Po godz. 16.00 dojeżdżamy do Lutogniewa. Czy sanktuarium będzie o tej porze otwarte? Wielka radość. Otwarte i w dodatku Msza św. o godz. 17.00. To się nazywa piękne zakończenie pielgrzymki. Rozmawiamy
z Księdzem Proboszczem, który wita naszą małą trzyosobową grupę na początku Mszy św. i później, w czasie modlitwy wiernych, także o nas wspomina. Miejscowi wierni patrzą na nas z sympatią. Staramy się
te spojrzenia odwzajemnić. Po zakończeniu Mszy św. Ksiądz Proboszcz spieszy się na jakieś spotkanie, ale jeszcze przez ministranta przesyła nam obrazki. Widać, że cieszy się z każdego pielgrzyma, tak
jak i my cieszymy się, że tu jesteśmy.
Lutogniew znajduje się w diecezji kaliskiej, w połowie drogi między Rawiczem a Ostrowem Wielkopolskim. Ta stara, licząca już 750 lat wioska należała najpierw do Doliwów, potem Rozdrażeńskich i Potockich.
Z rodu Doliwów wywodził się biskup poznański Jan, żyjący w XIV w. W czasie zaborów wioska wraz z ziemią krotoszyńską przeszła na własność dziedziców pruskich, by wrócić znów do macierzy po powstaniu wielkopolskim.
W środku wsi, pośród zieleni starych drzew, wybudowano w XIX w. kościół pw. Trójcy Świętej. Oczywiście jest to kolejny obiekt, gdyż parafia powstała już na przełomie XIII/XIV w. W tym to kościele
znajduje się XVI-wieczny obraz Matki Bożej Pocieszenia. Obraz niezwykle piękny i bogaty w symbole. Matka Boża, która jest oczywiście centralną postacią obrazu, patrzy smutnie w dal. Mały Jezus wymownym
gestem wskazuje na Matkę jakby chciał zachęcić pielgrzymów, by czynili to samo. Przed postaciami Matki Bożej i Syna nieznany malarz umieścił jabłko i kiść winogron. Jedna z interpretacji mówi, że jest
to ukazanie dwóch ważnych wydarzeń: grzechu pierworodnego (jabłko) i odkupienia, dokonanego przez Chrystusa na krzyżu (winne grono).
A może artysta tak wyobrażał sobie stół w nazaretańskim domu, przy którym Święta Rodzina gromadziła się na posiłki?
Czerwone szaty Matki Bożej i Syna oznaczają współudział Matki w męce Syna. W 1742 r. pochodzi pierwszy dokument, który mówi o cudowności obrazu, co zostało później wielokrotnie potwierdzone.
„Obraz ten od najdawniejszych czasów uważany jest przez lud za łaskawy” (1812 r.).
W 1725 r. zostało odnotowane w Lutogniewie istnienie Bractwa pw. Najświętszej Maryi Panny Pocieszenia. Niezliczone wota (było ich tyle, że w XIX w. zezwolono na ich sprzedaż dla zapewnienia funduszy
na utrzymanie kościoła), zrabowane w czasie ostatniej wojny oraz te najnowsze świadczą o wielkiej czci, jaką lud otaczał swoją Pocieszycielkę, i o licznych łaskach, jakich doznawał za Jej pośrednictwem.
Odpust przypadający zawsze w ostatnia niedzielę sierpnia trwa cztery dni, od soboty do wtorku. Piękną tradycją jest specjalne błogosławieństwo każdej matki z niemowlęciem i małym dzieckiem. Do tego
kapłańskiego błogosławieństwa ustawiają się długie kolejki. Na odpust zawsze musiały się zbierać tłumy, skoro dzisiaj znane w tych okolicach jest powiedzenie: „Ludzi jak na odpuście w Lutogniewie”.
Trzeba również powiedzieć o niezwykłym człowieku związanym z tą parafią, z tym kościołem, z tym obrazem Matki Bożej - o słudze Bożym Antonim Kowalczyku - bracie zakonnym ze Zgromadzenia
Ojców Oblatów Maryi Niepokalanej, który całe życie poświęcił pracy misyjnej wśród Indian w dalekiej Kanadzie.
Antoni Kowalczyk urodził się w 1866 r. w Dzierżanowie, wiosce należącej do parafii Lutogniew, w pobożnej rodzinie ubogich rolników. Od najmłodszych już lat był czcicielem Matki Najświętszej i
Jej powierzył całe swoje życie i los. Najpierw pracował jako pomocnik kowala w kuźni. Następnie przez cztery lata w różnych fabrykach Hamburga i Kolonii. Na skutek wypadku stracił wzrok, lecz jak potem
sam często wspominał, został cudownie uzdrowiony w czasie Drogi Krzyżowej. W Kolonii poznał Zgromadzenie Misjonarzy Oblatów przez syna gospodarza, u którego mieszkał. Po zakończeniu pierwszej formacji
zakonnej został posłany na misje do Kanady. Tam, już jako brat Antoni, obsługiwał młyn i tartak. Tam też w 1897 r. maszyna zmiażdżyła mu rękę. Trzeba ją było amputować. Dalej sprawował nadzór nad
urządzeniami mechanicznymi. Paradoksalnie, nie posiadając prawej dłoni, był prawdziwą „złotą rączką”. Następnie przez 36 lat prowadził pralnię i kotłownię w klasztorze, gdzie młodzi chłopcy
przygotowywali się do pracy misyjnej. Był wzorem pracowitości i modlitwy. Dawał przykład sumienności i wytrwałości oraz służył dobrą radą, modlitwą i pokutą, podejmowaną cicho i w ukryciu. Z tego czasu
znanych jest wiele „małych cudów”, które dokonywały się dzięki jego modlitwie. Zmarł w 1947 r., w czasie dorocznych rekolekcji. Po śmierci jego grób jest nawiedzany przez rzesze wiernych,
którzy dzięki wstawiennictwu Bezrękiego Brata doznają od Boga i Matki Najświętszej licznych łask.
W lutogniewskim środowisku kształtowała się tez osobowość bł. bp. Michała Kozała z Krotoszyna.
W Lutogniewie śpiewają:
Matko Pocieszenia, wejdź w rodziny nasze,
Święty pokój Boży w każde wnieś poddasze!
Pomóż w rozwoju naszego portalu