1. Świadek, to ten, który:
- na własne oczy coś widział;
- na własne uszy coś słyszał.
Mianem świadczenia zaś określa się możliwie jak najdokładniejszą relację o tym, co ów świadek osobiście widział i słyszał. Jezus też oświadcza Nikodemowi: „Mówimy to, co dobrze wiemy i o tym
świadczymy, cośmy widzieli” (J 3, 11); tak samo naturę świadczenia rozumieli uczniowie Jezusa. W 1 J 1, 2n czytamy: „Objawiło się, bowiem życie, a myśmy je widzieli i o nim świadczymy…
Głosimy wam więc to, cośmy sami widzieli i usłyszeli, abyście byli z nami jedno”.
2. To relacjonowanie nie zawsze musi być naszą powinnością. Czasem jest wręcz niewskazana, jeśli nie wymaga tego dobro wspólne a przeciwnie, koliduje wyraźnie z przykazaniem miłości bliźniego.
Zdarza się jednak, że do świadczenia jesteśmy zobowiązani i to pod sankcjami karnymi. Zasadniczo dwie są takie sytuacje:
- gdy jesteśmy wezwani do świadczenia w jakimś procesie sądowym;
- gdy całe nasze życie ma być dawaniem świadectwa o życiu, śmierci, zmartwychwstaniu i przebywaniu wśród nas zmartwychwstałego Chrystusa.
O obowiązku bycia świadkiem w ramach jakiegoś dochodzenia sądowego jest wyraźnie mowa w każdym także dzisiejszym kodeksie karnym, który też przewiduje nieliczne tylko zwolnienia od tego prawa (np.
w sprawach osób najbliższych, gdy zachodzi obawa naruszenia tajemnicy zawodowej lekarza lub wojskowego albo duchownego katolickiego). Za odmowę „bycia świadkiem” grozi u nas grzywna do 1000
zł a ponadto aresztowanie na okres jednego tygodnia (Kodeks prawa cywilnego, art. 276). Przewiduje się również przymusowe doprowadzenie świadka na rozprawę sądową. Ustawodawstwo państwowe określa także
właściwości, którymi powinno się odznaczać urzędowe dawanie świadectwa. Wśród owych właściwości na plan pierwszy wysuwa się prawdziwość zeznań. Polski Kodeks Karny za fałszywe zeznania przewiduje karę
do trzech lat pozbawienia wolności. Do takiego świadczenia zobowiązuje też formalna przysięga albo przynajmniej oświadczenie, które świadek składa przed rozpoczęciem przedstawiania swoich relacji o tym,
co widział lub słyszał. W Polsce obowiązuje następujący tekst takiego przyrzeczenia: „Świadomy znaczenia mych słów i odpowiedzialności przed prawem przyrzekam uroczyście, że będę mówił szczerą prawdę,
niczego nie ukrywając z tego, co mi jest wiadome”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
3. Od zeznań świadków w normalnym, prawidłowym postępowaniu procesowym zależy jakość końcowego wyroku; jest on, jak wiadomo, skazujący lub uniewinniający. Arcydoniosłe są zatem konsekwencje społeczne bycia świadkiem. Dlatego zazwyczaj nie poprzestawano na zeznaniach jednego tylko świadka. Tak było już w czasach Jezusa. Czytamy u Mt 189, 16: „Jeżeli cię nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego lub dwóch innych, ażeby wszystko, cokolwiek będzie powiedziane oparło się na słowach dwóch lub trzech świadków”; podobnie wypowiada się Paweł: „Na ustach dwu lub trzech świadków zawiśnie cała sprawa” (2 Kor 13, 1); albo gdzie indziej: „Nie przyjmuj oskarżenia przeciwko starszym, chyba, że składa je, co najmniej dwu albo trzech świadków” (1 Tm 5, 19); i wreszcie:, „kto przekracza Prawo Mojżeszowe, ten - na podstawie zeznania dwóch albo trzech świadków zasługuje bez żadnego miłosierdzia na karę śmierci” (Hbr 10, 28).
4. Ponieważ od zeznań świadków tak wiele zależało, zdarzało się, że od czasów najdawniejszych pojawiali się fałszywi świadkowie. Ewangelie też o takich wspominają. Czytamy na przykład u Mateusza przy okazji opisu parodii procesu Jezusa: „Nic jednak nie znaleźli, mimo że przedstawiano wielu fałszywych świadków” (Mt 26, 60). Takimiż świadkami posłużono się przed skazaniem na ukamienowanie Szczepana (Dz 6, 13). A oto, co działo się w Jerozolimie po zniknięciu z grobu ciała Jezusa: „Niektórzy spośród strażników przyszli do miasta i opowiedzieli najwyższym kapłanom o wszystkim, co się zdarzyło. Ci zebrali się więc ze starszymi i po naradzie dali żołnierzom dużo pieniędzy, nakazując przy tym: Będziecie mówić tak: Uczniowie Jego przyszli nocą, gdy myśmy spali, i wykradli Go. Gdyby się to doniosło do namiestnika, to my postaramy się go uspokoić, tak żebyście byli bezpieczni” (Mt 28, 11-14).
Reklama
5. Świadczenie, do którego zostaliśmy zobowiązani przez wstępującego do nieba Zbawiciela ma przynajmniej podwójny charakter: jest to dawanie świadectwa przez tych, którzy są urzędowo powołani do
głoszenia Słowa Bożego, ale to także świadczenie wszystkim, co składa się na codzienne życie chrześcijanina, czyli stylem tego życia.
Ten pierwszy rodzaj dawania świadectwa wymagał specjalnego przygotowania poprzez przebywanie przez jakiś czas przy boku Jezusa. Tak oto czytamy w Ewangelii Marka: „A potem wszedł (Jezus) na
górę i wezwał do siebie tych, których chciał. I przyszli do Niego. I ustanowił Dwunastu, ażeby z Nim byli po to, by mógł ich posłać głosić naukę” (Mk 3, 13). Gdy wybierano następcę Judasza,
to przebywanie z Jezusem zostało wspomniane jako główny warunek, który miał spełniać kandydat na apostoła (Dz 1, 22). Piotr tak wówczas mówił: „Wypada, aby jeden z tych, którzy byli z nami przez
cały czas, kiedy Pan Jezus znajdował się wśród nas… został razem z nami świadkiem Jego zmartwychwstania”.
O doniosłości głoszenia słowem prawd wiary tak oto mówi św. Paweł: „Każdy, kto będzie wzywał imienia Pańskiego, osiągnie zbawienie. Ale jak będą wzywać Tego, w którego nie uwierzyli? Albo jak
uwierzą w tego, o którym nie słyszeli? Lecz jak będą mogli usłyszeć, jeśli nikt Jego nie głosił? A jakże znów mają głosić, skoro nie zostali posłani?… Jakże piękne są stopy tych, którzy zwiastują
dobrą nowinę!” (Rz 10, 15). Ci zwiastujący dobrą nowinę to właśnie urzędowi świadkowie Jezusa. Warto przy tym zauważyć, że w terminologii na przykład Dziejów Apostolskich apostołowie nazywają się
„świadkami Jezusa”, dokładnie zaś świadkami Jego zmartwychwstania. Jest to szczególnie widoczne w opisie powołania Macieja na miejsce po Judaszu. Czytamy, zatem w Dziejach Apostolskich fragment
wystąpienia Piotra: „Wypada, aby jeden z tych, którzy byli z nami przez cały czas, kiedy Pan Jezus znajdował się wśród nas, od chrztu Janowego aż do chwili swego wniebowstąpienia został razem z
nami świadkiem Jego zmartwychwstania” (Dz 1, 21n). Otóż od tego świadczenia o zmartwychwstaniu Jezusa zależy, jak widać, wiara a konsekwentnie zbawienie wieczne tych, wśród których i dla których
jest się świadkiem Zmartwychwstałego.
Reklama
6. Ale „bycie owym świadkiem” wyraża się nie tylko w głoszeniu prawdy o fakcie zmartwychwstania, lecz także w orędzie o tym, że Zmartwychwstały Chrystus także dziś przebywa wśród nas,
zaś samo głoszenie owego orędzia dokonuje się nie tyle słowem, ile raczej całym stylem codziennego życia. Taki świadek zmartwychwstania Jezusa wszystkim, co mówi i co czyni daje do zrozumienia, iż liczy
się z obecnością Chrystusa w świecie i żyje tak, żeby Chrystusa swoim postępowaniem nie urażać.
Do takiego świadczenia zostaliśmy też przygotowani przez specjalne moce, zwane inaczej darami Ducha Świętego przekazywane nam, między innymi, w sakramencie chrześcijańskiego świadczenia. Tak więc
być chrześcijaninem to znaczy tak właśnie dawać świadectwo o Zmartwychwstałym. Skutki takiego świadczenia są może bardziej zbawienne niż głoszenie słowem prawdy o zmartwychwstaniu. Człowiek bowiem -
tak było kiedyś i nie inaczej jest dziś - szuka nie tyle teoretycznych wskazań, ile raczej wzorców gotowych do naśladowania. Godny naśladowania przykład przekonuje o wiele bardziej skutecznie niż
najmocniejsze argumenty. To właśnie na tym przekonaniu zbudował całą specyficzną duchowość sługa Boży o. Karol de Foucauld. Swoim duchowym synom i córkom - tak zwanym „małym braciom”
i „małym siostrom” - apostołującym głównie wśród afrykańskich muzułmanów wręcz zakazał nauczać słowem, czyli głosić chrześcijańskie prawdy wiary; polecił im po prostu adorować Chrystusa
i być wśród biednych ludzi. Nazwał ten rodzaj świadczenia „apostolatem obecności”. W oparciu o tę samą zasadę małe siostry zgłaszają się dobrowolnie w niektórych krajach do zamkniętych zakładów
karnych, gdzie swoją cichą obecnością uczą skazanych sztuki godnego bycia człowiekiem. Jezus też powiedział: „Ja mam świadectwo większe od Janowego. Są nim dzieła, które Ojciec dał mi do spełnienia.
To, co czynię, świadczy o Mnie i oznacza, że Ojciec Mnie posłał” (J 5, 36); i nieco dalej: „Dzieła, których dokonuję w imię Ojca mego, świadczą o Mnie” (10, 35). Bardzo wiele więc
zależy od stylu naszego życia. Moralna jakość moich zachowań to wcale nie wyłącznie moja osobista sprawa. Od tego może zależeć do pewnego stopnia zbawienie mojego otoczenia. Właśnie dlatego Jezus tak
wyraźnie domagał się, żebyśmy byli świadkami. To ten nakaz sprawia, że cały Kościół jest ze swej natury misyjny. Być świadkiem Zmartwychwstałego to nic innego jak głosić Ewangelię wszelkiemu stworzeniu.
Warto sobie uświadomić, czym staje się nasze życie, jeśli nie przestrzegamy w nim Dekalogu ożywionego Chrystusowym Kazaniem na Górze. Staje się anty świadectwem i powoduje zgorszenie. Otóż Jezus przestrzega
z wyjątkową surowością mówiąc: „Jeśli ktoś stanie się gorszycielem jednego z tych małych, którzy nie mają wiary, to lepiej dla niego będzie, jeśli mu uwiążą kamień młyński u szyi i wrzucą go do
morza” (Mk 9, 42). Oto, co grozi za bycie „anty świadkiem” Zmartwychwstałego. Dawanie zgorszenia to nic innego jak pozbawianie kogoś odporności na zło, to usypianie jego sumienia
i konsekwentnie utwierdzanie go w trwałości bezbożnego życia.
* * *
Jezus nie żądał, co prawda, żebyśmy byli gotowi świadczyć o Nim nawet za cenę fizycznej śmierci, ale szczególną nagrodę obiecał tym, którzy wybrali raczej śmierć męczeńską niż zaparcie się Zbawiciela. Czytamy o takich w Apokalipsie św. Jana: „I dano im wszystkim białe szaty i kazano odpoczywać” (Ap 6, 11). To chyba też nie przypadek, że w języku greckim ten sam termin „martyria” oznacza „świadectwo” i „męczeństwo”.