że najtrafniejszą opinię o pozycji
Kościoła w Polsce wyraził papież Pius XII po swym pierwszym spotkaniu
z młodym prymasem Stefanem Wyszyńskim, w kwietniu 1951 r.: "Polonia
fara da se" ("Polska sama sobie da radę").
W latach 1946-1951 część pełnomocnictw posiadał także
kardynał Adam S. Sapieha.
- Po śmierci kard. Wyszyńskiego pojawiały się spekulacje na temat możliwego anulowania unii personalnej między archidiecezją gnieźnieńską i warszawską. Czy ówczesna sytuacja w Polsce, a także słowa Prymasa Wyszyńskiego wypowiedziane na kilka dni przed śmiercią (" Pamiętajcie, tradycją polskości jest powiązane prymatury z Gnieznem wbrew jakimkolwiek myślom i zamierzeniom", Do członków Rady Głównej, 22 maja 1981 r.) mogły mieć wpływ na fakt, że unię utrzymano?
- Nie po raz pierwszy w dziejach Kościoła w Polsce śmierć prymasa rodziła przypuszczenia co do przeprowadzenia głębokich zmian w strukturze Kościoła. Spekulacje z 1981 r. stanowiły pokłosie pewnej tradycji z 1948 r. Wtedy to bowiem, po śmierci kardynała Hlonda, większość Episkopatu Polski sugerowała papieżowi, by zerwał świeżo ustanowioną unię personalną między Gnieznem i Warszawą, na rzecz przywrócenia w osobie abp. Walentego Dymka unii Poznania i Gniezna. Papież wybrał jednk następcą kardynała Hlonda - i za jego radą - młodego biskupa lubelskiego Stefana Wyszyńskiego. 33 lata prymasostwa wykazały m.in., że połączenie Gniezna i Warszawy sprzyjało integracji Ziem Zachodnich i Północnych z pozostałymi ziemiami polskimi. Prymas Wyszyński był prawdziwym strategiem, a jednocześnie znawcą dziejów, chętnie się do tej spuścizny odwołującym. Uznawał, że Kościół w Polsce ma misję do spełnienia w postaci unifikacji ziem polskich Wschodu i Zachodu, a jednocześie utrzymania kontaktu z dawnymi Kresami. W przywołanym w pytaniu, ostatnim słowie do biskupów polskich prymas stwierdził wprost, że połączenie Gniezna z Warszawą chroni Polskę przed osłabieniem, przed rozbiciem jej na wschodnią i zachodnią jej część. Dalszy ciąg przywołanego cytatu z przemówienia umierającego prymasa brzmi bowiem następująco: "Polska stała silna tym, gdy Ziemie nadbałtyckie i diecezje nadbałtyckie miały świadomość bliskości prymatury z tymi diecezjami. Tam wtedy była siła i tej strtegii terenowej trzeba przestrzegać jak kamienia węgielnego budowania Kościoła w Polsce" . Wydaje mi się, że bardziej to długie trwanie Kościoła budowało strategię prymasa Wyszyńskiego niż chwilowe - z tej perspektywy patrząc - zawirowania natury politycznej. W chwili śmierci Prymasa Tysiąclecia, jak sądzę nikt w Kościele powszechnym nie wypracował bardziej spójnej i innej koncepcji co do zadań Kościoła polskiego niż kardynał Stefan Wyszyński. Stąd i papież Jan Paweł II uszanował jego wolę.
- 25 marca 1992 r. Jan Paweł II na mocy bulli "Totus Tuus Poloniae populus" rozwiązał unię personalną Warszawy i Gniezna. Arcybiskup warszawski jako kustosz relikwii św. Wojciecha zachował jednak tytuł Prymasa Polski. Jakie względy zdecydowały o tej decyzji Ojca Świętego?
- Funkcja kustosza nie rodziła żadnych uprawnień
na terenie archidiecezji gnieźnieńskiej. Prymas Glemp pozostał więc
arcybiskupem warszawskim. Jednocześnie jednak, w sposób symboliczny
nawiązywano nie tylko do powojennej historii Kościoła w Polsce, ale
i do kilkusetletniej (od pocz. XV w.), w której tytuł prymasa Polski
kojarzył się i wiąże się jednoznacznie z Gnieznem.
Ojciec Święty musiał podjąć trudną decyzję, ważąc argumenty
mówiące o potrzebie tak rozdzielenia, jak i podtrzymania unii. W
pewnym sensie przyszłość wygrała z przeszłością. Wydaje się, że podstawowym
powodem, dla którego Jan Paweł II zdecydował o rozwiązaniu unii ad
personam, były względy duszpasterskie. Kazały one zmniejszyć terytorialnie
jednotki diecezjalne do obszaru obejmującego ok. 1 mln wiernych.
Biskupi mieli stać blisko Ludu Bożego, którego - w myśl Vaticanum
II - stawali się jednocześnie cząstką. Niewątpliwie, bulla Totus
Tuus Poloniae populus zmieniła oblicze Kościoła w Polsce, a jednocześnie
nie zniszczyła tego dorobku historycznego, dzięki któremu prymas
Polski jest nadal uznawany za pierwszego w Kościele polskim. Widomym
znakiem tej umiejętności łączenia tradycji z potrzebą dokonywania
zmian w Kościele jest wybór kardynała Józefa Glempa, prymasa Polski,
przewodniczącym konferencji plenarnej Episkopatu polski. W ten sposób
ewolucyjnie Kościół przechodzi z epoki pymasa Wyszyńskiego do Kościoła
XXI wieku.
- Czy zdaniem Pana, Prymas Polski będzie w przyszłości rezydował nadal w Warszawie czy też tradycyjnie w Gnieźnie?
- Myślę, że tradycją stało się już coś ważnego, co
dokonało się po wojnie, w epoce prymasów Augusta Hlonda, Stefana
Wyszyńskiego i Józefa Glempa; ta blisko 60-letnia tradycja podpowiada
rozwiązania na przyszłość, by prymas Polski rezydował w Warszawie,
a jednocześnie - w ten czy inny sposób - utrzymywał więź z Gnieznem
i grobem św. Wojciecha, pierwszego patrona Polski. I tak zapewne
pozostanie. Źle by się też stało, gdyby tytuł prymasa Polski miał
zaniknąć jak w epoce zaborów. Szczególnie w obliczu naszego spodziewanego
i pożądanego - moim prywatnym zdaniem - wejścia do Unii Europejskiej,
widzę potrzebę podkreślania przez Kościół w Polsce swej odrębności,
a przez to i specyfiki polskiego narodu.
Natomiast kwestią zupełnie osobną jest odpowiedź na pytanie,
czy prymas Polski musi być jednocześnie przewodniczącym konferencji
plenarnej Episkopatu Polski. To zależy m.in. od funkcji, jaką w przyszłości
będzie spełniał przewodniczący; jeśli czysto organizacyjną, to można
wręcz przewodniczącego wybierać rotacyjnie, np. co dwa lata lub tak
jak jest obecnie co pięć lat. Myślę, że ewolucyjnie kolejne statuty
będą sprowadzać zakres władzy przewodniczącego konferencji plenarnej
EP do jego funkcji organizacyjnych. Statut KEP przewiduje, że miejscem
spotkań plenarnych jest Warszawa.
- Dziękuję za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu