Reklama

Święci są zwykłymi ludźmi (I)

Niedziela zamojsko-lubaczowska 29/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KS. CZESŁAW GALEK: - W czerwcu przypada kilka rocznic związanych z osobą Pańskiego ojca. Pierwszą z nich jest 61. rocznica jego uwięzienia. Jak Pan zapamiętał dzień 19 czerwca 1940 r.?

ANDRZEJ STAROWIEYSKI: - Kiedy aresztowano ojca, miałem 8 lat. Z całą rodziną mieszkaliśmy wtedy w Nadolcach, w położonym niedaleko Łaszczowa majątku mojego dziadka. Docierały do nas informacje z Łaszczowa o aresztowaniu przez gestapo proboszcza ks. Dominika Maja i innych mieszkańców. Liczyliśmy się z tym, że zostanie aresztowany również nasz ojciec, ponieważ był znanym działaczem katolickim i cieszył się dużym autorytetem w okolicy. Pamiętam oczekiwanie w naszym domu na jego aresztowanie. Wraz z rodzeństwem stałem w oknie, wypatrując przyjazdu gestapo do naszego mieszkania. Ojciec miał możliwość ucieczki, ale z niej nie skorzystał, ponieważ nie chciał narażać rodziny na represje ze strony Niemców. Moment naszej nieuwagi spowodował, że nie spostrzegliśmy momentu przyjazdu gestapowców. Przyjechali samochodem i zabrali ojca. Nie pamiętam dokładnie, czy pożegnaliśmy się z nim, ponieważ sam moment aresztowania trwał bardzo krótko, a wszyscy byliśmy mimo wszystko w szoku.

- Proszę przekazać nieco informacji o swoim rodzeństwie.

- Ja byłem najmłodszy. Najstarszy brat miał na imię Ignacy. W czasie aresztowania ojca miał 17 lat. Podczas powstania warszawskiego znajdował się poza Warszawą, na prawym brzegu Wisły. Został wcielony do wojska, ale nie był na froncie. Był rolnikiem z zamiłowania. Ojciec od dziecka przygotowywał go do pracy w rolnictwie. Po wojnie pracował w ośrodku hodowli zarodowej w Bachlebie k. Malborka. Zmarł w wieku 72 lat. Aleksander zginął w powstaniu warszawskim jako chorąży Armii Krajowej. Odznaczony został pośmiertnie Krzyżem Walecznych... Był bardzo zdolny, świetnie rysował. Obaj bracia uczyli się w szkole prowadzonej przez Ojców Jezuitów w Chyrowie. Siostra Maria była pielęgniarką w tym samym oddziale co brat Aleksander. Brała udział w powstaniu warszawskim, przeszła całą Warszawę kanałami. Dostała się do obozu koncentracyjnego, z którego wyszła w 1945 r. Po wojnie pracowała w służbie zdrowia. Obecnie już nie żyje. Stanisław był najbardziej z nas energiczny i odważny, dlatego był "oczkiem w głowie" ojca. W powstaniu warszawskim walczył w Szarych Szeregach. Zmarł tragicznie w 1958 r. Iza-Elżbieta wyszła z mąż za Anglika, mieszkała w Anglii, teraz mieszka w Australii. Jest aktywną działaczką społeczną. Zajmuje się opieką nad niepełnosprawnymi. W Australii znalazła szkołę noszącą imię św. Maksymiliana Marii Kolbego. Podejmuje starania, by ta szkoła nawiązała partnerskie kontakty z Liceum im. bł. Stanisława Starowieyskiego w Łaszczowie, które zaowocowałyby wymianą młodzieży.

Ja natomiast mieszkam w Krakowie, obecnie jestem na emeryturze.

- Jaka była atmosfera w Waszym domu?

- Życie mojego pokolenia wypadło w trudnym, a nawet można powiedzieć okropnym okresie historii naszego narodu. Osiem lat dzieciństwa było najpiękniejszym czasem mojego życia, ponieważ przebiegało bez bojaźni, stresów, nerwowości. Tę wspaniałą atmosferę tworzyli moi rodzice.

- Jaką rolę w Pańskiej rodzinie odgrywała matka Maria?

- Zawsze powtarzam, że nie mieliśmy ojca i matki, tylko rodziców. Jeśli któreś z rodziców coś powiedziało, była to rzecz święta, i nie było możliwości odwoływania się do drugiego. Nie pamiętam, by rodzice przynajmniej przy nas zwracali się do siebie ostro, nerwowo albo niegrzecznie. Mama prowadziła dom. Zajmowała się ogrodem. Była bardzo skromna. Uczestniczyła też w życiu społecznym. Organizowała Koła Gospodyń Wiejskich, uczyła kobiety i dziewczęta prac domowych, prowadziła działalność charytatywną.

- Jakie metody wychowawcze rodzice stosowali względem dzieci?

- Ojciec był człowiekiem wymagającym. Interesował się postępami dzieci w nauce. Jeśli zauważył jakieś niedociągnięcia, udzielał reprymendy. Nawet w listach pisanych z obozu koncentracyjnego zawsze pytał o oceny dzieci i pouczał, na które przedmioty mają zwrócić szczególną uwagę. Najbardziej nie znosił kłamstwa. Doświadczyłem tego na własnej skórze. Za jakieś kłamstwo dostałem laską, co pamiętam do dnia dzisiejszego. Nie było natomiast nieustannego mentorstwa czy moralizowania. Jeśli było jakieś przewinienie, ojciec w sposób zdecydowany zwracał uwagę i sprawa była zakończona. Nigdy do niej już później nie wracał. Mieliśmy większy szacunek do ojca, niż ma to miejsce we współczesnych rodzinach. Ojca całowaliśmy w rękę. Nikt nie miał śmiałości mu się sprzeciwić w czymkolwiek. Ojciec nas kochał, ale była to miłość wymagająca.

- Jakie wartości wpajali Wam rodzice i jak wyglądało życie religijne w rodzinie?

- Zwracali przede wszystkim uwagę na mówienie i postępowanie według prawdy, na wzajemną miłość i szacunek. Każdy dzień kończył się wspólną modlitwą, do której nikt nie zachęcał i nie zmuszał. Traktowaliśmy go w sposób tak naturalny jak zjedzenie kolacji. Chodziliśmy również spontanicznie na nabożeństwa majowe czy różańcowe. Mama prawie codziennie chodziła na Mszę św. Ojciec także, jeśli tylko czas mu pozwalał, starał się uczestniczyć we Mszy św. w dni powszednie. Religijność " chłonęliśmy" od rodziców w sposób naturalny, bez wielkich słów czy pouczeń z ich strony. W wolnym czasie ojciec dużo nam opowiadał ciekawych rzeczy z historii Polski, własnych doświadczeń i przeżyć, czytał nam wartościowe powieści, np. Trylogię i Quo vadis Henryka Sienkiewicza. Tematy religijne nie były specjalnie akcentowane, ale były traktowane jako ważny element codziennego życia naszej rodziny.

- Jak ojciec godził obowiązki rodzinne ze społecznymi i administracją majątku?

- Ojciec był dobrym organizatorem czasu pracy. Jego działalność była skierowana w trzech kierunkach: na życie rodzinne, społeczno-gospodarcze i religijne. W ciągu tygodnia zajęty był sprawami społecznymi i administracyjnymi. Najwięcej czasu dla rodziny poświęcał w niedziele i święta. Organizował spotkania formacyjne dla Akcji Katolickiej w wielu miejscowościach. Bywało, że na tego typu spotkania do naszego obejścia przyjeżdżało blisko tysiąc osób. Wszyscy byli nakarmieni. Organizował także pielgrzymki do sanktuariów. Jednak tradycją było, że w niedzielę obiad w rodzinie był wspólny. Nieraz czekaliśmy długo z posiłkiem na powrót ojca. Po obiedzie ojciec dużo czasu poświęcał, nam, dzieciom. Bawił się z nami, żartował, urządzał konkursy sprawnościowe itd.

cdn.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Artur Ważny o swojej nominacji: Idę służyć Bogu i ludziom. Pokój Tobie, diecezjo sosnowiecka!

2024-04-23 15:17

[ TEMATY ]

bp Artur Ważny

BP KEP

Bp Artur Ważny

Bp Artur Ważny

Ojciec Święty Franciszek mianował biskupem sosnowieckim dotychczasowego biskupa pomocniczego diecezji tarnowskiej Artura Ważnego. Decyzję papieża ogłosiła w południe Nuncjatura Apostolska w Polsce. W diecezji tarnowskiej nominację ogłoszono w Wyższym Seminarium Duchownym w Tarnowie. Ingres planowany jest 22 czerwca.

- Idę służyć Bogu i ludziom - powiedział bp Artur Ważny. - Tak mówi dziś Ewangelia, żebyśmy szli służyć, tam gdzie jest Jezus i tam gdzie są ci, którzy szukają Boga cały czas. To dzisiejsze posłanie z Ewangelii bardzo mnie umacnia. Bez tego po ludzku nie byłoby prosto. Kiedy tak na to patrzę, że to jest zaproszenie przez Niego do tego, żeby za Nim kroczyć, wędrować tam gdzie On chce iść, to jest to wielka radość, nadzieja i takie umocnienie, że niczego nie trzeba się obawiać - wyznał hierarcha.

CZYTAJ DALEJ

Stań przed Bogiem taki, jaki jesteś

2024-04-24 19:51

Marzena Cyfert

O. Wojciech Kowalski, jezuita

O. Wojciech Kowalski, jezuita

W uroczystość św. Wojciecha, biskupa i męczennika, głównego patrona Polski, wrocławscy dominikanie obchodzą uroczystość odpustową kościoła i klasztoru.

Słowo Boże podczas koncelebrowanej uroczystej Eucharystii wygłosił jezuita o. Wojciech Kowalski. Rozpoczął od pytania: Co w takim dniu może nam powiedzieć św. Wojciech?

CZYTAJ DALEJ

Świętość w codzienności

2024-04-25 11:28

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

Przy relikwiach Męczenników z Markowej modlili się wierni z dekanatów: staszowskiego, świętokrzyskiego i połanieckiego.

– Witamy Józefa, Wiktorię i ich dzieci: Stasia, Basię, Władzia, Franciszka, Antosia, Marysię i dzieciątko, które w chwili egzekucji przyszło na świat. Jako rodzice daliście życie siedmiorga dzieciom i jednocześnie chroniliście życie innych ludzi. Nikt nie musiał was przekonywać, że życie każdego człowieka jest wartościowe i zasługuje na szacunek bez względu na pochodzenie czy wyznanie. My małżeństwa chcemy się od was uczyć i stawać w obronie tego, co słuszne nawet za cenę życia i pamiętać, że miłość jest silniejsza od nienawiści – mówili małżonkowie, witając relikwie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję