Reklama

Kościół

Rzym: pożegnano abp. Szczepana Wesołego

Mieszkający w Rzymie Polacy pożegnali abp. Szczepana Wesołego, wieloletniego duszpasterza i przyjaciela polskiej emigracji. Mszę św. żałobną, będącą dziękczynieniem za życie i służbę „biskupa na walizkach” - jak sam zwykł siebie nazywać hierarcha – odprawiono w polskim kościele pw. św. Stanisława Biskupa Męczennika w Rzymie. Przewodniczył jej kard. Stanisław Ryłko, wspólnie z którym sprawowali ją kard. Konrad Krajewski, abp Piero Marini oraz kilkudziesięciu kapłanów.

[ TEMATY ]

pożegnanie

Archiwum kościoła św. Stanisława B. M. w Rzymie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zazwyczaj homilia pogrzebowa jest przypomnieniem prawdy, że Jeżeli umarliśmy z Chrystusem, z Nim również żyć będziemy… (Rz 6, 8). To przypomnienie ma umocnić wiarę w zmartwychwstanie, która przynosi pocieszenie/ uczestnikom liturgii. Dziś nie wydaje mi się to konieczne. Wszyscy nosimy głęboko w sercu tę wiarę i płynącą z niej nadzieję i pocieszenie.

Pozwólcie zatem, że poświęcę trochę uwagi drogiemu Arcybiskupowi Szczepanowi. Nie będę opowiadał jego życiorysu. Jego dzieje i zasługi były tu przytaczane już przy okazji 60-lecia święceń kapłańskich i 90.urodzin, i w innych okolicznościach. Chcę jedynie podzielić się osobistym świadectwem o jego życiu, które przed chwilą nazwałem „pięknym i spełnionym”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Arcybiskup Szczepan najpierw był dobrym człowiekiem. Od ponad dwudziestu dwu lat żyłem z nim pod jednym dachem i nigdy, ale to nigdy, nie doznałem od niego najmniejszej przykrości. Był pełen delikatności, wrażliwości i pogody ducha; zawsze gotowy do słuchania i do pomocy. Miał poczucie własnej godności, ale równocześnie był bezpretensjonalny, bez wygórowanych oczekiwań, skromny i prostolinijny. Nigdy nie narzekał. A chyba najbardziej charakterystyczną jego cechą była wdzięczność: żaden, nawet najdrobniejszy gest dobroci względem niego nie przeszedł niezauważony, bez podziękowania słowem, a przynajmniej uśmiechem czy uściskiem dłoni… Tak było do ostatnich dni, gdy właśnie uścisk dłoni pozostał jedynym sposobem komunikacji z otoczeniem.

Kiedy w 2007 roku zostałem mianowany na jego miejsce rektorem kościoła św. Stanisława, potrafił z wielką delikatnością wycofać się, zostawiając mi, jako następcy, pełną wolność decydowania i działania. Zawsze odnosił się do mnie z szacunkiem, nie krytykował i nie podważał decyzji, nawet jeśli mogły być nie po jego myśli. Doradzał chętnie, ale tylko wtedy, gdy go o to prosiłem. Potrafił okazać radość i uznanie, gdy widział, że w naszej wspólnocie dzieje się dobro.

Reklama

Żył skromnie i ubogo. Kiedy ze swoich podróży przywoził jakieś pieniądze, zostawiał sobie tylko tyle, żeby starczyło na następny bilet. Resztę przekazywał na potrzeby naszego kościoła, domu i na cele charytatywne.

Nie wiem, gdzie tkwi tajemnica jego dobroci. Z pewnością jakieś światło rzucają słowa, jakie zapisał na początku swojego testamentu: Patrząc na przeżyte lata najpierw dziękuję Panu Bogu za dobrych rodziców, pobożnych, pogodnych, którzy dali mi dobre wychowanie religijne i narodowe. Często mówił też o doświadczeniu ludzkiej nieprawości i ludzkiej potrzeby dobroci, jakie przeżywał w latach wojny i w okresie powojennym. Z pewnością ta jego dobroć była też owocem stałej pracy nad sobą, duchowości opartej na modlitwie, medytacji Słowa i Eucharystii.

Na tych trzech filarach budował swoje kapłaństwo. Gdy tylko był w Rzymie, każdego ranka, przed Mszą św. przychodził do kościoła na medytację. A ze swojego okna mogłem widzieć, że do późna w nocy w jego prywatnej kaplicy świeciło się światło. Bardzo dbał o liturgię. Kochał śpiew.

Jest jeszcze jeden rys jego duchowości, z którym się nie obnosił i właściwie odkryłem go dopiero czytając jego testament. Napisał w nim: Szczególną wdzięczność mam do Matki Najświętszej. Doznałem bardzo wiele wyraźnej opieki. Wiele jest dowodów wskazujących na stałą opiekę Niepokalanej. Począwszy od powołania do wojska, to że właściwie przeżyłem front, później już byłem w oddziałach Korpusowych poza linią frontu tu we Włoszech. Opiece Matki Najświętszej, jestem przekonany, zawdzięczam powołanie kapłańskie i to, że zachowałem wierność powołaniu.

Od samego początku jego posługa kapłańska, a potem biskupia, była związana z polską emigracją. Zawsze powtarzał, że duszpasterstwo wśród Polaków żyjących poza Ojczyzną musi obejmować dwa wymiary: chrześcijański i patriotyczny. Wymiar chrześcijański trzeba budować na Ewangelii, liturgii, tradycji religijnej ojców, na rodzimych obyczajach. Wymiar patriotyczny na historii i kulturze. Bardzo o to dbał.

Reklama

Arcybiskup Szczepan identyfikował się z polską emigracją i cały był oddany posłudze rodakom rozsianym na świecie. Dotyczyło to najpierw spraw i problemów środowisk, które odwiedzał i wspierał. Chyba najbardziej był związany z Anglią, ale żył sprawami ośrodków duszpasterskich na wszystkich kontynentach. Te sprawy były w nim tak głęboko, że nawet w ostatnich tygodniach życia, gdy świadomość nie nadążała już za biegiem czasu, stale mówił o dawnych wydarzeniach z życia Polonii w świecie, tak jakby miały miejsce wczoraj, albo miały się odbyć jutro. A walizki były wciąż gotowe…

Jego posługa nie ograniczała się jednak do środowisk, ale miała też wymiar indywidualny. Do końca nadchodziły listy od niezliczonych osób i rodzin, a Arcybiskup miał zwyczaj na wszystkie odpowiadać. Mimo, że od 2003 roku przeszedł na emeryturę, wciąż pozostawał punktem odniesienia dla wielu Polaków żyjących za granicą. Nie boję się powiedzieć, że z jego odejściem kończy się pewna epoka w duszpasterstwie Polonii.

Ostatnie lata życia Arcybiskupa przyniosły cierpienie, które znosił z pogodą ducha. Pojawiły się różne dolegliwości. Coraz bardziej opadał z sił… Nigdy nie narzekał. Z cierpliwością przyjmował konieczność bycia zależnym od innych. W ostatnich tygodniach, kiedy miał przebłyski świadomości, tylko dziękował i modlił się. Pewnego dnia w szpitalu poprosiłem go o błogosławieństwo dla nas i, ku naszemu zdumieniu, wyrecytował po łacinie całą uroczystą formułę błogosławieństwa i szerokim gestem zrobił znak krzyża. W pewnym sensie to było nasze pożegnanie.

Pozwólcie, że w tym momencie włączę się w nurt jego wdzięczności i powiem wielkie „Bóg zapłać” naszym siostrom sercankom, które od wielu miesięcy, cierpliwie i z wielką delikatnością i troską, towarzyszyły Arcybiskupowi. To nie była łatwa posługa. Od ponad roku wymagała czuwania we dnie i w nocy, a w ostatnich tygodniach wszystkich czynności związanych z pielęgnacją osoby obłożnie chorej. Siostry podjęły ten trud, spełniając równocześnie wszystkie swoje codzienne obowiązki. Św. Jan Paweł II napisał, że „cierpienie jest w świecie po to, ażeby wyzwalało miłość, ażeby rodziło uczynki miłości bliźniego, ażeby całą ludzką cywilizację przetwarzało w «cywilizację miłości»” (List do chorych, 30). Drogie Siostry, dziękuję, że przyjęłyście i wypełniły to zadanie. Pamiętajcie, że dobro, zwłaszcza okupione trudem, zawsze wraca. Niech Pan wam wynagrodzi!

Składając to świadectwo mojego postrzegania osoby śp. Arcybiskupa Szczepana, nie mam zamiaru od razu wynosić go na ołtarze. Chcę jedynie, żebyśmy jego odejście przeżywali w świetle wiary; żeby obudziła się w nas refleksja, że tak „piękne i spełnione” życie nie może kończyć się pustką śmierci; że to życie trwa – trwa w Panu jako znak nadziei dla nas. Żebyśmy jego odejścia nie poczytywali za unicestwienie, podczas gdy w Panu trwa w pokoju … łaska bowiem i miłosierdzie dla Jego wybranych.

2018-09-01 08:47

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dorota Segda o śp. Danucie Michałowskiej

[ TEMATY ]

pożegnanie

wikipedia.org

Dorota Segda

Dorota Segda

„Była niedościgłym wzorem tego, jak mimo zmieniających się gustów zachować klasę aktorstwa” – powiedziała KAI o zmarłej wczoraj Danucie Michałowskiej Dorota Segda, prorektor Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie, której rektorem w latach 1981-1984 była Michałowska. Zdaniem Doroty Segdy, śmierć Michałowskiej to wielka strata dla polskiego teatru i polskiej kultury.

Dorota Segda w 1984 r. zaczynała studia na krakowskiej PWST, gdy prof. Danuta Michałowska kończyła swoją rektorską kadencję. „Nigdy nie zapomnę owacji na stojąco, jaką zgotowali jej studenci. Przeprowadziła szkołę i ich przez okres stanu wojennego. Wyciągała ich z aresztów po demonstracjach. Była wielkim autorytetem moralnym no i oczywiście artystycznym” – wspomina prorektor PWST w Krakowie.

CZYTAJ DALEJ

Zakończyła się ekshumacja szczątków ks. Michała Rapacza

2024-04-19 12:39

[ TEMATY ]

Ks. Michał Rapacz

IPN/diecezja.pl

19 kwietnia br. zakończyła się ekshumacja i rekognicja kanoniczna szczątków Czcigodnego Sługi Bożego ks. Michała Rapacza. Beatyfikacja męczennika czasów komunizmu odbędzie się 15 czerwca w krakowskich Łagiewnikach.

W piątek 19 kwietnia zakończono rekognicję kanoniczną szczątków ks. Michała Rapacza. Biuro Upamiętniania Walk i Męczeństwa Instytutu Pamięci Narodowej 12 kwietnia przy kościele Narodzenia NMP w Płokach przeprowadziło ekshumację szczątków kapłana, który 15 czerwca zostanie wyniesiony do chwały ołtarzy.

CZYTAJ DALEJ

Na motocyklach do sanktuarium w Rokitnie

2024-04-19 19:00

[ TEMATY ]

Świebodzin

motocykliści

Zielona Góra

Rokitno

Pielgrzymka motocyklistów

Karolina Krasowska

Pielgrzymka Motocyklistów ze Świebodzina do Rokitna

Pielgrzymka Motocyklistów ze Świebodzina do Rokitna

Do udziału w XII Diecezjalnej Pielgrzymce Motocyklistów do Rokitna są zaproszeni nie tylko poruszający się na motocyklach, ale także wszyscy kierowcy, rowerzyści.

W tym roku już po raz dwunasty kapłański Klub Motocyklowy God’s Guards organizuje pielgrzymkę motocyklistów do sanktuarium w Rokitnie, która rozpoczyna się tradycyjnie pod figurą Chrystusa Króla w Świebodzinie. Pielgrzymka odbędzie się w niedzielę 28 kwietnia. W imieniu organizatorów ks. Jarosław Zagozda podaje plan.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję