Z posłem Markiem Jurkiem, wiceprzewodniczącym Klubu Parlamentarnego PiS, rozmawia Katarzyna Białkowska
Katarzyna Białkowska: - Gościł Pan niedawno, wraz z posłem Piotrem Krzywickim, w Łowiczu. Odbyło się Pańskie spotkanie z bp. Andrzejem F. Dziubą i bp. Józefem Zawitkowskim. Co było tematem tych spotkań?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Marek Jurek: - Odwiedziliśmy bp. Zawitkowskiego w przeddzień jego imienin. A bp. A. F. Dziubę chcieliśmy zapoznać z ideą zorganizowania w Łowiczu konferencji nt. konstytucji europejskiej. Chcemy, żeby ta sporna sprawa została gruntownie przedstawiona społeczeństwu - tak, aby Polacy podjęli świadomą decyzję. Zdaniem PiS-u, projekt konstytucji europejskiej jest złym projektem i dla Polski, i dla Wspólnoty Europejskiej. A przede wszystkim jest to zagrożenie dla chrześcijańskiego charakteru cywilizacji europejskiej. Jest w tym projekcie tyle spornych kwestii, że mam nadzieję, iż zostanie on odrzucony przez Polaków w ogólnonarodowym referendum. Spodziewam się też zawetowania projektu przez inne państwa europejskie.
- Wygłosił Pan też wykład nt. konstytucji UE dla kleryków łowickiego Seminarium Duchownego.
- Owszem. Chcę w tym miejscu podziękować za zaproszenie mnie do Seminarium. Jestem pozytywnie zaskoczony uwagą, jaką klerycy poświęcili sprawie projektu konstytucji europejskiej. Ma ona dużą wagę, ale przecież nie wiąże się z przedmiotem ich studiów.
Z drugiej strony pamiętajmy, że przyjęcie konstytucji europejskiej może wpłynąć na kondycję Polski i nasze codzienne życie. Takie wzmocnienie Unii może spowodować obniżenie tempa wzrostu gospodarczego, a co za tym idzie - brak miejsc pracy, utrzymujące się bezrobocie. Przecież już nierówny Traktat Stowarzyszeniowy doprowadził do zaostrzenia tej sprawy. Duże znaczenie ma też zgoda na niechrześcijański charakter konstytucji. Jeśli ją poprzemy, to nasili się presja na przyjmowanie przez Polskę rozwiązań antychrześcijańskich, np. w sprawie wychowania. A my i tak mamy w Polsce kryzys ekonomiczny i państwowo-polityczny, bo nasze instytucje i kierownictwo państwa wymagają zmiany. Nie warto importować z Unii Europejskiej tamtejszych zjawisk kryzysowych i modelu rodziny czy wychowania.
Reklama
- Jest Pan także jednym z twórców idei Narodowego Dnia Życia, który 24 marca 2005 r. odbył się po raz pierwszy. Jego hasło brzmiało: „Uśmiech dla życia”. To akcja medialna o charakterze społeczno-edukacyjnym, promująca szacunek dla życia. W tym roku podczas NDŻ mówiono o dobru, jakim są rodziny wielodzietne i dzietność.
- W ubiegłym roku Sejm, z inicjatywy PiS-u, uchwalił jeden dzień w roku jako Narodowy Dzień Życia. To dzień, kiedy w sposób szczególny, angażując media, szkoły itd., chcemy podnosić problem odpowiedzialności państwa i narodu za życie. Narodowy Dzień Życia to przeciwstawienie się cywilizacji śmierci: aborcji, eutanazji, pomysłowi na klonowanie człowieka. Biorąc pod uwagę, że sprawy te często traktowane są jako drugorzędne czy zastępcze, jest rzeczą dobrą, aby przynajmniej raz w roku uwaga publiczna skierowała się ku problematyce szacunku dla życia ludzkiego i budowania cywilizacji życia.
Chciałbym też dodać, że w czerwcu ub.r. posłowie PiS-u pielgrzymowali do Rzymu i wręczyli Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II projekt ustawy sejmowej o ustanowieniu NDŻ. Papież przyjął go z dużym zainteresowaniem i radością, bo nasza inicjatywa była odpowiedzią na wyraźny apel Jana Pawła II w encyklice Evangelium Vitae, aby we wszystkich krajach takich dzień był obchodzony. Nieprzypadkowo nasz Narodowy Dzień Życia wypada w przeddzień uroczystości Zwiastowania Pańskiego, obchodzonego także jako Dzień Świętości Życia.
- Na koniec pytanie osobiste: Jak Pan uważa, czy trudno dziś być człowiekiem wiary?
- Trudno byłoby żyć bez wiary! Aż strach pomyśleć! Wiara jest łaską, szczęściem. Trudności, które niesie, są zupełnie drugorzędne.
- Ale czy można pogodzić życie wiarą z życiem polityką?
- Problem polega na tym, że polityka jest nisko ceniona, a jest to bardzo ważna i wartościowa dziedzina życia społecznego. Niechęć ludzi do polityki wynika z zachowań polityków, z ich egoizmu. Ale jednocześnie tego typu ludzie trafiają do polityki, ponieważ wielu wyborców dzisiaj wybiera tych, którzy przyniosą im korzyści, a nie będą myśleli o dobru ogólnym. W kulturze współczesnej dobro wspólne, dobro narodu nie jest traktowane jako dobro, którym warto się zajmować! Żyjemy w czasach prywatności, kiedy na wartości narodowe, na dobro wspólne zwraca się uwagę okazjonalnie, nie zaś traktuje się je jako dyrektywę.
Prof. Jadwiga Staniszkis powiedziała, że problem Polski to wybór między tomistyczną koncepcją państwa a koncepcją nominalistyczną, według której nie istnieje dobro wspólne, a tylko korzyści małych lub dużych grup ludzi. Niestety, bardzo wielu ludzi oczekuje chrześcijańskiej koncepcji państwa, ale trudno ją wyrazić, bo współczesna kultura nie ma narzędzi językowych. Ludzie instynktownie tego oczekują, ale łatwiej wykrzyczeć politykę egoizmu niż wyrazić racje polityki dobra wspólnego. A przecież nawet Jan Paweł II apelował, żeby mimo negatywnego obrazu polityki w dzisiejszej kulturze, kojarzącej się z ludźmi nieuczciwymi, włączać się w politykę. Katolicy w polityce są niezbędni.
- Dziękuję za rozmowę.