Z ks. inf. Ireneuszem Skubisiem - redaktorem naczelnym „Niedzieli” - rozmawia ks. dr Zdzisław Wójcik, dyrektor archidiecezjalnego Radia Fiat
Ks. dr Zdzisław Wójcik: - Nie tylko prasa, radio i telewizja, ale i Internet staje się środkiem medialnym coraz bardziej popularnym, coraz mocniej oddziałującym na ludzi. Na stronach internetowych
znajdziemy już różne informacje z życia Kościoła, po nich zaś następuje komentarz nie tylko danego portalu internetowego, ale internautów. Te informacje przeważnie mają charakter anonimowy, ludzie piszą,
co chcą. Wśród kilkunastu informacji są też krytyczne, a nawet złośliwe w stosunku do Kościoła, Episkopatu, duchowieństwa, może tylko 2% głosów to nieudolne, choć pewnie szczere próby obrony Kościoła
przez pobożnych chrześcijan.
Rodzi się pytanie: Jaką rolę mamy spełniać w świecie jako media katolickie? Czy mamy bronić Kościoła, czy zwalczać jego krytyków, czy stosować jakieś zabiegi taktyczne podobne do tych, jakich dopuszczają
się pisma, o których raczej nie chcielibyśmy tu wspominać?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ks. inf. Ireneusz Skubiś: - Naszym podstawowym zadaniem jest dobra informacja oraz przekazywanie prawdy ewangelicznej. Prawda ewangeliczna to sama treść Pisma Świętego, a także wypowiedzi
Ojca Świętego i Magisterium Kościoła. Informacja zaś powinna być obiektywna, a komentarz do niej spokojny, życzliwy, mający na uwadze dobro każdego człowieka.
Rzeczywiście, żyjemy w tzw. wolności słowa. Pamiętam taki czas w Polsce, kiedy katolicy musieli zadowolić się niewielką objętością i nakładem Tygodnika Powszechnego, a przez radio nie wolno było wspomnieć
słowa „Kościół”. Pamiętamy walkę stoczniowców w Gdańsku i górników w Jastrzębiu o to, żeby komuniści pozwolili na transmisję radiową Mszy św. w niedzielę - było to wtedy zakazane. Na
druk prymicyjnych obrazków musiałem otrzymać zgodę cenzury. Komuniści pilnowali każdego zdania, które ukazywało się drukiem.
Dzisiaj mamy wiele możliwości, mamy czasopisma katolickie, mamy Niedzielę, w której możemy publikować w sposób nieskrępowany i którą możemy posyłać na cały świat. Jedynym warunkiem są fundusze na
druk i dystrybucję. Mamy radio katolickie - w archidiecezji częstochowskiej Radio Fiat, Radio Jasna Góra, ogólnopolskie Radio Maryja i ok. 40 rozgłośni katolickich. Są możliwości przekazu ewangelicznego
za pośrednictwem najbardziej nowoczesnych form - kaset wideo, CD, DVD itp.
Do Internetu mają dostęp często ludzie młodzi. Analizując ich wypowiedzi, trzeba wziąć pod uwagę, że mają oni techniczne możliwości i umiejętność korzystania z nowoczesnego sprzętu elektronicznego,
ale często nie posiadają dostatecznej wiedzy. Trzeba sobie tu uświadomić, że dzisiejsze rodziny to często ludzie słabo wykształceni, nie uczęszczający w młodości na lekcje religii. Nie wiedzą oni zbyt
wiele o Kościele, a nauczyli się postawy napastliwej w stosunku do niego, jaka była lansowana w czasach komunistycznych. Duże „zasługi” mają tu dziennikarze kształceni w szkołach partyjnych
- wielu z nich jeszcze żyje i zasila łamy czasopism wrogich Kościołowi - czasem dobrze urządzeni w życiu, niekiedy właściciele prasy, którą wykupili w latach przełomu. Dużo polskiej prasy
znajduje się też w rękach bogatych zachodnich inwestorów, którym jednak nie na Polsce zależy, a na pieniądzach.
I takie jest prawdziwe oblicze polskich mediów, które kształtują dzisiejszego człowieka, dokarmianego przez - jak to się niekiedy mówi - „sieroty po Stalinie”. Stąd właśnie
ten ton stron internetowych: napastliwy w stosunku do Kościoła, do wszystkiego, co wiąże się z naszą wiarą, także do prasy katolickiej. Ci ludzie po prostu niewiele o Kościele wiedzą i nie trzeba ich
traktować w sposób wrogi, ale spokojnie i życzliwie tłumaczyć, gdzie jest prawda, którą trzeba żyć. Np. na internetowym czacie ktoś mówi: jestem katolikiem, ale nie mam nic przeciwko temu, żeby odbywały
się takie msze satanistyczne, jak to miało miejsce w studiu telewizyjnym w Krakowie. Powinno się mu powiedzieć, że taka postawa dyskwalifikuje człowieka jako katolika czy chrześcijanina, bo jeżeli dla
kogoś jest rzeczą obojętną, gdy ktoś bluźni przeciwko Chrystusowi i Jego krzyżowi, to jakie to jest chrześcijaństwo?
Rolą środowisk katolickich jest ewangelizować przez głoszenie prawdy, wyjaśnianie zasad etycznych i ich sensu.
- Ksiądz Infułat przewodzi znanemu, przodującemu w Polsce pismu, którego nakład jest wysoki. Ale jeżeli przeanalizować sprzedaż tygodnika w poszczególnych parafiach, zauważymy, że w kilkutysięcznej parafii sprzedaje się czasem kilka - kilkanaście egzemplarzy „Niedzieli”. Ksiądz Redaktor zna ten problem. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego mamy niekiedy taki opór przed tym, co katolickie? Rozmawiałem kiedyś z panią w kiosku, która jest katoliczką, lecz na widok publiczny wykłada pisma niemające z katolicyzmem nic wspólnego. Zapytałem o „Niedzielę”. „Nie wiem - mówi - chyba nie ma”. - Niech pani poszuka. I znalazła. Co się dzieje z nami, katolikami, którzy potrafimy wyjść ze Mszy św. i pójść do kiosku po pismo, które swoją treścią zaprzecza temu, co przed chwilą wyznaliśmy?
Reklama
- Jest to problem bardzo trudny. To, co Ksiądz Dyrektor mówi, jest, niestety, prawdą. Nieraz przyglądałem się ministrantom, którzy wychodzą przed kościół, marzną i nie sprzedają ani jednego egzemplarza
katolickiego pisma, a ze świątyni wychodzą dziesiątki, a może setki ludzi. Przechodzą obojętnie, omijają oferujących im to pismo, odwracają się. Czasami jest to nawet duża i ładna parafia. Pamiętam, kiedy
pisaliśmy podania do władz komunistycznych o reaktywowanie Niedzieli, to tylu wiernych składało swe podpisy. Teraz może ci sami ludzie nie chcą jej czytać lub korzystają z bogatej oferty pism kolorowych.
Często pisma katolickie są ośmieszane przez ateistów, masonów, a niekiedy ludzie mają po prostu jakiś kompleks i publicznie próbują go „leczyć”. Nieraz otrzymujemy listy, że ktoś przekonał
się do naszego pisma dopiero, kiedy zaczął je czytać, i teraz w każdym tygodniu czeka na Niedzielę. Sądzę, że sprawa czytelnictwa prasy katolickiej zależy też w dużej mierze od naszych duszpasterzy. Jeżeli
ksiądz czyta Niedzielę, to inaczej o niej będzie myślał i zachęci do niej parafian. Słowa uczą, ale przykłady pociągają. Wszyscy powinniśmy czytać prasę katolicką: i kapłani, i katecheci, i wierni -
wtedy naprawdę dużo się nauczymy. Kiedy przeglądamy poszczególne roczniki Niedzieli, zauważamy ogrom zawartej w niej wiedzy o Kościele, o sytuacji w Polsce, o kulturze, o życiu w rodzinie. Nie da nam
tej wiedzy telewizja. Ogarnia nas kultura nasycona brzydotą i niechlujstwem, które płyną także z wielu pism antychrześcijańskich. Na sympozjum poświęconym prasie, zorganizowanym przez Radio Maryja, prof.
Wolniewicz omawiał ten dzisiejszy „artyzm”, polegający na tym, że ktoś bluźni przeciwko Chrystusowi i daje jakieś niestosowne obrazki lub zachowuje się w sposób brukowy. Trudno tu w ogóle
mówić o kulturze, gdy brak kulturalnych treści, czystości języka. Dla człowieka, który nic nie czyta, ważne są fragmenty jakiejś satyry, śmiech w telewizji, lecz taki człowiek staje się po prostu bezmyślny
i nie nadaje się do rzeczowej rozmowy czy dyskusji, bo niewiele wie.
Musimy pracować nad tym, żeby ludzie nauczyli się podstawowej kultury bycia, żeby mieli podstawową wiedzę, żeby nie bazowali na byle czym. Ta wiedza musi także dotyczyć religii.
- Tak dużo jest katechetów świeckich i księży, którzy wiedzą, co to jest „Niedziela”, a nie zawsze na lekcji religii powiedzą: sięgnijcie po to pismo. Takie środowiska nie powinny chyba spać spokojnie...
- To niepokojące, że katecheci tak słabo włączają się w duszpasterstwo przez środki społecznego przekazu. Są dokumenty soborowe, np. Inter mirifica albo Aetatis novae - dokument watykański, którymi powinni kierować w się swojej pracy, wykorzystując w pełni to, co dają środki przekazu, czyli czasopisma, radio, telewizja. Niech to będzie elementem katechizacji. Gdybyśmy o tym solidniej i głębiej pomyśleli, można byłoby dużo zrobić.
- Dziękuję za tę wypowiedź z nadzieją lepszego zrozumienia sprawy ewangelizacji przez media w kręgach odpowiedzialnych za formację katolicką.