myśleć, jak zakręcony jest ten nasz świat. Na tyle zakręcony, że aż rozum się buntuje i dość często, a nawet zwykle podpowiada - dość. Przykładów jest na pęczki. Ot choćby ten z ostatniego tygodnia.
Dzień po dniu. Dwie informacje. Jedną nazwano sukcesem a drugą kleską. No, ale przecież życie to przeplatanka sukcesów i klęsk, niczym marynarka w szkocką kratę. Nic w tym dziwnego przecież. Co było tym
sukcesem, a co klęską?
Sukces nie może się nazywać byle jak, normalnie. Musi mieć nazwę na tyle poważną, żeby nie było wątpliwości. No więc w tym wypadku sukces nazywa się PGD - preimplantation genetic diagnosis,
co w tłumaczeniu daje preimplantacyjną diagnostykę genetyczną. Media doniosły, że w ciągu ostatnich dwóch lat przyszło na świat w USA pięcioro dzieci, które wyselekcjonowano za pomocą PGD po to, by mogły
uratować swoje rodzeństwo. Mamy w tym przypadku do czynienia z „projektowaniem” ludzi na życzenie. No, ale sukces. Tak go zdefiniowano i podano na tacy. Drugi miał nazwę bardziej swojską.
Chodzi o wyczyny młodych samców w miasteczku akademickim w Łodzi, jak to nazwał pewien socjolog, charakterystyczne raczej dla małp, a owe wyczyny mają na celu, aby awansować w hierarchii grupy. Darwinizm
społeczny pierwszej próby.
W obydwu przypadkach chodzi o zadaną śmierć.
I niech to starczy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu