W ostatni, 50. dzień najradośniejszego czasu w Kościele, czytamy tę samą Ewangelię, którą słyszeliśmy na jego początku. Opowiada ona o tym, jak w niezapomniany wieczór „owego pierwszego dnia tygodnia” (por. J 20,19) Jezus, pomimo drzwi zamkniętych, przychodzi do przerażonych uczniów, przynosi im pokój i przekazuje swojego Ducha: „Weźmijcie Ducha Świętego!” (por. J 19, 22). Obdarowując uczniów swym Duchem, Jezus otwiera Kościół tak, jak zmartwychwstanie otworzyło Jego grób. Wyciąga do nich ręce, by dotknęli Jego ran i zobaczyli, że to, co było znakiem śmierci, jest teraz pokojem i błogosławieństwem. Dar Ducha pozwala im pojąć, że męka Jezusa była potrzebna, że Ukrzyżowany jest Zbawicielem, żyje, przychodzi do nich i ich posyła; że są wezwani do uczestnictwa w Jego misji i Jego powołaniu.
Według opisu Ewangelii Duch Święty przychodzi więc spokojnie i łagodnie jak tchnienie, jak oddech. Ale z kolei według Dziejów Apostolskich, których urywek czytamy w tę niedzielę, ten sam Duch przychodzi inaczej - „nagle” i „z nieba”. Te słowa oznaczają, że nie jest On mocą tkwiącą w człowieku lub świecie, lecz pochodzi od samego Boga. Język biblijnych symboli, znanych choćby z opisu wydarzeń spod Synaju, przedstawia skutki działania Ducha Świętego, który zstąpił na Kościół (por. Dz 2, 2-3). Ten Duch jest jak wiatr, który wieje, gdzie chce, nie zna żadnej przeszkody; nie pozwala się dotknąć, choć jak wicher przenika każdą przestrzeń, otwiera bramy, wstrząsa, porusza, niepokoi. Ten Duch jest jak ogień rozpalający serca. „Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?” (por. Łk 24, 32) - mówili u końca drogi do Emaus dwaj uczniowie, jak czytaliśmy parę tygodni temu. Ten Duch właśnie rozpala nasze serce i wtedy my - jak tamci uczniowie - odczuwamy wręcz jakby fizyczną obecność Jezusa obok nas, w naszym życiu.
Wreszcie jeszcze inaczej opisuje działanie Ducha Świętego w nas apostoł Paweł. Duch objawia się jako dawca rozmaitych charyzmatów, czyli darów udzielanych przez zmartwychwstałego Pana dla dobra chrześcijańskiej wspólnoty: daru mądrości, słowa, wiary, uzdrawiania, rozpoznawania duchów. Paweł wiąże obecność Ducha Świętego przede wszystkim ze chrztem: „Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni [...]. Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem” (por. 1 Kor 12, 13). Każdy chrześcijanin więc to człowiek wypełniony Duchem Świętym i prowadzony przez Niego.
Te trzy fragmenty biblijne czytane w Niedzielę Pięćdziesiątnicy to jakby trzy sposoby mówienia o tym, jak Duch Święty jest obecny w naszym życiu i na drogach historii. Tak czy inaczej, doświadczenie zstąpienia Ducha Świętego na Kościół nie zakończyło się w dzień jerozolimskiej Pięćdziesiątnicy. Ten dzień trwa stale. Na zesłanie Ducha Świętego nie wolno nam patrzeć z zewnątrz, przyglądać się tylko, jak gromadka apostołów tam w Jerozolimie zaczyna swoją misję. Musimy znaleźć się wewnątrz wspólnoty uczniów; odkryć, że zesłanie Ducha Świętego jest wydarzeniem, które trwa w Kościele, w sakramentach, którymi Kościół żyje i w każdym z nas - także w codziennych, zwyczajnych obowiązkach. Duch Święty uzdalnia nas do wyznawania wiary, do praktykowania chrześcijańskiej miłości, do wszytskiego, co dobre, bo jak mówi św. Paweł: „Nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha: Panem jest Jezus” (por. 1 Kor 12, 3).
Ten Duch może przychodzić także w wielkich wydarzeniach historii, jak mówimy nieraz - w znakach czasu. Jego obecność dane nam było wyczuwać tyle razy w ciągu 27 lat w posłudze Jana Pawła II, poczynając od jego słów: „Otwórzcie drzwi Chrystusowi!” aż po tę chwilę, kiedy potężny wiatr dął jakby w żagle łodzi i przewracał karty leżącego na trumnie Ewangeliarza. Dzięki niemu chyba doświadczyliśmy mocy tego Ducha w naszym kraju (i nie tylko w naszym), patrząc jak spełnia się - niby profetyczne zaklęcie - wielka modlitwa wypowiedziana 2 czerwca 1979 r.: „I wołam, ja, syn polskiej ziemi [...] wołam z całej głębi tego tysiąclecia, wołam w przeddzień święta Zesłania, wołam wraz z wami wszystkimi: Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej Ziemi!”.
Każdy z nas niech prosi wraz ze św. Augustynem „Duchu Święty, zstąpiłeś na mnie w chwili chrztu, spływając po moim czole jak rzeka życia. Duchu Święty, który jesteś wiatrem potężnym, który wieje, gdzie chce i kiedy chce. Pomóż mi usłyszeć Twój głos, który mówi do mnie w moim sercu i Twoim Kościele. Prowadź mnie tam, dokąd Ty idziesz i skąd przychodzisz, do Ojca, bo jesteś Jego miłością!”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu