Reklama

Wiadomości

Zmarł 21 lat po swojej aborcji

[ TEMATY ]

śmierć

zespół Downa

Twitter.com

Tim z mamą, która go adoptowała

Tim z mamą, która go adoptowała

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kilka dni temu, po krótkiej i niespodziewanej chorobie płuc, zmarł Tim Guido. Znany był jako „Baby z Oldenburga”. O dziecku z Zespołem Downa zrobiło się głośno w 1997 roku, gdy przeżył swoją aborcję.

Chłopiec "urodził się" 6 lipca 1997 roku w wyniku wywołania poronienia. Była to późna aborcja po 6 miesiącu życia, czyli taka, którą stosuje się obecnie także w Polsce. Powodem zabicia dziecka było wykrycie choroby Zespołu Downa, którą zdiagnozowano w 25 tygodniu prenatalnego życia. Okazało się jednak, że wbrew woli rodziców i lekarzy dziecko po poronieniu nie chciało umrzeć. - Takie same historie znamy z polskich szpitali. Do naszej fundacji docierają pojedyncze przypadki, ale nie wiemy jaka skala żywych urodzeń po aborcji jest w naszym kraju - mówi "Niedzieli" Kaja Godek z fundacji Życie i Rodzina. - Statystyki z innych krajów pokazują, że żywych urodzeń w wyniku aborcji eugenicznych jest od kilkunastu do kilkudziesięciu procent. Przecież polskie dzieci nie różnią się od zagranicznych, czyli mamy prawo twierdzić, że u nas skala żywych urodzeń jest podobna.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Tim Ważył 690 gramów i miał 32 cm długości. Przez pierwsze dziewięć godzin leżał zawinięty w ręcznik bez żadnej opieki medycznej. Temperatura jego ciała spadła do 28 stopni Celsjusza. Pozostawiony sam sobie, walczył o życie. Dopiero po dziewięciu godzinach personel medyczny szpitala zaczął udzielać mu pomocy.

Lekarze nie dawali mu szans. Mówili, że jego śmierć jest kwestią miesięcy. Jego organizm był wycieńczony przez proces aborcyjny, nie wykształciły się w pełni jego płuca, miał zniekształcone stopy. Lekarze z kliniki, do której został przetransportowany po nieudanej aborcji, wymienili kilkanaście poważnych uszkodzeń ciała niemowlęcia.

Tim bardzo szybko został adoptowany przez małżeństwo Bernarda i Simone Guido, które miało dwóch biologicznych synów, a potem - prócz Tima - przygarnęło jeszcze dwie dziewczynki z zespołem Downa. Troskliwie opiekowali się chłopcem i bardzo dbali o jego terapię, bo dzięki "nie udanej" aborcji Tim oprócz Zespołu Downa miał autyzm, uszkodzony wzrok i bardzo słabe płuca. I właśnie ta ostatnia dolegliwość okazała się dla niego śmiertelna 4 stycznia 2019 r. - Można powiedzieć, że była to aborcja z opóźnionym zapłonem. Gdyby Tim urodził się naturalnie w 9 miesiącu to dziś pewnie by żył i cieszył się o wiele lepszym zdrowiem - podkreśla Kaja Godek, która również wychowuje synka z Zespołem Downa.

Reklama

Po latach terapii, licznych operacji i zabiegów Tim zaczął chodzić, grać w piłkę i wygłupiać się ze swoim rodzeństwem. Jego sprawność była już na tyle duża, że coraz częściej rodzina myślała o znalezieniu dla Tima pracy. - Gdy podejmowano decyzję o zabiciu dziecka nikt nie przepuszczał, że tak szybko znajdzie sie rodzina, która otoczy go miłością. Jego przykład dobitnie pokazuje, że nie ma sytuacji, które są beznadziejne. Tim był szczęśliwym i uśmiechniętym człowiekiem, którego miłością otoczyła rodzina. A nam wmawia się, że takie dzieci trzeba zabić - mówi Kaja Godek.

Tim świętował z rodziną Boże Narodzenie i Sylwestra bez znaku na zbliżającą się śmierć. - Mieliśmy bardzo miłe święta - mówi Simone Guido w rozmowie z portalem www.ndr.de. Przybrana matka tłumaczy, że płuca chłopca zostały uszkodzone z powodu wczesnego porodu. Dlatego w miesiącach zimowych często miał infekcje. Tegoroczna infekcja okazała się śmiertelna.  - Jesteśmy bardzo smutni i jeszcze nie wiemy, jak poradzić sobie z utratą naszego wyjątkowego radosnego syna - dodaje Bernard Guido. 

O sprawie Tima w niemieckich i światowych mediach zrobiło się głośno nie dlatego, że przeżył aborcję i lekarze nie pomagali mu w pierwszych godzinach życia, ale z zupełnie innego powodu. Kilka miesięcy później biologiczni rodzice Tima postanowili oskarżyć szpital o to, że ich syn przeżył aborcje. Domagali się wysokiego odszkodowania.

Reklama

Według prezesa niemieckiego Towarzystwa Ginekologicznego i Położniczego, profesora Dietricha Berga, każdego roku ponad 100 dzieci w Niemczech przeżywa aborcję. W 2003 roku lekarz, który nie pomógł Timowi, został ukarany grzywną w wysokości 13 000 euro, ale nie za dokonanie późnej aborcji, a za brak opieki nad żywym noworodkiem. Tragedia syndromu postaborcyjnego dotknęła również biologiczną matkę Tima. Kobieta po nieudanej psychoterapii popełniła samobójstwo.

Przybrani rodzice Tima na jego 18. urodziny napisali książkę „Tim żyje!”, zabierając głos w kampanii przeciwko aborcji. Książka ta jest dostępna także w języku polskim, bo została wydana nakładem Edycji Świętego Pawła. - Ta historia pokazuje, jaka jest okrutna prawda o aborcji. Aborcja nie jest żadnym dobrodziejstwem dla dzieci i kobiet. Nigdy nie znamy przyszłości i nie możemy wyrokować, czy dziecko będzie szczęśliwe, czy nie - podkreśla Kaja Godek, pełnomocnik inicjatywy ustawodawczej Zatrzymaj Aborcję.

2019-01-12 18:58

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Fundacja odkrywcy Zespołu Downa udziela poparcia projektowi „Zatrzymaj aborcję”

[ TEMATY ]

fundacja

zespół Downa

Zatrzymaj aborcję

Joni Hofmann/pl.fotolia.com

Fundacja Jérôme’a Lejeune’a z zadowoleniem przyjmuje projekt „Zatrzymaj aborcję” – będący obecnie przedmiotem debaty w Polskim Parlamencie – jako cenną inicjatywę mającą na celu potwierdzenie prawdziwej równości pomiędzy osobami z niepełnosprawnościami i osobami pełnosprawnymi.

Państwo zaprzeczyłoby samemu sobie – z jednej strony potwierdzając, że osoby z niepełnosprawnościami mają takie same prawa jak pozostali, a z drugiej strony – zezwalając na ich eliminację przed narodzeniem na podstawie ich niepełnosprawności. Oznaczałoby to, że życie osoby niepełnosprawnej jest mniej warte niż życie osoby pełnosprawnej.

CZYTAJ DALEJ

Dlaczego w czasie Wielkiego Postu zasłaniane są krzyże w kościele?

Niedziela Ogólnopolska 11/2021, str. VII

[ TEMATY ]

Wielki Post

Karol Porwich/Niedziela

Wydaje się, że wielkopostna tradycja zasłaniania krzyży czy też wizerunków obecnych w naszych świątyniach bierze swój początek ze średniowiecznego zwyczaju zasłaniania ołtarza specjalnym suknem. Czyniono to, by w ten sposób niejako „zakryć” przed oczami grzesznych ludzi największe świętości, które będą dla nich dostępne wtedy, gdy wrócą na łono Kościoła. Stosowano także w prezbiterium tzw. postną zasłonę.

Pytanie czytelnika:
Ostatnio nurtuje mnie pytanie: dlaczego w czasie Wielkiego Postu zasłaniane są krzyże w kościele. Z góry dziękuję za odpowiedź.

CZYTAJ DALEJ

Szkoła Miłości. Droga Krzyżowa na Majdanku

2024-03-18 19:39

Paweł Wysoki

Tradycyjnie, w piątek poprzedzający Niedzielą Palmową, na terenie Państwowego Muzeum na Majdanku odbędzie się nabożeństwo Drogi Krzyżowej. Jego uczestnicy będą stąpać po śladach więźniów obozu koncentracyjnego, rozważając Mękę Jezusa Chrystusa. Tegorocznej, 24. edycji wydarzenia, przyświecać będą słowa „Uczono: Nie ma Miłości”. Wspólna modlitwa rozpocznie się 22 marca o godz. 18.00 w przy Pomniku-Bramie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję