Najważniejsze, to uchwycić chwilę zbawienia
W specjalnie na tę okazję wydanym słowie Metropolita Częstochowski zapraszając na wąsoską kalwarię napisał: „«Kto to wie, ile kosztuje?» - pytamy za świętymi, patrząc na Jezusa pocącego się krwawym potem w Ogrójcu, okrutnie ubiczowanego przy słupie, cierniem ukoronowanego, dźwigającego ciężki krzyż i konającego za nas na Golgocie. Błogosławieni, którzy patrzą z miłością i skruchą na Krzyż i Krew Syna Bożego, naszego Odkupiciela, i wymadlają u Niego zbawienie wieczne, łaski i błogosławieństwa na to twarde nieraz życie (...) Ludzie patrzą na mękę Boga-Człowieka i płaczą za grzechy. Nasza Kalwaria też z wielkim realizmem i pokornym umiarkowaniem ukazuje nam, jak wiele Bóg za nas wycierpiał. Szczęśliwi jesteśmy, że ją mamy”. W homilii w czasie Mszy św. w wąsoskim kościele abp Stanisław Nowak powiedział:. „Jeśli Chrystus zmartwychwstał - to warto żyć, warto cierpieć. Najważniejsze, to uchwycić chwilę zbawienia. Rozpamiętujmy mękę Pana Jezusa. Męka kończy się zmartwychwstaniem, zwycięstwem nad śmiercią, nad rozpaczą. Jezus zapamięta każdy krok za Jego Krzyżem”.
Historia Kalwarii
historia wąsoskiej kalwarii sięga lat 30. ubiegłego wieku. Ówczesny proboszcz ks. Wincenty Spirra na wąsoskich nadwarciańskich pagórkach postawił 14 krzyży. Parafianom spodobał się ten pomysł. Każda wioska
zaczęła budować swoją kapliczkę. Wierni zawieszali na nich papierowe obrazki Drogi Krzyżowej i wędrowali w Wielkim Poście kalwaryjskimi dróżkami, przeżywając mękę Pańską. Kult się pogłębiał. Uroczystości
kalwaryjskie trwały trzy dni - od 1 do 3 lipca. Przybywały na nie pielgrzymki z okolicznych parafii. „I ja wyrosłem w tej duchowości - mówi proboszcz parafii ks. Zygmunt Pilarczyk -
przecież pochodzę z niedalekich Makowisk. Osobiście znałem ks. Spirrę, który przygotowywał mnie w czasie okupacji do Pierwszej Komunii Świętej”. Tuż za granicami parafii wąsoskiej była już Rzesza,
Kościół katolicki był prześladowany, a kapłani wywożeni do obozów koncentracyjnych. Ks. Spirra na plebanii ukrywał prześladowanych braci kapłanów i świeckich. Niejedna osoba zawdzięcza mu życie. Niemcy
nie pozwalali na nabożeństwa kalwaryjskie, na remont obiektów sakralnych. Kapliczki budowane z miejscowych materiałów - piasku i rzecznych głazów - podupadały. W 60% zostały zniszczone. Po
wojnie Ksiądz Proboszcz chciał odnowić kult, ale ulewne deszcze 1946 i 47 r. zniszczyły pozostałe kapliczki, a miejsca po nich zaczęły pokrywać się trawą i zaroślami”. Kult zaczął podupadać.
Gdy w 1985 r. bp Stanisław Nowak przyjechał do młodzieży na organizowane tu przez lata oazy, wszystko było zarośnięte.
„W tym czasie rozpocząłem już prace nad przywróceniem kalwaryjskiego kultu na wąsoskim odcinku Warty, którą nazywamy tu «rzeką Cedron». Odnowiono już trzy kapliczki” -
mówi Ksiądz Proboszcz.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Kalwaryjski Proboszcz
Ks. Pilarczyk przyszedł do parafii w 1979 r. Od razu rozpoczął budowę plebanii. Spieszył się, gdyż zezwolenie na budowę było ważne tylko dwa lata. Dziś już niewielu pamięta realia czasów komunistycznych
i problemy, jakie mieli kapłani z remontem i budową obiektów sakralnych i duszpasterskich. Wielu przypłaciło to chorobą, a nawet życiem. Ksiądz Proboszcz jednocześnie z budową plebanii wyposażał kościół
- jak sam mówi - „by wierni nie pomyśleli, że dbam tylko o plebanię”. Zakupiono 30 dębowych ławek, elektroniczne organy, wymieniono na blachę stare, jeszcze carskie dachówki, które
upadając na ziemię groziły nieszczęściem. Potem przyszedł czas na wymianę 25 nietypowych okien i remont wnętrza świątyni. Nie była to rzecz prosta. Kościół był zniszczony, sufit zalany. Ze względu na
koszty remont trzeba było rozłożyć na lata. Dopiero w 2003 r. zakończona została renowacja polichromii. Na filarach kościoła widnieją wizerunki osób, z którymi Ksiądz Proboszcz jeszcze od czasów
krakowskich jest szczególnie związany. Każdy z wizerunków podpisany jest zawołaniem: Totus Tuus - Ojca Świętego Jana Pawła II, Patron ładu moralnego w naszej ojczyźnie - św. bp. Stanisława
ze Szczepanowa, Stać pod krzyżem chcę przy Tobie - abp. Stanisława Nowaka, Non possumus - kard. Stefana Wyszyńskiego, Iskra z Polski, która zapali świat - św. Faustyny Kowalskiej, Trzeba
być dobrym jak chleb - św. Brata Alberta. Każda z tych osób wyróżniała się szczególną duchowością kalwaryjską, której czcicielem jest Proboszcz parafii.
Kościół zbudowany jest w kształcie krzyża. Krótsze ramię krzyża stanowi stary kościół z okresu Wiosny Ludów (1848 r.). Dłuższe ramię krzyża stanowi bryłę nowego kościoła, rozbudowanego w 1937 r.
przez ks. Wincentego Spirrę, który sam go zaprojektował. Po wejściu do świątyni wita wszystkich napis na łuku: Tu dom Boży i brama niebios. Ołtarz główny jest piętrowy. Na pierwszym piętrze usytuowano
komnatę Matki Bożej na tle słów Civitas Dei. W komnacie umieszczony jest obraz Matki Bożej Pocieszenia, zwanej Wąsoską lub Kalwaryjską. „W tym roku zrobiliśmy zasuwę na obraz - mówi Ksiądz
Proboszcz. - W czasie odsłaniania i zasłaniania obrazu wierni śpiewają O, Maryjo, witam (żegnam) Cię. Przyjął się już w parafii zwyczaj, że nowożeńcy po ślubie idą boso do komnatki Matki Bożej i
odmawiają Pod Twoją obronę”.
Reklama
Przywrócenie kultu
„Budowałem plebanię i remontowałem kościół, ale już myślałem o kalwarii” - mówi ks. Pilarczyk. - Pragnąłem przywrócić ideę, duchowość kalwaryjską, zapoczątkowaną przez ks. Spirrę. Nie było to łatwe przedsięwzięcie. Nie mogłem ogłosić w kościele o pracach budowlanych, bo za czasów komunistycznych nie można było bez zezwolenia postawić nawet krzyża”. Remontu starych i wykonawstwa nowych kapliczek podjął się pan Kazimierz Drzazga. Bardzo zaangażował się w to duchowe dzieło. Na wąsoskie pagórki trzeba było nieraz wnieść na plecach cement, wodę i piasek. Nie było mu łatwo. Ale to człowiek głębokiej wiary, ojciec pięciorga dzieci, które wraz z żoną bardzo religijnie wychowują. Pan Drzazga jest również projektantem kapliczek. Żadna się nie powtarza.
Reklama
Kalwaria nigdy się nie kończy
„Ewangelię można czytać 1000 razy i ciągle znajdzie się coś nowego - mówi Ksiądz Proboszcz. - Podobnie jest z Kalwarią. Ona nigdy się nie kończy. Ciągle na nowo przeżywamy mękę Chrystusa”. Łatwiej jest wybudować kalwarię niż ją utrzymać. Wierni muszą być duchowo przygotowani nie tylko do przeżywania stacji męki Pańskiej, ale i do całorocznego dbania o kalwaryjskie kapliczki. Utrzymania Kalwarii podjęła się cała parafia. Każda wioska sprząta i dba o „swoją” kapliczkę. Ksiądz Proboszcz zauważa nawet pewną rywalizację między wioskami, by jak najpiękniej przybrać „swoją” kapliczkę. „Kult kalwaryjski jest dziś bardzo żywy. Sama pani zauważyła, jakie tłumy przybywają na naszą Kalwarię. Oczywiście, ważna jest pogoda, ale idziemy również w deszcz i chłód, kalwaria to przecież krzyż i cierpienie - trzeba je przyjąć. Wielki krzyż niesie rokrocznie inna grupa parafian. W tym roku byli to strażacy. Na początku wierni obawiali się, może trochę wstydzili nieść tak wielki krzyż, ale użyłem skutecznego fortelu. Dziś poniesienie krzyża to zaszczyt i wyróżnienie”.
Pomnik Powstańca Styczniowego
Powstańcy styczniowi pochowani zostali na starym cmentarzu w Wąsoszu w 1863 r. I tu rozpoczyna się wąsoska Kalwaria. „Chrystus przelał krew i powstańcy przelali krew - to ziemia uświęcona. Tu więc rozpoczynamy rozważania męki Pańskiej - mówi Ksiądz Proboszcz. - Pomnik Powstańca Styczniowego nie miał elementów religijnych. Postawiliśmy u jego stóp krzyż z ziemią katyńską. Przywiózł ją z Katynia śp. płk Sucharski, który pragnął, by ta ziemia spoczęła na cmentarzu w Wąsoszu”. Przed II wojną światową stał tu inny pomnik powstańców styczniowych, wybudowany przez ks. Spirrę. Stanowił go kopiec i 10-metrowy krzyż, u którego podnóża widniał biały orzeł. Niemcy w czasie okupacji wysadzili pomnik jako symbol wolności. Po wojnie, na 100. rocznicę Powstania Styczniowego, komuniści z Kłobucka wybudowali tu w stylu socrealistycznym Pomnik Powstańca Styczniowego, zasłaniającego się przed Rosjanami. Dziś tu właśnie rozpoczyna się Kalwaria, która liczy obecnie 25 stacji. Jest to jedyna Kalwaria w archidiecezji usytuowana w obrębie miejscowości.
Ks. Zygmunt Pilarczyk
„Budowałem, remontowałem, katechizowałem, «kapelanowałem» (Ksiądz Proboszcz jest również kapelanem w Zakładzie Karnym w Wąsoszu) - trzeba tę pracę kochać. Jeżeli chodzi o Kalwarię - to trzeba mieć ducha kalwaryjskiego. Wierni pilnie obserwują kapłana. Jeżeli ksiądz się modli, to i wierni się modlą w kościele i w rodzinie. Trzeba mieć kontakt z wiernymi na co dzień, nie tylko w kościele na Mszy św. Odwiedzam odnawiających kapliczki, rozmawiam z nimi, chwalę, dowiaduję się o ich troskach i kłopotach, jeżeli potrafię - to doradzę. Trzeba znaleźć z wiernymi wspólny język, być im oddanym”. To oddanie parafii zostało uwieńczone wysokim miejscem ks. Pilarczyka w ogólnopolskim konkursie na najlepszego proboszcza w Polsce. „Kandydatów było ok. 1000, do półfinału przeszło 24. I ja byłem wśród nich, jako jedyny z archidiecezji częstochowskiej. Można być prałatem, mieć dużą parafię, ale jak nie będzie ludzi zainteresowanych swoją parafią, to nikt nie będzie chciał wysłać takiego wniosku. W mojej parafii wniosek wysłali moi uczniowie, których chrzciłem i błogosławiłem ich małżeństwom. Usłyszeli o warunkach konkursu, zebrali podpisy i wysłali. Poczułem się bardzo wyróżniony. Moi parafianie są bardzo życzliwi, na co dzień obserwują mnie, widzą, że wszystko, co mam, mam od Kościoła dzięki sakramentowi święceń”.