Reklama

Szkolnictwo powszechne w Chojewie w latach 1884-1942 (cz. 2)

Niedziela podlaska 51/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Prawdopodobne może być to, że właśnie w okresie zaborów następowało masowe przechodzenie miejscowej ludności na katolicyzm. Powodem tego mógł być ukaz carski z 1839 r. likwidujący kościół unicki. Najbardziej decyzja ta dotknęła ludność na Podlasiu i Chełmszczyźnie. Przypisywanie do prawosławia odbywało się przy pomocy policyjno-wojskowych ekspedycji. Spotkało się to z oporem, tak czynnym, jak i biernym. Ludność wiejska wychowana w poszanowaniu dla tradycji nie bardzo miała chęć podporządkowywać się decyzjom zaborcy i mimo tego, że ich świadomość narodowa dopiero się kształtowała nie chcieli przynależeć do Kościoła, który był narzucany siłą. Prawosławie w interpretacji rządu carskiego, kojarzyło się z represjami i wyzyskiem społeczno-ekonomicznym. Funkcjonujący do tej pory Kościół unicki pomimo wielu zawirowań i przeciwności był w środowisku powszechnie uznawany i pozwalał na lepsze funkcjonowanie w wielonarodowym państwie, jakim do rozbiorów była Rzeczypospolita. Pochodzenie ludności z terenów wschodnich oraz znajomość języków pochodzenia ruskiego pozwoliły na to, żeby w czasach represji carskich po 1864 r., wcześniej niż w innych miejscowościach, rozpocząć powszechną edukację elementarną. Wcale nie świadczy to o tym, że tutejsi mieszkańcy popierali politykę rządu carskiego, ale można przypuszczać, że zdawali sobie sprawę ze znaczenia, jakie ma dla przyszłości człowieka umiejętność czytania i pisania.

Rok 1864 zamknął całą epokę powstań polskich. Nadchodzące czasy miały przynieść gorsze warunki życia dla społeczeństwa polskiego poprzez zaostrzenie polityki antypolskiej. Władze carskie zmierzały do całkowitej rusyfikacji kraju. Jednym z najważniejszych środków, mających doprowadzić do tego celu, miała być szkoła. Już w roku 1864 wprowadzono do wszystkich szkół naukę języka rosyjskiego. Od 1871 r. we wszystkich szkołach początkowych język ten stał się obowiązkowym przedmiotem nauczania, a od 1885 r. uczono tylko po rosyjsku. Chociaż bezpośrednio Chojewa nie dotyczy ta informacja, ponieważ wieś leżała na terenie Cesarstwa Rosyjskiego, to warto czytelników zapoznać z ukazem carskim o nauczycielach i języku wykładowym szkół początkowych w Królestwie Polskim z 5 marca 1885 r., który brzmiał:

(...) 1. Nauczycieli szkół początkowych miejskich, gminnych i wiejskich mianują bezpośrednio naczelnicy dyrekcji naukowych, głównie spomiędzy osób, które ukończyły seminaria nauczycielskie, a w braku takich kandydatów - z osób mających świadectwo na godność nauczyciela ( ...)

2. We wszystkich wskazanych w poprzedzającym artykule szkołach wykłady odbywają się w języku rosyjskim, z wyjątkiem nauki religii w językach obcych (wszystkie oprócz prawosławnego).

Odnośnie do Chojewa są na ten temat ciekawe informacje, które mówią:

"Chojewo - szkoła gramoty. Otwarta w 1884 r., później cerkiewno - parafialna. Mieściła się w wynajętym domu. W roku szkolnym 1884/1885 uczyło się 25 uczniów (w tym 17 katolików), w 1885/1886 i 1886/1887 r. - uczy się w niej 18 chłopców". Białoruske Zeszyty Historyczne 7, 138].

W Królestwie okres popowstaniowy (jak wcześniej wspomniano) przyniósł stopniową rusyfikację szkoły. Umieszczone w małych ośrodkach, powstałe z kursów pedagogicznych, seminaria nauczycielskie stały na niskim poziomie. Sieć szkół elementarnych była rzadka, a ich poziom - niski. Przyrost liczby szkół pozostawał znacznie w tyle za przyrostem ludności. Pierwszy spis powszechny w 1897 r. wykazał jeszcze blisko 70% analfabetów. Walka z analfabetyzmem na przełomie XIX i XX w. odbywać się będzie nielegalnie poza ramami rosyjskiej szkoły elementarnej, obejmującej zaledwie 18% dzieci w wieku szkolnym. Procent analfabetyzmu w samym cesarstwie był jeszcze wyższy.

Na podstawie danych z pierwszego spisu powszechnego z 1897 r.dowiadujemy się, że w Chojewie w 87 domach zamieszkuje 496 osób. Liczba ta uświadamia, że wieś nie była mała, a ilością mieszkańców jest o ponad 100 większa niż w chwili obecnej.

Wystąpienia rewolucyjne w Rosji w 1905 r. uświadomiły władzom carskim, że polityka, jaką władze stosują przede wszystkim wobec obywateli polskiego pochodzenia, nie tylko nie osiągają zamierzonego celu, ale wręcz ma odwrotny skutek. Postanowiono złagodzić represje w dziedzinie edukacji i pozwolono prowadzić zajęcia lekcyjne po polsku. Na efekty tego postanowienia nie trzeba było długo czekać, a Chojewo jest tego najlepszym przykładem.

W pierwszych latach XX w., a dokładnie w 1906 r. w szkole w Chojewie uczy się 14 chłopców i 7 dziewcząt. Nauczycielem jest chłop Bazyl Tur, mający ukończoną szkołę ludową (BZH 7, 138).

Interesujący jest fakt, że w szkole tej kształcą się też dziewczęta, co w tamtych czasach w środowiskach wiejskich należało do rzadkości.

Dla bardziej szczegółowego wyobrażenia o szkolnictwie w Chojewie z tamtego okresu należy przyjrzeć się, jak wyglądała ta statystyka na tle ziem polskich we wszystkich trzech zaborach.

W drugiej połowie XIX w. najmniej analfabetów było na ziemiach polskich zaboru pruskiego. Istniejąca tam szkoła ludowa była szkołą niemiecką, stawiającą sobie za cel germanizację ludności polskiej. Politykę germanizacyjną realizowano z całą bezwzględnością, a przymus edukacyjny zmniejszał tym samym ilość analfabetów i wynosił on około 4%. W analogicznym okresie w Galicji autonomia stworzyła możliwości rozwoju szkolnictwa ludowego z polskim lub ukraińskim językiem wykładowym. Od roku 1872 Sejm Krajowy wprowadził obowiązek szkolny i bezpłatność nauczania. W praktyce doprowadzono do tego, że do szkół uczęszczała połowa dzieci, wobec 34% w końcu lat 60., a odsetek analfabetów spadł z 81% w roku 1880 do 56% w roku 1900.

W przededniu I wojny światowej w szkołach elementarnych na 1000 mieszkańców przypadało w Poznańskiem 193 uczniów, w Galicji 129, w Królestwie 30. Porównując to z Chojewem, gdzie mieszkało około 500 osób, a do szkoły uczęszczało około 25 uczniów to średnia w porównaniu z Królestwem jest o ponad 60% wyższa. Można na podstawie niniejszych danych wnioskować, iż popularność edukacyjna powoli, ale stopniowo wzrasta.

Początkowe lata XX w. to okres nasilających się ambicji imperialistycznych wielu państw, szczególnie europejskich. W narodzie polskim ponownie dochodzą do głosu echa niepodległościowe. Ludność wiejska na ziemiach polskich nie pozostaje obojętna wobec nadziei na wolną ojczyznę. W konspiracji i z obawą przed represjami, ale z ogromnym zaangażowaniem w wielu wsiach organizują się nielegalne szkoły, w, których nielegalnie, ale po polsku, często bez zapłaty uczą nie rzadko nie mający kwalifikacji nauczyciele. Taką miejscowością było Chojewo. Nie czekając na definitywne zakończenie wojny i wolność, organizują masowe kształcenie swoich dzieci. Kwestia ta zostanie omówiona w następnym rozdziale, ponieważ informacje dotyczące tamtych lat uzyskałem od zmarłej w tym roku uczennicy ówczesnej szkoły Pani Adeli Gołąbieckiej z domu Puchalska. Była ona najstarszą mieszkanką Chojewa, z którą udało mi się na temat tamtej szkoły porozmawiać. Mimo swoich 93 lat doskonale pamiętała czasy, kiedy była uczennicą.

Miałem przyjemność rozmawiać z nią kilka razy i podczas każdej rozmowy odnosiłem wrażenie, że mówi o tym z wielką ochotą. To dzięki jej informacjom dowiedziałem się jak funkcjonowało szkolnictwo przed wybuchem I wojny światowej i podczas jej trwania. Pani Adela wspominała: Do szkoły zaczęłam chodzić w wieku siedmiu lat. Ile dzieci chodziło ze mną - tego nie pamiętam, ale było nas niemało. Lekcje odbywały się z rana od godz. 8.00 do południa, później szliśmy do domu na obiad, a po obiedzie znów do szkoły. Nauka nie była przymusowa, ale wiele osób chciało nauczyć się pisać i czytać. Brakowało podręczników. Było kilka egzemplarzy elementarza, ale nie bardzo pamiętam jak on wyglądał. Wiem, że uczyliśmy się dzielić wyrazy na sylaby, często odbywało się to tak, że nauczycielka mówiła jakiś wyraz, a cała klasa głośno sylabizowała. Jako elementarz służyła nam bardzo często książeczka do nabożeństwa. W tamtych czasach uczono nas także podstawowych działań matematycznych. Nauczycielką była nazywana przez wszystkich Makowiecczanka. Pochodziła ona z rodziny szlacheckiej, która miała majątek ziemski w oddalonej o 3 km od Chojewa wsi Bodaki. Budynek szkolny mieścił się w prywatnym domu należącym do rodziny Andrzejczuków (przez miejscowych nazywanych "Szewczuki"). W 1916 r., gdy podczas działań wojennych na nasze tereny przybyły wojska niemieckie przez jeden, a może dwa miesiące chodziłam do szkoły w Kiersnowie. Uczono nas tam języka niemieckiego. Nauczycielką była córka wójta, ale imienia i nazwiska jej nie pamiętam.

Na podstawie relacji Pani Adeli próbowałem ustalić trochę więcej informacji dotyczących tamtego okresu. Udało mi się telefonicznie porozmawiać z rodziną Jadwigi Makowieckiej (Makowiecczanki). Mieszkają oni obecnie w Białymstoku. Dowiedziałem się, że wspomniana nauczycielka wyszła za mąż i wyjechała w latach 20. XX w. do Warszawy. Tam jako pani Wiszewska w 1925 r. urodziła syna i prawdopodobnie zmarła przy porodzie. Jej syn żyje do dnia dzisiejszego. Jeżeli chodzi o nauczycielkę uczącą w 1916 r. w Kiersnowie, to w tej sprawie udzielił mi informacji najstarszy mieszkaniec Kiersnowa. Roman Kiersnowski ur. w 1909 r. Najprawdopodobniej była to Bolesława Kiersnowska córka Wiktora.

W okresie poprzedzającym zakończenie działań wojennych chojewskie dzieci kształciły się przez krótki okres czasu pod okiem miejscowego nauczyciela Aleksandra Markiewicza. Poprzednie jego nazwisko brzmiało "Krysiuk". Niestety, los nie był dla niego łaskawy. Zmarł w wieku ok. 26 lat na gruźlicę, która w tamtym okresie zbierała " obfite żniwo". Na temat jego wykształcenia nie otrzymałem jasnych informacji. Jego bratanica Genowefa Gołębiecka z domu Markiewicz mówiła mi, że słyszała, iż ukończył on więcej klas niż kończono na wsi. Z relacji innego mieszkańca Chojewa Celestyna Wróbla (ur.1913 r.) dowiedziałem się, że Aleksander Markiewicz uczył jego siostrę Janinę (ur. 1909 r.). Pan Celestyn powiedział, że po śmierci Markiewicza jego siostra bardzo płakała. Dzieci lubiły go i nie mogły pogodzić się z jego śmiercią.

Po 123 latach niewoli przyszła wreszcie upragniona niepodległość, a wraz z nią ogromne problemy związane z organizacją nowej państwowości.

CDN.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nasz pierwszy święty

Niedziela Ogólnopolska 16/2021, str. VIII

[ TEMATY ]

św. Wojciech

Wikipedia/Obraz malarstwa Zbigniewa Kotyłło

Jest nim św. Wojciech, patron Polski, który został wyniesiony do chwały ołtarzy w niecałe 2 lata po męczeńskiej śmierci.

Wojciech żył w drugiej połowie X stulecia. Był Czechem z pochodzenia, niemniej jednak można o nim powiedzieć, że był obywatelem Europy, którą bardzo dobrze znał, bo wiele po niej podróżował. Był świetnie wykształconym duchownym, choć początkowo miał zostać rycerzem. Jako że pochodził z możnego rodu Sławnikowiców, utrzymywał zażyłe relacje z tzw. wielkimi tego świata – zarówno w kręgach świeckich, jak i kościelnych, również papieskich. Nigdy jednak nie zaniedbywał ludzi gorzej od siebie sytuowanych, troszczył się o nich, o czym świadczą jego biografowie.

CZYTAJ DALEJ

Słowo abp. Adriana Galbasa SAC do diecezjan w związku z nominacją biskupią

2024-04-23 12:39

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

Karol Porwich/Niedziela

Abp Adrian Galbas

Abp Adrian Galbas

Nasze modlitwy o wybór Biskupa przyniosły piękny owoc. Bp Artur nie jest tchórzem i na pewno nie będzie uciekał od spraw trudnych - pisze abp Adrian Galbas.

CZYTAJ DALEJ

Japonia: ok. 420 tys. rodzimych katolików i ponad pół miliona wiernych-imigrantów

2024-04-23 18:29

[ TEMATY ]

Japonia

Katolik

Karol Porwich/Niedziela

Trwająca obecnie wizyta "ad limina Apostolorum" biskupów japońskich w Watykanie stała się dla misyjnej agencji prasowej Fides okazją do przedstawienia dzisiejszego stanu Kościoła katolickiego w Kraju Kwitnącej Wiśni i krótkiego przypomnienia jego historii. Na koniec 2023 mieszkało tam, według danych oficjalnych, 419414 wiernych, co stanowiło ok. 0,34 proc. ludności kraju wynoszącej ok. 125 mln. Do liczby tej trzeba jeszcze dodać niespełna pół miliona katolików-imigrantów, pochodzących z innych państw azjatyckich, z Ameryki Łacińskiej a nawet z Europy.

Posługę duszpasterską wśród miejscowych wiernych pełni 459 kapłanów diecezjalnych i 761 zakonnych, wspieranych przez 135 braci i 4282 siostry zakonne, a do kapłaństwa przygotowuje się 35 seminarzystów. Kościół w Japonii dzieli się trzy prowincje (metropolie), w których skład wchodzi tyleż archidiecezji i 15 diecezji. Mimo swej niewielkiej liczebności prowadzi on 828 instytucji oświatowo-wychowawczych różnego szczebla (szkoły podstawowe, średnie i wyższe i inne placówki) oraz 653 instytucje dobroczynne. Liczba katolików niestety maleje, gdyż jeszcze 10 lat temu, w 2014, było ich tam ponad 20 tys. więcej (439725). Lekki wzrost odnotowały jedynie diecezje: Saitama, Naha i Nagoja.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję