Tajemnicą poliszynela jest fakt, że za dobrymi wynikami wielu szkół w różnego rodzaju rankingach stoją ściąganie i korepetycje. Tej pierwszej „umiejętności” dzieci są uczone już od najmłodszych lat, i to nie tylko przez rodziców i rówieśników, ale również przez samych nauczycieli, a nawet dyrekcje szkół, gdy przychodzi egzamin końcowy na wszystkich poziomach nauczania. Ileż to dzieci w domu z goryczą relacjonuje, jak to „ich” pani z przymrużeniem oka obserwowała sprytnych uczniów, których pomysłowość w ukrywaniu ściąg nie miała granic. Rodzice maturzystów często sami wyszukują w internecie lub „zdobywają” tasiemcowe ściągi pisane przez studentów lub nauczycieli akademickich, o czym świadczy choćby poziom intelektualny i język prac. Wczytując się swego czasu w te nielegalne wypracowania maturalne, nie mogłam uwierzyć, jak możliwe jest zaakceptowanie takich prac przez egzaminatorów. Nie trzeba być człowiekiem światłym, by wiedzieć, że niewielu licealistów potrafi pisać tak analityczne rozprawki i dysponować taką wiedzą, jaka jawi się w maturalnych pracach. Wiedzą o tym na pewno nauczyciele, przecież znają swoich uczniów, czytają ich prace przez lata nauczania. Jednak presja zdanego w 100% egzaminu przez abiturientów szkoły jest tak wielka, że nauczyciele pozwalają wchodzić na egzaminacyjne sale uczniom ubranym w marynarki, które już na pierwszy rzut oka wyglądają jak podszyte kamizelkami kuloodpornymi, a później wyciągać zza pazuchy, podwiązki lub paska zrolowane kilometrowe tasiemce, zapisane drobnym maczkiem.
Oficjalnie już podaje Kuratorium Śląskie oraz informują codzienne gazety, że obecność zewnętrznego egzaminatora na końcowych egzaminach w gimnazjum i szkole podstawowej powoduje, iż wyniki w tych placówkach znacząco odbiegają od uzyskanych w latach ubiegłych. Kuratorium zapowiada walkę ze ściąganiem. Wszystkiego najlepszego! - czas po temu najwyższy.
Na mapie szkolnictwa w Polsce jest wiele szkół prywatnych, w tym katolickich, gdzie ściąganie jest nie do pomyślenia, a za wiedzą ucznia stoi rzetelna praca nauczycieli. W szkołach tych dzieci umieją dużo, a wysokie miejsce w rankingach zawdzięczają nie nieuczciwości, ale nauce w pełnym tego słowa znaczeniu. Jak muszą się czuć takie dzieci po bezproblemowym dostaniu się do szkoły na wyższym poziomie nauczania, gdzie spotykają się ze ściąganiem - praktyką obcą ich hierarchii wartości? Możemy się tylko domyślać.
Dobrze się stało, że środowisko szkolne podjęło temat tej polskiej szkolnej patologii, nie do pomyślenia w cywilizowanych krajach.
Pomóż w rozwoju naszego portalu