Wszystko to było udziałem dzieciaków i młodzieży z Ruchu Dzieci Maryi, którzy od 26 czerwca do 11 lipca wypoczywali nad morzem. W czasie 15-dniowych rekolekcji, opartych na rozważaniu wybranych tajemnic
Różańca św., realizowano także program kolonijny, który wypełniały wycieczki, kąpiele w morzu, pogodne wieczory i rekreacja na świeżym powietrzu. Kierownikiem kolonii była s. Milena Widlińska KDzJ,
a pomagali jej ks. Marcin Majcher - neoprezbiter, s. Antonetta Rosół KDzJ i grono animatorów: Teresa Gajda, Barbara Grzesiuła, Bogusława i Katarzyna Głowacz, Ewa Pandel, Marcin Książek
i Wojciech Rakowski. Było się kim zajmować, bo do Łeby przyjechało 65 dzieciaków w wieku od 7 do 17 lat. Aby praca wychowawcza i formacyjna przebiegała sprawnie, powstało 7 grup roboczych o wakacyjnie
brzmiących nazwach - Iskierki, Motylki, Muszelki czy Morskie Glony.
„Najtrudniejsze są zawsze pierwsze 3 dni rekolekcji” - uważa s. Milena. „Później dzieci przyzwyczajają się do pewnego rytmu dnia. A na koniec i tak zawsze są łzy wynikające
z rozstania z przyjaciółmi, których poznało się na wyjeździe. Dlatego od kilu lat organizujemy powakacyjne dni wspólnoty ruchu, podczas których dzieci mogą się znów spotkać” - dodaje Siostra.
Jak zawsze najmocniejszym punktem kolonii były wycieczki. I w tym roku nie zabrakło atrakcyjnych wypadów. Dzieci zwiedzały Gdańsk, Sopot, Gdynię, Czołpino, Smołdzino, skansen w Klukach, Słowiński
Park Narodowy. Przygotowane zostały również 2 całodniowe wypady do Podroża - gospodarstwa agroturystycznego, gdzie dzieci mogły pojeździć konno, pobawić się z osiołkiem, kucykami czy ptakami. Na
zakończenie dnia obowiązkowo odbywało się ognisko. Uczestników kolonii zaciekawiła także propozycja ks. Marcina, by udać się na plażę zobaczyć wschód czy zachód słońca. Był to nie lada wyczyn, gdyż słońce
w lipcu wschodzi przed 5.00 rano.
Ciekawym zdarzeniem, które zapewne przejdzie do historii jako anegdota, był pobyt w izolatce. Wszystko zaczęło się od anginy, na którą zachorowało kilku uczestników. Opieka w izolatce była tak dobra,
że dzieci pytały wychowawców, co zrobić, aby też zachorować. Dobrym zwyczajem na rekolekcjach oazowych jest tzw. cichy przyjaciel. Każdy spośród uczestników ma takiego opiekuna, a równocześnie sam nim
jest i stara się w ukryciu czynić miłe gesty - czy to obdarzyć dobrym słowem, czy wyręczyć w trudnym zadaniu.
„Pogoda pogodą, wycieczki wycieczkami - a na największe pochwały zasługują osoby opiekujące się naszą kuchnią” - opowiada s. Antonetta. „Oczywiście, królującym produktem
były ryby przyrządzane na różne sposoby. Kucharze: Jolanta i Wiesław Wacławik, Małgorzata Skalska i Zofia Miszczyk dwoili się i troili, by dzieci mogły codziennie zjeść smaczne śniadania, obiady, podwieczorki
i kolacje” - dodaje.
„Niewątpliwą atrakcją turnusu było wyjście do kina. Wieczorami najlepszą formą spędzania wolnego czasu była oczywiście dyskoteka” - przekonuje Ola Płatek, uczestnicząca w rekolekcjach
ruchu już po raz 5. „Trochę też żałowaliśmy pogody, przy takiej aurze nie można było się kąpać” - dodaje Ola.
„Podsumowując wyjazd, muszę zaliczyć go do bardzo udanych. Dostrzegam w Ruchu Dzieci Maryi wiele pozytywnych aspektów, które mają doskonały wpływ na rozwój młodych ludzi. Jeśli tylko w parafii,
w której przyjdzie mi pracować, nie będzie takiej wspólnoty, to na pewno będę się starał ją założyć. A jak będzie istnieć, to postaram się ją wspomagać na miarę możliwości” - powiedział „Niedzieli”
przedostatniego dnia rekolekcji ks. Marcin Majcher.
Pomóż w rozwoju naszego portalu