głównych tematów debaty publicznej w Polsce jest kwestia bezpieczeństwa. Raz po raz wstrząsają naszą opinią publiczną fakty, które potwierdzają tezę, że na polskich ulicach, drogach, a od niedawna w pociągach
jest niebezpiecznie. Ostatni dramat z morderstwem w pociągu wywołał lawinę petycji o większą liczbę stróżów prawa w mundurach Straży Ochrony Kolei czy w niebieskich uniformach służb policyjnych.
Choć wydatki na siły porządkowe rosną zbyt wolno, to jednak ciągle na poprawę bezpieczeństwa wydajemy więcej. Pojawiają się nowe metody zabezpieczenia, m.in. w postaci monitoringu, który staje się
najzwyklejszą inwigilacją. Jest w inwigilacji - uzasadniona skądinąd - doza nieufności. Musimy wam patrzeć na ręce, a wtedy nie będziecie popełniali przestępstw. Na dodatek kamery wszystkich
traktują jako podejrzanych.
We wszystkich systemach bezpieczeństwa istnieje ukryta forma porażki. Każdy zwiększony wydatek na ten cel to jakby przyznanie się do winy, że jest coraz więcej ludzi, którym łatwo przychodzi czynienie
zła. To rzeczywiście bolesne, a najgorsze jest to, że niewielu zdaje sobie z tego sprawę. Kto wychowuje tych ludzi, którzy zło „łykają” jak wodę? Przecież - wbrew pozorom - czynienia
zła też trzeba się nauczyć. Może zamiast zmieniać cały świat w monitorowany obóz, lepiej poszukać winnych złego wychowania?
Pomóż w rozwoju naszego portalu