Boże Narodzenie tuż tuż, a wraz z nim czekają nas świąteczne przygotowania. Handlowcy i producenci zacierają już ręce, bo jak co roku oprócz produktów niezbędnych w wózkach i koszach na zakupy znajdzie się zapewne cała masa tych nadprogramowych i zupełnie nam niepotrzebnych.
Aby nie stracić głowy, robiąc przedświąteczne zakupy i wchodząc na przykład do hipermaketu, nie wejść prosto do paszczy lwa, warto poznać techniki, jakimi kierują się specjaliści od marketingu. W każdym markecie bowiem wszystko jest dokładnie rozplanowane w taki sposób, by klienta skusić podstępem do zakupów. Począwszy od wózków, które specjalnie są dużych rozmiarów, tak aby patrząc na wypełnione po brzegi wózki innych, poczuć dyskomfort z powodu naszego prawie pustego.
Tuż przy wejściu znajduje się obszar nazywany przez specjalistów od marketingu „strefą dekompresji”. To właśnie tu jesteśmy bombardowani największą ilością promocji, bo jak się okazuje, w tym miejscu nie mamy jeszcze do końca sprecyzowanych planów zakupów i jesteśmy najbardziej podatni na oferty sklepu. Produkty takie jak AGD i RTV, czyli tzw. towary inwestycyjne, które zwykle kupujemy po głębszym zastanowieniu, umieszczone są na uboczu, w miejscu, gdzie klienci rzadziej się pojawiają. A po produkty codziennego użytku, jak chleb, mleko czy masło trzeba przedzierać się z jednego końca sklepu na drugi, tak aby przy okazji kupić coś dodatkowego.
Nieuczciwe oświetlenie
Kiedy już dotrzemy do regału z tym, co chcemy kupić, okazuje się, że na najwyższej półce znajduje się najdroższy produkt, na najniższej najtańszy - taki, na którego sprzedaży najmniej zależy hipermarketowi, a na wysokości naszego wzroku umieszczony jest ten markowy (ale nieco tańszy od tego znajdującego się powyżej), za którego miejsce - tzw. „półkowe” najwięcej zapłacił producent. Podpisując umowę z producentem, hipermarket zobowiązał się jednocześnie sprzedać najwięcej jego produktów. Poza tym, jak wynika z badań, klienci częściej zwracają wzrok w prawą stronę, dlatego też to właśnie po tej stronie znajdują się najdroższe produkty.
Na porządku dziennym są też manipulacje cenami. Klient, widząc produkty za 4 i 6 zł wybierze ten tańszy, ale kiedy dostawi się do nich produkt za 8 zł, zgodnie z zasadą złotego środka, wybrany zostanie ten za 6 zł.
Specjaliści od marketingu wykorzystują również tzw. zasadę wzajemności. Polega ona na tym, że dostając jakiś produkt od hostessy, czujemy potrzebę odwdzięczenia się i bardzo często kupujemy dany produkt, którym zostaliśmy „obdarowani”. Zdarza się również, że owoce czy warzywa, które tak pięknie wyglądały na sklepowych półkach, nie nadają się do jedzenia. A to wszystko za sprawą odpowiednio ustawionego oświetlenia, które w nieuczciwy sposób wykorzystują sklepy.
Aby obronić się przed perswazyjnym działaniem hipermarketów, można robić listę zakupów i ściśle się jej trzymać, a także nosić przy sobie niewielką ilość pieniędzy, rzadko korzystać z kart płatniczych, bo płacąc nimi, łatwo jest zatracić umiar. Trzeba pamiętać, że degustacje do niczego nas nie zobowiązują i że nie z każdej promocji musimy skorzystać. Nie chodźmy na zakupy głodni, bo zapach wypiekanego pieczywa powoduje, że kupujemy więcej niepotrzebnych rzeczy.
Badania przeprowadzane na zlecenie hipermaketów wykazują, że ponad 60% zakupów odbywa się na zasadzie impulsu. Cały szereg specjalistów pracuje nad tym, aby do naszych koszyków wpadały produkty, które tak naprawdę nie są nam potrzebne. Hipermakety przywiązują dużą wagę do muzyki, którą słyszymy podczas zakupów. Eksperci twierdzą, że przy użyciu odpowiednich dźwięków można sterować ludzkim zachowaniem, i tak np. rano i wieczorem w hipermarkecie słyszymy żywe dźwięki stymulujące nas do działania i...wydawania pieniędzy. Jedynie w godzinach południowych słychać spokojniejszą muzykę, bo wtedy hipermarkety odwiedzają klienci, którzy mają więcej czasu na zakupy.
(an)
Pomóż w rozwoju naszego portalu