Sługa Boży Kardynał Wyszyński nie uznawał podziału na tych,
co mają powołanie do życia czynnego i tych, co są stworzeni do kontemplacji.
Ponoć żartował czasem, że o swoim powołaniu kontemplacyjnym najczęściej
mówią ci, u których lenistwo jest większe niż ambicje. I odwrotnie:
swoje powołanie do życia czynnego i wszelakiego apostolstwa akcentują
ci, u których ambicje są większe niż lenistwo.
Jakby nie było, zawsze u podstaw takiego podziału leży
grzech, choć ambicje nie zawsze muszą być grzeszne. Źle się jednak
dzieje, gdy wspomniani ludzie czynu tracą z oczu Tego, ku Któremu
wszystko zmierza - Chrystusa. Bez trwania przy Nim na modlitwie i
wsłuchiwania się w Jego słowa cały aktywizm okazuje się próżny. Mało
tego, może nawet budzić rozgoryczenie, jak w przypadku ewangelicznej
Marty, która krzątała się dla Chrystusa - chciała przecież by wszystko
jak najlepiej wypadło - i nikt jej nie docenił. A jej siostra zapomniała
o Bożym świecie, jakby w tym domu nie miała żadnych obowiązków. Czyż
to nie denerwujące, gdy czujemy, że pracujemy za siebie i za kilku
innych, co wybrali najlepszą cząstkę?
Owi kontemplatycy, jeśli nie jest to wyłącznie odgrywana
świętoszkowatość, nie mogą się czuć oderwani od realiów życia. A
co ważniejsze, nie mogą patrzeć z wyższością na tych, co uginają
się pod brzemieniem codziennych trudów. Wszakże prawdziwa kontemplacja
zawsze powoduje włączenie się w Chrystusowe dzieło zbawienia świata.
Wzorem jest tu Maryja, która łączyła w swoim życiu kontemplację Chrystusa
z wrażliwością na potrzeby człowieka. Tak było, gdy po Zwiastowaniu
poszła do Elżbiety, gdy w Kanie Galilejskiej zabrakło wina, i w wielu
innych sytuacjach. Podobnie czynili zresztą wielcy mistycy, którzy
wywarli niezaprzeczalny wpływ na historię ludzkości - również tę
doczesną.
Postawa człowieka, który zasłania się pozorami kontemplacji,
aby uciec od praktycznej odpowiedzialności za sprawy doczesne bywa
często powodem zgorszenia. Podobnie jak rozżalenie ewangelicznej
Marty, wypowiedziane pod adresem Chrystusa, było jakoś sprowokowane
przez jej młodszą siostrę. Z drugiej jednak strony, gdyby Marta bardziej
patrzyła w oczy Chrystusowi i lepiej koncentrowała się na Jego słowach,
pewnie aż tak nie skupiałaby uwagi na swojej siostrze. Najważniejszy
byłby Chrystus. Widać zabrakło Marcie tej czystej motywacji do działania,
jaka wypływa z kontemplacji.
Pomóż w rozwoju naszego portalu